czwartek, 31 grudnia 2020

Od Słowa do słowa

 


Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości. Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy (J 1,1-14)

 

     Światłość, życie, poznanie, narodziny, dziecięctwo… Wszystko to dzieje się poprzez Słowo.  Nie byle jakie, lecz ze znakiem jakości, które firmuje sam Bóg. Dlatego to Słowo, które stwarza wszystko. Świat i człowieka. Każdy człowiek został stworzony przez to stwórcze Słowo, z woli Ojca. Lecz ażeby w całym pięknie i pełni swojego człowieczeństwa człowiek dojrzał, musi to Słowo usłyszeć.

     Objawionym, wcielonym Słowem Ojca jest Chrystus. Wsłuchując się w Jego Ewangelię i żyjąc nią, człowiek staje się bardziej ludzki w relacji do siebie i innych, oraz przez Bogiem, który właśnie wtedy najbardziej raduje się swoim dziełem, w Jezusie, który poprzez wcielenie i misterium paschalne obdarza każdego pełnią zbawienia.

     Ważne, żeby usłyszeć Słowo, poczuć obecność Słowa i po prostu za Nim pójść. Jak dziecko.

środa, 30 grudnia 2020

Rozpoznać Mesjasza

 


Gdy Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim (Łk 2,36-40)

 

     Anna jest jedną z osób, które potrafiły rozpoznać przyjście Mesjasza. I wcale nie było to łatwe, żeby w bezbronnym niemowlęciu uznać Zbawiciela świata. Wręcz niemożliwe siłą ludzkiego rozumu. Potrzebne było tutaj działanie Ducha i Jego łaski. Dyspozycyjność wobec działania Jahwe wymaga również ze strony człowieka współpracy.

     Anna już z domu wyniosła znajomość i bliskość Boga. Pochodziła z pokolenia Asera, syna patriarchy Jakuba i Zilpy. To jedno z dwunastu plemion Izraela. W swoim błogosławieństwie to dziedzictwo Jakubowe uznaje Mojżesz, co podkreśla jego wierność i rolę w ludzie Izraela. Anna wyrosła więc w wierze i religijności, otrzymała wychowanie, które bez wątpienia wpłynęło na jej dalsze życie.

     Była córką Fanuela. To wymowne imię mogło oznaczać „Twarz Boga” albo też „Ogień (Światło) Boże”. To odbicie twarzy Jahwe; Jego ogień oraz światło, Fanuel przekazał swojej córce. Nadał jej imię „Anna”, które oznaczało w języku hebrajskim „łaska”, więc w odniesieniu do kobiety można by przetłumaczyć je jako „pełna wdzięku; łaski”.

     Ta łaska posiadała w Annie wiele twarzy: łaska wzrastania w bogobojnej rodzinie, łaska posiadania świętych rodziców, łaska ścisłego związku ze wspólnotą wierzących, łaska zaufania i siły (przeżyła jako wdowa większość swojego życia). I w końcu – łaska spotkania Zbawiciela. Zasługą Anny był fakt, że ściśle współpracowała z otrzymanymi łaskami dla wzrostu Bożego królestwa. To w rezultacie prowadzi do spotkania Mesjasza, który przychodzi do człowieka z radością ostatecznego daru zbawienia.

wtorek, 29 grudnia 2020

Bogobojni

 


Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego (Łk 2,22-24)

 

     Rodzina Jezusa była religijna. Jak zresztą większość rodzin żydowskich. Maryja i Józef byli bogobojnymi, praktykującymi członkami ludu Izraela. Nic dziwnego, obydwoje pochodzili ze szlachetnego rodu króla Dawida. Są wierni przepisom Prawa Pańskiego. Zgodnie z nim i tradycją wspólnie przynieśli swoje dziecko do świątyni Jerozolimskiej, ażeby ofiarować Jezusa Bogu. Połączona z rytem ofiara z pary synogarlic albo młodych gołębi świadczy o niezamożności rodziny. Lecz przecież nie pieniądze świadczą o bogobojności rodziny.

