środa, 14 kwietnia 2010

Proszę wstać, Wysoki Sąd idzie!

     Bo tak Bóg umiłował świat, że Syna jednorodzonego wydał, aby każdy wierzący w Niego nie zginął, lecz otrzymał życie wieczne. I nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził ten świat, lecz aby świat dzięki Niemu został zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega sądowi; a kto nie wierzy, już jest osądzony, bo nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego. A przedmiot sądu jest taki: światło przyszło na świat, a ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światło; bo ich uczynki były zepsute. Przecież kto źle postępuje, nienawidzi światła i nie idzie do światła, aby jego uczynki nie zostały potępione. A kto spełnia, co do prawdy należy, idzie do światła, by widoczne się stały jego uczynki, że w Bogu zostały dokonane (J 3,16-21)


     Wielu chrześcijan nosi w swojej wierze lęk przed sądem. Ten lęk nie jest bojaźnią Bożą, gdyż paraliżuje, budzi strach oraz wewnętrzny niepokój. Bojaźń Boża mobilizuje i motywuje. Religia, której podłożem jest zastraszanie stanowi terror.

     Dobra Nowina to nie wieść, że Bóg (utożsamiany z bezwzględnym sędzią) będzie wydawał na nas swój sąd. Takie ujęcie sądu Boga to nieporozumienie wynikające z naszego zakorzenienia w typowo ludzkiej, powszechnie przyjmowanej koncepcji sądownictwa. Bóg kocha świat, posłał na niego swojego ukochanego Syna, pragnie zbawienia ludzi – jak więc mógłby separować się od nich bądź sądzić świat?

     Chrystus nie przyszedł na świat, by go potępić, ukarać czy poddać procesowi gruntownej moralizacji. Jezus przybył na ziemię, żeby szukać i ocalić to co zginęło, podać pomocną rękę błądzącym, złożyć za nich siebie samego w krwawej ofierze, stać się pomostem pomiędzy wiecznym potępieniem a życiem wiecznym.

     Sąd jednak będzie. Tylko, że sędziami dla siebie będziemy my sami. Stając w prawdzie i przed Prawdą, musimy codziennie opowiadać się, czy jesteśmy po stronie światła czy też po stronie ciemności. Po stronie Światłości Świata lub ciemnej zatwardziałości faryzejskiej. Pomiędzy tymi dwiema przeciwstawiającymi się rzeczywistościami pojawia się sąd. Termin “sąd” nie oznacza tutaj wartościowania uczynków, ale podział ludzi według ustalonego kryterium. Tym kryterium jest wiara, a nie doskonałość moralna. Zasadniczą sprawą o którą osądzać nas będzie serce, jest więc wiara. Zweryfikowana codziennym życiem. Tertio non datur.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zgadzam się, że Bóg nie sądzi, ale czyny nas sądzą w tym życiu i po śmierci. To jest jednak nowe podejście do kwestii Sądu Ostatecznego, sam kiedyś byłem straszony ogniem przez duchownego, ale to już jest historia, dziś nikt już nie straszy ogniem piekielnym. Dobrze, że mamy Miłosierdzie Boże, to zmienia naszą sytuacje, nie odczuwamy już strachu przed Sądem. Niemniej Sąd nad ludzkością odbędzie się, odczytujemy to w Piśmie Świętym: "A to jest świadectwo, że Bóg dał żywot wieczny, żywot w Jego Synu. Dla tych, którzy przyjęli Jezusa Chrystusa i zawarli z Nim przymierze, jest życie wieczne. Bo Ja żyję i wy żyć będziecie". Ci, którzy uwierzyli w Niego i zachowują Jego przykazania, żyć będą, tak jak On żyje, w ciele chwalebnym i nieskazitelnym, jako pierwsi powstaną na Sąd Ostateczny, zostaną obudzeni przez dźwięk, wezwanie Trąby Bożej i głosu Archanioła. Przy drugim przyjściu Syna Bożego, po Sądzie Ostatecznym, będą wcieleni do wyjątkowego ciała chwalebnego, którego On będzie głową, na Nowej Ziemi w Jego Królestwie. Przy końcu czasów, wiadomym tylko dla Boga, wszyscy powstaną na Sąd,i staną przed prawdą i świętymi Pańskimi, i oddzieli Pan jednych od drugich, tych co żyli w Prawdzie, od tych, co stali się pomiotem szatana, i pójdą na śmierć drugą, czyli na wieczne zatracenie. Oni wraz z szatanem i jego demonami zostaną zamknięci w "Tartarze" na tysiąc lat, aż wszystko zostanie naprawione i wróci do pierwotnego stanu, czyli raju, w Nowej Odrodzonej i Chwalebnej Ziemi.
Pozdrawiam serdecznie

morze myśli pisze...

Sąd miłości.....to wielka rzecz.