środa, 7 kwietnia 2010

Zostań



Tego samego dnia dwóch z nich szło do wsi zwanej Emaus, odległej od Jeruzalem sześćdziesiąt stadiów. Rozmawiali sobie o tym wszystkim, co się wydarzyło. W czasie ich rozmowy i rozważań sam Jezus przybliżył się i zaczął iść z nimi. Lecz ich oczy tak były zajęte, że Go nie poznali. Zapytał ich: "Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą idąc?" Przystanęli smutni. Jeden z nich, imieniem Kleofas, odezwał się do Niego: "Chyba tylko ty jeden mieszkasz w Jeruzalem i nie wiesz, co się w tych dniach tam wydarzyło!" Zapytał ich: "Co takiego?" Powiedzieli Mu: "Chodzi o Jezusa z Nazaretu. To był Prorok, Człowiek możny w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu. I jakże możliwe, że nasi arcykapłani i starsi wydali Go na wyrok śmierci i ukrzyżowali Go! A myśmy się spodziewali, że On będzie tym, który wyzwoli Izraela. A tymczasem po tym wszystkim już trzeci dzień mija, jak to się stało. Ale niektóre z naszych kobiet zadziwiły nas, bo wcześnie rano były przy grobowcu i nie znalazły Jego ciała. Przyszły i powiedziały, że nawet aniołów widziały, którzy mówią, że On żyje. Poszli wtedy niektórzy z naszych do grobowca i zastali wszystko tak, jak powiedziały te kobiety. Jego nie zobaczyli". Wtedy On odezwał się do nich: "O, bezmyślni i tak tępego serca, że nie wierzycie w to wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż nie trzeba było, aby Mesjasz doznał tego wszystkiego i aby wszedł do swojej chwały?" I wyłożył im dotyczące Go we wszystkich Pismach [słowa], zaczynając od Mojżesza i wszystkich proroków. Tak doszli do wsi, do której zmierzali. Wtedy On zaczął udawać, że chce iść dalej. Oni jednak nakłonili Go, mówiąc: "Zostań z nami, bo wieczór blisko, dzień już się przechylił". Wszedł zatem, aby z nimi zostać. Kiedy z nimi zasiadł do stołu, wziął chleb, pobłogosławił, połamał i podał im. Wtedy ich oczy się otwarły i poznali Go. On jednak im zniknął. Wtedy mówił jeden do drugiego: "Czyż nasze serce nie płonęło w nas, gdy z nami rozmawiał w drodze i gdy wykładał nam Pisma?" I zaraz, tej samej godziny, wstali i wrócili do Jeruzalem. Tu zastali zgromadzonych Jedenastu i innych z nimi, którzy mówili, że Pan rzeczywiście zmartwychwstał i że pokazał się Szymonowi. Oni ze swojej strony opowiedzieli o wszystkim, co się wydarzyło w drodze i jak dał im się poznać przy łamaniu chleba (Łk 24,13-35)
Kolejne spotkanie ze zmartwychwstałym Panem. Tym razem wychodzi naprzeciw dwojga uczniów zdążających do Emmaus. Nastroje podróżników nie są zbyt wesołe. Został zamordowany ich Mistrz. I oto znaleźli się w przysłowiowej kropce. Stracili nadzieję na wygraną przy Nauczycielu („A myśmy się spodziewali!”). Postawili na Niego wszystko, a On został bestialsko ukrzyżowany. Nie mają dokąd pójść (miasto Emmaus w rzeczywistości nie istnieje - idą do nikąd!), gdzie się podziać. Brak perspektyw na przyszłość, pomysłów na życie. Poza tym wisi nad nimi groźba takiej samej śmierci, jaką zginął Mistrz. Dyskutują o tym, co zaszło. Są tak tym zaabsorbowani, że nie tylko nie poznają Jezusa, lecz nawet nie zauważyli, że ktoś z nimi idzie.

Jezus pierwszy wychodzi naprzeciw uczniom. Wchodzi w ich sytuację, empatycznie stawia pytania pozwalając by jeszcze raz weszli w siebie. Lecz tym razem On jest z nimi. Pomaga, cierpliwie tłumacząc. W taki sposób, że płoną ich serca. Co je zapaliło?... Żywe, przepowiadane Słowo.

Słowo prowadzi do poznania; objawienia Chrystusa. Łamanie chleba jest znakiem Jego żywej, miłosnej obecności. Takiej, która przemienia, bo potem wracają do wspólnoty jako świadkowie żywego Pana.

W niektórych sytuacjach czujemy się przegrani, opuszczeni, zrezygnowani. Abyśmy wtedy nie zaprzepaścili szansy spotkania przychodzącego Mesjasza. Może trzeba nam się złamać, by potem się wyprostować? A jeśli tak, to tylko z Nim i w Nim! Niech zostanie, czy to w czas poranka, czy kiedy słońce chyli się ku zachodowi.

Brak komentarzy: