niedziela, 14 marca 2010

Ryzykujesz... - masz!


       Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go (Łk 15,11-13.18-20)

 

Wzruszająca miłość ojca. Co czuje serce rodzica, kiedy ukochane dziecko opuszcza rodzinny dom? Kiedy wyrusza w świat pełen niebezpieczeństw, pułapek, zdradliwych sytuacji grożących nawet śmiercią? Wielu rodziców na siłę chce zatrzymać w domu swoje dzieci. Uzasadniają to tym, iż czynią tak tylko dlatego, że je kochają. Ewangeliczny ojciec respektuje decyzję syna. Na pewno z bólem serca, z niepewnością o jego los. Ale szanuje decyzję. Ufa synowi, nawet gdy być może nie ma ku temu mocnych podstaw. Ojciec ryzykuje utratą swojego dziecka.

Błądząca miłość syna. Ale miłość... Również zakładająca w sobie ryzyko. Ryzykuje powrotem do ojca. Jak odbierze owo odejście w „dalekie strony” (niekoniecznie fizyczne)? Jak zachowa się ojciec, który ma prawo do wypomnienia, irytacji, złości, zawodu? Mimo to ryzykuje. Przypomina sobie bezpieczeństwo, jakie dziecko doświadcza przy tacie. I... gdzieś w głębi serca, z miłości ufa, że ojciec nie przeklął go, oraz że ofiaruje swojemu dziecku kolejną szansę.

Miłość zawsze przynosi ze sobą ryzyko zaufania. Zarówno od kochającego, jak i kochanego. Nie można mówić o miłości, gdy nie potrafimy zaufać ukochanej osobie. Pojawia się wtedy niebezpieczeństwo, że będziemy traktować ją jako naszą własność, zamykać w klatce nieufności oraz zazdrości. I choćby była to klatka ze szczerego złota, w końcu i tak, z powodu braku wolności, świeżego powietrza, miłość powoli zacznie umierać.

Tak więc można zatracić miłość małżeńską, miłość rodzicielską, miłość przyjacielską. Poznałem dorosłe dzieci, które poprzez zaborczą miłość rodzica nigdy nie były w stanie stworzyć prawdziwego związku z inną osobą. Znam też małżonków, którzy poprzez brak wzajemnego zaufania, zamienili szczęście małżeńskie w piekło. Miłość by była miłością musi być budowana na fundamencie ufności, które z kolei wymaga od nas chociaż odrobiny miłosierdzia.

Na wzór Boga, który ufa nam, chociaż patrząc na nasze powtarzające się błędy oraz odejścia, wcale nie ma ku temu podstaw. Możesz wrócić w Jego miłosierne ramiona, kiedy i ty zaryzykujesz, uwierzysz oraz zaufasz. Tak do samego końca.

9 komentarzy:

Unknown pisze...

Dzieki za slowa otuchy. Ze warto. Ze zasze warto kochac i ufac. Ze nawet jezeli, co jest najtrudniejsze kocha sie osobe , ktora juz nas nie kocha (bo takie rzeczy sie czuje)to warto kochac. Nie warto z powodu zalu, moze pretensji-egoistycznego myslenia o sobie zabijac w sobie samym to najpiekniejsze uczucie ktore przeciez we mnie jest. Waeto kochac do konca. Jak napisales ryzykowac kochanie i nie myslec czy bedzie sie pozniej cos z tego mialo. Kochanie nie jest przeciez dla mnie. Jest we mnie, wyplywa ze mnie. Jest zawsze dla tej drugiej osoby. Dziekuje za te niedzielne slowa. Wiem ze warto kochac. ZawszeQ! Zawsze warto!

Anonimowy pisze...

