niedziela, 28 lutego 2021

Z dołu ku górze

 


Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych. (Mk 9,2-10)

 

     Mistyczna góra Tabor kolejny raz w historii zbawienia staje się scenerią dla doniosłego wydarzenia. Góry, czy raczej wzniesienia, są obecne w Biblii jako miejsca szczególne, gdzie dokonują się ważne wydarzenia. Niegdyś na górze Synaj Mojżesz otrzymał od Jahwe tablice Prawa, a Eliasz, ojciec i przedstawiciel wszystkich proroków na górze Tabor spotkał Boga w powiewie wiatru. Te dwie postaci przywołuje ewangelista Marek opowiadając o przemienieniu Jezusa.

     Dla uczniów teofania na Taborze była czymś niepojętym. Wydarzeniem, które powodowało, że stanęli na granicy szaleństwa (Piotr nie wiedział nawet, co mówi). Bo osobiście, w namacalny sposób ujrzeli ich nauczyciela w chwale Ojca i mogli przekonać się, że to Boży Syn; Mesjasz Pan. Lecz aby tego doświadczyć w tej formie musieli wpierw wspiąć się na górę (a więc podjąć pewien trud, wraz z Jezusem (to On był dla nich przewodnikiem i towarzyszem wędrówki) Musieli mieć również otwarte oczy serca, ażeby ujrzeć boską chwałę Jezusa.

     Te trzy elementy życia wierzących są niezbędne w dotarciu do uznania Chrystusa za Zbawiciela i doświadczenie tego osobiście: trud poszukiwań, obecność w tym Jezusa oraz otwartość, czujność i wrażliwość uczniów na otaczającą rzeczywistość.  

sobota, 27 lutego 2021

Nowa jakość kochania

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".(Mt 5,43-48)
 
     Przykazanie miłości Boga i bliźniego nie było nowością dla Jemu współczesnych. W Torze mogli oni znaleźć nakaz miłowania Jahwe i bliźnich. Podobnie było w innych systemach religijnych. Już z mocy samego prawa naturalnego, jakie jest w sercu człowieka wydaje się to oczywiste, a jednak Chrystus mówi o nowym przykazaniu. Mowa Nazareńczyka musiała wywołać wielkie wrażenie, szok, niektórzy niezgodę. U kogoś może cyniczny uśmiech zagościł na twarzy…
     Nowość przykazania Jezusa leży w jego sposobie postrzegania przykazania miłości. Nakaz kochania Boga całym sobą: sercem, duchem, umysłem – był i jest podstawowym obowiązkiem każdego Żyda. Kilkakrotna recytacja modlitwy Shema przypominała o tym. Prawa również mówiło o szacunku dla bliźniego.
     Problem leży jednak w sposobie pojmowania i w rezultacie: praktykowania, tego wskazania. Kim był bliźni dla Żydów, którego należało kochać? Był to ktoś z ich grona, członek narodu wybranego. Więc zakres miłości był bardzo zawężony. Pogan (gojów) należało wręcz traktować jako wykluczonych poza obowiązek miłowania. Byli odrzucani, ignorowani a nawet traktowani jako wrogowie. Podobnie zresztą, jak ludzie uważani za grzeszników.
     Wydaje się nam, że takie ekskluzywistyczne pojęcie miłości jest nam obce. A przecież kiedy chodzi o okazanie miłości tym, którzy nas nienawidzą, skrzywdzili, porzucili, zranili, wydaje się niedorzeczne i niemożliwe. A przecież Chrystus nie tylko mówi o miłości, ale sam konkretnie wskazuje, jak trzeba kochać. Miłość posunięta aż do miłowania nieprzyjaciół jest tym, odróżnia uczniów Jezusa od pogan. Oni są w stanie kochać, gdyż mogą oprzeć się na Bogu, który Jest Miłością. Taką, która nikogo nie wyklucza, nie odrzuca, ale przygarnia i otula.

piątek, 26 lutego 2021

Jak żyć sprawiedliwie?

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj!”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: „Raka”, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie wydał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: Nie wyjdziesz stamtąd, dopóki nie zwrócisz ostatniego grosza".(Mt 5,20-26)
 
     W świecie kultury grackiej sprawiedliwość była pewną sprawnością moralną. Sokrates utożsamił ją z wiedzą na temat cnoty. Twierdził, że tym samym jest wiedzieć, co jest sprawiedliwe i być sprawiedliwym.
     Pojęcie sprawiedliwości nie tylko jest obecne w świecie żydowskim i Biblii, ale też różniło się w pewnych szczegółach, zależnie od szkół myśli religijnej tamtych czasów. A jakie jest spojrzenie Mistrza z Nazaretu na sprawiedliwość?
     W religijnym sensie sprawiedliwość jest „cnotą, która polega na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co im się należy” (KKK 1807).Sprawiedliwość to poszanowanie innego, wraz z jego światem. Aspekt religijny ukazuje człowieka wierzącego jako tego, który jest cnotliwy, czyli sprawiedliwy wobec Boga.
     Chociaż jej pojęcie ogólne jest fundamentem wyjścia dla Jezusa nadaje On sprawiedliwości niezwykle ważną rolę w życiu człowieka, która ukierunkowana jest nie na teorię ale na praktykę. Jezus kreśli właściwe pojęcie sprawiedliwości, rozszerza i pogłębia jej zakres, nie pozostawiając żadnych złudzeń swoim słuchaczom. To postawa bardzo radykalna, gdyż temat jest jednym z istotnych elementów życia wierzącego, nie tylko w sferze duchowej, ale jest również mocno osadzony w praktyce codziennego życia.
     Chrystus podkreśla, że sprawiedliwość połączona jest ściśle z cnotą pokory. To ona wzywa człowieka do przyznania się do popełnionych przewinień wobec innych oraz poszukiwania zgody we wzajemnych relacjach. Tylko ludzie czyniący pokój wejdą do królestwa Bożego. Bo to jest królestwo wzajemnego szacunku i miłości, która nie szuka swego i potrafi kochać nawet swoich przeciwników. Jezus wskazuje, że jedność z innymi jest konsekwentnie warunkiem zaistnienia pełnej jedności z Bogiem.
     Dopóki jesteśmy w drodze, możemy jej szukać i ją realizować. Nie tylko możemy, ale jesteśmy do tego zaproszeni, a słowa Ewangelii mają mobilizować chrześcijan do bycia sprawiedliwymi w oczach Ojca. Czyli tymi, którzy chcą i dążą do prawdziwej miłości nie tyle w słowach, co w życiu codziennym.  

czwartek, 25 lutego 2021

Czy Ojciec słucha próśb?

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków".(Mt 7,7-12)
 
     Prawdziwa prośba zawiera w sobie pokorę. Nie jest żądaniem, lecz przyznaniem się do własnej niemożności oraz szukaniem pomocy u kogoś bardziej zorientowanego w temacie. Kogoś,, kto będzie potrafił zrozumieć naszą niemoc i wagę problemu. Jest również połączona z zaufaniem, że ten ktoś będzie chciał i potrafił nam pomóc. Że nie odwróci się, nie upokorzy, nie zbagatelizuje.
     Chrystus mówi o prośbach człowieka (które często wyrażamy w modlitwie) w relacji do Boga. Obrazuje to na przykładzie relacji dziecko – ojciec. Dobry ojciec to ten, który kocha swoje dzieci i pragnie dla nich jak najlepiej. Jest w stanie ofiarować dla nich swoje życie.
     Taki właśnie jest nasz Ojciec niebieski. W Jezusie ofiarowywuje siebie, aby Jego dzieci miały życie, i to w całej obfitości. Nie dziwi więc, że wysłuchuje ich pragnień, trosk i potrzeb. To wcale nie znaczy, że jest jakąś skrzynką na nasze życzenia. Jest jednością osobową, więc pragnie ze swojej dialogicznej natury kontaktu. Dlatego te prośby, choć On już je zna, zanim je wypowiemy.
     Jezus wspomina również o ważnym elemencie modlitwy: o jej stałości; kołataniu, poszukiwaniu. Kto tak się modli, będzie na pewno wysłuchany. Lecz w zaufaniu i pewności tego trzeba zostawić czas, miejsce i sposób interwencji zostawić Ojcu. On wie lepiej. I jest dobry. Jeżeli coś faktycznie posłuży naszemu dobru i dobru innych, to na pewno to otrzymamy.

środa, 24 lutego 2021

Znak znaczący miłość

 


Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: "To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz (Łk 11,29-32)
 
     Chrystus jako znak sprzeciwu był przepowiadany przez proroka Symeona tuż po swoich narodzinach. Ludzie domagali się od Niego znaków mesjańskich na potwierdzenie Jego misji oraz autorytetu. Dlaczego? – Bo nie ujrzeli w Nim znaku, jakim był. Osobowego znaku obecności Jahwe. Posiadającego swoją dynamikę oraz moc samego Boga. Znaku, który był Bogiem.
     Ludzie jednak oczekiwali innego znaku, bardziej odpowiadającego ich wyobrażeniom działalności mesjasza Izraela. Chociaż Nazareńczyk czynił wiele cudów, wielu w Niego uwierzyło, to jednak spora grupa ludzi nie wierzyła, nie miała swojego zdania. Nawet żydowskie elity religijne, które miały duży wpływ na społeczność, wręcz odrzucały osobę rabbiego z Nazaretu.
     Ta sytuacja trwa również dzisiaj. Pod krzyżem Zbawiciela, najwymowniejszym znakiem Bożej miłości,, znajdują się wszystkie te grupy ludzi. To znak Jonasza, który wzywa do nawrócenia. Lecz zarazem to bardziej wymowny znak. To bowiem znak Jezusa, w którym człowiek znaleźć może zbawienie. Innego nie będzie.

wtorek, 23 lutego 2021

Wola Ojca

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień".(Mt 6,7-15)
 
     Modlitwa w nauczaniu Jezusa to nie recytowanie wyuczonych formułek, lecz… życie. oczywiście, całkiem naturalne jest rozmawianie z kim bliskim o sobie. Ale też słuchanie drugiej strony. Dlatego słuchanie Słowa jest tak ważne w życiu wierzących. Jest to pomocne w rozeznaniu woli Ojca.
     Chwile bliskości z Bogiem dają światło oraz siłę do przebaczenia. To element życia bardzo istotny w kształtowaniu właściwych relacji z innymi. W Ewangelii Chrystus mówi, że mamy przebaczać zawsze, siedemdziesiąt raz siedem. W tej perykopie też wspomina o tym obowiązku aż dwa razy. Może dlatego, że wie, iż człowiek ma często z tym spore trudności?
     Zasadniczą cechą dobrej modlitwy jest zaufanie. To właśnie rzeczywistość, którą nazywamy wiarą. Wiara nie tyle w kogoś, co: komu. A Ojciec dobrze zna swoje dzieci, zna ich charakter i potrzeby. Wie, kiedy cierpią i jak je rozweselić. Ufność dziecka zapewnia bezpieczeństwo. To, że Bóg jest Ojcem i Matką jest gwarantem wysłuchania każdej modlitwy. Uczniowie wiedzą, że najlepsze o co mogą prosić, to żeby wypełniała się w życiu każdego z nich wola Boża. Wtedy, kiedy chce i jak chce. Więc.. niech się dzieje wola Boga, a nie moja!

poniedziałek, 22 lutego 2021

Wyzwanie i wyznanie

 


Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,13-19)
 
