piątek, 26 marca 2010

Prawnie niepoprawny


      Judejczycy znowu chwycili kamienie, aby Go ukamienować. Jezus im powiedział: - Pokazałem wam wiele dobrych dzieł (pochodzących) od Ojca, za które z nich chcecie Mnie ukamienować? Judejczycy odrzekli: - Nie kamienujemy Cię za dobre dzieła, ale za bluźnierstwo, że będąc człowiekiem czynisz się Bogiem. Odrzekł im Jezus: - Czyż w waszym Prawie nie napisano: "Rzekłem: Bogami jesteście"? Pismo więc nazwało bogami tych, do których skierowane było słowo Boże - a Pisma nie można zmienić - wy zaś do Mnie, którego Ojciec uświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, bo powiedziałem: Jestem Synem Bożym. Jeżeli więc nie dokonuję dzieł mojego Ojca, nie wierzcie Mi! Ale jeżeli ich dokonuję, to choćbyście Mi nie wierzyli, wierzcie dziełom i przekonajcie się, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. I znowu chcieli Go pochwycić. Ale im uszedł. I odszedł znowu za Jordan, na miejsce, gdzie dawniej Jan chrzcił. Tam pozostał. A wielu przychodziło do Niego. I mówili: - Jan nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I tam wielu uwierzyło w Niego (J 10,31-42)

 

Praktyka kamienowania była karą za wielkie przewinienia przeciwko Torze i moralności (por. Kpł 24,14-16; Pwt 13,10-11). Podczas egzekucji tłum obrzucał ofiarę kamieniami, począwszy od oskarżającego, który miał przywilej pierwszego rzutu.

Elity żydowskie wielokrotnie oskarżały Jezusa o nieprzestrzeganie Prawa (zwłaszcza świętego czasu szabatu) czy o bluźnierstwa. Powodowała to niewiara oraz zamknięcie stróżów Izraela na słowa oraz znaki przez Niego czynione. Były to znaki mesjańskie, które objawiały prawdziwego Syna Bożego. Polemiki Chrystusa z faryzeuszami oraz uczonymi w Prawie, tłumaczenie im sensu misji mesjańskiej, nie przyniosły oczekiwanych owoców. Dlatego często z ust Chrystusa słychać bolesne „biada”. Biada wam, bo sami siebie skazujecie na zagładę. Biada wam, bo zamykacie serca na obecność i znaki Jahwe. Biada wam, bo na wszystko macie swoje własne wytłumaczenie. Biada wam, bo nie słuchacie głosu Pana. Biada....

Czy są to wyrzuty Jezusa podyktowane bezradnością w zetknięciu ze skamieniałymi sercami przywódców jego narodu? A może są to przestrogi? Z pewnością były podyktowane bólem zranionego serca. Im bardziej się kocha kogoś i z jego strony doznaje się zranienia, tym bardziej bolesna staje się nasza rzeczywistość. Niesprawiedliwe odrzucenie, bezpodstawny osąd, wyparcie się bardziej boli od tych, od których oczekuje się otwartości do dialogu i zaufania.

Bywa, że ktoś neguje nasze dobre intencje. W rozwiązaniu rodzącego się konfliktu nie pomagają wtedy żadne racjonalne tłumaczenia. Pojawia się ambicjonalne podejście do sprawy a wraz z nim upartość i ślepe, agresywne dowodzenie swojej racji. Wystarczy takie zachowanie u jednej ze stron, by przerwać nić wzajemnego kontaktu oraz szansę na porozumienie. A często przecież bywa, że ten mechanizm działa obustronnie.

Jezus zawsze szukał podłoża dialogu z człowiekiem. Znajdował go u ludzi chorych, cierpiących, nieszczęśliwych, zranionych. Ludzie czujący się kimś ważnym w świecie odrzucali Go. Nie był im potrzebny, bo wystarczali sobie sami. Stawali się dla samych siebie mesjaszami.

Nie dopuszczając do serca głosu Boga, stajemy się jak faryzeusze. Zamknięci w swoim własnym światku, nie chcący jakichkolwiek zmian. Przez to kamienujący w sercu Boga, który pierwszy wychodzi naprzeciw pragnąc dialogu zbawienia. Jaka jest z Nim moja relacja? I czy w ogóle jest?...

5 komentarzy:

Unknown pisze...

To piękne czasami poczuć że się wie czym jest prawdziwa miłość. Nawet w chwilach kiedy się jej osobiście nie doznaje. Od nikogo. To dobry poranek, wieczór - dobry dzień. Pomaga zaufać w "potem". Daje jakby automatycznie trochę więcej sił na życie w cynizmie codzienności.
U ludzi, którzy są w życiu zabezpieczeni-dobrze zainstalowani jest być może mniejsza taka potrzeba. Wiedzieć czym jest kochanie i chcieć kochać nawet tych co nas nie kochają - bo to najtrudniejsze. Dlatego dziękuję i pragnę powiedzieć że właśnie tym co "mają"jest o wiele trudniej. Trzeba i to zobaczyć i mieć nadzieję.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Może właśnie te miejsca, momenty, kiedy nie doznaje się miłości od niekogo, są zaproszeniem do odkrywania miłości Boga? Ja tak Go odkryłem jakiś czas temu i teraz nawet gdy czuję się być opuszczony przez ludzi, odczuwam wielką miłość ze strony Ojca. To nie przywilej, bo każdy w Jego oczach jest wyjątkowy i ta miłośc dla każdego jest dana. Dziękuję za komentarz!