     O bogobojności świadczy relacja z Bogiem. Bogobojny, tzn. bogaty przed Bogiem. Być bogatym życiem; bogatym Prawem Jahwe i Jego słowem. I to nie w słowach, lecz w wierności codziennego życia. Bogobojność można również określić jako „bogactwo Bogiem”. Maryja i Józef uznawali we wszystkim pierwszeństwo Jahwe, gdyż był On ich największym skarbem.

     Ofiarowanie Jezusa ma wymiar symboliczny. Zostaje ofiarowany całemu światu, jako Zbawiciel. Staje się niejako „własnością” każdego człowieka. będzie – zgodnie z przepowiednią Symeona – znakiem sprzeciwu dla wielu, ale i dla wielu znakiem powstania i uzdrowienia. Święta rodzina nie waha się widzieć Jezusa jako wspólny dar Boga dla ludzi. Nie rezerwują Go dla siebie, nie ukrywają, lecz odpowiedzialnie strzegą i zapewniają należną opiekę. Ale mają świadomość, że należy On do Ojca, z którym jest jednym Bogiem.

     Dla wspólnoty chrześcijan istotne jest być bogobojnymi Chrystusem, czyli (poprzez wejście w misterium Jego zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania) doświadczać cudów Bożej miłości wobec człowieka.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Dzieciobójca

 


Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”. Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców. Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Mt 2,13-18)

 

     Bóg ochrania życie. Czyni to z pomocą osób, które są otwarte na Jego głos i którzy chcą współdziałać z Nim w tym dziele. Dyspozycyjnych i gotowych do poświęceń w imię wyższych wartości, a jedną z takich jest ludzkie życie. Taką osobą był Józef.

     Herod jest osobą, która zrobi wszystko, żeby zachować swoją władzę. Nawet w nieznanym niemowlęciu widzi potencjalnego wroga i czuje zagrożenie. Dodatkowo wpada w szał, gdy jego pierwotne, podstępne plany spotykają się z niepowodzeniem. Jest jednak zdeterminowany i nieustępliwy. Te cechy, w połączeniu z gniewem oraz okrucieństwem, sprawiają, że staje się bezwzględnym dzieciobójcą. Staje się wrogiem Jahwe, który jest Panem życia, a nie Panem śmierci; stoi w opozycji do wszelkiej śmierci.

     Można być w życiu tym, który służy życiu, albo tym, który służy śmierci. Wszystko zależy od tego, czy słucha się głosu Boga czy słucha się siebie. Słuchanie siebie jest ryzykiem, gdyż serce ludzkie może być z powodu różnych przyczyn źle ukształtowane i wtedy podejmowane decyzje będę skłaniały się ku złu.

     Słuchanie Boga, choć nie jest łatwe, zawsze prowadzi człowieka ku życiu. Józef z Nazaretu to człowiek zanurzony w Słowie. To człowiek wiernie żyjący wskazaniami Tory. W milczeniu słucha, rozeznaje i wprowadza w życie boskie natchnienia.

niedziela, 27 grudnia 2020

Śpiew starca

 


A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: "Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, które przygotowałeś wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela". A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu» (Łk 2,25-35)

 

     Sprawiedliwość, połączona z pobożnością, tzn. szacunkiem do Boga i bogobojnością w wypełnianiu Jego Prawa, która jest wpisana w nadzieję pokładaną w Jahwe, tworzą ścisłą więź z Duchem Świętym. Te cechy pozwalają Duchowi przenikać życie wierzących i w rezultacie uczestniczyć i doświadczyć mocy Bożej miłości. Przykładem takiego człowieka był Symeon.

     Człowiek, który nie tylko nie obawiał się śmierci, lecz jej pragnął. Prawdziwie wolny, gotowy na bezpośrednie spotkanie ze Stwórcą. Spełniony. Jego kantyk jest krótki i bardzo szczery. Koncentruje się na osobie Mesjasza. Staje się prorokiem Izraela, ale i świętej rodziny. Nie ze względu, że przepowiada przyszłość, ale że jest autentycznym świadkiem boskości Jezusa. Potrafił rozeznać w Duchu wypełnienie się czasu wraz z przyjściem Mesjasza.

     Imię Symeon w jęz. hebrajskim Shime’on oznacza „Bóg wysłuchał”. Symeon staje się więc przedstawicielem wszystkich ludzi, którzy wołają do Boga o pomoc. Wraz z narodzinami Chrystusa Bóg wysłuchał wołania każdego z nas. Teraz wystarczy jedynie usłyszeć, zobaczyć, poczuć Jego odpowiedź, wpatrując się i żyjąc zanurzonymi w Jezusa i Jego Ewangelię.

sobota, 26 grudnia 2020

Bez złudzeń, ale z mocą

 


Jezus powiedział do swoich Apostołów: „Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mt 10,17-22)

 

     Świadectwo apostołów to konsekwencja radykalnego życia, bezkompromisowości wobec świata i konsekwentnego trwania w Chrystusie. Taka postawa razi tych, którzy jej nie rozumieją albo którzy są wręcz jej jawnymi przeciwnikami. Wtedy łatwo o jakieś formy agresji, w słowach lub czynach.

     Lecz Bóg nie opuszcza swoich wysłańców. Jest z nimi, ażeby wytrwali w napotykanych przeciwnościach. Wytrwać z godnością o do końca można wtedy, gdy zanurzą się całkiem w Duchu Świętym, osobowym Darem Ojca. Ścisły kontakt z Nim pozwoli, żeby Duch działał poprzez chrześcijan oraz uzdalniał ich nawet do przelania krwi za wiarę.

piątek, 25 grudnia 2020

Dabar

 


Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości. Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył (J 1,1-18)

 

     Wszystko zaczyna się od słowa. Ale wpierw to słowo ma swoje źródło. Jest w naszym umyśle, sercu i wnętrzu. Słowo Jahwe to słowo stwórcze, tworzące piękną, nową rzeczywistość. Jezus, Syn Odwiecznego, został nazwany Słowem. To wcielone Słowo Miłości Ojca. Jak wielkie szczęście mamy, że jest skierowane wprost do nas!

     To Słowo, które jest jednocześnie światłem; które sprawia światło, opromienia ciepłem, pokazuje drogę. Pozwala przybliżyć się do Boga, który choć niewidzialny, jest żywy i pragnie być obecny w życiu każdego człowieka, jako zbawiciel. Ktoś, kto w intymny, delikatny i dyskretny sposób towarzyszy człowiekowi. I tak kocha, że… będąc jednocześnie Bogiem, sam staje się człowiekiem dla naszego zbawienia.

     Kiedy człowiek odkryje w sobie Słowo i światło, już wtedy wkracza na drogę wybawienia: wolności, radości i szczęścia.

czwartek, 24 grudnia 2020

Pasterski blues

 


W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. I rzekł do nich anioł: "Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie". I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: "Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał" (Łk 2,1-14)

 

     Konsekwentnie, jak w całej historii zbawienia, Bóg objawia się najpierw ludziom o prostym sercu i trudnym życiu. Takimi byli pasterze. Społeczność nie mówiła o nich pochlebnie, chociaż ich trudna praca była dla ludzi bardzo pożyteczna. Stanowili margines społeczny. A Stwórcę już od samego początku wzrusza ich niełatwe zajęcie, które również kształtuje charakter człowieka. Dlatego wybiera spośród nich wyjątkowych ludzi, takich jak Abraham, Mojżesz czy król Dawid, którzy trudnili się pasterzowaniem owiec. Jezus często nawiązywał w swoim nauczaniu do życia pasterzy, a nawet sam nazwał się Dobrym Pasterzem (zob. J 10,2-4.11)

     Nocą, kiedy narodził się Mesjasz, byli przebudzeni. Czyli… czuwali. W aspekcie duchowym można by powiedzieć, że byli ludźmi adwentu, wytrwale walczącymi ze snem i czekającymi na przyjście Pana. Nie wiedzieli, co się stanie tej nocy. Nie mieli pojęcia, że pośród ich pól narodzi się Boży Syn. Prostota serca, otwartość, wiara i czuwanie to elementy niezbędne, ażeby narodził się w sercu człowieka Mesjasz, a wraz z Nim, dar zbawienia.