     Wyznanie Piotra, że Jezus jest Mesjaszem jest skutkiem interwencji Ojca. Współpraca z Bogiem, otwartość na Jego natchnienia przynosi błogosławieństwo/ jest zarazem misją i posłannictwem. Tylko krocząc w świetle Ojca człowiek może odkryć swoje powołanie. A odkrycie swojego wyjątkowego miejsca w planie Bożym przynosi jemu szczęście. Prowadzi do rozpoznania w Jezusie Zbawiciela. To sprawa więc najwyższej rangi, gdyż chodzi o sprawę naszego zbawienia. Ono ukryte jest w imieniu Jezusa.
     Piotr doświadczył tego pod Cezareą Filipową. Było to najważniejsze wydarzenie w życiu. Lecz dochodził do niego poprzez trudy, małymi krokami, również poprzez uznanie swojej grzeszności. Musiał stoczyć walkę z samym sobą. Lecz w tych doświadczeniach, jak i ich pewnym podsumowaniu, znaczącą rolę odgrywała łaska Boża. Utworzyć dla niej podatny grunt serca, skropiony szczerymi łzami grzesznika (jakim jest każdy z nas) jest zaproszeniem dla odwiedzin łaski, a wtedy na pewno dojrzeje w nas owoc zbawienia.

niedziela, 21 lutego 2021

Anioły na pustyni

 


Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali. Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,12-15)

 

     Pustynia jest miejscem kuszenia Jezusa, ale też miejscem łaski. Łaska często przychodzi poprzez trudne doświadczenia. Z jednej strony pokusy szatańskie, z drugiej pomocna służba aniołów, wysłanników samego Boga. Przeżyta pozytywnie walka ze złem zawsze owocuje. Żaden człowiek nie jest w niej samotny.

     Czterdzieści lat Naród Wybrany przebywał na pustyni, doświadczając licznych pokus, ale również mocnego doświadczania ojcowskiej opieki Jahwe. Był to czas formowania się tego ludu. Pełen upadków i błędów. Ale i Bożego przebaczenia i cierpliwości.

     Chrystus przez czterdzieści dni przebywa na pustkowiu. To okres przygotowawczy do misji głoszenia królestwa. Doświadczenie pustyni i kuszenia pokazało Jemu mechanizm grzechu, który próbuje usidlić człowieka. Syn Boży, będąc bez grzechu, poddaje się kuszeniu. Powodem tego jest pokorna, służebna miłość, która solidaryzuje się z życiem innych.

     Zdobywanie królestwa Bożego i nawrócenie dokonują się na pustyni. Od współpracy człowieka z anielską obecnością zależy, czy pokusy zamienią się w łaskę.

 

sobota, 20 lutego 2021

Zostaw to!



Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do niego: "Pójdź za Mną!" On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł. Potem Lewi wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum celników oraz innych ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: "Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?" Lecz Jezus im odpowiedział: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników".(Łk 5,27-32)
 
     Chrystus nie gardzi gościną u nikogo. Na stronicach ewangelii widzimy Go jednak częściej w obecności ludzi odrzuconych, uważanych za grzeszników. Rzadziej przy stoach ludzi bogatych i wpływowych. Oni bowiem byli zaślepieni poprzez władzę, bogactwo. Własne interesy. Jezus przyszedł do nich również, lecz często Go nie zapraszali, a On nieproszony nie narzucał się. To wyraz miłości, która szanuje wybór, nawet gdy jest on zgubny. Oczywiście, trzeba bronić przed tym ludzi, stwarzać szansę przejrzenia, lecz nie narzucać niczego.
     Faryzeusze nie byli zdrowi w swojej hipokryzji, chociaż sami uważali siebie za ozdrowieńczą grupę dla całego narodu. jeżeli człowiek nie uważa się za chorego, nie czuje potrzeby pójścia do lekarza, to wcale nie znaczy, iż nie jest chory. To można stwierdzić tylko na podstawie badań. W tym przypadku jest to badanie dotyczące prawdziwej miłości do Boga i innych, a odpowiednim narzędziem do zbadania tego jest Słowo Boże.
     Lewi jest jednym z wielu uzdrowionych przez Jezusa. Chorował na przypadłość, która dotyka każdego z nas, a którą nazywamy grzechem. Umiał jednak zostawić wszystko, a więc również swój grzech, i pójść za Panem. Do tego wezwani są ochrzczeni, żeby kroczyć za Zbawicielem, w wolności od porzuconych grzechów i przywiązania do nich.

piątek, 19 lutego 2021

Cios prosty w posty

 


Po powrocie Jezusa z krainy Gadareńczyków podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: "Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?" Jezus im rzekł: "Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć" (Mt 9,14-15)
 
     Wszystko ma swój czas w życiu człowieka. sytuacje, które nadchodzą niejako wymuszają na nas określone emocje, zachowania i odczucia. Czas postu, wytężonej modlitwy oraz innych praktyk pobożnościowych są obecne w każdej religii. Pobożny Żyd, żyjący zgodnie z przepisanym Prawem, pościli wiele razy w ciągu roku, w święto przebagania  Yom Kippur, czy podczas Tisha B’av. Judaizm zachęca do wielu postów indywidualnych. Wszystkie mają na celu pomoc człowiekowi w odnowie moralnej, ażeby zbliży się do Jahwe. Dlatego uczniowie Jana mówią Jezusowi, że „dużo poszczą”.
     W odpowiedzi na to stwierdzenie Jezus przywołuje klimat wesela. Logicznym jest, że w tym czasie radości wszyscy weselą się z parą młodą. Co ciekawe, w praktyce religijnej Żydów istniał powszechny zwyczaj, że przed zaślubinami pości młoda para, ażeby dobrze przygotować się na nadchodzące, ważne wydarzenie.
     Chrystus nie znosi postu, lecz proponuje do niego inne podejście. Mniej legalistyczne, a bardziej ludzkie. Jest więc czas radości i czas smutku, postu i radości. Dla chrześcijan wszystkie te chwile dzielone są i zanurzone w misterium życia, śmierci i zmartwychwstania Syna Bożego. Kiedy życie człowieka ukierunkowane jest na Jezusa, to wtedy dopiero zarówno radość, jak i smutek, nabierają właściwego sensu ich odczuwania.

czwartek, 18 lutego 2021

Do uczniów

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie". Potem mówił do wszystkich: "Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?" (Łk 9,22-25)
 
     Zapowiedź swojej męki. Chrystus łączy nie tylko ze swoim krzyżem, ale również z cierpieniem uczniów. Jest to konsekwencja wyboru Jego drogi. Jezus nie pozostawia żądnych złudzeń. Doskonale wie, że jak świat nienawidzi Jego, to tak samo będzie nienawidził Jego naśladowców.
     Krzyż jest rzeczywistością wobec której człowiek musi opowiedzieć się jednoznacznie albo wchodzi w nią, albo idzie za światem, licząc na lżejsze i łatwiejsze życie. z Jezusem krzyż jest lżejszy a ciężar słodszy. Ale nadal on jest. Dla wierzących to jednak nie krzyż, który jako narzędzie śmierci ciąży i uwiera. Na nim bowiem jest Chrystus, Zbawiciel świata. dlatego staje się bramą do życia i zmartwychwstania. Życiodajnym źródłem łaski. Z śmierci wprowadza do życia. tego prawdziwego, w wiecznej miłości istnienia.

