wtorek, 6 kwietnia 2010

Tajemniczy ogrodnik


       Maria natomiast stała przed grobowcem i płakała. Gdy płacząc nachyliła się do grobowca, zobaczyła dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa: jednego obok miejsca głowy, drugiego obok miejsca stóp. Odezwali się oni do niej: "Kobieto, dlaczego płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrali mojego Pana i nie wiem, gdzie Go złożyli". Po tych słowach odwróciła się i zobaczyła stojącego Jezusa, lecz nie poznała, że to jest Jezus. Jezus odezwał się do niej: "Kobieto, dlaczego płaczesz? Kogo szukasz?" Ponieważ wydawało się jej, że to jest ogrodnik, powiedziała Mu: "Panie, jeśli ty Go wyniosłeś, powiedz mi, gdzie Go złożyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" Ona odwróciła się i powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni" (to znaczy: "Nauczycielu!"). Jezus jej rzekł: "Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca. Idź do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mojego i Ojca waszego, do Boga mojego i Boga waszego"". Maria Magdalena poszła i oznajmiła uczniom: "Widziałam Pana i tak mi powiedział" (J 20,11-18)

 

Atmosfera żałoby, płaczu, smutku. Zupełnie normalna sytuacja po stracie kogoś bliskiego. Apostołowie Piotr i Jan powrócili do Jerozolimy. Przy grobowcu Jezusa została Maria. Jest sama, ze swoim ogromnym smutkiem. Opłakuje swojego Nauczyciela.

Kiedy nasze serce ogarnia ból, rozpacz a oczy zasłaniają łzy, trudno jest zobaczyć cokolwiek innego prócz tego własnego bólu. Podobnie Maria, poprzez łzy nie poznała nawet Jezusa. Tkwiła zamknięta w swoich uczuciach. One nie są złe. Lecz bezkrytyczne wejście w nie może zrodzić sytuację trudną do zniesienia.

Zadziwiające jest to pierwsze spotkanie Chrystusa po powstaniu z martwych. Jego dialog z Marią nie jest jakąś grą w chowanego, lecz ma doprowadzić do jej wyjścia poza obszar własnego smutku i wejścia w autentyczną wiarę w fakt zmartwychwstania. Ma zastanowić się nad sensem swojego bólu. Potem następuje osobiste, intymne objawienie Jezusa – zwraca się po imieniu do kobiety, a ona odpowiada czule: „Rabbuni!” (mój ukochany Nauczycielu!). Chce jeszcze bardziej poznać Jezusa, na nowo odkrytego, inaczej pojętego i doświadczonego niż wcześniej. Chce przekonać się, że faktycznie żyje, dotknąć Jego ciała (nie była pewna, czy widzi człowieka czy też ducha). Jezus prosi: „Nie dotykaj mnie”. Ma pozostać przede wszystkim w sferze wiary, która osadza się na fundamencie doświadczenia, ale zawsze przynosi ze sobą jakąś przestrzeń sekretu. Niemniej, spotkanie jest dla Marii niezaprzeczalnym dowodem, iż „widziała Pana”.

Taka postawa wyzwala radość, a ta z kolei chęć opowiedzenia faktu, podzielenia się radością z najbliższymi. Maria staje się pierwszym świadkiem zmartwychwstania Chrystusa. Według Jana, wieczorem tego samego dnia przybył do uczniów.

W kulturze judaizmu świadectwo kobiet nie było wiarygodne. Miało niewielką wartość. Jednak poruszająca i pełna wiary opowieść Marii musiała wywrzeć na apostołach wielkie wrażenie i szereg pytań o zaistniały fakt. Jezus (nawet po zmartwychwstaniu – zawsze ten sam: czasami przekorny, odbiegający od utartych schematów) wybiera na pierwszego świadka zmartwychwstania właśnie kobietę, zrównując w ten sposób jej świadectwo ze świadectwem mężczyzn. Zmartwychwstania nie wymyślili więc uczniowie. Gdyby opowiadania ewangelistów były zmyślone, według ówczesnej kultury, w swoich tekstach nie powoływaliby kobiety na pierwszego świadka wskrzeszenia Jezusa.

Ewangelia nie jest naukową księgą, która ma udowadniać cokolwiek. To księga wiary, która przyjęta do serca potrafi zmieniać ludzkie życie. Opromieniać je blaskiem zmartwychwstania oraz prowadzić do spotkania z Tym, który pokonał śmierć.

Brak komentarzy: