poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Horror, czyli wołanie topielca



Zaraz potem ponaglił uczniów, by wsiedli do łodzi i udali się przed Nim na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Po odprawieniu tłumów wszedł na górę, aby się modlić samotnie. Gdy wieczór zapadł, pozostał tam tylko On. Tymczasem łódź była już wiele stadiów od lądu, lecz spychały ją fale, bo wiatr był przeciwny. O czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po jeziorze. Gdy uczniowie zobaczyli Go idącego po jeziorze, przerazili się i mówili: "To jest zjawa". I ze strachu zaczęli krzyczeć. A Jezus zaraz odezwał się do nich, wołając: "Odwagi! To ja jestem. Nie bójcie się!". Piotr odzywając się rzekł Mu: "Panie, jeśli to Ty jesteś, rozkaż, abym przyszedł do Ciebie po wodzie". On powiedział: "Przyjdź!" Wyszedłszy z łodzi, ruszył Piotr po wodzie i doszedł do Jezusa. Gdy jednak poczuł gwałtowny podmuch, strach go zdjął. Kiedy zaczął tonąć, krzyknął mówiąc: "Panie, ratuj mnie!" Jezus natychmiast wyciągnął rękę, chwycił go i rzekł: "Dlaczego zwątpiłeś, małej wiary?" Kiedy weszli do łodzi, wiatr ustał. Ci zaś w łodzi oddali Mu pokłon i mówili: "Naprawdę jesteś Synem Bożym". Kiedy się przeprawili, wyszli na ląd w Genezaret. Ludzie z tego miejsca rozpoznali Go i rozesłali wiadomość po całej tamtejszej okolicy. Przynieśli wtedy do Niego wszystkich chorych. Ci prosili Go, aby mogli się dotknąć choćby skraju Jego płaszcza. Którzy się dotknęli, zostali uzdrowieni (Mt 14,22-36)


Scena prawdziwie jak z horroru, albo przynajmniej dobrego thillera. Czwarta straż nocna, czyli czas pomiędzy czwartą a szóstą nad ranem. Huczący wiatr i fale tłukące bezlitośnie drewnianą burtę niewielkiej łodzi rybackiej. Nie widać brzegu. I oto pośród fal nagle wyłania się zarys jakiejś postaci. Czy można się dziwić, że uczniowie ze strachu wprost krzyczeli? Pomimo, iż uczniowie zobaczyli… właśnie Jezusa. Wyobraźnia podpowiadała im co innego; myśleli, że to jakaś zjawa. Strach i lęk zmienia nasz punkt patrzenia na otoczenie, wyobraźnia wyolbrzymia wszystko, nadając inny kształt, kolor, wygląd.

Ten lęk uczniów był tak wielki, że nawet spokojny głos Mistrza brzmiał nienaturalnie. Nie dowierzali. Ani w Jego obecność, ani Jego głosowi. Pozostały im więc jedynie wizje poddawane przez otoczenie, które nie zawsze są prawdziwe.

Piotr żąda dowodu potwierdzającego tożsamość Chrystusa. Lecz i on wymaga choć odrobiny wiary. Ta odrobina wystarczy, by zwyciężyć złowrogie podmuchy wiatru i wzburzone morskie fale. Jednak wiara apostoła jest wątła. Zbyt wątła, by swoimi siłami przyszedł do Jezusa. To On wyciąga rękę i ratuje Piotra.

Bywa, że sztormy nastają w naszym życiu. Zewsząd zalewają nas fale różnych nieprzyjemnych wydarzeń. Dokąd iść, jeśli nie widać nawet cienia zbawczego lądu?! W takich momentach obecność Boga wydaje się być jedynie fatamorganą. Pojawia się pretensjonalne pytanie: gdzie On jest, kiedy tonę?!

Dobrze jest wtedy nadstawić uszy, by usłyszeć słowa: „Odwagi! To ja jestem. Nie bój się!”. A jeśli brak sił, by usłyszeć, zawsze można w swojej wątłej wierze wołać: „Panie, ratuj mnie!!!”.

Zobaczysz. W końcu wiatr ustanie. Ale On pozostanie. Bo czy prawdziwa Miłość może odejść?


6 komentarzy:

Unknown pisze...

Być może jest jest w tym z thillera, ale przede wszystkim widzę tu świat ludzki w konfrontacji ze światem Boga. Tak wygląda ludzkie życie, tak widać w nim Boga, tak reaguje Bóg na ludzi, tak ludzie na Boga. Tak zachowuje się Bóg wobec ludzi, tak ludzie wobec Boga. Tak ludzie dają sobie radę, tak Bóg pomaga itd. itd.

Anonimowy pisze...

"Gdy całym sercem przyjmiemy miłość Boga, tę "najbardziej wewnętrzną tajemnicę", to zmysłem wiary zrozumiemy, że właśnie dlatego, że Bóg jest Miłością, jest On Trójcą - wspólnotą Miłości trzech Boskich Osób"
Apostoł Miłosierdzia Bożego Nr 3(67)2010
Nika

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Tak, ten świat ludzkich relacji, czy to pomiędzy nami, czy między nami a Bogiem, jest pełen emocji oraz dynamiki. Stąd przypomina thiller czasami. Ewangelia zawsze dotyka tego, co istotne pomiędzy. Stąd cenne jest pochylenie nad Słowem. Dzięki za komentarze, Bożego wieczoru życzę, drodzy blogowicze!

Zbigniew pisze...

Nika dziękuję Ci za informację na temat Gabrieli Bossis.

zbigniew pisze...

Tak Ks. Tomaszu. Cenne jest pochylenie się na SŁOWEM.
Kiedy moje dzieci zachwycały się ,,Kodem Dawinczi" powiedziałem im by zaczęły zgłebiać Biblię to topiero wówczas odkryją
sensacyjną historię i co najważniejsze - PRAWDZIWĄ!!

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

:) To prawda. Im głębiej wchodzimy w Biblię, tym bardziej zadziwia.