środa, 17 lutego 2021

Trzy kolumny

 


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6,1-6.16-18)
 
     Jałmużna, modlitwa i post. Trzy kolumny przeżywania czasu nawrócenia. Jezus nie odkrył niczego nowego, gdyż były to praktyki polecane i obecne przez żydowskie komentarze rabinackie. Lecz Chrystus nadaje im właściwy kształt. Uwewnętrznia je, wskazując na wagę pokory, cichości i uniżenia w ich praktykowaniu. To nie są tylko przepisane, zewnętrzne gesty wierzącego, lecz mają one pogłębić jego wewnętrzne życie poprzez nową jakość więzi z Ojcem oraz bliźnim.
     Człowiek pragnie być widziany i doceniany za to, co robi. Bywa, że to staje się wręcz jego celem. Wykonuje na pokaz dobro, kradnie chwałę Temu, który jest prawdziwym Sprawcą dobra. To On inspiruje i wspiera człowieka w dobrym. Ojciec docenia nasz udział w dobrych uczynkach, bo przecież też mamy w nich udział; dajemy wolny wybór by czynić dobrze.
     Jednym z celów czasu nawrócenia i pokuty jest wejść w siebie, ujrzeć kim jesteśmy w relacji do samych siebie, Boga i innych ludzi. I starać się w pokorze serca, cichości, słabości, stawać się coraz bardziej ludzkimi.

wtorek, 16 lutego 2021

Nauczyciel

 


Uczniowie Jezusa zapomnieli zabrać chleby i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!" A oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów. Jezus zauważył to i rzekł do nich: "Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły? Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?" Odpowiedzieli Mu: "Dwanaście". "A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?" Odpowiedzieli: "Siedem". I rzekł im: "Jeszcze nie rozumiecie?" (Mk 8,14-21)
 
     Chrystus pragnie czynić cuda miłości Ojca. Lecz by one zaistniały potrzebna jest dyspozycyjność człowieka, czyli w tym wypadku – głębokie i radykalne zaufanie mocy Syna Bożego. Uczniowie byli świadkami wielu wielkich cudów Mistrza, które ich zdumiewały, zadziwiały i dodawały otuchy. Lecz… czy zaufania? W chwilach uniesień podziwiali Nauczyciela, ale ten stan szybko mijał. Pojawiały się chwile trudne, ze swoim balastem zwątpienia. Wtedy podziw zastępowało zapomnienie oraz brak zaufania.
     Jezus mówi do uczniów ważne wskazówki, a oni... ignorują to. Ich umysły i serca zaprzątnięte są przyziemnymi sprawami. Jezus wprost mówi, że mają otępiałe umysły, łatwo zapominają o mocy Bożej, której przecież osobiście doświadczyli nie raz. Nie słuchają i nie widzą. Twarde napomnienie. Ale czasami Nauczyciel musi wstrząsnąć sercami uczniów. To wypomnienie miłości, które ma służyć dobru. Nie tylko ich, ale też tych, do których będą posłani a ich świadectwo ma uczyć innych zaufania Opatrzności. Jak jej będą nauczać, gdy sami nie dają się jej prowadzić?
     Jezus jest cierpliwym Nauczycielem. To ważna cecha każdego nauczyciela. A Chrystus jest dobrym nauczycielem. Najlepszym! Warto więc Go zawsze słuchać, wpatrywać się w Niego, ażeby nauczyć się prawdziwie żyć.

poniedziałek, 15 lutego 2021

Ludzie, ludzie, cuda w tej budzie!

 


Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: "Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu". A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę (Mk 8,11-13)
 
     Domagali się znaku… Już nawet nie: oczekiwali, wypatrywali, pragnęli. Domagali się czyli wręcz żądali, wymuszali, prowokowali. Takie postępowanie jest bezpośrednią presją na osobę Jezusa. To działanie wskazuje, że brakuje im cierpliwości. A celem jest wystawienie Rabbiego z Nazaretu na próbę.
     Chrystus odczuwa tę nieprzyjemną atmosferę. Odczuwa rosnące napięcie w rozmowie. I nie chce wchodzić w tę grę faryzeuszów. Ich serca są zamknięte i w tym momencie niezdolne do zobaczenie w Nim obiecanego Mesjasza. Choćby nawet uczynił jakichś cud, to nie uwierzyli by. Mieli z góry postawiony cel, żeby Go usidlić, skompromitować i w końcu zniszczyć. Gdyby Jezus dokonał cudu, było by to działanie na pokaz a On sam stałby się jakimś magikiem, który czyni tanie sztuczki, które skupiają uwagę na Jego osobie. A przecież Jego cuda mają tylko jeden cel: wskazywać chwałę Jahwe i prowadzić ludzi do doświadczenia obecności Boga – Zbawcy. Cuda nie są po to, żeby zabawiać ludzi, lecz żeby zbawiać ludzi.
     Dlatego „zostawia ich”. Nie, że opuszcza. Pragnie zbawienia każdego człowieka. zostawia, żeby mieli czas na osobiste przemyślenie swojego postępowania i rewizji swojego myślenia. Jakże różnego od Jezusowego! Które jest jakby „po drugiej stronie”. Jako uczniowie Jezusa, chrześcijanie w tę właśnie stronę są zaproszeni płynąć okrętem swojego życia.

