czwartek, 19 maja 2011

On jest!



O tak, oświadczam wam: sługa nie jest większy od swego pana ani posłany od tego, który go posłał. Skoro to już wiecie, błogosławieni będziecie, jeśli tak będziecie czynić. Nie o was wszystkich to mówię. Ja wiem, jakich wybrałem; lecz to dlatego, aby się wypełniło Pismo: "Spożywający mój chleb podniósł na mnie swą piętę". Już teraz wam mówię, zanim się to okaże, abyście uwierzyli, gdy się okaże, że JA JESTEM. O tak, zapewniam was: kto przyjmie tego, kogo poślę, mnie przyjmie, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posłał" (J 13,16-20)


Cnota, która pozwala przybliżyć się do rozumienia przesłania Ewangelii, to pokora. To droga błogosławionych, którzy w życie wprowadzają zasłyszane Słowo. Wtedy powoli stają się bliscy prawdzie o Synu Bożym, że ON JEST. Też poprzez posłańców (wspólnotę Kościoła).

Wiara w pojęciu chrześcijańskim to nie teoretyczna wiara w istnienie Jezusa, lecz przede wszystkim doświadczanie Jego obecności i działania w codziennym życiu. Obecności zbawczej Miłości, która otwiera oczy na piękno życia, które w bliskości Chrystusa zakwitnąć może nawet na padole łez. Obecności, bez której niewyobrażalne jest życie.


18 komentarzy:

Marta pisze...

"Ja wiem, jakich wybrałem".
Przed Bogiem nie musimy niczego udawać. On zna doskonale nasze słabości. Jeśli pokornie je uznamy to staną się naszą siłą.
Życzę wszystkim miłego dnia, pozdrawiam i do zobaczenia w niedzielę :))

Anonimowy pisze...

Wiara nie jest teoretyczną wiarą w istnienie Jezusa. Bardzo trafnie ksiądz Tomasz to ujął. Mi się wcześniej wydawało, że tak właśnie ma być. Mam "uwierzyć" , spełnić dobry uczynek i sprawa zamknięta. Dopiero kontakt ze Słowem i poszukiwania sprawiły, że odkryłam prawdę w Prawdzie. Każdego dnia odkrywam Go na nowo. Tak..... On nas zna, lecz my musimy starać się poznawać Go codziennie.

@Marta
Życzę Ci mocnych przeżyć duchowych i spotkania z Nim w ciszy klasztornej.
kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Wiara przychodzi w pokorze. Tak myślę, że chyba dlatego też potrzeba nam żywej wspólnoty Kościoła, która ucząc nas pokory, pomaga pomnażać też wiarę. Bo potrzeba pokory, by słuchać głosu Kościoła; by pomimo doświadczeń negatywnych z jego strony (co jest działaniem elementu ludzkiego rzeczywistości Kościoła, bo tworzą go grzeszni ludzie) trwać i kochać Kościół. Czasem to trudna miłość...
Marto, owocnego czasu zamyślenia. Kasiu, dobrego dnia,,, :)

zbigniew pisze...

Otóż to X.Tomaszu!...,,trwać i kochać Kościół"
Nie skupiać się na błędach i tu nie chodzi o zamiatanie pod dywan, lecz patrzeć na Koścół- jakby tu powiedzieć- no tak z zakochaniem!!!
Patrzeć , żeby widzieć te cudowne rzeczy które dzieją się na ołtarzu i to dla kogo się dzieją??? Dla mnie!!!
Że tu jest też Matka Boża- Prawdziwa Kobieta nie Anioł tylko Ta która żyła realnie na tym świecie, borykała się z trudnościami, szła do św.Elżbiety bo ta była w stanie błogosławionym, i jak Kobieta chciała Jej usłużyć i cieszyć się razem z nią.
Trzeba nam więcej spontaniczności a mnie kalkulowania!

Pozdrawiam

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Tak, Maryja to Matka Kościoła. Wstawiając się za nami, niejako rodzi nas do życia z Chrystusem (który jest jego Głową). Cicho, delikatnie, niezauważalnie prawie, prowadzi nas do Syna. To piękna miłość matczyna, za którą nie sposób nie dziękować.

Anonimowy pisze...

Ja jeszcze Matki Bożej "nie widzę" i nie czuję. Nie dociera to do mnie. Dopiero co zaczęłam poznawać Jego. Ale nauczyłam się już, że Kościół to swojego rodzaju wspólnota. Powoli przestaje bać się ludzi w kościele. I już nie obawiam się Pana Latarki, który lubi mnie "przepędzać" od czasu do czasu. I uczę się walczyć z różnymi kategoriami "wstydu". Nawet nie wiedziałam, że "wstyd" ma swoje odcienie.
kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Powoli wszystko stanie się jasne. I obecność Maryi również. Dlatego napisałem, że jest ona bardzo dyskretna i delikatna. Pod krzyżem sam Syn potwierdza rolę Matki dla ludzi wierzących.

Anonimowy pisze...

Kiedy widzę piękno i miłość Maryi (im człowiek bardziej kocha tym jest piękniejszy!) to widzę do czego mam zmierzać jako kobieta.
Ania

Zbigniew pisze...

Tak Aniu ładnie to powiedziałaś, ale niestety wiele współczesnych Kobiet nie widzi i nie wie do czego powinna zmierzać Kobieta,a przecież tyle wtym piękana!

Czy jest coś piękniejszego na świecie jak widok Kobiety tulącej dziecię lub przy ludziach wyjmującej pierś i karmiącej???
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Staram się też jak Maryja zachowywać w swoim sercu, zapamiętywać, te specjalne momenty Bożego działania w moim życiu. Jest to bardzo przydatne w trudniejszych chwilach.
Ania

Anonimowy pisze...

No właśnie.. a co właściwe macie na myśli mówiąc, że wiecie do czego powinna kobieta zmierzać? Chodzi o szeroko pojęte macierzyństwo? W dzisiejszym świecie kobieta ma bardzo trudno. Świat mężczyzn ją przytłacza. Zwróćcie uwagę, że dzisiaj kobieta musi pogodzić wychowanie dziecka, naukę, dom i pracę. Wzorzec matka -wychowuje dziecko a ojciec - utrzymuje dom już dawno temu zanikł. Dzisiaj już nikogo nie dziwi widok kobiety rąbiącej drzewo... Słowo "matka" powoli zatraca swoją głębię. Obecnie matka kojarzy się z kobietą sfrustrowaną, wiecznie gdzieś goniącą i zabieganą. Często mieć jeszcze czas i cierpliwość do dzieci to wyczyn ponad ludzki wysiłek. Coraz częściej widzę jak "matka" zastępowana jest przez grę komputerową czy telewizor. Dziecko nad głową słyszy zgrzyt nakręcanej maskotki zamiast cichy uspokajający głos matki. W ten sposób zanika więź i dobre relacje międzyludzkie. Mały człowiek woli dziś spędzić czas przed monitorem niż w bliskości drugiego człowieka. Woli zapytać się o pewne sprawy "internet" niż pójść z problemem do rodziców. Powód? Nie zawsze rodzice mają czas dla dzieci. To straszna choroba naszego wieku.
kasia

Zbigniew pisze...

Kasiu prawdę napisałaś, ale tak nie musi być! Mam pięcioro dzieci! Wszystkie wychowywała Żona.Było nieraz trudno, ąle kariery nie postawiliśmy pond dzieci!
Przetrwaliśmy, dzieci odrosły i są można rzec na tyle samodzielne, że Żona mogła pójść do pracy!!!
W nie jednej takiej sytuacji gdyby stanąć w prawdzie okazałoby się że Kobiety chcą uciec od dzieci by robić karierę!!!
A hasło jest tego typu - Mnie też coś się od życia należy!Dzieci to błogosławieństwo!!! A wiesz czemu tylu ludzi dziś jest nieszczęśliwych???
Bo właśnie zamknęli się na to błogosławieństwo!!!!! Jeszcze ślubu nie wzieli a już wiedzą że chcą mieć tylko jedmo dziecko!!! Potem to jedno dziecko nie spełnia pokładanych w nim nadzeji i jest darcie włosów z głowy!!!

A jeszcze nie daj Bóg gdyby chciało iść na Księdza to to jest już tragedia!!!

Pan Bóg wie co robi i jak mówi że dzieci to błogosławieństwo to znaczy że tak jest!!! ja nie planowałem ile mam mieć dzieci!!! gdzieś w domyśle było - ilę Bog zechce dać tak będzie!!! Ja jestem chyba najszczęsliwszym i najwolniejszym człowiekiem pod słońcem!!!
Zbysiu coś się tak rozpędził, przecież widziałeś że to sliski temat. hahaha

zbigniew pisze...

Kasiu chciałem Ci powiedzieć natemat Maryji,ale wszedłem na śliski temat i mi umknęło!

Ze mną było inaczej! Jako chłopak i młodzienieć nie umiałem się modlić do Pana Jezusa! Był dla mnie jak Ojciec do którego nie idzie się tak przytulić jak do Matki!
Przez całe lata modliłem się właściwie tylko do Matki Bożej, aż wreszcie przyszedł czas kiedy jakby samoistnie zacząłem rozmawiać z Panem Jezusem, ale jeszcze długo uszło zani powiedziałe ;,,Panie Jezu Kocham Cię"

Mam jednak świadomość, że do Jezusa doprowadziła mnie Matka Boża!

Anonimowy pisze...