Anonimowy pisze...

Jest dana dla kazdego, tylko ludzie często jej nie dostrzegają lub maja tak małą wartość siebie, że nie mogą uwierzyć w to, że ktoś kocha ich tak po prostu. Takich jakimi są.
Często zdarza mi się, że ze względu na moje poglądy zostaje sama, wyśmiana itp. Ale wtedy mozna zobaczyć kto jest przyjacielem prawdziwym...
Bóg mnie nigdy nie zostawi;)
Jutro jade na Misterium... po raz kolejny ale mam nadzieję, że znów odkryję na nowo miłość Bożą ukazaną poprzez Jego śmierć.
Pozdrawiam

Misja Chrześcijańska pisze...

O Bogu i Jego Miłości do człowieka.

Bóg jest Duchem, który nie miał początku ani końca, jest wiekuisty, kiedy żył jeden jedyny, postanowił użyć całej swej potęgi do stworzenia istot na swój obraz i podobieństwo. Najpierw stworzył istoty duchowe i materię, by istoty materialne mogły znaleźć środki do życia, stworzył wszechświat i ziemię i napełnił ją stworzeniami żyjącymi. W końcu stworzył człowieka myślącego i dał mu wolną wolę, aby był wolny, wybrał proroków, by mógł żyć w śród ludzi i pouczył ich o swych prawach i pragnieniach. Zawsze znajdował jakiegoś sprawiedliwego, w którym przebywał i przez którego był pośród ludzi, obiecał im Mesjasza i przygotował Jego przyjście. Przyszedł w drugiej Osobie w Synu, lecz Go nie poznali, lekceważąc Jego obecność, znieważali Go i ukrzyżowali na śmierć.
Lecz miłość Ojca do ludzi była wielka, albowiem ukochał ich bardziej niż swego Syna, bardziej niż siebie. A Miłość Jego jest w Synu, Jezusie Chrystusie, przez Niego mamy środki, za pomocą których dźwigamy się z upadku, one oczyszczają nas z grzechów, abyśmy znów stali się dziećmi Bożej Miłości. Jego Syn pouczył nas Jego chwałą, przekazywać słowa, które polecił napisać, aby ludzie poznali Go, a szczególnie o bezgranicznej dobroci i miłości do swoich stworzeń. Albowiem wolą Ojca jest spełnianie pragnień swoich dzieci, którzy żyją dla Jego chwały i swego zbawienia, nikt bowiem nie może zakosztować prawdziwej wolności i radości poza Ojcem. Nasze niebo jest w Raju, gdzie będziemy kontemplować Ojca, tam cieszyć się będziemy wieczną chwałą, bo Niebo Boga Ojca jest na ziemi, wśród ludzi, w ich duszach. Jego radość przebywania w duszach jest taka, jaką miał w swoim Synu, Jezusie Chrystusie, w czasie Jego doczesnego życia, poczętego z Ducha Świętego, którym On jest.

"Jestem, który Jestem", powiedział Jahwe do swego sługi Mojżesza. I tak jak dawniej przychodzi upodobniwszy się do nas, abyśmy poznali to, czego nie rozumieliśmy, On chce ułatwić nam przejść przez życie ziemskie, by potem dać nam życie swoje wieczne w niebie. Przychodzi przynieść nam ogień miłości, abyśmy mogli stopić warstwę lodu okalająca ludzkość, abyśmy nie byli już niewolnikami praw szatańskich. Bóg zniża się do człowieka, nie dlatego, że tego potrzebuje, zniża się jedynie dlatego, by go zbawić i uczynić uczestnikiem swej chwały. On pragnie, abyśmy dostrzegli Jego Miłosierdzie, która wyciągnęła nas z nicości i przybrała za swoich synów, byśmy znowu nie wpadli w wieczne nieszczęście.
"Nadchodzi godzina i już jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu niebieskiemu w Prawdzie i Duchu, bo Ojciec szuka takich, którzy by Mu tak cześć oddawali". Bóg jest Duchem, a ci którzy Go czcza, muszą to czynić w Duchu i Prawdzie. Duch Święty oświeca ducha naszego i objawia nam drogę do Boga, przez Jego Syna, Jezusa Chrystusa, mamy przystęp do Ojca, jedni i drudzy w jednym Duchu.

Anonimowy pisze...

Tekst daje do myślenia, ale zdjęcie (kamień, krew) porusza nie mniej. Skąd to zdjęcie? Niesamowite!