     Po czuwaniu, objawieniu, wystarczy już tylko pospieszyć, żeby wraz z aniołami zaśpiewać radośnie „Gloria in excelsis Deo!”

środa, 23 grudnia 2020

Spór o imię

 


Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Ale matka jego odpowiedziała: "Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan". Odrzekli jej: "Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię". Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: "Jan będzie mu na imię". I zdumieli się wszyscy. A natychmiast otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język, i mówił, błogosławiąc Boga. Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: "Kimże będzie to dziecię?" Bo istotnie ręka Pańska była z nim (Łk 1,57-66)

 

     Tradycja żydowska poprzez nadanie imienia osobie, nie tylko chciała ją wyróżnić spośród innych. Imię zawierało w sobie projekt ludzkiego losu, jego misję w życiu, miało wyrażać cechy osoby i jej esencję. Nadanie imienia było rozumiane jako modlitwa o to, kim posiadacz imienia ma się stać. Czasami imię, nawiązujące do cenionego i poważanego przodka z rodziny, było swoistym życzeniem, ażeby nowonarodzone dziecko poszło śladami tejże osoby.

     Życie Jana Chrzciciela było owiane aurą tajemniczości i cudowności. Już sam fakt narodzin z łona bezpłodnej staruszki Elżbiety jest wielkim cudem oraz znakiem działania Jahwe. Kolejnym zadziwiającym faktem jest sprawa imienia dziecka Zachariasza i Elżbiety. Zgodnie z tradycją powinno przejąć imię swojego ojca lub kogoś z rodu. Tak się nie stało. Bóg wybrał dziecko do szczególnej misji obwieszczenia światu rychłego przyjścia Mesjasza.

     W języku hebrajskim יוחנן (Jochanan) oznacza „Jahwe jest łaskawy”, To imię teoforyczne, które objawia jakiś przymiot Boga. Jako prorok, Jan przedłuża, a zarazem kończy misję dawnych proroków, którzy zapowiadali nadejście Pomazańca, Sługi Jahwe, Mesjasza. Jan, zgodnie ze swoim imieniem, obwołuje Rok Łaski czyli czas wypełnienia się wszystkich proroctw, czas zbawienia. Do samego końca więc wypełnia swoją życiową drogę, jaką wyznaczył jemu Bóg. Tak naprawdę człowiek tylko wtedy może być w pełni spełniony i szczęśliwy, kiedy odkryje i wkroczy na drogę, na jaką zaprosi go Stwórca.

wtorek, 22 grudnia 2020

Śpiewaj, duszo moja!

 


W owym czasie Maryja rzekła: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, zbawicielu moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, a Jego imię jest święte. Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją. Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki". Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do domu (Łk 1,46-56)

 

     Cudowna pieśń Maryi. Wypełniona prostotą oraz pokorą, która płynie wprost z serca młodej Żydówki i wznosi się pochwalnym tonem wprost do uszu Jahwe. Maryja dokładnie wie, co uczynił Bóg nie tylko dla Niej, ale i dla Jej narodu.

     Wie również, że jest zwłaszcza blisko tych, którzy są dla świata niczym; są pomijani, pogardzani, odrzucani. Jest bowiem wypełniony miłością: miłosierną, szczodrą, bezinteresowną i wierną.

     Skąd Maryja o tym wiedziała?... Bo była wypełniona łaską Bożą. Jest „łaski pełna”. Tą pełnią łaski dzieli się z innymi. Nie tylko z brzemienną krewną Elżbietą, ale z każdym chrześcijaninem. Wszak jest naszą Matką.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Błogosławieni, więc dobrze ustawieni

 


W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana" (Łk 1,39-45)

 

     Ewangelia pełna błogosławieństwa Jahwe. Aż trzy razy w tym krótkim fragmencie ewangelii pojawia się słowo „błogosławieństwo. Dwa razy w odniesieniu do Maryi i raz do Jezusa. Słowo to posiada wiele znaczeń, jest więc dość złożone i trzeba interpretować je w kontekście całego tekstu.

