piątek, 24 czerwca 2011

Warto



Żył za dni Heroda, króla Judei, pewien kapłan imieniem Zachariasz, ze zmiany Abiasza. Miał on żonę, jedną z córek Aarona. Jej imię - Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga, nienagannie żyli według wszystkich przykazań i nakazów Pana. Dzieci nie mieli, bo Elżbieta była niepłodna. Oboje posunęli się już w latach. Kiedy Zachariasz według kolejności swojej zmiany spełniał przed Bogiem czynności kapłańskie i zgodnie ze zwyczajem kapłańskim otrzymał przez losowanie przywilej wejścia do przybytku Pańskiego dla spalenia kadzidła - w czasie tego okadzania cała reszta ludu modliła się na zewnątrz - pokazał się mu anioł Pański, stanąwszy po prawej stronie kadzidlanego ołtarza. Zmieszał się Zachariasz na jego widok i strach go zdjął. Anioł odezwał się do niego: "Nie bój się, Zachariaszu, twoja modlitwa została wysłuchana. Elżbieta, twoja żona, urodzi ci syna. Nazwiesz go imieniem Jan. Radość nastanie dla ciebie i wesele. Z jego narodzin wielu cieszyć się będzie, bo wielki on będzie przed Panem. Nie będzie pił wina ani sycery, już w łonie swojej matki napełniony zostanie Duchem Świętym. Wielu synów Izraela nawróci do Pana, ich Boga. Podążać on będzie przed Nim z duchem i mocą Eliasza, aby serca ojców zwrócić do dzieci, a nieposłusznych - do roztropności sprawiedliwych, aby przysposobić Panu lud w pełni gotowy" (Łk 1,5-17)


Z posłuszeństwa Bogu rodzą się wielkie rzeczy. W zaufaniu Bogu znajduje się ogromna moc powodująca, iż niemożliwe staje się możliwym. A wszystko to nie tylko dla chwały Stwórcy, lecz również dla dobra człowieka, dla którego nastaje „radość i wesele”. Ona rozlewa się dookoła, staje się znakiem łaski. Łaska przemienia. W historii Zachariasza i Elżbiety, ale i w historii zbawienia tym znakiem był Jan Chrzciciel. Nie daremnie jego imię w jęz. hebrajskim znaczy: „Bóg jest łaskawy”.

Sytuacja ludzi w podeszłym wieku, którzy nie posiadali dzieci, była w społeczeństwie żydowskim tragiczna. Nie mieli bowiem pomocy i wsparcia. Ponadto niepłodność uważana była za karę Boga. Wobec takiej sytuacji, człowiek może przybrać dwie skrajne postawy wobec Boga: bunt albo wiarę, iż może On zmienić sytuację. Zachariasz i Elżbieta byli „sprawiedliwi” wobec Boga, żyli Jego wskazaniami, modlili się, służyli Stwórcy. Taka postawa musi przynieść w końcu owoce. Przekraczające nasze najśmielsze marzenia.

Nie pytaj więc: czy warto wierzyć? Warto. Wbrew wszystkiemu. A owoce tej wiary objawią się w odpowiednim czasie. Może i późno (jak to było u staruszków Zachariasza i Elżbiety), ale poprzez to przyniosą jeszcze większą radość.


16 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Posłuszeństwo a wiara. Jesteśmy posłuszni, gdy wierzymy. Wielu posłuszeństwo kojarzy się ze ślepym i bezdusznym przestrzeganiem nakazów i przykazań. I być może tak by było gdyby nie jedno „ale”. Wiara jest łaską daną nam przez Niego. A skoro tak to posłuszeństwo chrześcijanina powinno podtrzymywać wiarę i ją pogłębiać. Jedno wspiera drugie. Dokonać tego możemy, jeśli nasze posłuszeństwo będzie słusznym wyborem naszej wolnej woli. Nie ślepe przestrzeganie zasad, lecz pełne ufności i miłości. Posłuszeństwo to nauka dana nam od Niego. Czasem posłuszeństwo drapie i gryzie nas, bo czynimy coś wbrew sobie … a dzieje się tak, dlatego że zbyt często brakuje nam wyrozumiałości i stateczności. Czytając dzisiejszy fragment wiemy, bowiem, że w posłuszeństwo wpisana jest również cierpliwość, ale nie, jako oznaczenie pasywnego czekania. Cierpliwość to dynamika naszego życia chłostana niepowodzeniami, rozczarowaniami i boleścią. To On uczy nas cierpliwości i posłuszeństwa. Doświadcza nas byśmy przez swe cierpienie doświadczyli Jego. Trudno to przyjąć, wiem. Lżej, gdy ufamy Mu poprzez naszą mała miłość.
Nie pytam dziś siebie czy warto, bo odpowiedź jest mi już znana. Pytam siebie ..Czy jestem posłuszna Jego woli i przykazaniom? Czy jestem cierpliwa? Czy kocham? Poszczególne, bowiem małe odpowiedzi stanowić będą odpowiedź na pytanie czy wierzę? Ale nie tylko w Niego.. Lecz i Jemu.

Pewien teolog [F.Ch. Oetinger] powiedział „Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę; daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.” Tego się trzeba w życiu trzymać.

Już piątek…

Życzę Wam by ten piątek był nie tylko wypełnieniem mijającego tygodnia, lecz wypełnieniem cierpliwego posłuszeństwa w nieprzemijającej miłości do Niego. Spokojności i cierpliwości życzę …już jutro sobota.

kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Tak, wiarę należy postrzegać jako wolny wybór a nie nakaz: spełnianie szeregu nakazów i zakazów. Jezus wielokrotnie przeciwko takiej postawie życia występował, choćby w swoich mowach do uczonych w Piśmie i faryzeuszów.
Dzisiaj narodziny św. Jana Chrzciciela. Radykał całkiem oddany sprawie Mesjasza. Niech uczy nas prawdziwej gorliwości wiary!

Anonimowy pisze...

Nie wiedziałam, że dzisiaj są narodziny św. Jana Chrzciciela.
kasia

Anonimowy pisze...

Bóg nie potrzebuje naszych pięknych słów, deklaracji. Bóg potrzebuje naszej codzienności opartej na miłości siebie i bliźniego. Można znać całe Pismo Święte na pamięć a interpretować Go tak jak nam wygodnie. Bóg dał nam przykazania i trzeba je rygorystycznie przestrzegać, jeśli chcemy dostąpić bliskiej relacji z naszym Stwórcą.
Proszę o komentarz ks. Tomasza.
Nika

Marta pisze...

Dokąd droga wiary nie będzie naszym świadomym wyborem, dotąd nie będzie silnie wpływać na nas i na nasze życie. Zaufanie Bogu jest wtedy niemożliwe. Piękno wiary dostrzegamy dopiero wtedy, gdy przyjmiemy ją sercem. Nakazy i zakazy nie są rozpatrywane wtedy jako przymus. Zmienia się nasza motywacja działania. Warto wierzyć tak na maxa. Warto Bogu zaufać. Jego prawo zapisane jest przecież w naszych sercach. On daje niesamowity pokój radość serca. Czasem wbrew wszystkiemu :)

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Co mam komentować? Wszystko jest w moim rozważaniu:) Czasem przyjdzie jakieś dopowiedzenie drobne, myśl,,, Pozdrawiam, Nika! Poza tym, komentarze odwiedzających blog są naprawdę cenne, i dużo wnoszą, warto je czytać - bo dopełniają często to, co napisałem.

Zbigniew pisze...

Myślę że z miłością do Boga jest inaczej niż z ludzką miłością!

W Bogu chyba nie można zakochać się od pierwszego wejrzenia!!! W Bogu trzeba się rozkochać!( Powiedziałem -chyba- bo może są jakieś pojedyncze przypadki)

Od dzieciństwa podawane śą nam prawdy wiary, zakazy i nakazy, które w miarę rozkochiwania się w Bogu przestają być uciążliwe czy też nie możliwe do spełnienia!Z czasem wogóle przestają być jakąs trudnościa!
Zgadzam się z Niką, że trzeba rygorystycznie przestrzegać przykazań!!!To pozwala nam ukształtować swoją postawę! Potem gdy już rozkochamy się w Bogu to tak jak mówi Marta przestaje to być przymusem i podchodzimy do tego z miłością.

Marta pisze...

