niedziela, 31 stycznia 2021

Drżenie demona

 


W mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką; uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są mu posłuszne”. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej (Mk 1,21-28)
 
     Mesjańska misja Jezusa od samego początku była walką ze złem. Chrystus nie tylko reprezentuje dobrego Boga, ale sam Nim jest. Jako najczystsze dobro bez skazy jawnie stawia czoło Złemu. Ewangelista Marek już na samym początku swojej opowieści o Jezusie Synu Bożym podkreśla ten fakt wydarzeniem w świątyni w Kafarnaum.
     Egzorcyzm pokazuje, że Chrystus już swoim Wcieleniem ostatecznie sprawił upadek królestwa demonów, które ostatecznie legnie w gruzy w momencie Jego zbawczej śmierci i chwalebnego zmartwychwstania. Duch nieczysty zmuszony jest wyznać wiarę w Chrystusa Mesjasza, który przyszedł na świat zniszczyć zło.
     Nazareńczyk nie wchodzi w dialog ze złem. Z diabłem się nie dyskutuje. Krótki nakaz Tego, kto ma autorytet władzy: „Milcz i wyjdź!” Zły duch nie jest nawet równorzędnym partnerem do walki z Bogiem. Jest przegrany, stworzeniem, które nawet podczas swojej agonii chce jeszcze kąsać człowieka. Bo Boga nie może, dlatego pragnie wylać swoją nienawiść na człowieku, który stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga.
     Ażeby być bezpiecznym wobec zasadzek szatana (których zwyczajnym przykładem są pokusy, jakim każdy jest poddany), należy przylgnąć do Jezusa. Już samo Jego imię sprawia, że demony drżą. Człowiek sam jest bezbronny. Blisko Chrystusa jest silny Jego mocą.

sobota, 30 stycznia 2021

Falochron zaufania

 


Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?” (Mk 4,35-41)
 
     Jezioro Galilejskie (Tyberiadzkie) nie bez przyczyny zwane było morzem. To największe jezioro słodkowodne na ziemi palestyńskiej. Jego powierzchnia to 166 km². Usytuowane w takim miejscu, że jego wody były nieprzewidywalne i często nie można je było nazwać spokojnymi. Była to rzeczywistość nieokiełznana i nieznana do końca. Dlatego wierzono, że jest mieszkaniem demonów. Dlatego uczniowie zlękli się tak potężnej władzy Jezusa, że nawet demony są Jemu posłuszne. Jego działanie było tak widziane przez uczniów. Sam Jezus dokonuje swoistego egzorcyzmu, rozkazując wodzie i wichrowi: „Milcz, ucisz się!”. Poza tym, Jezus zupełnie nie boi się demonów, śpi spokojnie, kiedy one szaleją.
     Lecz jest to sen czujny. Będący prowokacją. Bowiem przejmuje się o uczniów i czuwa, nawet gdy wydaje się, że śpi. To próba ich wiary oraz nauka, że bez pomocy Mistrza, wobec demonów ryzykują życie. Bojaźń może być spowodowana brakiem wiary, czyli zaufania w ocalającą obecność Zbawiciela.
     Niekiedy łódka naszego życia, i to zupełnie nagle, miota się po falach wzburzonych wydarzeń, miotana wichrami przeciwności. Wydaje się, że nie ma ratunku. Wydaje się nawet, że Bóg śpi i nie reaguje; nie interesuje się człowiekiem; że może ma ważniejsze sprawy.
     Najważniejszym jest wtedy nie tracić wiary. A resztą zajmie się On. Przecież sam obiecał w swoim słowie: „Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie. Ten, który czuwa nad Izraelem” (Ps 121,4)

piątek, 29 stycznia 2021

Ziarenko do ziarenka

 


Jezus mówił do tłumów: "Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo". Mówił jeszcze: "Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu". W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom (Mk 4,26-34)
 
     Przykłady z otaczającego świata, z natury i działalności człowieka, są często podłożem dla nauczania Jezusa. Mają przybliżyć ideę, pozwolić ją zrozumieć oraz zapamiętać. Jak najbardziej wierne przedstawienie obrazu Królestwa było centralnym punktem nauczania Chrystusa.
     Przypowieść o wzrastającym ziarnie pokazuje jedną z zasadniczych cech królestwa, jakim jest ukryta w nim życiodajna energia. To potencjał, który stopniowo powoduje wzrost. W ten sposób z malutkiego ziarnka może wyrosnąć wielkie drzewo.
     To drzewo można pojąć jako Kościół. Ziarenka, z których wyrasta to prawdziwi jego świadkowie, w pierwszym rzędzie apostołowie oraz męczennicy za wiarę. Wzrost wspólnoty warunkuje sam Boży Syn. Moc Jego dającego życie Ducha daje potrzebne siły, żeby wierzący wyszli z łuski nasienia, i swoim życiem przyczyniali się do nieustannego dojrzewania w miłości Kościoła. To nie martwa instytucja, ale żywy organizm, który apostoł Paweł nazwie potem „Ciałem mistycznym Chrystusa”.

czwartek, 28 stycznia 2021

Czego słuchasz?

 


Jezus mówił ludowi: "Czy po to wnosi się światło, by je umieścić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, żeby je umieścić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" I mówił im: "Baczcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, pozbawią go nawet tego, co ma" (Mk 4,21-25)
 
     Światło Ewangelii docierając do serca człowieka sprawia, że ustępują ciemności. Staje się widoczne to, co wcześniej było zakryte i człowiek może rozróżnić ciemność od jasności.
     W odniesieniu do życia duchowego chodzi o jasność, która wynika z uważnego słuchania i praktykowania Słowa (które jest światłem), ono wskazuje dobro, inspiruje, daje siłę. Jest jak zaczyn, który powiększa się fermentując.
     Być uważnym na to, czego się słucha to zachęta do słuchania Słowa, a nie tego, co pochodzi ze świata.