     W świecie żydowskim posiada ogromne znaczenie. Odnosi się bezpośrednio do Boga jako źródła wszelkiego błogosławieństwa. Greckie „eu-logein” oznacza: dobrze mówić, życzyć dobra, wypraszać łaskę. Błogosławiony to człowiek, który otrzymał od Jahwe życie, którego On strzeże. Błogosławić to z kolei modlić się o dobro pochodzące od Boga dla innej osoby, działania lub rzeczy.

     Maryja jest błogosławiona z wielu względów: jest w szczególny sposób wybrana przez Boga spośród wszystkich kobiet na matkę Mesjasza. Jest obdarzona pełnią życia, i to nowego życia, które nosi w swoim łonie. Jest błogosławiona poprzez swoją postawę zasłuchania w Słowo, pełnemu zaufaniu prowadzeniu woli Boga. Jest błogosławioną w modlitwie całego rodzaju ludzkiego, które oczekuje przyjścia Mesjasza (reprezentantką tego jest tutaj Elżbieta)

     Ważne jest mieć poczucie bycia błogosławionym. Ważne jest błogosławić innych. Darowane dobro powraca do nas w dwójnasób.  

sobota, 19 grudnia 2020

Cudowne dziecko

 


Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś już posunęli się w latach. Kiedy Zachariasz według wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł w udziale los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie ofiary kadzenia. Wtedy ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: "Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna i nadasz mu imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu cieszyć się będzie z jego narodzin. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony zostanie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, ich Boga; on sam pójdzie przed Nim w duchu i z mocą Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do rozwagi sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały". Na to rzekł Zachariasz do Anioła: "Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku". Odpowiedział mu Anioł: "Ja jestem Gabriel, stojący przed Bogiem. I zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę radosną nowinę. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie". Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, zrozumieli więc, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy. A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i kryła się z tym przez pięć miesięcy, mówiąc: "Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie, by zdjąć ze mnie hańbę wśród ludzi" (Łk 1,5-25)

 

     Cuda zaczynają się dziać jeszcze zanim Boży Syn pojawił się na ziemi. Bóg w doskonały sposób pragnie przygotować Jego przyjście. Tę drogę rychłego nadejścia ogłaszał bezpośrednio Jan Chrzciciel, wybrany przez Jahwe jako prekursor Mesjasza. Jego narodziny również naznaczone są cudowną interwencją Boga.

     Zachariasz i Elżbieta byli już osobami starymi i bezdzietnymi, Elżbieta była bowiem bezpłodna. Dla kobiety było to wielkie cierpienie. Otoczenie dodatkowo uważało, że jest to pewnie skutek jakichś jej grzechów, że Pan jej nie pobłogosławił, a ona sama jest przez to zhańbiona. Sytuacja niezwykle ciężka. Ale nie dla Jahwe. Wchodzi w jej środek, żeby na swój sposób rozwiązać problem tego bogobojnego małżeństwa.

     Zachariaszowi trudno uwierzyć w to, co po ludzku wydaje się nie możliwe. Wiara bowiem wykracza poza ludzki rozum, choć normalne, że stawia pytania, poszukuje, czasem błądzi. Nie można jednak stracić jej fundamentu, którym jest prawda w to, że Bóg jest Mistrzem rzeczy niemożliwych. Może wszystko, bo przecież jest Bogiem! Zachariasz, mimo iż był kapłanem ze znamienitego rodu Izraela, zachwiał się wobec przesłania anioła.

