sobota, 11 czerwca 2011

Pokrój pokoju



Gdy wejdziecie do jakiegoś miasta lub wsi, dowiedzcie się, kto w nich jest godny, i tam mieszkajcie aż do odejścia. Wchodząc do domu, pozdrówcie go. Jeśli ten dom będzie godny, niech wasze "pokój" zstąpi na niego; a jeśli nie będzie godny, niech wasze "pokój" powróci do was (Mt 10,11-13)


Chrystus w swoich wskazaniach do uczniów nie obiecuje łatwej drogi. Mają iść często „jak owce pomiędzy wilki”. Nawet jednak wiedząc i przewidując ewentualne złe nastawienie niektórych ludzi, uczniowie nie są wezwani do siania jakiejkolwiek agresji. Są bowiem przeznaczeni do niesienia pokoju; błogosławieństwa. Zwłaszcza tam, gdzie go brakuje.

Zazwyczaj pokój serca udziela się otoczeniu. Agresor często bywa rozbrojony autentycznym uśmiechem oraz głębią pokoju serca atakowanego. Często, lecz nie zawsze. Bywają ludzie, którzy w swoim poranieniu nie chcą pokoju. Przyzwyczaili się do agresji jako sposobu na życie; jak do tarczy chroniącej przed zranieniami, jakie ich kiedyś spotkały. Zanurzając się w agresji, dobrowolnie tracą swoją godność.

Niosący w imię Jezusa pokój uczeń Chrystusowy jest więc kimś, kto weryfikuje nasze pragnienie pokoju, czyli prawdę o nas samych, o naszej godności. Pokój jest darem. Trzeba więc o niego prosić. Wtedy na pewno na naszej drodze stanie ktoś, kto go nam ofiaruje w imię Pana.


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Być godnym przyjęcia „pokoju”. Tak,……… ale ciężko zrezygnować z ochronnej agresji. Trudno uwierzyć w szczerość i głębię pokoju serca tej drugiej strony, trudno uwierzyć we własną szczerość. Nie na darmo mówi się, że atak jest najlepszą obroną. Rzadko zdarza się aby czyjś spokój nie wywołał agresji drugiej strony. Po agresji pozostaje ból i łzy rozpaczy. A jednak boję się być bezbronną , boję się być zranioną po raz kolejny. Boję się podejść bliżej. Lękam się zaufać. Trwoga zamiast miłości wlewa się do serca. Dziś boję się własnego uczucia i doznania. Coś dziś delikatnie zakuło. Coś zaistniało, ale strach przed nieznanym spowodował, że łatwiej mi to zgłuszyć niż dać temu rozkwitnąć. Czasami Jego miłość mnie przeraża.

„Niech Cię Pan błogosławi i strzeże. Niechaj Pan daje pokój Ci.” Tego Wam i sobie życzę.
kasia

Marta pisze...

Pokój serca jest chyba najpiękniejszym z darów Ducha Świętego. Mając Chrystusowy pokój w sercu stajemy się dużo życzliwsi dla otoczenia. Każdy z nas ma pewnie doświadczenia, które ksiądz Tomek wspomina: nabuzowany rozmówca zostaje rozbrojony naszym anielskim spokojem i uśmiechem. Niestety agresja rodzi agresję, a pokój nie koniecznie zawsze rodzi pokój. Gorzej jeśli sami stracimy cierpliwość lub gdzieś wgłębi serca zrodzi się pokusa poczucia bycia lepszym o tych, którzy pokoju w sercu nie mają czyli są "nie godni pokoju'. A nie jest już Chrystusowe myślenie.

Dołączam się do życzeń Kasi: niech nas Bóg obdarzy swoim Pokojem

@Kasia
Każdy z nas jest godny pokoju :) Zaufaj :)

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Odpowiadając agresją na agresję, wchodzimy w błędny krąg z którego nie ma wyjścia. Nic się nie zmieni. Bo tylko miłość ma moc twórczą i rodzi owoce. Nikt nie obiecał łatwego życia. Miłość oraz pokój to trud, często przychodzący z cierpieniem. Ale też zawsze ostatecznie zwycięża.
Boimy się miłości Boga, bo... jej nie rozumiemy. Trwoży nas na jakiś sposób, a zaufanie staje się wielkim wyzwaniem. Tutaj pojawia się moment naszej decyzji, próby wiary: czy zaufam; tak do końca i prawdziwie?...
Pięknego dnia, niech Boża łaska ogarnia Was i prowadzi!

Anonimowy pisze...

