wtorek, 7 czerwca 2011

Pozwól



Bo słowa, które mi przekazałeś, przekazałem im, a oni przyjęli i naprawdę poznali, że od Ciebie wyszedłem. Uwierzyli też, że Ty mnie posłałeś. Ja za nimi proszę; nie za światem proszę, lecz za tymi, których mi dałeś, bo są Twoimi. I wszystko moje, Twoje jest, a Twoje moje, a w nich jestem otoczony chwałą. Ja już nie będę na świecie, a oni będą na świecie, ja bowiem idę do Ciebie. Ojcze święty, zachowaj ich w moim imieniu, które mi dałeś, aby jak my jedno byli (J 17,8-11)


Chrystus jest Tym, który wstawia się za nami przed Ojcem. Niejako wkłada nas w kochające dłonie Boga. Zanosi przed Niego nasze życie, wraz z jego rozterkami i radościami.

Modlitwa Jezusa jest pełna ufności, ciepła oraz bliskości Jego Ojca. Widać w niej nierozerwalną więź łączącą ściśle obydwie Osoby. Chrystus pragnie zarazem, by owa miłosna łączność była udziałem uczniów. „By byli jedno”, tzn. tworzyli jedną wspólnotę serc połączonych w tej samej wierze, nadziei i miłości.

To nie jest łatwe. Ludzka natura skażona egoizmem nie szuka jedności z innymi. Koncentruje się na swoich interesach oraz jedynie na swoim dobru. Wychodząc naprzeciw siebie, uczestniczymy w misterium Boga, który stał się człowiekiem, i w ten sposób wyszedł naprzeciw każdemu człowiekowi w sposób niezwykle intymny.

Jest On bliżej ciebie niż przypuszczasz. Nie tyle więc my szukamy Boga, co On poszukuje nas. Więc… dajmy szansę Bogu. Dajmy się po prostu odnaleźć.


4 komentarze:

Marta pisze...

Tęsknię za niebem, gdzie nie będzie już kłopotów i zmartwień. Żyje jednak tu i teraz na ziemi.

Dzisiejszy fragment Ewangelii jest pełen miłości i ciepła. Jezus będąc Człowiekiem doskonale wie na czym polega życie człowieka. Oddaje nas w ręce kochającego Ojca. Daje nam kolejny przykład jak mamy się do Boga zwracać. To niesamowite. Bóg pragnie komunii z nami!

Dziękuję Ci Jezu, że dzięki Tobie Bóg jest mi taki bliski. Przepraszam, że czasem w pierwszym odruchu trudno mi podziękować za trudne dobro, które dajesz. Ty wiesz co robisz. Pozwól to zrozumieć. Nie pozwól ulec zwątpieniu. Daj mi Twojego Ducha, abym zrozumiała czego ode mnie oczekujesz w tej chwili.

Tęsknię za Tobą i dziękuję Ci, że ta tęsknota nie jest beznadziejna. Jesteś tak blisko mnie, blisko nas wszystkich. Dziękuje Ci za to.

Anonimowy pisze...

To nie my szukamy Boga lecz Bóg szuka nas? Nie powinno być to dla mnie zaskoczeniem a jednak jest. To przecież On pierwszy chciał nawiązać ze mną dialog. Dałam się odnaleźć. Tylko co dalej? Wyjść naprzeciw siebie by w ten sposób być z Nim i dla Niego? Co dokładnie znaczy „a w nich jestem otoczony chwałą” ? Czy nie należałoby tu odczytywać to również w kontekście słów Ewangelisty Mateusza „Nie każdy kto mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego” ? A może nawet nie tyle w kontekście co w pewnym połączeniu tych dwóch fragmentów? Bo chyba Bogu nie zależy byśmy spędzili życie na kolanach. Wydaje mi się, że otoczyć Go chwałą to żyć według Jego wskazówek. To odnaleźć swoje powołanie i dane nam „talenty”. By ich nie zakopać jak w przypowieści czytanej u Mateusza lecz pomnożyć. Modlitwę dziękczynną można przecież zamienić w czyn. Karmimy się Słowem lecz nie tylko słowem wielbimy Go. Większą chwałę czynimy Mu dając świadectwo innym niż śpiewając poranne modlitwy w blasku wschodzącego słońca. To drugie może być wypełnieniem tego pierwszego. Pięknym wypełnieniem. A że czasem upadamy i wstępujemy w rolę syna marnotrawnego….cóż ..upadki są i będą. Trzeba mieć jedynie świadomość, że wciąż nie jesteśmy sami i jak w przypowieści On czeka wciąż na nas i z radością przyjmie z powrotem.
On jest bliżej niż przypuszczamy…. Nie szukajmy więc daleko tego co jest tak blisko nas.
kasia

Marta pisze...

Tak, On jest w nas! Bliżej się już nie da. A wielbimy Go przede wszystkim swoim życiem, którego integralną częścią jest modlitwa. On chce, abyśmy Nim żyli wśród ludzi. Żyli pełnią życia, a nie tylko klęczeli i się umartwiali. Jest czas klęczenia i czas radosnego działania:)
Miłego dnia Kasiu :)

Anonimowy pisze...

Dzisiejszy dzień pod znakiem „nie” przywołał swoim działaniem refleksję, która uświadomiła mi , że życia nie przechytrzę. Czasem wiemy jak postąpić, czasem wiemy jak coś zrobić lecz tego nie wykonujemy. Są różne powody. Czasem zniechęcenie, czasem zniewalająca niemoc, czasem odrętwienie lenistwem a czasem nam się prozaicznie nie chce. Poprzez pasywność wzrasta w nas agresja skierowana w nas samych. Zaciskając pięści okaleczamy samych siebie by potem nienawidzić siebie bardziej niż jest to możliwe. Przekraczamy granice licząc, że świat na chwilę choć stanie w miejscu. A ziemia jednak wciąż wiruje i nie zważa na nasze destrukcyjne działania. Nie widzimy wówczas nic poza złem i zgryzotą. Dynamika ruchu wciąż niezmiennie trwa…dynamika określona prawami Newtona niewzruszenie jest wciąż układem inercjalnym. Nawet gdy nie działa na nas żadna siła lub siły działające równoważą się…jesteśmy w stanie spoczynku lub poruszamy się ruchem jednostajnym . Nieinercjalny układ odniesienia przemieszcza się z przyśpieszeniem. Wciąż jednak coś się dzieje. Czy tego chcemy czy nie. A my jednak wciąż uparcie chcemy stać po kostki w naszych iluzjach i udawać że nic już nie można poradzić na stan rzeczy w jakim się znaleźliśmy.
Ktoś dał mi dziś dobrą radę… Jeśli wydaje ci się, że nie potrafisz z Nim rozmawiać to wymowne może być twoje milczenie. To co niewypowiedziane również ma w sobie siłę. Zamiast krztusić się nienawiścią do siebie samego lepiej w milczeniu przyznać się do błędu i …. I jeszcze raz spróbować wziąć na barki to co nam On daje.
kasia