     Bóg i cuda Jego miłości mogą zadziać się wtedy, kiedy człowiek choć trochę wierzy, tj. zostawia Bogu choć trochę przestrzeni serca, gdzie On może działać. To dobrowolna zgoda na interwencję z góry, a Ojciec szanuje wolny wybór i decyzję każdego człowieka. I wcale nie musi to być wiara doskonała. Ważne, że jest.

piątek, 18 grudnia 2020

Mowa zawsze nowa

 


Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel", to znaczy Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie (Mt 1,18-24)

 

     Narodziny nie rozpoczynają się od momentu wyjścia dziecka z łona matki. Już chwila poczęcia to narodzenie nowego życia. Bóg, ochrania zarówno dziecko, jak i jego matkę. Nie tylko dlatego, że to przecież Jego umiłowany, przedwieczny Syn, który jest z Nim jednym Bogiem. A On jest Dawcą życia.

     Jahwe przemawia na różne sposoby. Nie ogranicza się w tym, jest Bogiem obecnym, bliskim, mówiącym. Jak jego Syn, Emmanuel – Bóg z nami, odwieczne Słowo Ojca. Do Józefa przemówił we śnie. Do Maryi poprzez swojego wysłannika, archanioła Gabriela. Do każdego przemawia w taki sposób, żeby było wszystko jasne i zrozumiałe.

     Język i słowa Ojca są wypełnione miłością, która pragnie być odwzajemniona, chociaż jest bezinteresowna. Jeżeli człowiek wsłucha się w głos, uwierzy i pójdzie za nim, to jego życie wypełni radość zbawienia. Błogosławiony Owoc żywota Maryi i każdego z nas, Jezus.

czwartek, 17 grudnia 2020

Drzewo rodzinne

 


Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Esroma; Esrom ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc od Abrahama do Dawida jest w sumie czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń (Mt 1,1-17)

 

     Długa Ewangelia. I wcale nie ze względu na szereg wymienionych imion, lecz na fakt, że za każdym z nich kryje się konkretna historia życia. Może nas ona czegoś nauczyć, zadziwić, może zszokować. Jezus narodził się jako człowiek pośród wszystkich historii życia każdego człowieka, również naszego. Chciał bowiem podzielić całkiem nasz los, nasze upadki i wzloty, smutki i radości. Wszystko, co nasze. I jednocześnie chciał być blisko każdego człowieka, zwłaszcza w momencie dla niego trudnym. Dlatego jest Zbawicielem; Namaszczonym, Chrystusem.

     I wcale nie jest istotne, czy jesteś mężczyzną czy kobietą, masz takie czy inne grzechy, szereg upadków. Liczy się to, że jesteś człowiekiem. On stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, żeby jeszcze bardziej ukochać. Wcale nie musiał, lecz chciał. W genealogii Jezusa znajdziemy historie jego przodków, które nie były wcale świetlane. A mimo to, Boży Syn nie wstydzi się ich, nie wypiera się i nie wykreśla ze swojej historii osób błądzących. Przeciwnie, ufa, że Jego obecność rozjaśni choć trochę nasze ciemne historie swoim światłem świętości.

środa, 16 grudnia 2020

Kryptogram

 


Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: "Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?" Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: "Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?" W tym właśnie czasie Jezus wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; także wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: "Idźcie i donieście Janowi to, co widzieliście i słyszeliście: Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie" (Łk 7,18b-23)

 

     Jan chrzciciel chce mieć pewność odnośnie osoby Jezusa. To nie zwątpienie czy niewiara. To chęć stuprocentowej pewności o tym, że Nazareńczyk jest obiecanym Mesjaszem. Jan czuje się odpowiedzialny za swoją misję, która koncentruje się całkiem na osobie Mesjasza i jego zbawczym dziele. Nie może się pomylić, bo całe życie i działalność proroka stałoby się niewiarygodne.

     Jezus nie tłumaczy, nie udowadnia, nie obwieszcza, nie deklaruje i nie sugeruje odpowiedzi. Przedstawia się jako długo oczekiwany Zbawca Izraela. Celowo w odpowiedzi przytacza fragment prorockiego tekstu Izajasza, który w swojej księdze opisał osobę Mesjasza.

     Słowa Jezusa mają swoje potwierdzenie w Jego dziełach. Jego osobę, Mesjasza Jahwe, mają potwierdzać także świadectwa naocznych świadków cudów, jakie Chrystus zdziałał w Palestynie i okolicach. W tym Kościół upatruje swojego posłannictwa: uczniowie są tymi, którzy doświadczyli wprost mocy Jezusa, która pozwala człowiekowi wstać i przywraca jemu godność, i dlatego nie mogą milczeć odnośnie osoby Zbawiciela każdego człowieka. Reszty ich niedoskonałego świadectwa dokona Duch Święty.

wtorek, 15 grudnia 2020

Wobec Mesjasza

 


Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: "Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?" Mówią Mu: "Ten drugi". Wtedy Jezus rzekł do nich: "Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć" (Mt 21,28-32)

 

     Nigdy w życiu ludzkości nie było tak, żeby jedna osoba zaspokoiła oczekiwania wszystkich. Nawet Boży Syn, który stał się człowiekiem i przyszedł na ziemię, był dla jednych uosobieniem miłosiernego Jahwe, a dla innych współpracownikiem demona. Źle interpretowano osobę i misję Jezusa. W dużej mierze czynili to zwłaszcza przywódcy narodu żydowskiego, widząc w Nim kogoś, kto stanowi zagrożenie dla ich interesów. Jezus nawiązuje do misji swojego prekursora, Jana Chrzciciela, ale także mówi o sobie i o swojej mesjańskiej misji.

     Nie mający nic do stracenia celnicy oraz nierządnice, doświadczywszy w swoim życiu miłości Chrystusa, która przebacza i podnosi człowieka, uwierzyli, że Nazareńczyk jest obiecanym Mesjaszem. Arcykapłani i inne elity nie uwierzyli, choć mieli przed sobą tę samą Osobę, to samo przesłanie miłości, możliwość doświadczenia tej samej dobroci Boga, którą przyniósł Jezus.

     Wszystko zależy od otwartości serca człowieka, jego chęci zmiany życia, podjęcia ryzyka zaufania Ewangelii i życia nią. Tylko wtedy można poznać wolę Ojca i krocząc wypełnić ją, a jest nią… pełne szczęście człowieka. Tak naprawdę jest ono możliwe wtedy, kiedy zanurzymy się w oceanie Bożej miłości.

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Szach mat!

 


Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” Jezus im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?” Oni zastanawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?" A jeśli powiemy: "od ludzi", boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka”. Odpowiedzieli więc Jezusowi: „Nie wiemy”. On również im odpowiedział: „Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię” (Mt 21,23-27)

 

     Sprawa władzy jest dla wielu priorytetowa, zarówno dla jednostek, jak i grup ludzi. Posiadanie władzy jest jedną z największych pokus człowieka. Dla wielu stanowi wręcz obsesję. Dla elit rządzących w Palestynie za czasów Jezusa było jasne, że za wszelką cenę trzeba utrzymać posiadaną władzę, zwłaszcza w trudnym czasie okupacji rzymskiej i groźny wybuchów różnych powstań zakłócających życie społeczne. Na tym tle rosnąca popularność Nazareńczyka mogła stanowić problem.

     Jezus nie epatuje władzą. Nie jest to bowiem władza w pojęciu świata, oparta na różnorakich koneksjach, układach, pieniądzach i zręcznie prowadzonej polityce. Chrystus posiada najwyższą władzę duchową, gdyż jest Bogiem. Ale i nią się nie obnosi, bo jest pokornym i miłującym Królem – Sługą. Dlatego Jezus (wiedząc również, że pytanie elit żydowskich jest prowokacją, a Jego odpowiedź byłaby nie zrozumiała) nie odpowiada na pytanie o źródło posiadanej władzy.

     Stawia pytanie, które wprowadza w zamęt umysły rozmówców. Kalkulują opłacalność ewentualnych odpowiedzi i bezradnie muszą przyznać się do przegranej. Stwierdzają, że nie znają odpowiedzi na pytanie o źródło chrztu, który udzielał ludziom w Jordanie prorok Jan.

     Władzę Chrystusa może pojąć tylko ten, kto otworzył się i doświadczył w konkretnych sytuacjach życia Jego miłości. Bo to duchowa władza miłosiernej miłości, która wolności człowieka nie zabiera, lecz wspiera. Inna niż ziemska. Troskliwa, odpowiedzialna i całkowicie bezinteresowna. Jak Jezus. Jaki bowiem władca, taka władza.

niedziela, 13 grudnia 2020

Wywiad

 


Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości. Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: "Kto ty jesteś?", on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: "Ja nie jestem Mesjaszem". Zapytali go: "Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?" Odrzekł: "Nie jestem". "Czy ty jesteś prorokiem?" Odparł: "Nie". Powiedzieli mu więc: "Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?" Powiedział: "Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz". A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. i zaczęli go pytać, mówiąc do niego: "Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?" Jan im tak odpowiedział: "Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała". Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu(J 1,6-8.19-28)

 

     Działalność Jana nad brzegiem Jordanu staje się coraz głośniejsza a on coraz bardziej znany. Znany, chociaż bardziej… nieznany. Elity żydowskie chcą wiedzieć, kim on jest? Wysyłają więc swoich emisariuszy z konkretnym pytaniem: „Kim ty jesteś?”

     Pytają, sugerując nawet pewne podpowiedzi. Jan neguje je krótko – nie jest Mesjaszem, Eliaszem ani nawet prorokiem. Jak więc sam siebie przedstawia? Jest Głosem wołającym na pustyni serc ludzkich, żeby prostowali w nich drogę swojego życia. Jest to wołanie o porzucenie brudu grzechu, czego wymownym symbolem jest obmycie w wodach Jordanu.

     Jan Chrzciciel koncentruje się w swojej misji na rychłym przyjściu Mesjasza. W pokorze wskazuje na Jego osobę, która w dziele zbawienia będzie miała niepodważalną rolę, wobec której cała misja Chrzciciela ma drugorzędne znaczenie. Jan nie zatrzymuje dla siebie ani trochę chwały (przeważ nie próżnej), lecz wskazuje chwałę Tego, który przybywa. To wielka nauka dla uczniów Jezusa, by stawiać w centrum swojego życia Mesjasza i nie zasłaniać Go nigdy samymi sobą.

czwartek, 10 grudnia 2020

Godność proroka

 


Jezus powiedział do tłumów: „Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha” (Mt 11,11-15)

 

     Jan jest ostatnim z szeregu dawnych proroków, co wcale nie znaczy, że ta funkcja w historii zbawienia zaniknęła bądź straciła swoją wartość. Działalność Chrzciciela jest mostem pomiędzy dawnymi prorokami a nowymi, którzy będą uczestniczyć, kontynuować a nawet stanowić część misji Chrystusa, najwyższego Króla, Kapłana i Proroka.

     Jezus dostrzega w działalności pustelnika znad Jordanu misję Eliasza. Według żydowskiej tradycji to właśnie ten największy z proroków, miał cudownie ponownie pojawić się na ziemi (wierzono, że obok Henocha to jedyny człowiek, który nie umarł) bezpośrednio zapowiadając rychłe przyjście mesjasza. W tym kontekście Jezus umieszcza osobę Jana Chrzciciela. Jego misja posiada wielkie znaczenie dla królestwa.

     Lecz jednocześnie „najmniejszy w królestwie Jezusa jest większy od Jana Chrzciciela”. Te słowa świadczą o ogromnej wartości nowej rzeczywistości wiary, którą zapoczątkował Boży Syn. To oczywiste, w Jego Osobie nadeszła pełnia zbawienia. Niezwykłe jest to ewangeliczne podkreślenie wielkiej godności wierzących w Jezusa, Zbawiciela Świata. Ale również i zaproszenie, żeby strzec tej godności, żeby każdego dnia na nowo opromieniała życie ochrzczonych.