poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Prawdą do Prawdy



Biada wam, ślepi przewodnicy, którzy mówicie: "Kto przysięgnie na świątynię, nic to nie znaczy; kto natomiast przysięgnie na złoto świątyni, tak, to go wiąże". Głupi i ślepi [jesteście], bo co jest większe: złoto czy uświęcająca złoto świątynia? [Mówicie] także: "Kto przysięgnie na ołtarz, nic to nie znaczy; kto natomiast przysięgnie na ofiarę na nim, tak, to go wiąże". Ślepi [jesteście], bo co większe: ofiara czy uświęcający ofiarę ołtarz? Otóż kto przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim. A kto przysięga na świątynię, przysięga na nią i na Mieszkającego w niej. I kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Siedzącego na nim (Mt 23,16-22)


Ciąg logiczny wysnuty przez Jezusa wobec faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Odnośnie przysięgania. Jezus dotyka tutaj tematu krzywoprzysięstwa. Nie mówi, że przysięganie jest złe. Jednak piętnuje wiarołomstwo oraz fałszywe przysięganie. Niektórzy ludzie wyspecjalizowali się w fałszywym przysięganiu, które ma utwierdzać rozmówców w rzekomej prawdzie, która tak naprawdę skrywa w sobie kłamstwo. Przysięganie „na Boga” ma dodatkowo podkreślić prawdziwość wypowiedzi (zapewnienia, deklaracji, negacji). Już Dekalog wskazywał na nie używanie imienia Boga do czczych rzeczy.

Przysięganie fałszywe i wciąganie w nie Boga i Jego świętości, jest bezpodstawnym powoływaniem Boga na świadka wobec czegoś, czego człowiek nie zamierza uczynić. To próba podpierania autorytetem samego Boga tego, co jest kłamstwem.

Chrystus jasno wskazuje swoim uczniom drogę prawdy, polegającej na całkowitym odrzuceniu kłamstwa. Mówi, by uczniowie nie przysięgali, lecz mówili prawdę. To możliwe jest wtedy, kiedy żyją nią na co dzień. Bez udawania. Bez wielości słów.

Jak Chrystus, który jest dla nas w tym wzorem. Ten, który jest Prawdą, bo w prawdzie przeszedł całe swoje ziemskie życie.


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Niektórzy ludzie często nadużywają imienia Boga , często nawet nie zdając sobie z tego sprawy ..po prostu ot tak powiedzenie " jak Boga kocham " stało się pustym sloganem . Niektórzy składając przysięgę w danym momencie podchodzą do tego w sposób uczciwy i rzetelny, starają się dotrzymać tej przysięgi ale sytuacja życiowa po latach ich przerosła , np.Piotr, co wtedy ? Może liczymy ,że Bóg w swym nieograniczonym miłosierdziu wybaczy nam ...życie stawia przed nami trudne sprawdziany ....Anna

Zbigniew pisze...

Lubię takie słowa które nie pozostawiają żadnych wątpliwości!!!

Zbigniew pisze...

Zdarzyło mi się powołać Boga nie na świadka ale na SĘDZIEGO!!!!
EFEKT przerósł moje oczekiwania TAK DALEKO, ŻE DO DZIŚ NIE MOGĘ WYJŚĆ Z PODZIWU!!!
NIENADUżYWAJMY TEGO!!!

Anonimowy pisze...

Przysięgać to brać Boga świadka. Musi to być bardzo ważna sprawa i muszę do niej podchodzić bardzo poważnie, żeby decydować się na przysięganie. Rzadko to robię. Być prawdomównym zawsze i wszędzie to bardzo trudne.
Ania wspomniała o nieuzasadnionym używaniu "jak Boga kocham". Podobnie funkcjonuje "na Rany Boskie". Oba zwroty dotykają Boga i na pewno nie są wypowiadane z szacunkiem.
marta

Anonimowy pisze...

Ludzie, którzy w swoich wypowiedziach używają imienia Boga, ot tak po prostu, myślę, że często są nieświadomi tego co czynią. Tyle osób tak mówi i nikt na to nie zwraca uwagi. Co dziwne,że czynią to ludzie nawet niewierzący. Coś w tym jednak jest. Każdy ochrzczony jest dzieckiem Boga i może stąd to się bierze, że imię Boga jest na ich ustach? Może takim osobom, my wierzący, świadomi tego co mówimy, powinniśmy z miłością wyjaśniać, że tego nie powinni czynić?
Nika

Anonimowy pisze...

Co innego przysięgać na Niego a co innego jak wymsknie się nam słowo „Bóg”. I to wymsknięcie często jest nieświadome. Zarówno u wierzących jak i niewierzących. Podobnie jest z przekleństwem. Wyrwie się ono i jednym i drugim. Nie mówię, że to coś dobrego.
Nika… czy upominać? Sprawa dyskusyjna.
Warto jednak zastanowić się jak często nadużywam tego słowa. Imienia Jego nie nadużywam.. może czasem…” O Jezu.. „. Owszem zdarzy się. Bardziej nieświadomie. A czemu? Uzasadnienie znajduję w nieświadomym strachu. Zupełnie jakby potwierdzało się powiedzenie „jak trwoga…” tylko nie jest ono chyba tak naprawdę brane na poważnie. Czemu tak sądzę? A chociażby temu.. że w pewien czwartek, w pewnym miejscu atakowały mnie żołędzie, potem dotknęły mnie długie nogi pająka, wielka biedronka prostowała skrzydła na moim ramieniu… a potem znienacka i nieoczekiwanie w kieszeni moich portek poruszył się telefon informując mnie o „short” wiadomości… Przestraszyłam się.. i … No właśnie.. czy było to uzasadnione czy nie? Czemu zadziałała w tym kierunku moja podświadomość? I co lepsze… przekleństwo czy On? To wypływa z nas instynktownie. To nie zawsze da się pohamować. Oczywiście, że trzeba nad tym pracować. Tak czy inaczej przysięganie w Jego imię czy na Niego dobre nie jest. I nie ma znaczenia czy popieramy przysięgę prawdą czy fałszem. Takie jest moje zdanie.
ks

Zbigniew pisze...

Bóg Jest i jeśli trzeba to można Go przyzywać, oczywiście do rzeczy ważnych.
Jeśli rzeczy są błache to i ze strony Boga nie ma odzewu!- Ja nie mam z tym problemu.