środa, 27 stycznia 2021

By jasnym było

 


I mówił im: "Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści? Siewca sieje słowo. A oto są ci, którzy są na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi Szatan i porywa słowo w nich zasiane. Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny" (Mk 4,13-20)
 
     Chrystus daje wyjaśnienie wcześniej wygłoszonej przypowieści. Może, żeby nie zostawić żadnych własnych interpretacji ani złudzeń swoim uczniom? Chodzi przecież o słuchanie Słowa, które jest słowem zbawczym, przynoszącym w darze wiarę czyniącą cuda.
     Nie trudno się domyśleć, że Siewcą, czyli Dawcą Słowa jest san Bóg. To Słowo, przez które wszystko się stało, słowo stworzenia, pełne łaski. Posiada więc wewnątrz siebie ogromne pokłady życia. udziela się tym i wzrasta w tych, którzy będą chcieli je odpowiednio przyjąć do serca.
     Bo można zniszczyć ten dar. Spowodować, że stanie się bezowocny w życiu człowieka. wszystko zależy od tego, co nazywamy „słuchaniem”. Hebrajskie Szema to nie tylko słuchanie uszami, lecz całym sobą. To konfrontacja mojej rzeczywistości wobec Słowa. Praktykowanie zasłyszanego Słowa, zarówno w czasie radości, jak i trosk życiowych.
     W zależności od intensywności słuchania, czym jest też nieustanne podlewanie go ożywczą wodą modlitwy, odchwaszczanie z naleciałości grzechu, ochrona przed wiatrem pokus demona, owo słuchanie z pewnością wyda plon. Różny. Może za rok nieco lepszy? Ważne, żeby serce było użyźniane regularnie Słowem, bo inaczej pozostanie na zawsze małym, nieobrobionym zagonkiem porosłym ostami i perzem. Miejscem, gdzie nie wyrasta kwiat miłości.  

wtorek, 26 stycznia 2021

Żniwowanie

 


Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: "Pokój temu domowi!" Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swą zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: "Przybliżyło się do was królestwo Boże” (Łk 10,1-9)
 
     Wskazania Nauczyciela do uczniów. Łukasz mówi o liczbie 72, która jest zwielokrotnieniem liczby 12. Jeżeli dwunastka oznacza liczbę apostołów, to jej zwielokrotnienie mówi o dalszym wyborze przez Jezusa kolejnych apostołów, którymi są w pewnym sensie uczniowie Jezusa. I to niezależnie od czasu i miejsca powołania, o których nie wspomniano.
     Chrystus wysyła ich „przed sobą, czyli swoją obecnością, słowem i działalnością (które ogólnie możemy nazwać świadectwem) mają oni przygotowywać drogę Temu, który przychodzi. Można to odnieść do paruzji, na którą wspólnota wierzących czeka w ufności i nadziei. Uczniowie poprzedzają swoim przepowiadaniem nadejście Pana. W ich osobach przybliża się królestwo Boże dla tych, którzy są gotowi przyjąć otwartym sercem Dobrą Nowinę.
     Wskazań do uczniów jest kilka. Jezus nie łudzi, że misja jest trudna. Zdanie się jedynie na prowadzenie Ojca wymagać będzie od nich zaufania. To niezbędne w drodze powołanych. Pozwala bowiem na pokorne uznanie w sercu, że nie są oni posiadaczami głoszonej Prawdy. Są po prostu powołanymi i wymodlonymi Jej sługami. Lecz mają również przywilej widzenia z bliska wielkich dzieł Jahwe, a wręcz uczestniczenia w nich. To wielka radość i wynagrodzenie ich apostolskiego trudu.

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Idźcie!

 


Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie" (Mk 16,15-18)
 
     Nakaz misyjny Chrystusa jest Jego swoistym testamentem, w którym objawia swoją wolę. To prośba, zaproszenie, wskazanie drogi i programu życia najbliższych Jemu uczniów. Jezus po to właśnie powołał i zgromadził wybranych uczniów, ażeby kontynuowali misję Mesjasza na ziemi. Nie swoją mocą, ale mocą Chrystusowego Ducha.
     Wymienione owoce tego działania są znakami, które będą kierowały ludzi w stronę miłości Ojca, który uzdrawia, chroni przed demonami i przynosi ciągle nowy rodzaj komunikacji między ludźmi, jakim jest braterska miłość.
     Jedynym krokiem, jaki człowiek może uczynić żeby doświadczyć zbawienia oraz ujrzeć znaki Bożego działania, to przyjęcie chrztu. Nie chodzi tutaj o zewnętrzny znak chrztu, który nie jest przecież żadnym magicznym rytuałem, który zakłada automatycznie skuteczność. Trzeba jeszcze uwierzyć. Chodzi o codzienne, świadome odnawianie w sobie (życie) przyrzeczeń chrzcielnych. To potwierdzenie otrzymanej godności dzieci Bożych. Powiedzenie Bogu „Tak!” i życia zgodnie z Jego wolą, i powiedzenie szatanowi stanowczego ‘Nie!”, odcinając się od grzechu.
     Takie jest świadectwo dawane Ewangelii wobec całego świata. Począwszy od naszego małego świata, w którym żyjemy.
 

niedziela, 24 stycznia 2021

W stronę pełni

 


Gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim (Mk 1,14-20)
 
     Chociaż pierwsi powołani uczniowie znajdowali się nad jeziorem, to nie byli tam na wakacjach, nie plażowali się czy rekreacyjnie wędkowali. Było to miejsce ich żmudnej pracy, które zapewniało im byt. I to właśnie w tym miejscu, zupełnie nieoczekiwanie usłyszeli głos nieznanego Nauczyciela z Nazaretu. Nie było czasu na kalkulacje, czy się opłaca czy też nie. Było to zaproszenie wymagające szybkiej i konkretnej, aczkolwiek ryzykownej, osobistej decyzji z ich strony.
     Ewangelista Marek ukazuje Jezusa jako kontynuatora misji Jana Chrzciciela. Cel mają ten sam: nawrócenie ludzkich serc w przygotowaniu na rychłe przyjście królestwa. Czasu jest mało, dlatego nie można się ociągać. To stąd również pochodzi ten wymóg natychmiastowej odpowiedzi kandydatów na apostołów. Czas się wypełnił!
     Chrystus jest wypełnieniem czasu. Dla każdego człowieka, który Go spotyka, wypełnia się czas, tzn. otwiera się nowa przestrzeń życia. Nowy człowiek w nas rodzi się powoli. Lecz aby dojrzał do pełni, potrzebne jest wpatrywanie się w Nauczyciela, kroczenie za Nim, naśladowanie Go. Ta szkoła Jezusa uczy zaufania do prowadzenia Ojca, nadziei wbrew nadziei oraz odwagi świadczenia o Ewangelii. Wtedy człowiek dojrzewa do pełni, jaką jest całkowite zanurzenie w miłości Tego, który jako pierwszy ukochał nas odwieczną miłością, zbawił poprzez swoją śmierć i wprowadził odmienionych do ojcowskiego domu jedynego Boga.

sobota, 23 stycznia 2021

Szaleństwo miłości

 


Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów (Mk 3,20-21)
 
     Nawet w domu, gdzie każdy domownik powinien czuć się bezpieczny, Jezus nie znajduje odpoczynku. Jego służba jest tak wyczerpująca i tak intensywna, że wygląda na misję szaleńca. Jego posługiwanie pozbawione jest bowiem logiki, która charakteryzuje ludzi, którzy nie tylko mają prawo do tego, ale wręcz szukają okazji do przerw, odpoczynku i urlopu. Czyżby Boży Syn nie dbał o tzw. higienę pracy? Nie stosował teologii odpoczynku? Dlaczego nie wyznaczył chociaż jakiegoś czasu swojej pracy?
     Bliscy interweniują. Chcą Go powstrzymać za wszelką cenę. Pragną przerwać to szaleństwo. Zwłaszcza, że niektórzy już zaczęli mówić, że postradał zmysły. Tak zaopiniował świat, który tego nie rozumie.
     Chrystus jednak nie przestaje swojej misji. To nie praca, to służba, którą wykonuje w mocy Ducha. Szaleństwo miłości. On jest Sługą Jahwe. Ażeby ten tytuł miał uzasadnienie, musi po prostu służyć. Bez względu na opinie otoczenia. To też przykład, który zostawił swoim uczniom. Służba miłości napotka niezrozumienie od wielu, może nawet przyniesie ból. Lecz to właśnie ona potwierdza przynależność do grona uczniów i dar wybrania, który przychodzi z darem służby. A sił nie zabraknie, gdyż w chwili kryzysu przyjdą wprost od Ojca.

piątek, 22 stycznia 2021

Banda Jezusa

 


Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał (Mk 3,13-19)
 
     Wyjście na górę zakłada w sobie trud. To trud usłyszenia głosu Wzywającego. Siłę i motywację do wspinaczki daje poczucie szczególnego faktu wybrania. Wszyscy wezwani stawili się u boku Jezusa, gotowi kroczyć wraz z Nim, słuchać nauk i w rezultacie za jakiś czas, samemu przekazywać je dalej.
     Dwunastu apostołów. Różne osobowości, różne charaktery, różne talenty. Ale łączyła ich wspólna fascynacja Mistrzem. Musieli wielokrotnie przezwyciężać swoje słabości, ale czynili to przy boku Jezusa. Próby rozwiązywania swoich problemów bez Niego marnie się kończyły. Jak choćby w przypadku Judasza.
     Jakże istotne dla człowieka wiary jest nieustanne zanurzenie w Chrystusie! To kwestia zaufania do końca. Poddania się całkiem Jego Słowu. I zrozumieniu, że człowiek nie zbawia się sam. Jedynym Zbawicielem jest Jezus. A zbawienie dokonuje się we wspólnocie; w trudzie kochania innych, takimi jacy są. Na Jego wzór.

czwartek, 21 stycznia 2021

Uzdrowi(i)cie-l

 


Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A przyszło za Nim wielkie mnóstwo ludzi z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby na Niego nie napierano. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: "Ty jesteś Syn Boży". Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały (Mk 3,7-12)
 
     Dzieła Jezusa ściągają tłumy. Wielu oczekuje uzdrowienia, może i każdy, bo każdy cierpi na jakieś dolegliwości ciała bądź ducha. Nieważne, skąd pochodzą, czy są wyznawcami jedynego Boga Jahwe, czy też poganami. Chrystus zna te ludzkie potrzeby, pragnienia, bóle, oczekiwania. Dlatego odpowiada na nie z miłością.
     Odczuwa nadzieję i wiarę każdego człowieka. A dzięki obecności Bożego Syna człowiek może odczuć w swoim życiu wszechogarniające dobro, które jest silniejsze od największego zła. Wobec Jezusa nawet duchy nieczyste muszą uznawać Jego wyższość.
     Na Jezusa można napierać, ale Jezus nie napiera na nikogo. Nie atakuje swoją miłością oraz władzą, lecz pozostawia każdemu wolny wybór. Można zbliżyć się do Niego z ufnością i być uzdrowionym, albo można nadal tkwić w swoich chorobach, łącznie z tą najbardziej destrukcyjną: grzechem.

środa, 20 stycznia 2021

Suszka

 


W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: "Podnieś się na środek!" A do nich powiedział: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?" Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: "Wyciągnij rękę!" Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić (Mk 3,1-6)
 
     Uschła ręka to ręka bezwładna, która nie może właściwie (albo nawet wcale) spełniać swojej funkcji w organizmie człowieka. Pozbawiona jest swojej przynależnej władzy, która ułatwia życie. Chociaż można nauczyć się żyć tylko z jedną ręką, to jej brak z pewnością jest odczuwalny przy różnych codziennych zajęciach.
     W Biblii znajdujemy wiele odniesień do słowa „ręka”. Jedna z nich wskazuje rękę jako wyraz zdolności działania, rozporządzania i decydowania. Człowiek z uschłą ręką może więc być w ewangelii Markowej symbolem człowieka niezaradnego życiowo.
     Chrystus zwraca się do chorego, żeby podniósł się i stanął pośrodku. To wezwanie, na które konkretna odpowiedź ze strony bezimiennego chorego (musi podjąć ryzyko działania i zdecydowania) jest już pierwszym krokiem do pełnego uzdrowienia. A wszystko to jest konsekwencją zaufania Nazareńczykowi.
     Na świadkach cudu nie robi on wrażenia. Dlaczego? Bo od samego początku ich serca są zatwardziałe i wrogo nastawione do Jezusa. Widzą uzdrowienie nie jako wielki cud miłości Jahwe, lecz jako ostateczny motyw oskarżenia Jezusa.
Człowiek nie będzie potrafił dostrzec żądnego dobra (które też jest swego rodzaju cudem), kiedy ma zamknięte serce i umysł oraz kiedy skupiony jest nad wyszukiwaniem we wszystkim zła. Może to jest przyczyną, że dostrzegamy tak mało cudów w naszym życiu? Może i nasza ręka, albo nawet obydwie, są uschłe?

wtorek, 19 stycznia 2021

Prawowierni

 


Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze mówili do Niego: "Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?" On im odpowiedział: "Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i poczuł głód, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom". I dodał: "To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu" (Mk 2,23-28)
 
     Faryzeusze krytykują Chrystusa, biorąc za podstawę swojej surowej krytyki Prawo, które dla wszystkich Żydów stanowi największy dar Jahwe. Lecz przy okazji wiązali je nierozerwalnie z ustalonymi przez siebie szeregiem marginalnych obostrzeń, które często były po prostu nie do udźwignięcia przez ludzi. Nawet przez nich samych. Jezus wskazuje na nie, pragnąc nie zniesienia Prawa, lecz właściwego jego pojęcia. Nie proponuje czystej teorii, lecz pięknej praktyki. Nie tylko naucza, ale jednocześnie wskazuje konkretną drogę i sposób, jak żyć Prawie Bożym. On wszakże jest Panem szabatu.
     A takową można przyjąć, jeśli nie jest nastawiona jedynie na to, czego nie wolno, co jest zabronione, karalne, itd., lecz na to, co może dać właściwe postrzeganie i przestrzeganie Prawa: jakie człowiek może zyskać wartości, jak droga Prawa nie staje się drogą niewolniczego przestrzegania przepisów, lecz drogą autentycznej wolności oraz miłości.
     Przecież to szabat (a z nim cała Tora) zostały stworzone przez Ojca dla dobra człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Nawet, kiedy Tora jest odwieczna i została stworzona pierwsza. Jedno drugiemu się wcale nie sprzeciwia.

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Patchwork

 


Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: "Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?" Jezus im odpowiedział: "Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo mają pośród siebie pana młodego. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i gorsze staje się przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki. Wino się wylewa i bukłaki przepadną. Raczej młode wino należy wlewać do nowych bukłaków".(Mk 2,18-22)
 
     Nauka Jezusa jest nową nauką; nowym winem. I wcale to nie znaczy, że przyszedł zniszczyć to, co było wcześniej, jakby przestarzałe się i stało nieaktualne. Chrystusowa nowość to rzucenia innego, nowego światła na Prawo i Proroków. Miał do tego pełne prawo, gdyż jest jednym z Ojcem, Dawcą wszelkiego prawa. Przepisy Tory nie zostały zmienione czy usunięte, ale inaczej przedstawione. Nie naciąganymi teoriami, lecz powrotem do swoich korzeni.
     Życie wspólnoty nie jest wtłoczeniem jej w stałe, niezmienne ramy. Normy pozostają niezmienne, bo Tora jest wieczna i doskonała. Lecz to rzeczywistość żywa i dynamiczna. Naturalne jest więc, że rozumienie powinno ulec pogłębieniu, forma może (a wręcz musi!) być dostosowana do czasu i przestrzeni. Chrystus wskazuje swoim życiem, szacunkiem do dawnych przepisów z jednoczesną ich adaptacją do nowej rzeczywistości, jak to uczynić.
     Dla wielu był modernistą, heretykiem, rewolucjonistą, fantastą, odszczepieńcem, psychopatą zabijającym Prawo. Przeganiany z agresją, prześladowany i w końcu ukrzyżowany. Za to, że nie próbował łatać starych, przeżartych przez mole dziur z pomocą starego płótna, lecz – nie wyrzucając ubrania – chciał nadać mu nową formę, sprawić, żeby było jeszcze użyteczne.

niedziela, 17 stycznia 2021

W szeregu

 


Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?” Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi, to znaczy: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?” Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza”, to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz się nazywał Kefas”, to znaczy: Piotr. (J 1,35-42)
 
     Ewangelista Jan pokazuje powołanie uczniów jako swoistą reakcję łańcuchową. Jan chrzciciel daje pierwszy impuls, później dwaj jego uczniowie, wśród których był Andrzej, a ten z kolei przyprowadził do Jezusa swojego brata Piotra. Jednak zawsze punktem odniesienia jest niewątpliwie osoba Chrystusa. To On swoją miłością scala, jednoczy i umacnia łańcuch wybranych przez siebie uczniów.
     Nadaje im nowy sens życia i nową misję, czego wyrazem w ewangelii jest zmiana imienia. Zaprasza do swojego domu, tzn. w swoją najbardziej intymną przestrzeń. Wkroczenie tam przynosi powołanym moc Ducha, aby iść drogą zaufania woli Ojca, którą powszechnie nazywamy wiarą.

sobota, 16 stycznia 2021

Z komór na salony

 


Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: "Pójdź za Mną!" Ten wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Wielu bowiem było tych, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: "Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?" Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mk 2, =13-17)
 
     Cały lud przychodził nad jezioro, żeby posłuchać słów Jezusa. Jezus przyszedł osobiście do Lewiego, Znał go i dlatego powołał go, jak innych. Dostrzegł pomimo jego błędów, słabości oraz grzechu, jego ukryte dobro. Jezus wierzy w każdego człowieka. często dostrzega w nim to, co inni nie dostrzegają. Nie skupia się na tym, na czym inni często się skupiają: na czyichś błędach i grzechach. Chrystus nie ocenia, ale dostrzega potencjał dobra w każdym człowieku.
     Każde spotkanie z Jezusem staje się świętem, gdyż to spotkanie pełnym miłości i miłosierdzia spojrzeniem Boga. Spotkanie z Bożym Synem to uzdrowienie. By przyniosło jednak owoce, trzeba uznać w Nim Tego, kto potrafi oraz chce uleczyć naszą grzeszną naturę, oraz uznać samych siebie za potrzebujących, czyli chorych na grzech.
     Przestrzeń grzechu stanie się wtedy miejscem spotkania z Chrystusem, a więc łaską. Uznając się za potrzebujących łaski i współdziałając z nią, stajemy się uczestnikami nowego życia. syn Alfeusza zaryzykował i poszedł. Wyszedł z ciemnej, ciasnej komory i podążył w stronę Światłości.

piątek, 15 stycznia 2021

Sanitariusze

 


Gdy po pewnym czasie Jezus wrócił do Kafarnaum, posłyszano, że jest w domu. Zebrało się zatem tylu ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. I przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili nosze, na których leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: "Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy". A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: "Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?" Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: "Czemu myśli te nurtują w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje nosze i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!" On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga, mówiąc: "Nigdy jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego" (Mk 2,1-12)
 
