niedziela, 22 maja 2011

W drodze



Zapytał Go Tomasz: "Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak możemy znać drogę?" Jezus mu odpowiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie (J 14,5n)


Jak poznać drogę, którą kroczy Jezus? Można ją poznać jedynie wtedy, gdy się z Nim kroczy po niej. Kiedy się Go naśladuje w Jego drodze życia. Dlatego Chrystus wprost mówi, iż On jest drogą. Prawdziwą drogą do życia. Dokąd prowadzi ta droga? Wprost w ramiona kochającego Ojca. Tam, gdzie znajduje się przeznaczone nam miejsce.

Tylko krocząc drogą Jezusa, a więc drogą Jego Ewangelii, dojść możemy do spełnienia naszego człowieczeństwa, które jest jedynie w Stwórcy. Może dziwić, że apostoł Tomasz pyta o drogę. Szedł za Jezusem trzy lata. Może nas to bulwersować i gorszyć. Jednak to słuszne pytanie. Drogi Pana są niezbadane. Chrystus wielokrotnie zadziwiał swoich uczniów, Jego droga wymykała się ich logice.

Krocząc jakąś drogą czasami jesteśmy zdani na ludzką życzliwość, na przewodnictwo kogoś, kto zna drogę. Inaczej zbłądzimy. Dlatego mamy jako pomoc w drodze ku Ojcu wspólnotę wiary, tj. Kościoła. Tutaj Chrystus nadal prowadzi ku życiu. Słowem i sakramentem. W niej objawia wyzwalającą prawdę, która sprawia w nas życie.


32 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ważne dziś postawione zostało pytanie. „Jak rozpoznać, że droga którą kroczymy jest ta właściwa?” Pytanie tylko z pozoru jest proste. Miotają nami niejednokrotnie wątpliwości. Brakuje nam wiary by być Jego uczniem każdego dnia. Ale czasem brakuje nam też wsparcia drugiego człowieka by się nie poddać trudom tej podróży. Dlatego ważne są na naszej drodze spotkania z innymi ludźmi. Dziś już nie obawiam się słowa „wspólnota”. Już mnie ono nie gryzie ani nie razi. Odkryłam w nim wiele nowych znaczeń. Dzięki spotkaniu pewnej grupy ludzi zrozumiałam jej istotę. Jak więc rozpoznać, że kroczymy dobrą drogą? Tylko wtedy gdy On na niej będzie. Jak więc rozpoznać Go ? Codziennie odświeżać w sercu tę najważniejszą wskazówkę i odnajdywać Go w drugim człowieku. Zaufać Mu i powierzyć Mu swoją drogę. Dostrzec Prawdę i poddać jej się. Trudne? Czasem bardzo trudne. Niejednokrotnie wykonanie małego kroku jest wysiłkiem na miarę zdobycia najwyższego szczytu górskiego. A wysoko w górach tlenu może nam zabraknąć…więc oddychajmy Jego Słowem i idźmy dalej by na końcu naszej drogi spotkać Tego….do Którego idziemy przez Tego Który kroczy w sumie razem z nami.
Dobrej niedzieli wszystkim życzę
kasia

Tu_Małgosia pisze...

Kasiu,
Myślę, że to naprawdę nie jest proste nie błądzić, wybierać właściwą drogę.
Pozdrawiam niedzielnie. :))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Błogosławionej niedzieli życzę... w Drodze, rzecz jasna!

Teresa pisze...

Ku celom pożądanym trudne wiodą drogi.
"W drodze", to tytuł mego bloga.
Zapraszam. Ja ciebie podczytuję. Jesteś żródłem na mej drodze. Teresa.
www.zanaar.bloog.pl

Zbigniew pisze...

Tereso fajno ,że jesteś to dzięki Tobie trafiłem na tę stronę.
Dzięki i pozdrawiam niedzielnie

Zbigniew pisze...

Do komentarza X.Tomka dodałbym - Mamy na tej drodze KAPŁANÓW! Tylko trzeba na nich patrzeć nie tak po ludzku ;- że ten jest gruby, tamten łysy, a ten to nie ma daru do wymowy!!!!

Spójrzmy co nam dają przez swoje dłonie!
Co trzymają w dłoniach, gdy podnoszą ten biały opłatek, tę okruszynę chleba!!!
To nie ma znaczenia jacy Oni są ( to zn. ma tyko trzeba inaczej patrzeć)!
To co spełniają przez swoją posługę wszystko uświęca!!!Oni choćby byli grzeszni to i tak nic nie umniejszą TEMU
komu składają tę PRZENAJŚWIĘTSZĄ OFIARĘ!!!

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

W moim kapłaństwie patrzę jedynie na służbę. Dużo mi dało w tym doświadczenie powszechnego Kościoła. Kapłaństwo - i dzięki Bogu - nie dało mi nigdy poczucia wyższości, wręcz przeciwnie. Dziwię się, iż Bóg sobie wybiera takie istoty jak ja. Czuję ogrom daru, nie ogrom siebie. Niech to wystarcza a Pan niech prowadzi nas w swoim jedynym kapłaństwie. Wszak On jest Kapłanem - Żertwą.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

@Teresa. Dzięki! Odwiedziłem też Twoje strony. Fajny misz-masz:) Postaram się co jakiś czas wchodzić. Dobrze pamiętać, iż jesteśmy w drodze... To pomaga lepiej ją przejść.

Anonimowy pisze...

@ Małgosia
Owszem Małgosiu to trudna droga,ale wiesz co... wśród tych kamieni na drodze zaczynam dostrzegać małe stokrotki...takie małe "sukcesy" i malusie drobnostki przybliżające mnie do Niego i utwierdzające, że to właściwa droga. Błądzimy ale powroty to także posmak pewnej radości. Więc warto trwać... A złe wybory...cóż.. czasem i one czegoś nas uczą :)
kasia

Anonimowy pisze...

@ Zbigniew
Na kapłanów trzeba patrzeć właśnie tak po ludzku. Inaczej można stworzyć sobie wizerunek małego bóstwa. Oni po prostu maja dar, którym powinni dzielić się z innymi. Ale to też ludzie. A są różni i różniści. I trudno mówić czy lepsi czy gorsi.. po prostu tak jak ludzie..są różni i różne mają charaktery i charakterki.
Od razu zaznaczam, że nie jest to jakaś osobista uwaga do któregokolwiek z kapłanów mi znanych. Po prostu takie jest moje zdanie :)
kasia

Tu_Małgosia pisze...

Wiele zależy od własnych poglądów i osobistej percepcji. Tydzień temu nasz proboszcz (uważany za kontrowersyjnego)z okazji uroczystości odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych wygłosił kazanie, które akurat mi się podobało, że nie można w pogoni za dobrobytem i radościami materialnymi zatracać duchowości i Boga w życiu. Ku memu zdumieniu okazało się, że kilka osób, z którymi rozmawiałam, było bardzo zbulwersowanych, jak można takie głupoty opowiadać, ze np. komputery czy inne prezenty nie są ważne, skoro wiadomo, że przecież dzieci na to czekają i to jest dla nich najważniejsze. (????!!!!)Na słowa księdza, że nie wolno tak ciągle atakować księży i traktować ich jak chłopców do bicia, jedna ze znajomych oznajmiła, że "słuchać tego nie można, jakbym miała nóż w kieszeni, to chyba bym zrobiła z niego użytek" ZSZOKOWAŁO MNIE TO!!!!!! Jak naprostować drogi takich osób? Dodam, że ta pani co niedziela przychodzi do kościoła! Nie jest to osoba z tych wielkoświąteczno- okazjonalnych. :(

Anonimowy pisze...

Chyba nie naprostujesz tych dróg :) Każdy z nas ma bowiem swoją własna prawdę i nie chce się jej wyzbyć. Czytałam ma blogu Zbigniewa pewną małą historię pewnej dziewczynki. Jej marzenia były dla mnie czymś wręcz niewiarygodnym. Podziwiam ją szczerze !
A to, że ktoś chodzi do kościoła to jeszcze nie świadczy, że ma świadomość po co tam idzie. Przypomniały mi się słowa, które miałam okazję przeczytać tutaj kiedyś "Nie każdy kto woła Panie, Panie..."
Widzisz..ja poniekąd i w małej części rozumiem reakcję tej kobiety od "noża". Osobiście straciłam zaufanie do kapłanów (proszę bez urazy ks. Tomaszu). Nie oznacza to jednak, że czatuję na nich z siekierą w ręku. Nauczyłam się po prostu, że nie ma co ich pytać czy poprosić o pomoc. Szanuję ich decyzję i tyle. Każdy z nas inaczej reaguje na to co nas boli czy uwiera.
Masz całkowitą rację Małgosiu...wiele zależy od naszych poglądów ale i również doświadczeń.
kasia

Tu_Małgosia pisze...

Kasiu,
Ta dziewczynka ma spaniałych, żyjących Panem Bogiem rodziców. No i oczywiście rodzeństwo. :) Brak internetu (w pełni świadomy wybór) za to wiele miłości, wspólnego muzykowania, wspólnych rozmów, czytania Pisma Św. Rodzice to NORMALNI, bardzo sympatyczni, ale prawdziwie wierzący ludzie. :))

Zbigniew pisze...

Nie nie,Kasiu! Ja nić nie wspomniałem o ubóstwianiu Kapłanów!
Że to ludzie - zgoda, że tacy jak my - zgoda- tu trzeba dodać, że jak my bylibyśmy święci to i Oni byliby święci!!!! Przecież z nas się wywodzą i nasze mają przywary!!!
CO to jednak za patrzenie na KAPŁANA przez pryzmat wyglądu czy Jego charakteru????
MÓwisz, że Oni- POWINNI - się dzielić...
A jak ja ci mówię że Ty- POWINNAŚ- to zaraz masz opory!!!
I tu jest ten ból widzenia, albo inaczej
ból nie chcenia widzieć!!!!

Zbigniew pisze...

Kasiu piszesz, że poniekąd straciłaś zaufanie do Kapłanów! czy to znaczy że straciłaś zaufanie do Boga???
Staciłaś zaufanie bo zawiódł Cię jeden czy kilku Kapłanów to straciłaś do wszysstkich???
Sraciłaś do jednego bo jak sama powiedziałaś jest tylko człowiekiem to szuka się innego a jak zawiedzie Cię inny to szukasz następnego!
W poszukiwanie Boga trzeba włożyć wysiłek!!!
Nie da się czekać z nastawieniem, że jest się pępkiem świata i to Kapłan Cię znajdzie! Kapłan to nie Bóg by wiedział
gdzie ty jesteś i czego Twoje serce potrzebuje!!!
Kasiu nie bierz tego do siebie, mówię ogolnie na podstawie Twoich słow!
Dzięki że je powiedziałaś bo nie miałbym okazji o tym powiedzić!- bez urazy

Anonimowy pisze...

@ Zbigniew
Przepraszam..mogłam Cię źle zrozumieć. Jeśli są ludzie patrzący na kapłanów przez pryzmat wyglądu... no to trzeba im tylko współczuć.
Oni Zbyszku mają powołanie i to dzielenie wypływa z tegoż właśnie powołania. A gdzie powiedziałam, że mam opory do dzielenia się? Mam opory żeby zaufać lub otworzyć się przed drugą osobą... ale nie mam oporów dzielenie się z kimś tym co mam.
kasia

zbigniew pisze...

I jeszcze do zdania- ,, Nie oznacza to że czatuję na nich z siekierą w ręku!
Kasiu poniekąd to jest czatowanie może nie z siekierą, ale ze słowem krytycznym, zbrakiem obrony Kapłana, czym przyawalamy innym by bez skrupułow atakowali Kapłanów,
dodajemy innym śmiałości!!!
A tak to może zastanowiliby się czemu ich bronimy i czy mamy rację czy nie!

Nad czym się będą zastanawiać jak wychodzą z Kościoła mając w ustach krytykę i natrafija na naszą aprobatę???

zbigniew pisze...

Dobrze Kasiu. Ja mówiłem do oporu zaufania, a nie że nie dzielisz się tym co masz!

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Ja nie szukam kapłana a szukam Jego. Straciłam zaufanie nie dlatego, że ktoś mnie zawiódł ale dlatego, że zrozumiałam, że bardzo trudno mnie zrozumieć czy też niejako postawić się w mojej sytuacji. Nie pójdę po poradę do księdza, bo z doświadczenia wiem że zaleci mi coś co jeszcze może być nie wykonalne w mojej sytuacji. Nie mówię, że źle mi doradzi... szanuję ich słowa skierowane do mnie, ale to jeszcze za wcześnie żebym mogła im w pełni zaufać i liczyć na pełne zrozumienie. Zrozumienie znalazłam u osób świeckich i do nich właśnie łatwiej mi się zwracać z moimi pytaniami. Łatwiej mi się w pewien sposób otworzyć. Łatwiej zadać pytanie i łatwiej wysłuchać ich..gdyż być może przeżyli kiedyś to co ja czuję obecnie. Widzę tu niemalże dosłowność pewnego przysłowia... "syty głodnego nie zrozumie".
Nie biorę nic z Twoich słów do siebie ani się nie obrażam czy coś w tym stylu. Po prostu dyskutujemy :)
kasia

Anonimowy pisze...

Na swój sposób może masz i rację, że jest to "czatowanie" ale nie słowem... lecz milczeniem.
Opór zaufania... może i z niego kiedyś wyrosnę bo się zrobi za ciasny i zacznie zbyt mocno uwierać.
kasia

Zbigniew pisze...

Dobrze Kasiu że nie bierze tego do siebie i oto mi chodziło. To pozwoli nam ( i innym ) na wymianę doświadczeń!
Gdzieś znalazłem takie zalecenie by przaed spowiedzią pomodlić się za spowiednika i dodać; ,,Panie przemów przez usta tego Kapłana bym zrozumiał gdzie leży przyczyna moich grzechów"

I niestety, ąle po takiej modlitwie nie obejdzie się bez zaufania! Nie masz wyboru!Albo nie trzeba było się tak modlić! Skoro się tak pomodliłaś to cokolwiek Kapłan Ci powie masz traktować to jako słowo od Boga!!!

Pomodliłem się tak, a wcześniej już oczami wyobraźni widzałem jak mi się dostanie za to a za to!

Jakie było moje zdziwienie kiedy Ksiądz zwrócił mi uwagę na błachostkę w moim mniemaniu!!!
Zacząłem tę błachostkę rozważać mjąc na myśli, że zgodziłem się przyjąć że to będzie słowo od Boga i wiesz co Ten Kapłan miał racje!!!! Mało tego to Bóg mówił bo ten Kapłan nie mógł wiedzieć pewnych rzeczy ani trafić tak na intuicję!!!Ale zaufałem temu o co się pomodliłem!
Kapłan był tylko pośrednikiem między mną a Bogiem!
Bez zaufania do Kapłana będziesz jeszcze długo bładzić po własnych ścieżkach!

Anonimowy pisze...

I tu się zgadzamy...Kapłan jest tylko pośrednikiem w sakramencie pokuty. To nie on nas rozgrzesza...a rozgrzesza nas Bóg. I nie ma tu miejsca na zaufanie do księdza a jedynie zaufanie do Miłosierdzia Boga. Nie chcę umniejszać roli kapłana...chodzi mi jedynie o to, że nie muszę mieć zaufania do księdza. Traktuję księdza właśnie jako pośrednika. Może jestem w błędzie Zbigniewie... może powinnam mieć również pełne zaufanie do kapłana. Ale na to jeszcze mnie nie stać. Mam do nich szacunek i słucham ich nauk...ale traktuję ich jako "głos" Jego.
kasia

Zbigniew pisze...

