czwartek, 1 kwietnia 2010

Służba nie drużba!


     A gdy już obmył im nogi, nałożył swe szaty i znowu zajął miejsce, odezwał się do nich: "Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy mówicie do mnie: "Nauczycielu", albo: "Panie", i słusznie tak mówicie, bo jestem. Dlatego jeśli obmyłem wam nogi ja, Pan i Nauczyciel, to i wy powinniście sobie wzajemnie nogi obmywać. Przykład bowiem wam dałem, abyście i wy tak czynili, jak ja wam uczyniłem (J 13,12-15)

 

Zadziwiające są owe ewangeliczne zaskoczenia! Bóg schyla się nad człowiekiem i obmywa mu nogi. Temu zwyczajowi żydowskiej gościnności (który był przypisany niewolnikowi lub kobiecie – zob. 1Sm 25,41) Jezus nadaje nowy wymiar. Jest on praktyczną nauką dla uczniów. Odtąd nie mogą mieć wątpliwości na czym polega kroczenie za Mistrzem: ma to być miłosna służba każdemu człowiekowi. Każdemu, bez wyjątku. Jezus, wiedząc kto jest zdrajcą, w geście miłości obmył nogi również Judaszowi. Miłość służebna. Coraz rzadziej spotykana. Bo wielu szuka raczej, by być obsłużonym niż służącym. 

Ten fragment ewangelii Janowej przywołuje nas do porządku. Zarazem obnaża z braku w nas pokornej, bezinteresownej miłości. Takiej, która mówi, że wobec innych trzeba stawać się sługą a nie panem. Jest to więc konkretna postawa a nie przelotne uczucie. I tylko taka miłość potrafi czynić dobro nawet po doznaniu zranienia, zdrady czy krzywdy od ukochanej osoby. Taką miłość miał w sobie Chrystus. Takiej miłości brakowało w sercu Judasza Iskarioty. Znał Mistrza, a mimo to nie zaprosił Go do swojego życia.

Chrystus nadal pochyla się nad nami i obmywa stopy, zbrukane zeschłą ziemią dróg i ścieżek życia. Pokazuje swoją miłość. Służy poprzez Kościół; wspólnotę braci i sióstr w jednej wierze. Zwłaszcza w każdym naszym miejscowym Wieczerniku. To ciągłe wezwanie dla nas, byśmy i my nie ustawali w czynnej miłości wobec każdego człowieka. Abyśmy nasycali naszą znajomość Jezusa prawdziwą treścią Jego Ewangelii, jaką jest pokorna miłość umiejąca dawać siebie do samego końca.

2 komentarze:

Misja Chrześcijańska pisze...

Królewskie kapłaństwo; Każdy może być wezwany do królewskiego kapłaństwa, lecz nikt nie będzie kapłanem Chrystusa, jeśli nie usłyszy głosu wezwania, a Pan go nie powoła. Jest tylko jeden Kapłan-ofiarujący i ofiarowany, Jezus Chrystus, ofiara Jego złożona z samego siebie na krzyżu, położyła kres dawnym ofiarom i dawnemu kapłaństwu. Ta ofiara złożona Bogu była i jest zadośćuczynieniem za grzechy ludzkie i ich wymazanie, Jezus Chrystus jako najwyższy Kapłan, jedyny pośrednik między Bogiem a ludźmi, jedyne źródło łaski i zbawienia. On przyszedł do swoich i włączył ich w swoje odkupione i uświęcone dzieło i uczynił ich dziedzicami swego kapłaństwa i łaski, aby stanowili święte kapłaństwo dla składania na pamiątkę Jego ofiarowania, duchowych ofiar przyjemnych Bogu.
W tej ofierze kapłan łączy się z Jezusem w Jego ofiarowanej śmierci, tym samym staje się ofiarnikiem do składania ofiary z samego siebie z Chrystusem i w Chrystusie, stając się uczestnikiem w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Zgładzony zostaje stary człowiek, grzesznik i powstaje nowy człowiek w Chrystusie, kapłan składa ofiarę, w duchu i prawdzie na tym ołtarzu, ofiaruje samego siebie, swoją grzeszność, przedstawia je Bogu i się modli: Panie, pragnę uczestniczyć w Twojej wieczerzy i spożywać duchowy pokarm, które jest Słowo Twoje, uczestniczyć w udziale Twego Ciała i Krwi, którym Ty Panie jesteś.

W TYM SZCZEGÓLNYM DNIU NA PAMIĄTKĘ USTANOWIENIA EUCHARYSTII I SAKRAMENTU KAPŁAŃSTWA, BŁOGOSŁAWIEŃSTWA BOŻEGO NA DŁUGIE LATA W TEJ ZASZCZYTNEJ SŁUŻBIE.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Serdecznie dziękuję! Również za komentarze ubogacające i dające garść refleksji. Na czas przeżywania Triduum naszego Zbawcy, udzielam kapłańskiego błogosławieństwa wszystkim wizytującym bloga! Niech Pan Was strzeże i prowadzi swoim Słowem.