     Desperacja ludzi niosących paralityka, czyniących wyłom w dachu aby go złożyć przed Jezusem, jest zadziwiająca. Czterech ludzi, dom, determinacja i odwaga, dziecko, uzdrowienie – to słowa, poprzez które można spojrzeć na tę ewangelię.
     Czwórka to w Biblii liczna ziemska. Czterej ludzie niosący nosze z chorym człowiekiem są po prostu ludzcy. To naturalny, ludzki odruch współczucia, chęci pomocy, okazania pomocy i dobra. W ten sposób na ziemi pojawia się odrobina raju: z Edenu bowiem wypływały cztery rzeki – Piszon, Gichon, Chaddekel o Perat (zob. Rdz 2,10-14)
     Dom jest miejscem bardzo intymnym każdego człowieka. to miejsce, w którym żyje, śpi he i pije, znajduje bezpieczeństwo oraz odpoczynek. To przestrzeń osobista. Do domu zaprasza się zazwyczaj najbliższych, rodzinę i przyjaciół. Dom w dzisiejszej ewangelii można również pojąć jako królestwo Jahwe, które jest otwarte dla wszystkich, a gwałtownicy zdobywają je jako pierwsi. Dom, który czeka ale także trzeba podjąć jakiś trud, ażeby do niego wejść. Dom wierzących to przestrzeń w bliskości Chrystusa. W tę przestrzeń wnieśli paralityka jego przyjaciele. Z pomysłowością, kreatywnością, determinacją i odwagą godną pochwały.
     Jezus zwraca się do paralityka w dość dziwny sposób, nazywając go „dzieckiem”. To rodzaj czułości, ale też postawienia się w pozycji ojca. W tym przypadku Jezus przedstawia się jako jedno z Bogiem, który jest jedynym Sprawcą cudów. Taki cud zresztą się dokonuje. Elita ludu znowu jest oburzona, że Chrystus stawia się na równi z Jahwe.
     Nazareńczyk dostrzega przyczyny choroby paralityka. Sprawa przenosi się na poziom duchowy. Źródłem prawdziwego cierpienia człowieka jest grzech. On paraliżuje nasze relacje nie tylko z Bogiem, ale też z innymi i sobą samym. Lecz Boży Syn przyszedł właśnie po to, żeby przywrócić ład w człowieku. Czterech ludzi prowadzących przed Uzdrowiciela to mogą być cztery ewangelie, które są jak wody rajskie co swoim nurtem wskazują prawdziwe Źródło wody żywej obmywającej człowieka – Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata.
 

czwartek, 14 stycznia 2021

Trąd nie trendy

 


Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: "Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić". A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: "Chcę, bądź oczyszczony". Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: "Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich". Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego (Mk 1,40-45)
 
     Trąd jest chorobą zakaźną. Chorobą, która ingeruje i niszczy skórę, oczy, nerwy oraz układ oddechowy. Trąd duchowy, jakim jest grzech, powoli zżera człowiecze serce. Tak, że z czasem nie umie kochać, nawiązać relacji z innymi. Ale też zaślepia, powoduje agresję (więc również wpływa na nerwy) i stopniowo odbiera radość życia.
     Na jaki rodzaj trądu chorował człowiek, który przyszedł do Jezusa po pomoc? Nie wiemy. Ale to nie jest istotne. Istotne jest to, że Jezus pragnie i potrafi oczyścić człowieka z każdego trądu. Trzeba tylko do Niego przyjść i upaść na kolana. To oznaka oddania chwały Jahwe oraz wyraz totalnego zaufania w zbawczą moc Zbawiciela.  

środa, 13 stycznia 2021

Lek na całe zło

 


Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały. Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: "Wszyscy Cię szukają". Lecz On rzekł do nich: "Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem". I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy (Mk 1,29-39)
 
     Ludzi cierpiących z różnych powodów nie brakuje. Właściwie każdy ma jakiś swój krzyż. A jeżeli każdy, to Jezus przyszedł do każdego. Nie trzeba przepychać się między sobą, o to, kto bardziej cierpi. Każdy ma cierpienie skrojone na swoją miarę, które właściwie przeżywane pomaga odkryć poprzez nie coś ważnego w życiu, może posłużyć naszemu zbawieniu. Nie jest jednak tak, że Bóg nakłada cierpienie. U swoich korzeni jest ono skutkiem grzechu pierworodnego a często też konsekwencją naszych błędnych decyzji, także grzechu. Ale nie wolą Boga, który przecież kocha człowieka i chce dla niego jak najlepiej. Dlatego przyszedł Jezus.
     W działalności Chrystusa ten aspekt jest bardzo widoczny. Przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. Dzisiejsza ewangelia ukazuje, jak leczy wielu chorych, zarówno na choroby ciała, jak i choroby ducha. Tak spełnia się proroctwo Izajaszowe, że Mesjasz weźmie na siebie nasze choroby i cierpienia (zob Iz 53n). W momencie swojej kaźni osiągnęło swoją kulminację, ale było obecne w całej misji zbawczej Chrystusa.
     Siłę do swojej działalności czerpał z kontaktu z Ojcem. W Nim bowiem dokonuje się uzdrowienie człowieka. Chrystus jest w ścisłej jedności ze swoim Ojcem. Tam właśnie czeka, żeby uzdrowić każdego z nas. Więc niezbędne z naszej strony jest również wejście w sferę wiary i miłości naszego Ojca.

wtorek, 12 stycznia 2021

Contra daemones

 


W Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: "Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boga". Lecz Jezus rozkazał mu surowo: "Milcz i wyjdź z niego!" Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: "Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne". I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej (Mk 1,21-28)
 
