niedziela, 7 marca 2010

Figa z makiem


      I opowiedział im taką przypowieść: - Ktoś posadził sobie drzewo figowe w winnicy. I szukał na nim owocu, ale nie znalazł. Powiedział więc do winogrodnika: Już od trzech lat szukam owocu na tym drzewie figowym, ale nie znajduję. Wytnij je, po cóż jeszcze zabiera miejsce! A ten odpowiada: - Zostaw je, panie, jeszcze na ten rok, niech je okopię i obłożę nawozem, może na przyszły rok zaowocuje - a jeśli nie, to je wytniesz (Łk 13,6-9)

 

Ktoś posadził figowca w winnicy. Niby nic wielkiego. Tak robiło wielu winogrodników w Palestynie. Winnica dla wielu była źródłem utrzymania i satysfakcji, dając soczyste owoce oraz wino. Nic dziwnego, że w Pierwszym Testamencie jej posiadanie jest obrazem przyszłych, szczęśliwych czasów (zob. Am 9,14; Jr 31,5). W przenośni jest też obrazem Izraela: winnicy Jahwe (np. Iz 5,1-7), od której oczekuje On dobrych owoców. Więc ten „Ktoś” to sam Bóg.

Samo drzewo figowe w sensie biblijnym nie jest symbolem Izraela, lecz jego owoce (figi) mogą być obrazem Izraelitów, zarówno dobrych, jak i złych (zob. Oz 9,10)

Winogrodnikiem jest Chrystus. Sługa, który całe życie związał z winnicą. Trzy lata działalności publicznej Jezusa to trzy lata Bożych poszukiwań owoców na drzewie figowym. Rezultaty nie są radosne. Spośród tłumów, procentowo niewielu ludzi nawróciło się ku Dobrej Nowinie. Własny naród odwrócił się od Mesjasza i w końcu wydał Go na śmierć krzyżową. Przywódcy religijni nadal tkwili w swojej hipokryzji i zatwardziałości serca. Z logicznego punktu widzenia, taką nieużyteczną winnicę należało by wyciąć w pień.

Ale Pan Bóg wykracza poza naszą logikę. Owoców wiary nie mierzy statystyką. Jest cierpliwy i łaskawy. Jezus wstawia się za nami u Ojca, byśmy mieli jeszcze jedną szansę na nawrócenie serc ku dobru. Okopuje nas swoją łaską, nawozi Słowem życia, z nadzieją wypatrując soczystych owoców naszej wiary. Miłość zawsze potrafi ofiarować kolejną szansę. Wygląda dobra partnera, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję. Jest cierpliwa. Tak właśnie każdego z nas kocha Ojciec.

Jego cierpliwość jest ogromna, ale to wcale nie oznacza pobłażliwej naiwności z Jego strony. Jeżeli kolejny raz nie przyniesiemy nawet niewielkiego owocu nawrócenia, sami uschniemy z braku prawdziwej miłości. A co się czyni z wyschniętym, martwym drzewem? Wrzuca się je w ogień. W naszym przypadku może to być ogień piekielny.

4 komentarze:

zett pisze...

Tak trudno jest odnaleźć idealną drogę. Myślę, że jeśli należy się do grupy tzw. odmieńców to wszystko przychodzi o wiele trudniej. Są ludzie, którzy już od dziecka wiedzą kim będą gdy dorosną, drudzy całe życie szukają swojego miejsca, powołania, drogi i tak życie schodzi jakby w zawieszeniu. Może jedni są wybrani, a odmieńcy są tu przez przypadek czy "za karę". Myślę, że jestem blisko Pana i w każdym człowieku staram się znajdować i widzieć Chrystusa Pana, jednak okoliczności, choroba, cierpienia, ograniczenia, koszmarne częste kłopoty powodują, że w ludzkim wymiarze daleko mi do osób solidnie praktykujących. Zwyczajnie nie daję fizycznie rady. Czy znowu pozostanie mi cierpienie i tęsknota. I czy ja jestem nawrócona czy też nie. Nie wiem czy jest nadzieja dla odmieńców.

Ania pisze...

A co robisz, żeby się 'odwiesić'. Bóg czeka na twój jeden mały kroczek. Ale to ty musisz podjąć decyzję i go wykonać. On nie będzie cię do tego przymuszał.
Bóg zna drogę do każdego serca. Nawet do 'odmienionego'.

agnieszka pisze...

witam serdecznie:)
dziękuję za komentarz na blogu:)
nie jestem pewna czy ta wiadomość doszła drogą e-maila, więc napisze jeszcze raz

mam pytanie:
w domu przeżywamy nie najpiękniejsze chwile. kiedy usłyszałam tą niedzielną ewangelię, wiele pytań mi się nasunęło i myśli(m.in.), jest jak to drzewo figowe, które tylko szkodzi innym drzewom rosnąć. na kazaniu pasyjnym usłyszałam (przez Ducha św), że mój tata oddał duszę diabłu, jak Judasz. teraz to drzewo nadaj się tylko do ścięcia, jednak prosiłam Boga, aby zostawił je jeszcze na rok, a ja modlitwą, postem, zrobię wszystko oby dało owoce. ponieważ ja chcę tatę mieć w niebie(!).
moje pytanie to: czy jest jeszcze szansa dla mojego taty?? co robić by drzewo nie zostało ścięte??

z góry dziękuję
życzę obfitego błogosławieństwa Bożego, każdego dnia
pozdrawiam:))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Nadeszła! Odpiszę również tutaj.
Dopóki żyjemy, szansa jest! Nie z takich rzeczy Pan wyprowadza. Nie osądzaj jednak pochopnie Taty na podstawie jednego poruszenia serca. Dobrze, że się modlisz za niego. Jeżeli wierzymy Jezusowi, wiemy, że wysłuchuje naszych modlitw. Pan Bóg jest miłosiernym Ojcem, który w ostatniej dosłownie chwili zbawia złoczyńcę.
Nie wiem, być może wiele wycierpiałaś ze strony swojego Taty. Potem przychodzą różne myśli. Jednak pewne jest, że przez Jezusa (On prosi za nami; za drzewkami figowymi) który wstawia sie za nami, jesteśmy pewni opieki oraz zbwienie które przynosi obficie.
Pozdrawiam, dziękuję za komentarz. Z Bogiem!