A ja nie mam tyle szczęścia by móc powiedzieć, że warto kochać. Choć wiem, że powinnam tak myśleć. Moja miłość to drugiej osoby całkowicie mnie wyniszcza. Może to brutalne stwierdzenie, ale nie miałam takiego szczęścia bym mogła być z tą osobą. I za każdym razem upadam właśnie z tego powodu. Upadam i upada jednocześnie moja wiara, modlitwa. Teraz powinnam sobie postawić pytanie gdzie moje zaufanie do Boga? Każdego dnia mówię mu że niech Twoja wola się stanie a nie moja! Ale tak trudno zrozumieć Jego wolę. |
Ta perykopa, którą chyba wszyscy bardzo dobrze znają, pokazuje nam, że nasz Ojciec zawsze na nas czeka!! Po każdym upadku... Nie wiem czy widzieliście pantomimę: Jezus żyje! Do mnie ona tak bardzo przemawia, za każdym razem mam łzy w oczach jak to oglądam.
Mimo bólu, może żalu, tęsknoty chcę trwać. Chcę wracać do Ojca jak najszybciej po moim upadku. Wiem, że czasem nie jest łatwo np teraz, ale tylko przy nim mam prawdziwą radość i miłość odwzajemnioną!

Anonimowy pisze...

Z pewnością warto kochać drugiego człowieka, też w sensie ogólnym. Kochać, szanować, dobrze się odnosić i czynić to w sposób bezwarunkowy. Bo taka powinna być, myślę, miłość. Jednak czym innym jest zauroczenie czy tzw. zakochanie się. Napewno nie chcę się wymądrzać, ale podpieram się własnymi przykrymi doświadczeniami, i dlatego uważam, że jeśli zakochanie wyniszcza to trzeba sobie powiedzieć,że nie jest to miłość tylko coś złudnego i dążyć do zakończenia. Trzeba poznawać nowych ludzi i szukać tej prawdziwszej miłości. Tak naprawdę prawdziwą miłością jest tylko nasz Pan.

Anonimowy pisze...

I dlatego chcę znajdować każdego dnia Chrystusa. A te 'zakochanie' niestety trwa już rok... Wyniszczają mnie moje myśli i moje marzenia.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Może czasami potrzeba wyniszczenia tego, co jest w nas jeszcze egoizmem, by zrobić miejsce dla tego, co przychodzi?... Miłość zakłada w sobie ryzyko cierpienia z powodu osoby, którą się kocha. Dziękuję z serca za każdy Wasz komentarz!

Anonimowy pisze...

Może i racja. Prosiłam Boga by był szczęśliwy. No i z tego co wiem to jest szczęśliwy.
Człowiek cierpiący najbardziej jest bliski Chrystusowi Prawda? Bo on tez cierpial za nas wszystkich.
Mam nadzieję, że ta rozmowa co mnie czeka wyjaśni już wszystko do końca, więc jeśli mogłabym prosić, to proszę o modlitwę w tej intencji.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Będę pamiętał w modlitwie. Dialog jest wyrazem miłowania. A z drugiej strony do miłości zmusić nie można, chociaż czasami od nas wiele zależy. Życzę mocy Ducha w rozmowie. Niech się dzieje wola Ojca. On wie lepiej...

morze myśli pisze...

To zanurzenie w ramiona oczekującego Ojca jest niesamowitym doznaniem.Owszem trzeba zaufać - pomimo wszystko to co pozostało gdzieś w tle. To spotkanie zawsze jest niepowtarzalne i pełne miłości - czystej i bezinteresownej.

Unknown pisze...

Do tej dziewczyny co mowi ze nie ma tyle szczęścia, żeby powiedzieć warto kochac.
Dla mnie kochanie-"miłość" jest cudem. Poczucie tego w sobie jest bezinteresowne i ta bezinteresowność przychodzi sama. Pojawia się.
Nie bój sie powiedzieć sama sobie, że może czekasz na efekty teo co nazywasz swoim kochaniem a kiedy ich nie ma i tylko cierpienie zostaje uciekasz do Boga_Miłości. Ja też tak uciekałem aż nie poczułem ze ta miłość-"być może bóg" jest we mnie. Przyszedł. I nadal cierpię. Uwierz. Ale trwam w zapachach świata mimo że samotnie towiecej widze-ludzkich uczuć dookola. Nie jestem zbyt mądry ale chcialem ci coś dobrego dac. Mam nadzieję, że przeczytasz.