     Nauka z mocą. Zdumiewająca. Dlatego, że potrafi przemieniać ludzkie życia. Uwalniać. Uzdrawiać. Wskrzeszać. Chrystus daje temu wyraz już na samym początku swojej działalności mesjańskiej. Jest nowa, gdyż stwarza wszystko nowe.
     Zło wydaje się dominować w świecie. Przenika do wszystkich miejsc i płaszczyzn życia człowieka. Również do miejsc, gdzie najmniej można by się tego spodziewać. Choćby do synagogi (czy Kościoła…) Demony nie ustają w dręczeniu ludzi, podstępnie próbując zabrać im to, co mają najcenniejszego: wolność i czystość kochającego serca. Opętanie jest skrajną postacią totalnego zawładnięcia osoby przez demona.
     Chrystus, stając naprzeciw ducha nieczystego, nie wchodzi z nim w dialog, pomimo, że duch do tego dąży. Ze złem się nie dyskutuje. Demon, wbrew sobie zresztą, co już ustawia go na pozycji przegranej, wyznaje bóstwo i moc Mesjasza. Pada na kolana mając przed sobą silniejszego od siebie. Można powiedzieć, że… daje świadectwo Jezusowi.
     Jezus nie potrzebuje tego. Krótkim, zdawkowym zdaniem wyrzuca demona z opętanego. Stwórcze Słowo Ojca kolejny raz zatriumfowało i przyniosło życie. To pełne mocy Słowo, które odpędza demony, stwarza w nas nowe życie to słowo ofiarowane w Biblii. Nie bez przyczyny nazywana jest Księgą Życia. Wierność Słowu Bożemu i ścisła z nim relacja są potężnym egzorcyzmem chroniącym nasze życie przed zasadzkami zła.

poniedziałek, 11 stycznia 2021

Iść, ciągle iść – za Nim

 


Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!" Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: "Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi". A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni, zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim (Mk 1,14-20)
 
     Wielcy rabini Izraela zawsze mieli grupę swoich naśladowców, którzy słuchali nauczania swoich mistrzów, obserwowali ich, wspólnie dzielili jakąś część życia, a potem przedłużali ich nauczanie. Była to forma wędrownej szkoły. Uczestniczyli w życiu swoich nauczycieli oraz uczyli się od nich mądrości. Taką szkołę rabinacką można by nazwać grupę uczniów Jana Chrzciciela. Zafascynowani osobą, działalnością oraz przesłaniem proroka towarzyszyli jego misji nad Jordanem. Jakaś ich część przeszła później do grona uczniów Jezusowych.
     Opis powołania pierwszych apostołów posiada w sobie elementy wspólne. Wszyscy oni są ludźmi prostymi, zahartowanymi w życiu – rybakami. Jezus jako pierwszy ich „ujrzał” czyli: zobaczył, wniknął w ich głębię, zaufał im poprzez fakt wybrania. Wezwanie Nazareńczyka wiąże się z pewną ofiarą; wyrzeczeniem. Wszyscy oni coś zostawili: Jakub i Jan – swojego ojca Zebedeusza (rodzinę), Andrzej i Piotr – sieci (więc: swoją dotychczasową profesję, która zabezpieczała im byt). Dlaczego to wyrzeczenie?... Aby w pełnej wolności i zaufaniu kroczyć za Mistrzem. Oni wszyscy „poszli” za Jezusem. Nie bacząc na nic, podejmując ryzyko, zdając się na Jego prowadzenie.
     Jeżeli czujesz się uczniem, jesteś również powołanym. To nie przymus, lecz łaska. To zaproszenie. A jaka będzie odpowiedź? Życie ma stawać się odpowiedzią. Bez słów. Apostołowie bez słowa i bez ociągania się zostawili wszystko, żeby pójść za Jezusem.

niedziela, 10 stycznia 2021

Brzegi Jordanu

 


Jan Chrzciciel tak głosił: "idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym". W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. A z nieba odezwał się głos: "Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie" (Mk 1,7-11)
 
     Chrzest Jana był chrztem – symbolicznym wezwaniem do pokuty i nawrócenia. Jezus nie musiał więc go przyjmować, nie był skażony żadnym grzechem. Ale chciał utożsamić się we wszystkim z człowiekiem, że z pokorą poprosił Jana o chrzest.
     Nad brzegami Jordanu Jahwe przedstawia się jako Ojciec, który z czułością mówi o swoim Synu. Jest On dla Niego umiłowany oraz mający pełne poparcie od swojego ojca. Mowa tutaj o perfekcyjnej jedności, zgodności działania i patrzenia na wszystko.
     Poprzez chrzest Chrystus pokazał, że pragnie zanieść Boże zbawienie każdemu człowiekowi. Chce zanurzyć się w mętnych sprawach naszego życia i poprzez zanurzenie człowieka w obmywającej miłości Ojca ofiarować mu życie. Chrzest to zanurzenie w misterium paschalnym Jezusa. Musimy umrzeć dla zła i grzechu, żeby nie umrzeć dla życia wiecznego.
     Głos z nieba, to Słowo Boga. Ono objawia nam w pełni, kim jest Jezus. Jest jak ożywczy deszcz, który przygotowuje często zeschłą ziemię serca do życia. Zanurzając się w Słowie; żyjąc nim, każdego dnia odnawiamy nasze chrześcijańskie powołanie i Boże dziecięctwo.
     Niegdyś rzeki Babilonii były miejscem tęsknoty i płaczu ludu Izraela. Teraz brzegi Jordanu stają się uświęcone wypełnioną nadzieją oraz radością, bo Zbawiciel jest pośród nas!

sobota, 9 stycznia 2021

Rejs, wiatr i zjawa

 


Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały (Mk 6,45-52)
 
     Jezus przynagla uczniów, ale sam się nie śpieszy. Ma czas na modlitwę. Ona zatrzymuje niejako czas, tworzy nowy, bardziej owocny. Bo przecież Ojciec jest Panem czasu, choć jest poza nim. Wydarzenie na jeziorze wskazuje, jak wielki pokój w sercu daje modlitwa i jak wielkie zaufanie w prowadzenie oraz opiekę Boga.
     Tej ufnej wiary zabrakło uczniom, kiedy napotkali przeciwności. Nie ma się temu co dziwić: środek jeziora, wieczór, przeciwny wiatr. Rodzą się cienie, ludzka wyobraźnia zaczyna tworzyć nierealne kształty i wizje. Dlatego mylą Jezusa z budzącą trwogę zjawą.  Są zdezorientowani, co do osoby Nauczyciela. Już sprawa z rozmnożeniem chlebów sprawiała im problem ze zrozumieniem Go. Teraz jeszcze bardziej dostrzegli, że nie znają Jezusa. Ten fakt spowodował ich trwogę na jeziorze, poczuli się sami i bezbronni.
     Ten rejs po jeziorze był bardzo pouczający. Pośrodku ich trudnej sytuacji, niejasności, otępienia, staje Pan i daje uczniom siłę do pokonania przeciwności. Mają nabrać tylko odwagi i się nie bać. A także uwierzyć, że On Jest. Kim? Bogiem (Ja Jestem). A jeśli tak, to cóż złego może ich spotkać?
     To niezła nauczka, ale i zaproszenie, dla każdego. Zamiast samemu miotać się w bezsilności po morzu życia, może warto szukać pomocy w Tym, Który Jest. Jego bliskość, którą otrzymujemy na modlitwie, nie tylko dodaje odwagi, oddala strach, ale także pozwala bardziej uwierzyć; zaufać Boskiej Opatrzności.