Oj! Tak Kasiu jesteś w błedzie!
To właśnie ON rozgrzesza!
Chrystus powiedział :,,Komu ztrzymacie będzie zatrzymane..."
Pan Bóg wybrał do udzielania swojego Miłosierdzia właśnie takie niedoskonałe narzędzie!!!
Nie chcesz umniejszać roli Księdza ,ale umniejszasz! i właśnie musisz mieć zaufanie do Kapłana!!!
Jak Ci Każe odejść od kratki i coś wykonać to masz to w drodze posłuszeństwa i zaufania wykonać!!!
Taka jest nasza wiara.

Marta pisze...

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie :) Wróciłam z cudownego Tyńca. Ten wyjazd dał mi tyle siły i energii, że chętnie bym się z kimś podzieliła. Chorały gregoriańskie w wykonaniu mnichów to miód dla duszy.
@Kasia
Też myślę, że zaufanie do księdza musisz mieć. Jesteśmy ludźmi i potrzebujemy kontaktu z człowiekiem. Po to Chrystus ustanowił sakrament kapłaństwa. Musisz tylko znaleźć odpowiedniego kapłana. Dalej podtrzymuję to co powiedziałam kiedyś. Najlepsze miejsce na trudne spowiedzi to klasztor.

Anonimowy pisze...

@ Marta
Witaj Marto, cieszę się, że już jesteś z nami a jeszcze bardziej cieszę się, że wyjazd miałaś udany. Chorały gregoriańskie to jest to!
Wzięłam sobie do serce Twoją radę. Dorastam do decyzji.
kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Cieszy mnie owa dyskusja o kapłaństwie, a właściwie: o kapłanach. Dzisiaj dokładnie moja 12 rocznica święceń... Zapomniałem o niej. Dopiero znajoma, młoda rodzina z Wwy telefonicznie mi przypomniała życzeniami. Zapomniałem w szeregu zajęć kapłańskich,,, i chyba tak najlepiej mogłem spędzić ten dzień. Rozumiem nieufność jaka może zrodzić się do księży. Potrzeba wiele modlitwy za prezbiterów. Niekiedy cierpliwości. Na pewno wiary będącej PONAD tym, co grzeszne i ludzkie w nich (nie usprawiedliwiając tego wcale!) - tak, najważniejszy jest Jezus, lepiej lub gorzej niesiony.
Dziękuję. Dobranoc!

Anonimowy pisze...

Dołączam się do życzeń . Życzę wytrwałości w podążaniu drogą powołania, by to co ważne zawsze ważnym pozostało. No bo przecież wiemy, że „nie ma na ziemi nic, co by nie ujawniało albo niemocy człowieka bez Boga, albo potęgi człowieka z Bogiem”[Blaise Pascal].
Życzę aby „Czekanie na wiosnę” było dla księdza pełnią wiosny od poranka po głęboką noc.
:)
Dziękuję, że ksiądz jest wśród tych którzy Go szukają. I dziękuję za szczerość księdza, która potwierdza realność i prawdziwość tego do czego dążę. Dziękuję za możliwość spotkania ze Słowem i możliwość poznania tylu wspaniałych osób. Wzniosę ku Niemu swoją skromną modlitwę za księdza.
Wszystkiego dobrego.

kasia

Marta pisze...

Dołączam swoje najszczersze życzenia. Niech Księdzu zawsze towarzyszy Chrystus ze swoim błogosławieństwem. Trudno być księdzem, ale bez Was kościół by nie mógł istnieć. Szczęść Boże i dziękuję :))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Dziękuję Wam wszystkim! Staram się nie przesłaniać sobą Boga, ale Go wskazywać. Taka jest rola prezbitera. Umniejszać się, aby On mógł wzrastać. Nie zawsze się udaje, niestety. Wołam więc o miłosierdzie Boże, za to co spaprałem w drodze. Wiem, bo doświadczyłem, że Bóg jest dobry. Tę dobroć oraz miłość spotykam często. Więc tylko o tym mogę mówić.

Zbigniew pisze...

Dołączam się do życzeń!
Ponadto życzę wytrwałośći z owieczkami!

AniaS. pisze...

Dziękuję, że przyjął Ksiądz ten Dar. :)

Tu_Małgosia pisze...

Proszę przyjąć i ode mnie najlepsze życzenia! :) Wielu łask Bożych. :))