Czy aby na pewno zawsze wchodząc w konflikt nie należy użyć własnej "agresji"? Mam stać spokojnie jak lecą we mnie gromy? Mam stać niewzruszenie i czekać aż agresor wyładuje na mnie swoją frustrację? Mam się uśmiechać dostając po raz kolejny w mordę od życia? Życie jest walką i nie dam się pobić. Nie mówię, że napastliwość jest dobra. Ale bronić się trzeba. Nikt mi więcej nie nabije siniaka...a jeśli to się zdarzy... to oddam.
Zgodzę się, że miłość ma moc twórczą. Tylko, że dzisiaj trudno ją spotkać. Często spokój jest czynnikiem wzbudzającym czyjąś agresję. Nie wiem czemu tak się dzieje, ale tak jest. Proszę się przyjrzeć rozmowom tych "dobrych" z tymi "złymi".
Przykro mi, ale ja nie będę już nigdy więcej bierna.
kasia

Zbigniew pisze...

Pokój i życzliwość w sercu!
Ja to chyba nazywam WOLNOŚCIĄ!

Myślę że źródłem tej wolności- przynajmniej dla mnie - jest: ,, Miłuj bliźniego swego jak siebie samego"

Nie wiem, ale myślę że tę cechę- mówię cechę bo do końca nie jestem taki pewny że to moja zasługa - odziedziczyłem po mojej Mamie.
Moja Mama ma na imię Maria i jak wszystkie Marie jest o gołebim sercu!
Tak więc łatwo przychodzi mi to pozytywne nastawienie do ludzi! I choć podbiją mi oko to szybko zapominam, to znaczy by być precyzyjnym, nie
przenoszę urazy na innych ludzi!
To daje mi poczucie WOLNOŚCI!
Tak mi z tym dobrze,że wszelkie urazy staram się jak najszybciej wyrzucić z siebie!

Marta pisze...

I to jest metoda Zbyszku. Pielęgnując bowiem urazy w swoim sercu pozwalamy im wzrastać i panować nad nami. A to do niczego dobrego nie prowadzi.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

@Kasiu, przebywanie w pokoju nie oznacza bycia biernym. A obroną chrześcijan jest miłość. Owce nie kąsają jak żmije i nie szczerzą groźnie zębów jak wilki. Nie chodzi, by się uśmiechać jak dzieje się zło, wiesz o tym dobrze. Ale też nasza reakcja na to zło jest ważna: w jaki sposób odpowiemy. Czy też tym samym (stając się podobnymi a właściwie tożsamymi z agresorem?).
Chrystus nie pozostał bierny wobec zła i agresji jaka Go spotkała. I jak odpowiedział? Razu pewnego uczniowie prosili, by pozwolił im zesłać gromy na nieprzyjazne miasto... Co powiedział? Dla nas to przykład, jak zło dobrem zwyciężać.

Anonimowy pisze...

Jak ktoś jest miły to i ja nic mu nie zrobię. Ale jak widzę nóż w ręku drugiej strony to nie dam się już dźgnąć. Dobro mnie nie obroni. Nie pokocham agresora bo on to wykorzysta i mocniej ukąsi. Nie chce być w pewien sposób naiwna i znowu się nabrać. Za dużo razy dostałam wciry żeby zaufać. Niestety u mnie cygan tylko raz..no dobra.. dwa razy przejdzie przez wieś. Przykro mi. Ale ja nie umiem już tak jak Wy reagować. I chyba nie chcę.
kasia

Anonimowy pisze...

Możecie mnie wykluczyć z Waszego grona. Zdarza się ... bo się zdarzyło tak a nie inaczej. Może i staję się agresorem, może to nie zgodne z ideą chrześcijaństwa, może to brutalne w swym wymiarze. Ale to mnie chroni na tyle, że jestem ...tu i teraz ..jestem. I nikt nie podniesie na mnie więcej ręki bo mu na to nie pozwolę.
kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Do wszystkiego trzeba dojrzewać... Nie wiemy, jak w ekstremalnej sytuacji zareagujemy. Ale jednocześnie można się na to przygotować, zapraszając do siebie Jezusa z Jego pokojem oraz pielęgnując go w sobie. Nie chodzi, by dać się dźgać, ale by samemu nie dźgać.

Anonimowy pisze...

Ja nie dźgam. bronię się. I niech tak pozostanie.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

chrześcijaństwo nie wytycza idei, lecz jest swoistym stylem życia. To nie zbiór czy spis określonych zachowań, Kasiu. Tak myślę. A z tym wykluczaniem.... chyba tak z braku pokoju rzekłaś; co Cię zaniepokoiło? Przecież nikt nie ma zamiaru nikogo wyrzucać czy ekskomunikować tylko dlatego, że inaczej myśli. I myślę, że o tym wiesz, bo nieco tutaj wspólnie sobie rozmawiamy na różne tematy i mając różne poglądy.
Dobrej, spokojnej nocy!

Anonimowy pisze...

Przepraszam. Zdenerwowałam się i najeżyłam kolce. Wy mnie zaniepokoiliście. Zapomniałam, że Wy jesteście Ci prawdziwi i nie zaatakujecie mnie. Przetuptałam nocny chodnik i mi przeszło.
Dla mnie noc jest dniem i z tym też mi już dobrze.
Dobrej spokojnej nocy.
ks