niedziela, 14 lutego 2021

Uzdrawiająca obecność

 


Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił ze słowami: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego (Mk 1,40-45)
 
     Trędowaty to jedna z wielu osób uzdrowionych przez Jezusa w ewangeliach. Lecz tylko on jeden zostawia chrystusowi wolną wolę w swojej prośbie: „Jeśli chcesz…”. Zarazem może to świadczyć o jego prowokacji. Wiedział, że Chrystus pragnie uzdrawiać ludzi i czyni to z wielką radością. Oni odnajdują w oczach Mesjasza empatię, współczucie, litość, ale nade wszystko miłość. To właśnie ona uzdrawia. To obecność zbawiająca każdego człowieka.
     Trąd jest chorobą, która separowała chorego od społeczności. Zrywała więc wszelkie ludzkie relacje. Dlatego obecność Jezusa przyniosła jemu zbawienie. Według przepisów Prawa oraz ówczesnych przepisów sanitarnych i pandemicznych, rabbi z Nazaretu  nie musiał, a nawet więcej: miał zabronione kontaktować się z trędowatymi.
     Chrystus jasno mówi, że chce tego. Dla dobra chorego. To jest Jego misją, której pragnie być wiernym. Dobro innych jest dla Niego sprawą nadrzędną. A jeśli dla Niego, to i dla uczniów.  

sobota, 13 lutego 2021

Stół zastawiony miłością

 


W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: "Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. I jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka". Odpowiedzieli uczniowie: "Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?" Zapytał ich: "Ile macie chlebów?" Odpowiedzieli: "Siedem". I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I podali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo, i polecił je rozdać. Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty (Mk 8,1-10)
 
     Kolejny raz Marek opowiada o cudownym rozmnożeniu chlebów (por. Mk 6,35-44) Od czasów patrystycznych przyjęło się, że pierwsze rozmnożenie chlebów dotyczyło narodu wybranego, drugie natomiast to znak Bożego miłosierdzia dla pogan.
     W tekście Jezus pominął nakaz czystości rytualnej i poprzez to wyeliminował różnicę pomiędzy Żydami i poganami. Już wcześniej działając cuda na pogańskich ziemiach dał zapowiedź, że zbawienie Jahwe jest skierowane również do pogan. A rozmnożenia dokonuje w Dekapolu,  na ziemi dla Żydów nieczystej; zbrukanej przez stopu niewierzących.
     To również zapowiedź wypełnienia się w Chrystusie obietnicy Boga, który pragnie zgromadzić wszystkich ludzi, połączonych uniwersalnym braterstwem, w swoim królestwie. Tam nie ma podziałów i granic, lecz króluje jedność w miłości.
     Rozmnożenie chlebów pozwala widzieć w Bogu nie tylko Ojca, ale również Matkę, która karmi swoje dzieci. Świadczyć może o tym, że jest bardzo zasmucony sytuacją ludzi: głodnych, słabych i zmęczonych. Ta czułość i zapobiegliwość cechuje miłość matczyną. Gdzieś w tle rozbrzmiewają tutaj słowa proroka Izajasza: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15)
     Jakże cudowne zapewnienie o nieustannej obecności Boga! U Marka ma ono postać rozmnożenia przez Jezusa chleba i rybek oraz nakarmieniu rzeszy zgłodniałych ludzi. Tym właśnie pokarmem jest Słowo Boże, jest Eucharystia, są sakramenty, jest wspólnota braci. Pokarm dający siłę do dalszej wędrówki, żeby nie opaść z sił.
     Dziecko może opuścić markę, lecz dobra matka nigdy, nawet wtedy gdy ono się odseparuje w jakiś sposób, nie opuści swojego dziecka. Podobnie Bóg: nigdy nie opuści człowieka, nawet gdy on opuści Jego. Zaproszenie do stoły jest zawsze aktualne, a stół to znak jedności, rodzinnej miłości i bliskości.

piątek, 12 lutego 2021

Parcie na otwarcie

 


Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: "Effatha", to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: "Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę" (Mk 7,31-37)
 
     Głuchota w połączeniu z niemotą jest powodem zakłócenia relacji człowieka z innymi ludźmi. Głuchoniemy zamknięty jest we własnym świecie zupełnej ciszy. Słyszy jedynie swoje myśli. Nie może ich jednak wyrazić głosem na zewnątrz, jedynie porozumiewać się z pomocą tabliczki, na której może pisać on i jego ewentualni rozmówcy.
     W ewangelii Marek użył greckich słów, które wskazują na człowieka, który nie słyszy i nie mówi, ale też mógł nie słyszeć i mówić z trudnością, niewyraźnie; bełkocze. Może to być ktoś, kto wydaje z siebie niepoprawne dźwięki.
     Proces uzdrowienia chorego ma kilka etapów, jasno wymienionych w tekście: 1. Odsunięcie chorego na bok, poza tłum, 2. Włożenie palców w uszy; splunięcie Jezusa i dotknięcie śliną języka chorego, 3. Westchnięcie, które jest znakiem modlitwy Jezusa. Takie zachowanie Jezusa z jednej strony nie było czymś nowym dla wielu otaczających Go pogan (znajduje się w okolicach Dekapolu).  Różne zabiegi lecznicze były im znane, a leczenie śliną przypisywano bóstwom. Uzdrowienie wskazuje więc, że mają do czynienia z potężnym Bogiem.
     Zarazem te gesty Jezusa to jedyny sposób na dotarcie do głuchoniemego. Jezus zaprasza go do wejścia w bardzo intymny kontakt z Nim. Ta bliskość uzdrawia. Słowo przytoczone w jęz. aramejskim znaczy: Otwórz się!, albo: Bądź otwarty! To otwarcie dotyczy nie tylko jednego ze zmysłów, lecz całego człowieka. „Otwórz się” – na ludzi, ale też... na Boga. Głuchoniemy ujęty w sensie duchowym to ktoś, kto nie chce słuchać głosu Boga, zamyka się bądź ucieka przed Nim, zagłusza. To ktoś zamknięty przez grzech i jego skutki w sobie, stłumiony. Z nieładu wnętrza nie potrafi znaleźć jeżyka komunikacji z innymi.
     Lekarstwem na poprawę tej sytuacji, a właściwie jej zupełną zmianę, jest otworzenie  siebie na przemieniającą obecność Chrystusa. On pragnie uzdrawiać, ale często człowiek sam zamyka się na ten dar. Nie słucha, nie rozmawia z Bogiem, czyli nie ma żadnego kontaktu. A wystarczy otworzyć się, żeby wyjść z niewoli ku wolności postrzegania piękna wokół nas.

czwartek, 11 lutego 2021

Wierny pies

 


Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu. Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. I powiedział do niej Jezus: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach». On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę». Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł (Mk 7,24-30)
 
     Wiara Syrofenicjanki jest przykładem wiary dla uczniów. Jej determinacja, odwaga oraz siła. Nie po raz pierwszy Jezus stawia wierzącym (pochodzącym z ludu wybranego) uczniom za przykład wiary poganina. Aby podkreślić ten fakt, w domyśle nazywa kobietę „szczenięciem”, czyli psem; suką. To nie jest obraza. Żydzi nazywali pogardliwie i z wyższością niewierzących właśnie psami. W Jezusie nie ma pogardy. Poprzez wytrwałą wiarę kobiety wskazuje, że ona – poganka, posiada wielką wiarę. Być może większą niźli członkowie ludu wybranego, którzy oficjalnie się nią obnoszą, ale w sercu jej nie posiadają. Syrofenicjanka ją posiada. W dodatku potwierdza pokorą.
     Ufa, że Bóg nie tylko troszczy się o wybranych, ale o każdego potrzebującego. Śpieszy z pomocą nie tylko wybranym, ale tym, którzy Go wołają. I wyznaje w Jezusie tego nieznanego jej Boga. Wierzy, że On ma Jego moc, przybył w Jego imię i czyni Jego cuda. Taka wiara oddala złe duchy i oczyszcza. Staje się cudem uzdrowienia.

środa, 10 lutego 2021

Szambo w człowieku

 


Jezus przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: "Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść. Odpowiedział im: "I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz". Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. I mówił dalej: "Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk 7,14-23)
 
     To, co wewnętrzne w człowieku sprawia, czy jest on w stanie czystości czy nieczystości. Chodzi o relacje do innych. Lista braków w nich jest długa. I jeżeli człowiek ma stanąć w prawdzie o sobie samym to musi stwierdzić, że w którymś z punktów nie domaga.
     Jezus wskazuje jednak na te słabości nie żeby kogokolwiek osądzić a potem potępić czy ukarać. Wskazuje niedomagania, żeby nad nimi pracować, doskonalić swoje życie w miłości wzajemnej z dnia na dzień. Zamiast skupiać się na skrupulatnym wypełnieniu przepisów i reguł tradycji religijnej, należy przede wszystkim pytać o ich sens i właściwą interpretację, co czynić należy w relacji do innych. Bo Prawo i tradycja mają w tym pomagać.
     To, co zewnętrzne ma być wyrazem tego, co wewnętrzne. Wewnętrzne natomiast ma pogłębiać to, co zewnętrzne. Dopiero wtedy człowiek żyje w harmonii z sobą i z Ojcem.

wtorek, 9 lutego 2021

O prawdziwej nieczystości

 


U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: "Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?" Odpowiedział im: "Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi”. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie". I mówił do nich: "Sprawnie uchylacie Boże przykazanie, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: „Czcij ojca swego i matkę swoją”, oraz: „Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie”. A wy mówicie: „Jeśli ktoś powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem złożonym w ofierze jest to, co miało być ode mnie wsparciem dla ciebie” – to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ani dla matki. I znosicie słowo Boże ze względu na waszą tradycję, którą sobie przekazaliście. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie" (Mk 7,1-13)
 
     Drobiazgowe odróżnianie w codziennym życiu tego, co jest czyste a co jest nieczyste, jest jedną z najważniejszych praktyk żydowskich. Wyznacznikiem tego były przepisy Tory. Według nich grzech był przyczyną nieczystości nie tylko człowieka, lecz także np. przedmiotów, których dotknął grzesznik. W skrupulatnej liście jako nieczyste wymienione są niektóre zwierzęta, pokarmy, miesiączkująca kobieta, trędowaty czy ciało zmarłego.
     Nieostrożne, nawet przypadkowe dotknięcie osoby lub przedmiotu nieczystego powodowało, że Izraelita nie mógł uczestniczyć czynnie w kulcie świątynnym. Aby zapobiec temu pobożni Żydzi dokonują wiele ablucji, które zapobiegawczo mają ich ochronić przed nieczystością. Obowiązkowe było obmyć przynajmniej ręce, i była to czynność nie tylko higieniczna, ale sakralna. Usuwała bowiem ewentualną rytualną przeszkodę do godziwego spożycia posiłku.  Nie dziwi więc, że faryzeusze i uczeni w Piśmie są zaskoczeni i oburzeni na uczniów Jezusa, że tego nie uczynili.
     Dla Mistrza z Nazaretu staje się to kolejną okazją do przekazania im ważnej lekcji. Chrystus nie odrzuca tradycji, w której się wychował i którą szanował. Zwraca jednak uwagę na to, co jest istotą prawdziwego życia w Bogu. Pragnie oczyścić Słowo Boże od wszelkich naleciałości, zbędnych dopowiedzeń i dodatków, które namnożyli żydowscy nauczyciele i interpretatorzy Prawa. Te obszerne komentarze (halacha) stały się z czasem nawet częścią Talmudu. Nie znaczy to, że wiele z nich po prostu zniekształcały sens przekazu Słowa Jahwe. Dotyczy to także w dużej mierze tematyki rytualnej nieczystości.
     Konsekwentnie z całym swoim nauczaniem, Nazareńczyk odcina się od przekonania, że nieczystość jest wynikiem kontaktu fizycznego z jakąś rzeczą lub człowiekiem. W kontynuacji dyskusji wprost mówi, że nieczystość nie przychodzi z zewnątrz, lecz jej źródłem jest wnętrze (serce) człowieka. Z niego bowiem wychodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota… Podstawowym fundamentem tych grzechów jest egoizm. To on pokazuje moje „ja”, czyli wychodzi właśnie z wnętrza człowieka.
     Tym, co sprawia czystym i uzdalnia do oddawania właściwej czci Ojcu jest miłość (pojęta jako zaprzeczenie egoizmu). Egoizm jest natomiast cechą całkowicie to uniemożliwiającą.

poniedziałek, 8 lutego 2021

Frędzle

 


Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go rozpoznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie (Mk 6,53-56)
 
     Dotknięcie to wejście w intymną sferę człowieka. Dotyk rodzi bliskość, ale może też być zły dotyk. Dotyk, który potrafi zmiażdżyć człowieka i jego życie. Dobry dotyk  z kolei potrafi koić ból, przynosić nadzieję i uzdrawiać.
     Taki właśnie dotyk miał Jezus. To wyraz wypływającej z Jego serca miłości, a ona uzdrawia.
     W tej perykopie to ludzie sami proszą, żeby mogli dotknąć choć rąbka szaty Nauczyciela. Konkretniej chodzi tutaj prawdopodobnie o tzitzit, frędzle wykańczające szaty pobożnych Żydów. Symbolika ich jest bardzo bogata, ale generalnie można przyjąć, że symbolizują one Obecność Jahwe (Szekinah).
     Chrystus jawi się jako prawdziwy Bóg, który uzdrawia. On jest wcieleniem Bożej Szekinah. Wszyscy, którzy w to uwierzyli, odzyskali zdrowie, czyli życie, bo przecież Bóg jest hojnym Dawcą życia. Cały proces uzdrowienia zawiera się w trzech słowach: prośba – dotknięcie (wiara) – uzdrowienie. A Tym, kto scala te słowa jest Boży Syn. Proś, dotykaj (wejdź w Obecność; w przestrzeń Boga) a będziesz uzdrowiony.

niedziela, 7 lutego 2021

Uzdrowisko wszelkich chorób

 


Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”. Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy (Mk 1,29-39)
 
     Chrystus niestrudzenie obdarza wszystkich potrzebujących swoją obecnością. Samo przybliżenie się do Niego sprawia, że ludzie zostają uzdrowieni. Zarówno na ciele, jak i na duchu. I jak często wspomina ewangelista Marek – chwałę i boskość Jezusa bardziej skłonne są wyznawać demony niż ludzie. A to przecież oni są świadkami wielkich Bożych cudów. Brakuje im często wiary.
     Nazareńczyk wcale nie czeka, ażeby ludzie przychodzili do Niego. To On jako pierwszy wychodzi do nich. Zmienia miejsca, szuka każdego człowieka. Zwłaszcza tego samotnego, potrzebującego pomocy, uleczenia i wsparcia. Jest pokornym Sługą a nie wyniosłym królem, choć przecież włada wszystkim.
     Dla wszystkich pragnących spotkania z Jezusem, niezbędnym staje się tylko jedno: pozwolić dać się odnaleźć. Otworzyć z wiarą drzwi domy swojego serca, by zaprosić Zbawiciela. To spotkanie, które leczy wszelkie rany, uzdrawia spapraną historię życia oraz tchnie nadzieję wiecznego życia.

sobota, 6 lutego 2021

Mistrz, uczniowie i tłumy

 


Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: "Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco". Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na pustkowie, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach (Mk 6,30-34)
 
     Nauczanie jest zarówno centralną częścią mesjańskiej działalności Jezusa, jak i misji Jego apostołów. Nie jest to jedynie słowne przepowiadanie królestwa, ale przede wszystkim wcielanie w życie Dobrej Nowiny o zbawieniu. Temu towarzyszą zawsze potężne znaki Bożej obecności. Po powrocie z misji uczniowie są zmęczeni i zarazem przepełnieni radością.
     Chrystus nie traktuje swoich uczniów jak wyrobników czy narzędzi wykorzystywanych do swoich celów. Odnosi się do nich jak do przyjaciół i współpracowników w wielkim dziele Ojcowskiej miłości. Odczuwa empatię. Troszczy się o ich odpoczynek. Choć wcale nie kryje, że czekających na pomoc ludzi są tłumy.
     Lituje się również nad gromadami ludzi, które zewsząd przybywają do Niego po radę, pomoc, pocieszenie, czy też wskazówkę, jak żyć. Nie otrzymali tego od nikogo innego. Może zabili w sobie ostatnie nadzieje? A Jezus, jak dobry, cierpliwy, niestrudzony, miłosierny Pasterz przytula każdą z owiec swoją miłością, która nie tylko leczy rany i koi cierpienie, przebacza i podnosi, przywraca godność, ale nade wszystko zbawia.

piątek, 5 lutego 2021

Sumienie - Dobre mienie

 


Król Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: "Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim". Inni zaś mówili: "To jest Eliasz"; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, mawiał: "To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał". Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem napominał Heroda: "Nie wolno ci mieć żony twego brata". A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczyny: "Proś mnie, o co chcesz, a dam ci". Nawet jej przysiągł: "Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa". Ona wyszła i zapytała swą matkę: "O co mam prosić?" Ta odpowiedziała: "O głowę Jana Chrzciciela". Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: "Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela". A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie (Mk 6,14-29)
 