piątek, 8 stycznia 2021

Trawnikowe party

 


Gdy Jezus ujrzał wielki tłum, ogarnęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia”. Lecz On im odpowiedział: „Wy dajcie im jeść”. Rzekli Mu: „Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?” On ich spytał: „Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!” Gdy się upewnili, rzekli: „Pięć i dwie ryby”. Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi. Także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatki z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn (Mk 6,34-44)
 
     Mateuszowy tekst o cudownym rozmnożeniu chleba i ryb jest nawiązaniem do Księgi Rodzaju. Lud błądzący na pustyni pod przewodnictwem Mojżesza szemrał przeciw Jahwe z powodu różnych przeciwności, również głodu. Wtedy Bóg w cudowny sposób nakarmił go przepiórkami oraz manną.
     Jezus jawi się jako nowy Mojżesz, przewodnik i wybawiciel ludu. Mojżesz był z zawodu pasterzem, Jezus jest dobrym Pasterzem, który szuka zaginionych owiec i oddaje za nich swoje życie. Przestrzeń zielonej trawy bezpośrednio przywodzi na myśl pustynię, która nie musi być pokryta piaskiem. Dwanaście wypełnionych jedzeniem koszów to symbol dwunastu pokoleń Izraela.
     Dokonany przez Chrystusa cud był skutkiem jego empatii wobec głodnego tłumu. Miał też wskazać ojcowską dobroć Boga, który nieustannie troszczy się o ludzi, wierny przymierzu. Nazareńczyk przedstawia się jako Sługa Jahwe, który przybył na świat, ażeby pochylić się nad każdym człowiekiem, zwłaszcza tym najbardziej potrzebującym.
     To zdarzenie można również odnieść do ofiarniczej funkcji służby Mesjasza. Jego życie zostanie przełamane. Jak chleb na pokarm dla wielu. Wypieczone ogniem miłości na drzewie krzyża. Z Jego śmierci zrodzi się nasze życie.
     A tę dobrą nowinę; chleb miłości, dobra i życia ma nieść wspólnota chrześcijan, zbudowana na fundamencie dwunastu apostołów. Nieustannie. Bo głodnych na świecie nigdy nie zabraknie.

czwartek, 7 stycznia 2021

Ziemia pogan

 


Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galileja pogan. Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło”. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”. I obchodził Jezus całą Galileję, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania (Mt 4,12-17.23-25)
 
     Objawienie Pańskie, które w symbolicznym przybyciu trzech króli (obcokrajowców; pogan) do Betlejem wskazuje na uniwersalność zbawienia, które Bóg pragnie dla każdego człowieka. niezależnie od rasy, kultury, tradycji czy religii. Światło Jezusa pragnie dotrzeć tam, gdzie świat potrzebuje jasności. Tam, gdzie jeszcze kroczy w ciemności.
     Chrystus od samego początku swojej działalności jest wierny programowi Dobrej Nowiny, którą niesie do człowieka każdego czasu (to misja ponadczasowa) i miejsca (misja pozaprzestrzenna). Doskonale wie, że każdy człowiek pragnie być wolny od cierpienia oraz chce być szczęśliwy.
     Ewangelia o królestwie, kiedy ktoś ją przyjmie i zacznie wcielać w codzienne życie, stanie się źródłem uzdrowienia, umocnienia, wsparcia, pocieszenia oraz nadziei. Usłyszana i wcielona w życie przynosi zbawienie. Odrzucona – stanie się niewykorzystaną szansą na wypełnienie pustej, poranionej a może nawet martwej przestrzeni twojego serca.

środa, 6 stycznia 2021

Gwiazdorzy

 


A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny (Mt 2,9b-12)
 
     Lud Izraela, przekraczający pustynne tereny Egiptu w drodze do ziemi obiecanej, prowadziła Opatrzność Jahwe. W dzień w postaci obłoku, w nocy jako słup ognia. Dla dawnych ludów zjawiska astronomiczne były przypisywane istnieniu i działaniu różnych bogów. Jedyny Bóg, uniżając się do mentalności człowieka tamtych czasów, również w zrozumiały dla nich sposób, wskazywał właściwą drogę z pomocą pewnych zjawisk natury.
     Trzej mędrcy, nazywani również w tradycji królami albo magami, znali na pewno astronomię oraz dawne księgi mądrościowe. Umieli je również właściwie odczytać. I, co chyba najtrudniejsze, zaryzykować, żeby uwierzyć w cel ich poszukiwań oraz konsekwentnie, z odwagą, wyruszyć w drogę za gwiazdą.
     Również ile wiary potrzeba było, żeby uznać Zbawicielem świata małe dziecko, które przyszło na świat w zabitej deskami dziurze gdzieś na końcu świata, jakim było Betlejem. Ileż pokory, żeby pokłonić się Dziecięciu, i zaraz potem udać się w drogę powrotną. Cały czas wierni prowadzeniu Boga.
     Mędrcy przybyli ze Wschodu mogą nas wiele nauczyć. Mimo, że nie byli wcale przedstawicielami narodu wybranego. Postawa innych może nas ubogacić. To też wezwanie, żeby w otwartym sercu ugościć każdego spotkanego człowieka. Jak uczyniła to święta rodzina w Betlejemie: domie, w którym narodził się Chleb miłości i którego od samego początku nie zabrakło nikomu.

wtorek, 5 stycznia 2021

Skok wzwyż

 


Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: "Pójdź za Mną". Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu". Rzekł do niego Natanael: "Czy może być co dobrego z Nazaretu?". Odpowiedział mu Filip: "Chodź i zobacz". Jezus ujrzał, jak Natanael podchodzi do Niego, i powiedział o nim: "Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu". Powiedział do Niego Natanael: "Skąd mnie znasz?". Odrzekł mu Jezus: "Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod figowcem". Odpowiedział Mu Natanael: "Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!". Odparł mu Jezus: "Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod figowcem? Zobaczysz jeszcze więcej niż to". Potem powiedział do niego: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego" (J 1,43-51)
 
