środa, 29 czerwca 2011

Ten Ktoś



A kiedy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swoich uczniów: "Co ludzie mówią o Synu Człowieczym? Kim jest?" Oni odpowiedzieli: "Według jednych Janem Chrzcicielem, według innych Eliaszem, według jeszcze innych Jeremiaszem lub jednym z proroków". Zapytał ich: "A wy co mówicie? Kim jestem?" Szymon Piotr odpowiedział: "Ty jesteś Mesjaszem, Synem żyjącego Boga". Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony, bo nie ciało i krew objawiły ci [to], lecz mój Ojciec, Ten w niebie. I ja ci oświadczam, że ty jesteś Piotrem, [Skałą], i na tej skale będę budował mój Kościół, a oddziały piekła go nie przemogą. Dam ci klucze królestwa niebieskiego i jeśli coś zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a jeśli coś rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16,13-19)


Działanie Jezusa wzbudzało u Jemu współczesnych wiele kontrowersji. Stąd zadawano sobie zasadnicze pytanie: kim On jest?! Jedni pytali o to ze strachem, zgorszeniem; inni z niedowierzaniem, zdziwieniem, a jeszcze inni z powodu ciekawości. I dlatego też pojawiało się wiele prób odpowiedzi. Niektórych przychylnych Jezusowi: takimi były porównania do największych proroków ludu Izraela.

Lecz tylko jedna, krótka odpowiedź w pełni zawiera określenie Osoby oraz misji Jezusa: Mesjasz. Termin ten zarezerwowany był u Żydów dla kogoś odzianego w wielkość i mającego przywrócić świetność oraz potęgę Ludu Wybranego. Podkreślano przy tym działania zewnętrzne. Mesjasz miał być przywódcą z mieczem, gromiącym w imię Boga niewiernych. Taki obraz nie pasował do obrazu Chrystusa, ubogiego syna cieśli Józefa.

Chrystus jest Mesjaszem, ale Jego potęga kryje się w pokornej miłości oddającej siebie do samego końca dla człowieka. A więc to duchowa rewolucja, która nie walczy stalowym mieczem, ale mieczem miłowania.

Faktycznie, by poznać Jezusa, potrzeba łaski Ojca. Ta łaska jest dana każdemu, lecz jest darem. Można więc ją zmarnować, odrzucić. Poznanie jakiejś osoby dokonuje się powoli, etapami. Ważne jest w tym, by być blisko poznawanej osoby, słyszeć jej głos i wpatrywać się w tę osobę. Mieć z nią stały kontakt.

A więc poznanie Chrystusa jest swego rodzaju zadaniem. Ojciec odkrywa przed nami oblicze Syna, ale nie bez naszego współudziału. Mamy realną możliwość poznania, ale musimy wejść na drogę ku Niemu. Uwewnętrznić nasze życie, pozwolić by dokonała się w nas duchowa rewolucja. A stąd już blisko do spotkania Mesjasza.


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

My też zadajemy to pytanie. Mamy tysiące różnych odpowiedzi. W zależności od napływu emocji i dotykania rzeczywistości nasze odpowiedzi kształtują Jego obraz, który jest zmienny w czasie. A przecież wystarczy jedna odpowiedź. Ta sama odpowiedź o poranku, w południe czy wieczorem.
Pan mój, Bój mój.
Udanej środy
kasia

kapitalny komentarz… zmusza do zadumy.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

:)) Kasiu, nie zadumaj się zbytnio! Aczkolwiek po to mamy Słowo. Zbliżajmy się więc do poznawania Pana. Jako, że ciągle nas zaskakuje, zadziwia - to nie nudny proces, lecz fascynująca przygoda. Dzięki,,, niech Boże błogosławieństwo Was napełnia!

Anonimowy pisze...

Zaduma, zadumą... ale zadziwienie... a i owszem. Rzeczywiście to nie jest nudny proces. Poznawania końca nie widać. Dzieje się. oj dzieje...czasem chyba nawet ciutkę za duzo.
kasia

Marta pisze...

Poznawanie Boga to fascynująca przygoda. Można powiedzieć najważniejsza przygoda naszego życia. Bóg nas zaprasza i przyciąga do siebie, ale nie zniewala. Jeśli Mu pozwolimy na zbliżenie się to rozkocha nas w Sobie. To faktycznie dokonuje się stopniowo. Pragniemy coraz bliższego kontaktu z Bogiem. Tęsknimy za tym kontaktem.

Parę lat temu przekonałam się, że to zaproszenie jest łaską. Byłam na pogrzebie tragicznie zmarłej koleżanki. Moje relacje z Bogiem były wówczas bardzo letnie. Z emocji poszłam do spowiedzi. Nie było to jednak takie szczere i spontaniczne z miłości do Boga. To był zwyczajny strach przed niespodziewaną śmiercią. Nie potrafiłam wówczas wykrzesać z siebie modlitwy. Po prostu nie potrafiłam.

Zbigniew pisze...

Hahaha- teraz mówicie o zadziwieniu a jak ja wam mówiłem jak to dwa grzyby wyrosły w miejscu które dokładnie przeszukałem to Ksiądż Tomasz podśmiewywał się ze mnie . hahaha
też byłem zadziwiony i to jak!!!!hahaha

brat_czeremcha pisze...

jeszcze raz proszę bardzo mocno o modlitwę

i napiszę to co ostatnio usłyszałem, i co, jak myślę, jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdego z nas: nic nie ma sensu, jeśli nie mamy osobistej relacji z Panem Bogiem.

jako przykład podano mi Izaaka i Abrahama: jakim problemem dla 30 letniego gościa uciec od staruszka, który chciał go zabić? czemu nie zwyzywał swojego ojca od szaleńców? bo miał relację z Bogiem Ojcem.

Anonimowy pisze...

Obejmę Cię bracie Cz. moją modlitwą. Przeżywam wielkie trudności, więc oddaję je Bogu i za Ciebie się modlę.
Tak to prawda. Wszystko w naszym życiu będzie miało sens, gdy będziemy mieli osobistą relację z Bogiem.
Szczęść Boże.
Nika