Ja jestem zarówno mamą (dwójki dzieci), żoną jak i naukowcem-fizykiem. Czasem trudno to pogodzić. Czasem trudno mi się zabrać do "przyziemnych" spraw takich jak na przykład sprzątanie. :) Takie codzienne sprawy jak mycie naczyń czy obieranie ziemniaków wykonywać z miłością - to jest świętość i dla mnie wyzwanie!!! Daleko mi do tego przyznam szczerze.

Ale jako priorytet traktuję czas poświęcony dzieciom, rodzinie. Obecność jest tak ważna. To, żeby czuli się kochani.
Na szczęście mogę sama sobie nadawać rytm pracy, część więc pracy naukowej wykonuję czasem w nocy, gdy rodzina śpi. :)

Moją pracę bardzo lubię. Nie dążę do wielkich sukcesów ale po prostu fascynuje mnie tematyka, którą się zajmuję.

Jak być kobietą? Jak naśladować Maryję?
Myślę, że ważna jest w kobiecie wrażliwość na innych, na ich potrzeby. Chciałabym wykształcać w sobie taką wrażliwość. Być dla moich dzieci, męża, przyjaciół, ludzi, których spotykam na swojej drodze. (Maryja w Kanie dostrzegła, że brakuje wina.) Umieć kochać innych! (Biec samotnie przez góry, żeby spotkać Elżbietę!)
Ważne też dla mnie, żeby starać się uświęcać swoja pracę, ofiarowywać ją Bogu. Tu przede mną daleka droga jeszcze...
W dzisiejszych czasach niestety zatraca się różnica pomiędzy męskością a kobiecością. Mężczyźni są coraz bardziej "kobiecy" a kobiety "męskie".
Pragnę być kobietą, pragnę kochać ludzi po "kobiecemu", mieć kobiecą wrażliwość na świat. Cieszę się, że jestem kobietą, chociaż w XXI wieku nie mamy łatwo - my kobiety. Dwa razy więcej pracy niż nasze Babcie. Ale Maryja może nam pomóc...

Pozdrawiam wszystkie kobiety i wszystkich mężczyzn. Miejmy odwagę być sobą!

Ania

Anonimowy pisze...

@Ania
Fantastycznie ujęłaś swoją myśl. Ja niestety raczej skłaniam się bardziej do zatracania kobiecości w sensie "wizualnym". Trudno w kasku budowlanym czy w portkach i trepkach silić się na trzepotanie rzęsami :). Emocje i uczucia pozostają jednak nadal kobiece. Dla mnie najważniejsza jest moja mała dziewczynka. Udało mi się utrzymać z nią do dnia dzisiejszego dobry kontakt. Bardzo jednak trudno pogodzić pracę z byciem matką. Często zmęczenie lub stres zaćmiewa mi moje małe "powołanie". Owszem.. zdarza mi się stracić cierpliwość do dziecka...ale jakoś to sobie potem prostujemy.Grunt, że umiemy ze sobą rozmawiać i przebywać razem. Mam na tyle dobry układ, że moją pracę mogę wykonywać w czasie przeze mnie ustalonym więc śmiało mogę to godzić. Ostatnio trochę wypaliłam się zawodowo i może dlatego trudno mi czasem poukładać wszystko tak jak należy. Dużym wyzwaniem jest dla mnie pracować tak by przez pracę przesiąkał On. To dla mnie jeszcze za trudne, choć staram się. Też uważam, że najważniejsze dla dzieci to właśnie "być"... ale to czasem bardzo trudne. Trudno też czasem zrezygnować ze swoich pasji na rzecz rozmowy z dzieckiem, ale warto poświęcać mu jak najwięcej uwagi.
kasia

Anonimowy pisze...

@ Zbyszek
Tak..niestety często się słyszy tekst u młodych ludzi, że dziecko nie teraz, że tylko jedno. Świat się rozpędził i gubimy po drodze wiele ważnych wartości. Można by nawet powiedzieć, że wiele istotnych kwestii naszego codziennego życia zostało przewartościowanych.
Tak jak Ania już powiedziała...być kobietą dzisiaj jest ciężko.
kasia

Zbigniew pisze...

ANIU !
WYGŁOSIŁAŚ DEKLARACJE PRAWDZIWEJ KOBIETY

Powinienem to zgłosić do ONZ do KATRTY PRAW CZŁOWIEKA!
teraz mogę iść na odpoczynek

Pozdrawiam i życzę miłych snów.

Tu_Małgosia pisze...

Bycie kobietą to wspaniała rzecz. Doszłam do tego wniosku, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Moja córka zawsze wszystkim się chwali , że gdy mama (czyli ja) ją urodziła, a była to noc (no, bardzo późny wieczór)to nie mogła oderwać od niej oczu i nawet pielęgniarka na nią krzyczała, że powinna spać, a ona nie spała. :)))(musiałam jej to opowiadać setki razy, ciągle było "mamusiu, powiedz mi jeszcze raz, jak to było, jak przyszłam na swiat)