Masz Zbyszek absolutną rację :))

Rygor kłóci się z Miłością. Kiedyś tak sobie myślałam, że Bóg dał nam przykazania, aby nas ukierunkować. Ale kiedy Go pokochamy to wszystko co one zawierają jest naturalne dla człowieka. Ich wypełnianie nie jest ciężarem.
Podobnie jest ze spowiedzią. Kiedy spowiadasz się rzadko i niejako z urzędu, to rachunek spowiedzi jest wówczas bardzo formalny. Analizujesz co jest konieczne do wyznania, a co nie. Kiedy spowiadasz się z potrzeby serca, z miłości do Boga patrzysz na to zupełnie inaczej. Żal za grzechy jest spontanicznie naturalny.

Anonimowy pisze...

Moim zdaniem nie należy rygorystycznie przestrzegać przykazań a radykalnie i świadomie. Mała różnica, ale jednak jest. Nie można powiedzieć, że przykazania z czasem nie będą trudnością. Będą i na to nie mamy wpływu. Życie zweryfikuje naszą postawę i wiarę. I dobrze powiedziałeś Zbigniewie. Przykazania kształtują naszą postawę. Czasem bezpośrednio a czasem pośrednio. Bo uczą pokory, szacunku, wyciszenia wewnętrznego czy cierpliwości.
I macie całkowitą rację. Trzeba ciągle poznawać i rozkochiwać się.
kasia

Anonimowy pisze...

Oczywiście, że komentarze blogowiczów są cenne. Nie kwestionuję tego. Jednak potrzeba nam wierzącym konkretnej nauki kościoła. Wrócę do sprawy postu. Czy codzienność może być postem? Tak nauczał Jezus? Jakimi wierzącymi chcemy być? Letnimi?
Jan Chrzciciel przygotował drogę Jezusowi. Czy Bóg nie oczekuje dzisiaj od nas czegoś więcej, niż to co czynimy?
Nika

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Codzienność postem... Jest czas postu i czas bez postu. Jezus wskazał drogę. Pozostaje zapytać, czym jest post? Jak można stale trwać w poście, kiedy Pan Młody jest z nami? Żyjmy też w świetle zmartwychwstania. A czas poszczenia też potrzebny, ale w odpowiednim wymiarze, rozmiarze i czasie. Jak żył Jezus?... Czy Jego codzienność była postem? Nie.
A to, że letnimi chrześcijanami nie chcemy być, Niko, świadczy choćby fakt, że tutaj z własnej, nienarzuconej woli się spotkamy przy Słowie, próbując nim żyć na codzień, myśleć nim. To coś znaczy, prawda? Więc to pytanie jest retoryczne.
Czego może oczekiwać od nas Bóg?... Miłość nie oczekuje, choć jest wymagająca. Bóg jest Miłością, która pociąga, ryzykuje oddaniem siebie do końca. Ja żyję Nim w wolności, nie dlatego, że czegoś ode mnie oczekuje i mam Mu to wypełnić (to byłby przymus), ale wybieram Boga, bo Go po prostu kocham, nie zawiodłem się na Nim, ufam Jego miłości. Wiem też, czego PRAGNIE dla mnie Bóg, natomiast czy tego OCZEKUJE?... - to byłoby interesowne z Jego strony, prawda? Jest w nas pokusa, by robić więcej dla Boga - ale pytanie... czy taka jest Jego WOLA? A my jesteśmy wezwani do wypełniania woli Ojca. Nie żeby zastępować Jezusa w zbawianiu świata poprzez np. nieustanne posty. I to wcale nie odbiera możliwości bycia gorącym i radykalnym w wierze, jak był Jan Chrzciciel.

Anonimowy pisze...

Trudno nam innych zrozumieć, kiedy wchodzimy na tę samą górę różnymi drogami. Szczęść Boże!
Nika

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Tak,,, każdy ma swoją drogę. Ale jest coś, co nas łączy: nasza droga ma kształtować się na wzór Jezusowej. On jest Drogą. Szczęść Boże!

zbigniew pisze...

Nika tak masz rację! Trudno jest zrozumieć innych gdy idziemy innymi drogami!
Czasem świadomie zbaczam ze swojej drogi,wchodzę na tę którą idą inni i wiecie co???
Oni wcale tak straszne nie błądzą!!!

Mówię - błądzą-bo tak mi się czasem wydaje!
Kiedy jednak doświadczam tej ich innej drogi okazuje się, że doskonale ich rozumię!!!Jest tylko pewne ryzyko- upodobnienia się do nich a to nie zawsze jest dobre!!

Anonimowy pisze...

@ Zbigniew
A po co zbaczasz na drogę innych?
kasia

Marta pisze...

Czyżbyś Zbyszku nie był pewien swojej?