     Imię Heroda w jęz. hebrajskim oznacza: trząść się ze strachu. Swój tchórzliwy i strachliwy charakter, zamiast nad nim pracować, przykrywał pychą, która prowadzi zawsze do nieuporządkowania we wnętrzu człowieka. Zasłania nawet głos sumienia, który w duszy każdego człowieka jest głosem nawołującym do dobra, wskazującym właściwą drogę oraz wykazującym błędy. Człowiek może próbować zabić ten głos w różnoraki sposób, uciszyć, zdusić, zignorować. Prowadzi to jednak do różnorakich wypaczeń, w tym do zaniku wrażliwości oraz umiejętności odseparowania dobra od zła.
     Herod Antypas miał na swoim sumieniu wiele złych uczynków. Ewangelista Marek wspomina jeden z nich był współwinny śmierci Jana Chrzciciela. Opowiadanie o tym zdarzeniu ukazuje inne cechy tetrarchy, zwłaszcza jego moralne zepsucie, niestabilność czy też podatność na manipulacje.
     Głos Chrzciciela surowo napominający władcę poruszał jego serce. Słuchał go chętnie z jednej strony, ale z drugiej wzbudzał głęboki niepokój. Jan był głosem sumienia, a gdy Herod kazał go zabić, stał się wyrzutem sumienia. Był znakiem – prorokiem, wobec którego musiał stanąć z konkretną decyzją. Musiał się określić, czy zwrócić się ku dobru, czy też dalej iść drogą złą. Z jednej strony głos Jana, z drugiej głos Herodiady. Kogo posłuchać? Każdy wybór przynosi swoje konsekwencje. Po wyborze Heroda w jego wnętrzu na stałe zamieszkał niepokój.
     Właściwie w każdym momencie człowiek podejmuje zasadniczą, ważną decyzję: podążać w kierunku dobra, czy też zła? Sumienie, wsparte zakorzenieniem w Słowie Bożym pozwala właściwie wybierać, wbrew głosom świata, który podpowiada wiele atrakcyjnych z pozoru recept na życie. Lecz ostateczny, wolny wybór zawsze należy do człowieka. Przychodzące z nim konsekwencje nie są karą od Boga, lecz skutkami podjętego wyboru. A Ojciec wspiera nas we właściwym wyborze, kiedy Go o to poprosimy w naszej wolności, gdyż ją szanuje. Inaczej nie byłby Miłością.

czwartek, 4 lutego 2021

Z łaską jak z laską

 


Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. "Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien". I mówił do nich: "Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich". Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali (Mk 6, 7-13)
 
     Misja uczniów, ażeby przyniosła owoce, musi być zakorzeniona w Chrystusie i Jego Dobrej Nowinie. Poprzez całkowite zaufanie prowadzeniu Jahwe. Nie muszą troszczyć się o utrzymanie, ubranie, o nic. Jedynie o głoszenie Ewangelii. Wtedy będą się dziać wielkie Boże dzieła.
     Uczniowie mają iść obuci w sandały i ubrani tylko w jedną suknię. Muszą więc pamiętać, że ich posłannictwo, choć bierze się z nieba, jest bliskie ziemi. Czyli nie mają głosić czegoś oderwanego od ludzkiego życia i problemów, bujać w obłokach i z nawiedzonym wzrokiem mówić do świata. Mają z ufnością stąpać po ziemi i jednocześnie być dla innych znakiem z nieba.
     Mają być ubrani w jedną tylko suknię. To znak pokory, ubóstwa, odrzucenia ziemskich bogactw i – jak sandały – symbol całkowitego zdania się na prowadzenie Ojca.
     Są posłani po dwóch. Nie sami, nie pojedynczo. Człowiek potrzebuje człowieka, towarzysza podróży. Kogoś, kto go zrozumie. Mają by c jak bracia bliźniacy, połączeni miłością do tego samego Ojca oraz podobni do siebie w otrzymanym powołaniu i misji.
     Wtedy Ewangelia zacznie nabierać właściwego kształtu. Człowieka, który ma wyciągnięte ku górze ręce, na kształt Chrystusowego krzyża przez który przyszło do nas zbawienie.

środa, 3 lutego 2021

Nieznajomy znajomy

 


Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: "Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?" I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony". I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał (Mk 6,1-6)
 
     Nie zawsze najbliżsi są oparciem dla człowieka. Czasem mogą stać się tymi, którzy zamiast cieszyć się i promować sukcesy rodaka, powątpiewają w niego, wciskają w ziemię i dopatrują się w nim jakiegoś oszusta. Bo przecież ten, którego dobrze znają od kołyski, który zdawał się nie być kimś nadzwyczajnym, oto jawi się jako ktoś zadziwiający, wyjątkowy i nasycony mądrością. Niby zwyczajny chłopiec z Nazaretu, a wyrósł na nadzwyczajnego młodzieńca. To nie do pomyślenia!
     Chrystus odczuwa dezorientację swoich ziomków, którzy oceniają i wątpią w Niego, więc również w Jego misję. Dziwi się takiej postawie, gdyż w ten sposób sami pozbawiają się wielkich znaków (cudów), jakie mógłby zdziałać wśród swoich.
     Rodzina chrześcijan to krewni Jezusa. Lecz czy wszyscy Go prawdziwie znają? Nie wystarczy chrzest i słowna deklaracja. Żeby być chrześcijaninem trzeba całkiem zanurzyć się w misterium Chrystusa ażeby osobiście poznać z bliska Jego Osobę jako jedynego Zbawiciela człowieka.

wtorek, 2 lutego 2021

Wobec ofiarowanego znaku

 


Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. A Jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim (Łk 2,22-40)
 
     Ofiarowanie Jezusa w świątyni jerozolimskiej pokazuje, że oprócz tego, że prawdziwie stał się człowiekiem (z konkretnego narodu, tradycji oraz religii), równocześnie jest prawdziwym Bogiem, wpisanym doskonale w misterium jedyności trzech Osób (co potwierdzają zgodnie natchnieni Duchem prorocy, Symeon i Anna).
     Ofiarowanie Chrystusa ma też znaczenie symboliczne. Jego rodzice w ufności Jahwe powierzają Go całkowicie w ręce Jego prawdziwego Ojca. Zdarzenie jest też pewną zapowiedzią innego  ofiarowania, tego na Golgocie. Tam Jezus z własnej woli odda swoje życie w ofierze za wszystkich ludzi.
     Spełniły się prorockie słowa Symeona, że Chrystus stanie się znakiem sprzeciwu. Krzyż jest właśnie takim znakiem, wobec którego nikt nie może przejść obojętnie. Dla jednych znakiem powstania, dla innych sprzeciwu. Wybór pozostawiony jest każdemu z nas.