     Jak wiele razy w tym fragmencie ewangelii pojawiają się słowa: ujrzeć, widzieć, zobaczyć! Filip zaprasza Natanaela, żeby wyruszył w drogę, żeby zobaczyć Mesjasza. Jednak to Jezus sam wyprzedza go w spotkaniu. Widzi go i wchodzi w dialog, który prowadzi do uznania w Rabbim z Nazaretu prawdziwego Syna Bożego.
     Jezus dostrzega Natanaela pod figowcem, który jest symbolem ludu Izraela (zob. Mi 4,4; Zach 3,10; 1Krl 5,5). Więc Natanael to prawdziwy Izraelita, który potrafi zostawić swoje własne plany i widzenie, gdy zda sobie sprawę, iż one nie są zgodne z planem Jahwe. Jako prawowierny członek ludu Izraela oczekiwał on Mesjasza, zgodnie z przyjętym nauczaniem (zob. J 41-42.52) Dlatego nie przyjmuje z początku myśli, że Mesjasz może przybyć z Nazaretu. Jezus pozwala zrozumieć Natanaelowi, że plany Boga nie zawsze są takie, jakich oczekują ludzie. Dlatego poznaje swój błąd, zmienia pogląd i przyjmuje Jezusa jako obiecanego Zbawiciela.
     Wyznanie Natanaela to jednak dopiero początek. Kto okaże się wiernym, ujrzy otwarte niebo oraz aniołów wstępujących i zstępujących nad Synem Człowieczym. Doświadczy, że Chrystus jest nowym pomostem (drabiną) pomiędzy Bogiem a ludźmi. W tym momencie ziści się sen patriarchy Jakuba (Rdz 28,10-22)
     Mądre spojrzenie na rzeczywistość to umiejętność właściwej jej oceny przez pryzmat wyznawanych wartości. To też zdolność zmiany poglądów, które wydają się być błędne. Tylko wtedy człowiek będzie potrafił odnaleźć własną drogę i jej sens. To niełatwe zadanie, przypominające wspinaczkę pod górę. Ale zarazem to jedyna droga do Nieba.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Poszukiwacze

 


Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?". Oni powiedzieli do Niego: "Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?". Odpowiedział im: "Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza" – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego, powiedział: "Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas" – to znaczy: Piotr (J 1,35-42)
 
     Janowy opis powołania pierwszych uczniów różni się od tych, które znajdziemy w pozostałych ewangeliach. W nich Jezus osobiście powołuje, kierując do człowieka zaproszenie – wezwanie: „Chodź za Mną!” (zob. np. Mk 2,14) U Jana to człowiek przejmuje inicjatywę kroczenie za Jezusem. Znaleźć tam możemy również pewną syntezę powołania chrześcijańskiego, którą wyrażają słowa: słuchanie, ciekawość, poszukiwanie, relacja, intymność, nowe świadectwo.  
     Jan Chrzciciel „stoi”. To postawa statyczna. Prorok, będący niejako mostem pomiędzy starym a nowym, stoi ze swoim nauczaniem, które (choć nie straciło na ważności) dobiegło kresu wraz z pojawieniem się nowości, którą przynosi nadchodzący Mesjasz (Jezus „przechodzi” przed Janem; postawa dynamiczna).
     Chrzciciel, powołując się na teksty proroka Izajasza, wskazuje Jezusa swoim uczniom, uczciwie i z pokorą wskazując Jezusa jako Tego, za którym warto iść. Nie próbuje zatrzymać grona uczniów przy sobie, pragnie ich większego dobra i pogłębienia tego, co zapoczątkował w nich pobyt przy nim. „Oto Baranek Boży!”. Oto Sługa – gdyż w hebrajskim to słowo (taljà) oznacza „sługę”. Więc Jezus to Sługa Jahwe (zob. Iz 41,1) cierpiący za innych (Iz 53,7), ażeby przywrócić sprawiedliwość wpisaną w Boży plan zbawienia (Iz 53,11). Tajemnicza postać Mesjasza przyciąga uwagę. Rekomendacja mistrza Jana zachęca do podjęcia ryzyka pójścia za Nim.
     Dwoje się zdecydowało. Idą za nieznanym Rabbim. Jezus odwraca się, patrzy na nich i zapytuje, krótko; wręcz dosadnie: „Czego szukacie?” To pytanie ważne. Uczniowie odkrywają swoją tożsamość „poszukiwaczy”. Pozwala im to zrozumieć, że naśladowcy Chrystusa muszą być bardziej tymi, którzy umieją stawiać właściwe pytania, niż mieć gotowe odpowiedzi na nie. Dlatego ważne jest słuchanie Nauczyciela z cierpliwą wiarą, że w Nim znajdą odpowiedź na wszystko, co się w nich znajduje.
     Jako uczniowie Jezusa, chrześcijanie nie mogą uważać, że posiedli wszelką wiedzę oraz wiarę. Dobry uczeń to taki, który umie stawiać Bogu pytania, słuchać Jezusa i dzielić się swoją drogą (poszukiwaniem Chrystusa, swoimi pytaniami) wraz z innymi. To wystarczy, żeby być autentycznym świadkiem.

niedziela, 3 stycznia 2021

Zwierciadła

 


Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili (J 1,1-13)
 
     Światłość rodzi się ze stwórczego Słowa – Boga. Bez światła nie ma życia wśród ludzi, gdyż przystosowani są oni do życia w świetle. Światłość stoi w skrajnej opozycji do ciemności. To wcielone Słowo jest prawdziwą i jedyną Światłością świata.
     A mimo to świat odrzucił to życiodajne Światło. Bo Go nie poznał. Źle rozeznał. Zbyt raziło oczy i serca. Najprościej więc było zamknąć oczy i serce na jego blask. Pogrążyć się w ciemności, do której można się przyzwyczaić. Ale nie można w niej odnaleźć życia. Tylko jego cień. Cień śmierci.
     Uczniowie nie są z tego świata zanurzonego w ciemności. Są dziećmi Światła, wyrwani z ciemności mocą Chrztu. Narodzeni do nowego życia, którym jest kroczenie w świetle Ewangelii. Powołani do dawania świadectwa o Światłości poprzez fakt, że swoim życiem jak lustro, odbijają Jego blask. To blask zmartwychwstania, który budzi człowieka do prawdziwego życia.