niedziela, 15 maja 2011

Bramka... gol!


O tak, mówię wam: Kto do zagrody owiec nie przez bramę wchodzi, lecz wdziera się tam od tyłu, złodziejem jest i grabieżcą. A kto wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Jemu otwiera pilnujący bramy, a owce słuchają jego głosu. Woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. Kiedy już wszystkie swoje wyprowadzi, podąża przed nimi, a owce idą za nim, bo znają jego głos. A za obcym nie pójdą, lecz uciekną od niego, bo głosu obcych nie znają". Taką przypowieść opowiedział im Jezus, oni jednak nie pojęli, o co chodzi w tym, co do nich mówił. Jezus zatem znowu do nich przemówił: "O tak, mówię wam: tą bramą owiec ja jestem. Wszyscy, którzy przyszli przede mną, złodziejami są i grabieżcami, a owce ich nie słuchały. Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie bezpieczny. Będzie wchodził i wychodził, i znajdzie paszę. Złodziej wchodzi tylko po to, by kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby życie miały i by miały bogato (J 10,1-10)


Pasterz, który jest Bramą. A raczej: który poprzez swoje życie stał się Bramą. Bez wątpienia jest Bramą otwartą. Pozostaje zapytać: gdzie się wchodzi przez tę Bramę? Odpowiedzi może być wiele. Reasumując można by rzec: do raju. Do miejsca spotkania oraz całkowitego zanurzenia się w Bożej miłości. Chrystus-Brama prowadzi (dlatego jest również Pasterzem) do Ojca. W ramionach ojcowskich jest bezpiecznie. Człowiek może poczuć się spełniony.

Jednocześnie świat ofiarowuje nam swoją wersję raju, gdzie bogactwo nie jest rozumiane w sposób duchowy, lecz osadzone na przeinaczanych, pozornych wartościach opartych na egoizmie. Obcy głos wielokrotnie i z różnych stron rozbrzmiewa w naszych uszach. Kusi kolorytem, mami swoją atrakcyjnością. To jednak ułuda, iluzja, sztuczna makieta szczęścia nie będącego prawdziwym szczęściem.

Stojąc na rozdrożu zawsze mamy możność wyboru drogi. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze to, co kryje się za tysiącem kolorów jest autentycznym szczęściem. Warto słuchać głosu (Słowa!) Pasterza, by pójść we właściwym kierunku.


23 komentarze:

Anonimowy pisze...

Warto sobie uświadomić, że nie ma innego wejścia poza ową bramą. Nie ma innej furtki ani wyłomu w murze. Jest tylko ta jedna droga. Trzeba nam dzielnie nią podążać kierując się Słowem. Nasza droga może nam się wydawać nie pozorna, wąska i pełna zasadzek. Inne drogi mogą być szerokie i z pozoru łagodne do przejścia…tak… tylko do czego one prowadzą?
ks

zbigniew pisze...

Tak! Tylko jak w którymś komentarzu powiedziałem że nie ma zbawienia po za wiarą katolicką to było oburzenie!
Teraz Anonimowa pisze to co ja wcześniej powiedziałem :,, że nie ma innego wejścia poza ową bramą"( Anonimowa, nie wiem kto się oburzył więć nie bierz tego do siebie)

Nasze problemy z rozumieniem wiary biorą się stąd, że boimy się być radykalni, mieszamy pojęcia miłosiernych
z pojęciem tolerancyjnych!!! Tak boimy się wewnętrznie by nie być zbyt zdecydowanym w obronie naszej wiary by czasem nie okazało się, że i my mamy taki sam grzech na własnym sumieniu!!!
Nie bronimy zdecydowanie naszych Kapłanów by czesem nie okazać się ze jesteśmy moherami, albo ciemnogroaem!!!

A Chrystus mówi : ,, Obyś był zimny albo gorący"!!! A my tacy jesteśmy letni co nie wróży nic dobrego!!

Ze słów Chrystusa jasno wynika, że z gorącego lub zimnego można coś uformować!!! Z letniego klejącego się do palców ( Czytaj świata) to żaden porzytek1

Marta pisze...

W rozważaniach ojca Włodzimierz Zatorksiego OSB przeczytałam dzisiaj poniższy tekst i chcę się nim z Wami podzielić
(...)Nasze życie jest drogą. Niezależnie od tego, czy sobie z tego zdajemy sprawę, czy nie, idziemy jakąś drogą, która gdzieś prowadzi. Umiejętność rozpoznania właściwej drogi jest czymś zasadniczym w naszym życiu. (...)
Droga rozpoczynająca się od oczyszczenia z grzechu jest drogą zdecydowanego sprzeciwu wobec grzechu, co jednocześnie oznacza zdecydowanie się na słuchanie Boga. Dzięki temu zdecydowaniu możemy przyjąć dar Ducha Świętego (...)
Chrystus jest naszą drogą przez to, że w swoim życiu postępujemy tak, jak On postępował. Naśladujemy Jego sposób reagowania i działania. Jest to możliwe jedynie w Jego Duchu, którego nam daje na chrzcie św.
Komunia św. wieńcząca Mszę św. wyraża związanie naszego życia z Jezusem i Jego życiem.

Anonimowy pisze...

Zbyszku. Ja dalej podtrzymuje swoje zdanie. Ja swoje komentarze pisze we wlasnym imieniu probujac patrzec z perspektywy chrzescijanina. Nigdy nie twierdzilam i nadal nie twierdze, że religia katolicka jest ta jedyna religia. Dla mnie - jako katlika(jeśli mogę tak siebie nazwac?)Jest to jedyna droga. Dla buddysty zapewne wytyczona jest droga inna. Nie wiem. Wiem tylko, że raczej nie bede oceniana za rodzaj wyznania. Jeśli ktos chcę mi udowodnic wyzszosc jednej religii nad druga to mogę się oburzyc za co z gory przepraszam.
ks

Zbigniew pisze...

Do ks- Księżniczki.

Nie mówiłem o Tobie, ale skoro twierdzisz
że jesteś gotowa oburzyć się kiedy będę Ci mówił że moja- nasza- religia jest tą jedyną to coś tu nie gra! Albo jesteś letnia albo brak Ci odwagi by dać jasno świawectwo swojej wiary!!!( Bez obrazy)

Tak czy inaczej mogę powiedzieć że brak nam tego MIŁOSNEGO FANATYZMU jaki mają święci!!! Z góry mówię święty nie jestem!
Ale jak mnie zapytasz czy chciałbym nim być - mówię: Tak!
Dlatego bronię swojej wiary, swoich Kapłanów,a jeśli widzę niedoskonałośći to wiem że nie wiara jest zła tylko ludzie niedoskonali!!!
A większość z nas jak robi! Wychodzi z Kościoła i atakuje Kapłana, ato za długo trwało, a to nie tak powiedział jak powinien, a to msze odprawiał jakoś tak nie ciekawie itd. itd.

Anonimowy pisze...

Zbyszku,
Bronić nie oznacza atakować i krytykować inne wyznania czy religie. Bronić wiary nie jest tożsame ze stwierdzeniem, że tylko moja wiara jest najlepsza.
Bronić swojej wiary to postępować zgodnie z tym w Co i w Kogo wierzę.
Nie ma co walczyć o wyższość jednego wyznania nad drugim bo to nie ma sensu. Spójrz na to z innej strony. Wiara jest jak kolor. Czy pójdziemy na udeptaną ziemię by udowodnić jeden drugiem wyższość niebieskiego nad zielonym? Przecież określona barwa to jedynie efekt załamania światła widziany naszym okiem. Zgasisz światło a kolory znikną. Z wiarą jest podobnie. Twoje serce (oko) odbija światło i widzisz kolor (wierzysz). Dla nas tym światłem jest On. Bez Niego.. nie ma żadnej widzialnej barwy.. nie ma wiary. Myślę, że podobnie jest w przypadku innych wyznań.
Tak naprawdę Zbyszku to nie wiemy czy nasza wiara jest lepsza czy gorsza i nie możemy tego ocenić a ja nie chcę tego oceniać. Ja chcę wierzyć i być uczniem Jego..słuchać Jego słów...a nie rosnąc w dumę że ja wybrałam dobrze a buddysta to już nie. I buddysta i ja mamy coś co nas łączy. Mamy Boga, którego postrzegamy może inaczej... ale wydaje mi się, że to wciąż ten sam Bóg. Każda religia wpływa na człowieka w ten sposób, że staje on się lepszy. I to jest najważniejsze. Piszesz, że jestem ciepła a nie gorąca. I tu się zgodzę. Sama nie wiem czy ja już wierzę, czy jestem katolikiem, czy udaje mi się być Jego uczniem. Upadam ale się nie poddaję. Wiem kim nie chcę już być. Próbuję dalej. Według mnie owo bycie gorącym nie jest tożsame z pogardą wobec innych wyznań. Uwierz... w gadce każde wyznanie "pokonasz" i udowodnisz wyższość jednego wyznania nad drugim...lub nawet brak jakiegokolwiek wyznania. Mówi Ci to "stary" agnostyk. Ale gdy zobaczysz działanie u innych zgodne z ich wiarą to niewiele masz do powiedzenia.
Czy należy bronić wiary? Ależ oczywiście, że TAK !!!! Ale nie gadaniem czy udowadnianiem że jedynie moja wiara jest dobra a inne to samo zło. Bronić wiary należy swoim postępowaniem, swoją codziennością wpisaną w Ewangelię.
Tak to rozumiem i tego będę się trzymać.
ks

Anonimowy pisze...

@ Marta
Tekst, który zamieściłaś jest wręcz fantastyczny.
Fantastyczny.. Zbyszku z punktu widzenia katolika i ja chcę w to wierzyć i być właśnie choć w malutkiej części taka jak On.
ks

Zbigniew pisze...

Do ks- Księzniczki. Widzisz chyba tak samo myślimy a nasza rozbiezność polega na innym nazywaniu tych samych rzeczy.
zacznijmy od końca.

Przytakujesz że wiary należy bronić, alę nie gadaniem tylko postępowaniem w życiu codzienym! I tujest pełna zgoda!

Natomiast nie masz racji jak będziesz mówić, że nie słowem należy bronić wiary!!!
Wyobraź sobie że rozmowie przysłuchuję sie osoba poszukująca Boga w swoim życiu. A ty tak będziesz mówić, że i ta wiara jest dobra i buddysta ma swojego Boga i wlaściwie to nie wiadomo która jest lepsza!! Czy takim gadaniem zachęcisz tę osobę do tego by wybrała twoją wiarę??? Czy Twój Bóg któremu chcesz wierzyć i powierzać swoje sprawy bdzie zadowolony z Twojej postawy???

Widzisz Szaweł był gorąćym obrońcą starej wiary, nawet zabijał wyznawćów Chrystusa, alę Pan Bóg zrobił z Niego gorącego wyznawce nowej wiary!

Czy z Ciebie Dałoby się tak zrobić???

Bronić wiary z mojej strony to oczywiście nie polega na tym bym gardził buddystą to nie oto chodzi!
Nie chćę nikogo atakować!alę uważam że mam obowiązek mówić że moj Bóg jest jedynym Bogiem, moja wiara jest tą jedyną i prawdziwą która daje zbawienie!
A nie być takim rozmemłanym ( Bez urazy)
takim nie pewnym co wyznaję i to co wyznaję czy jest dobre czy nie tak całkiem do końca dobre bo Buddysta też ma Boga itd.

Mówisz że w każdej gadce można udowodnić
wyższość jednej wiary nad drugą! To nie chodzi o udowadnianie!!! To chodzi o znajomość mocnych argumentów na to ,że nasza wiara jest prawdziwa!

No nie wiem ja w każdym razie nie potrafie mówić że inne wiary też są dobre bo czułbym się żę zdradzam to w co wierzę!!!!

Marta pisze...

Coś Wam powiem. Dla mnie ta dzisiejsza dyskusja to błędna droga. Czuję w niej niepokój i to mi się nie podoba. Myślę, że trochę wymknęła się spod kontroli i odbiegła od tematu.

Pan jest moim pasterzem:
niczego mi nie braknie,
pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.

Prowadzi mnie nad wody gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.

Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska
są moja pociechą.

Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów;
namaszczasz mi głowę olejkiem,
kielich mój pełny po brzegi.

Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy.

pozdrawiam :))

Anonimowy pisze...

@ Zbyszku
Mamy po prostu inne podejście do tej kwestii. Na mnie gadka typu "tylko moja wiara jest dobra" działa jak przysłowiowa płachta na byka. Tak samo można powiedzieć "tylko filozofia Kanta" jest the best. I powiedz to na przykład przy osobach którzy lubują się w podejściu filozoficznym Hamanna lub Herdera. Ups... to by się działo.
Mówić o Bogu - tak. Mówić o Ewangelii - tak. Ba! Ewangelizować - tak ! Ale nie mówić, że tylko ta religia jest dobra. Ateistę, agnostyka czy osobę błądzącą takim stwierdzeniem odstraszysz i z pewnością nie wzbudzisz zaufania. Osiągniesz odmienny efekt od zamierzonego.
Moim zdaniem, nie zdradza się wiary jeśli uznam i zaakceptuję inne religie i wyznania.
Poza tym, Zbyszku... czyż to nie jest zbyt wielka pycha i zadufanie, że tylko i tylko moja religia jest najlepsza? Powiadasz, że trzeba mieć silne argumenty na to, że moja wiara jest prawdziwa. Zapewniam Cię, że takich argumentów nie ma. Wiara to nie wiedza. Każdy człowiek musi sam "dojrzeć" do tego by uwierzyć i żadne argumenty tego nie dokonają. Nie chcę uchodzić za prowokatora....cóż... mój agnostycyzm jest jeszcze chyba uśpiony....ale uwierz mi na słowo, że obalę każdy twój "argument" słownie. Zamiast więc strzelać do osoby "tezami" czy "argumentami" lepiej opowiedzieć mu ot tak.. po prostu o Bogu....nie podkreślając, że to jedyna słuszna wiara..lecz podkreślając, że się w to wierzy i przynosi to wierzącemu swoistą radość czy wytchnienie.
ks

Anonimowy pisze...

@ Marta
Masz całkowitą rację. Przepraszam. trochę mnie poniosło i pojechałam po przysłowiowej "bandzie".

@ Zbyszek
Przepraszam. Dobra zagalopowałam się. Siedzi we mnie coś niepokojącego. Nie chcę się spierać kto ma rację. Połóżmy króla na szachownicy..zgoda?
Marta ma rację, że czuje niepokój. Bo ta dyskusja jedynie "rozgrzeje" i zacietrzewi i w sumie do niczego dobrego nie doprowadzi.

Jeszcze raz wszystkich przepraszam. Oczywiście gospodarza tego blogu również.
milknę
ks

Marta pisze...

Osobiście nie lubię się upierać i spierać w sprawach, w których i tak do żadnego sensownego wniosku się nie dojdzie. A poza tym wydaje mi się, że to miejsce na to. Nie lubię rozważań teoretycznych w stylu co by było gdyby... Mamy tyle fajnych przemyśleń, którymi można się podzielić. Przepraszam, że się wtrąciłam, ale nie lubię sporów. Bardzo lubię z Wami "rozmawiać".

Anonimowy pisze...

Dobrze, że się wtrąciłaś. To blog do rozważania Słowa a nie kłótni "ideologicznych".
Dobrze, że ktoś czuwa nam moimi emocjami :)
ks

Tu_Małgosia pisze...

Ha! Następna zagadka- kiedy rozmowa przechodzi w dyskusję, a kiedy dyskusja w spór? ;) Czasem trzeba też się lekko posprzeczać by dać sobie do myślenia. :) Ja po przeczytaniu Waszej wymiany zdań przypomniałam sobie , jak znajomy ksiądz opowiadał mi, jak przyjął do pomocy przy parafii osobę nie chodzącą do kościoła a z natury bardzo dobrą. Razem wykonywali różne prace, organizowali zajęcia dla dzieci z parafii itd. Nadeszła w pewnym momencie chwila, gdy mężczyzna dotąd podchodzący wrogo do księży i kościoła zaczął wykonywać pierwsze próby zbliżenia do wiary. Sam, bez namawiania i dyskusji!!!! Wystarczyło stworzenie mu możliwości obcowania z ludźmi wierzącymi, zaobserwowania , że nie jest tak źle, jak się mu wydawało.... :)

Marta pisze...

@ks
Ja po prostu nie lubię się spierać. Święta to ja nie jestem, ale nie lubię dyskusji dla samej dyskusji. nakręca się atmosfera. Padają niepotrzebne słowa.

Zauważyłaś, że co jakiś czas coś się technicznie chrzani?

Marta pisze...

@Małgosia
Ja też się czasem upieram przy swoim zdaniu.
Wg mnie najlepszym świadectwem dla niewierzących jest świadectwo codziennego życia wierzących. Tym świadectwem są też słowa.

Anonimowy pisze...

Sporu jeszcze nie było :) Ale wiesz... u mnie do kłótni to krótka droga. Zadziorny mam charakter. A w szczególności na tego rodzaju tematy.Poza tym jest takie przysłowie " Piccola scintilla puo bruciare una villa" - z małej iskierki wielki pożar (dom spłonie).
Znam już siebie od tej strony :)
ks

Anonimowy pisze...

@ Marta
I widzisz... jesteśmy zupełnie inne. Uwielbiam dyskusje nawet te "gorące" bo one coś wnoszą. Oczywiście tylko pod warunkiem że obie strony mają coś do powiedzenia i nie są do siebie wrogo nastawione ot tak dla zasady.

Zbigniewa bardzo lubię i szanuję (Was wszystkich również) i przyznaję, że akurat nie jest to dobre miejsce na tego rodzaju dyskusje. Gdyby taka rozmowa rozwinęła się w innym miejscu z pewnością toczyła by się nadal. Tutaj lepiej gorąco rozprawiać na temat Słowa i jak na nas osobiście podziałało.

Dla mnie słowa i deklaracje nie są zbyt ważne. Łatwo powiedzieć "jestem katolikiem"... ale jak trzeba to pokazać czynami..to już różnie bywa. Zdecydowanie lepiej jak mi ktoś o czymś opowiada. Wtedy z reakcji i "zaangażowania" widać czy to tylko słowa i sucha teoria czy też może coś więcej.

No właśnie coś szwankuje na blogu często. Myślałam, że to może u mnie jest błąd związany z internetem.

Marta pisze...

@ks
Zgadzam się z Tobą, że słowa to teoria. I tylko poparte praktyką mają wartość.
Dyskutować bardzo lubię, ale to miejsce wolę bez zaciekłych dyskusji. I nie chodzi o rozstrzyganie czy coś jest jeszcze dyskusją czy już sporem. Ogólnie wyznajemy tu podobne poglądy. W szczegółach zawsze będziemy się różnić. Pamiętasz naszą rozmowę o medytacji. Kulturalnie uszanowałyśmy nasze różnice.

Anonimowy pisze...

@Marta
Pamiętam naszą dyskusję. Oczywiście masz rację. Dlatego zahamowałam piętami i przeprosiłam. Postaram się więcej nie ponieść emocjom w tej materii i zamilknąć w porę lub przemilczeć.

Nasze dyskusje niech pozostaną w kręgu Słowa. To daje mi siłę, wzmacnia mnie i szalenie dużo wnosi w mój skromny "życiorys".
Nie chcę zaprzepaścić szansy spotkania ze Słowem w takim gronie i w takiej ciepłej atmosferze jaka panuje na tym blogu.
ks

Marta pisze...

@kst
Atmosfera jest naprawdę miła. Lubię z Wami być. Nie psujmy tego.
Do "zobaczenie" jutro, chyba że znowu blog zastrajkuje.
dobranoc :))

Anonimowy pisze...

Znowu dopiero teraz, późno w nocy, czytam dyskusję z całego dnia. Cieszę się, że blog znowu działa! Jestem pod wrażeniem, tyle ważnych myśli, skłaniających mnie do przemyśleń.

Myślę, że ważny temat poruszony i jednocześnie skupiony na dzisiejszym Słowie. Postaram się nie dyskutować a raczej chciałabym podzielić się moimi myślami.
Jezus jest Bramą. Co więcej, jest jedyną Bramą. "Nie ma w żadnym innym zbawienia gdyż nie dano ludziom pod niebem zadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni"!

Wiecie, bardzo mnie poruszyło gdy się dowiedziałam kiedyś, że Karol Wojtyła nie chciał po wojnie ochrzcić żydowskiego dziecka, którego rodzice zostali zabici w obozie koncentracyjnym. Uważał, że zabrano temu dziecku rodziców i nie można mu zabierać jescze wiary jego przodków. Po wielu latach interesował się losem tego dziecka, wiedział gdzie ono się znajduje (poza granicami Polski). Myślę, że to nie był pojedynczy przypadek.

Jak to więc połączyć?

Ja to widzę tak... Nie ma zbawienia poza Kościołem, nie ma Bramy poza Jezusem.
Ale pytanie ważniejsze - kto jest w Kościele, kto należy do Kościoła? I kto może wejść przez Bramę? Czy tylko praktykujący katolicy? Otóż nie tylko! W Kościele są katolicy, chrześcijanie innych wyznań ale również wyznawcy Jednego Boga (Żydzi, Muzułmanie) oraz wszyscy ludzie dobrej woli (to tak w skrócie). (Już kiedyś szerzej to opisałam na tym bligu, na podstawie znalezionego przeze mnie artykułu o tym, że nie ma zbawienia poza Kościołem). Wykluczyć z Kościoła (i ze zbawienia) może się człowiek chyba tylko sam, ze swojej woli.

Moim Zbawicielem jest Jezus, On jest Bramą, nie ma w żadnym innym zbawienia!!! Wierzę w to! Jednocześnie szanuję człowieka wyznającego inna religię, wierzę, że jego również Jezus zbawił, ten człowiek może przyjąć to zbawienie tylko od Jezusa, może nie rozumiemy dokładnie w jaki sposób ale przecież dla Boga jest to możliwe. Myślę, że Jezus patrzy przede wszystkim na serce człowieka, czy potrafi kochać. Miłość jest najważniejsza. Jeśli ktoś kocha, jest blisko Boga bo Bóg jest Miłością.

My natomiast mamy kochać jak najgoręcej i dzielić się z innymi Dobrą Nowiną o Jezusie. Ale jeśli ktoś tej Dobrej Nowiny nie usłyszy, to jeszcze nie ma zamkniętej drogi, można powiedzieć nie ma zamkniętej Bramy! Jeśli coś źle napisałam to niech ks. Tomek poprawi. W każdym razie ja tak to rozumiem. :-)

Pozdrawiam wszystkich!

Ania

Zbigniew pisze...

Ania pisze: ,,Ja to widzę tak..."_ Właśnie ja tez tak to widzę!!!

Skoro wszyscy uderzyli się w pierś to i ja muszę! Pewnie nie potrzebnie pociągnąłem dyskusję, ale z drugiej strony dyskusja ożywia!
Ja już dawno przestałem wdawać się w dyskusję bo tak jak piszecie Ona nikogo nie nawróci, dlatego na początku jak wszedłem na tę stronę powiedziałem że nie wierzę w rozpalenie kogokolwiek jak Bóg go nie pociągnie!
Między innymi moje pisanie stąd się wzieło!!!Któregoś dnia gdy sobie uzmysłowiłem że dyskutowanie nic nie daje pomyślałem :,, To co? To te moje przmyślenia mają pójść tak w niebyt?
Trzeba je zapisać, przynajmniej dla mnie samego!!! Zacząłem zapisywać i przestałem chodzić na Akcję Katolicką!
Po jakimś czasie uznałem że to jest to czego szukałem!
Tak więc zapisuję swoje przemyślenia, kto chce niech czyta ,kto chce niech nie czyta, każdy ma wolną wolę i może decydować czego poszukiwać!

Na koniec- myślę że dyskusji też nie ma co się bać. Ona czasem porusza do głebi
i skłania do myślenia! W przeciwnym razię staniemy się towarzystwem wzajemnej adoracji i będziemy mówić sobie jacy jesteśmy wspaniali!
Powiedziałem na począku że zabardzo sobie słodzicie!

No ale miałem się udzerzyć w piersi a teraz sam już nie wiem czy się uderzyłem???
Aby było pewne to powiem : Mea culpa, mea culpa, mea maxma culpa!!