wtorek, 10 maja 2011

Pragnienie



Powiedzieli Mu: "Jaki Ty znak uczynisz, abyśmy zobaczyli i uwierzyli ci? Co zrobisz? Nasi ojcowie jedli mannę na pustyni, jak jest napisane: "Chleb z nieba im dałeś, aby się najedli"". Na to Jezus im rzekł: "O tak, oświadczam wam: nie Mojżesz dał wam ten chleb z nieba. Prawdziwy chleb z nieba daje wam mój Ojciec. Bo chleb od Boga zstępuje z nieba i daje światu życie". Odezwali się na to do Niego: "Panie, zawsze dawaj nam tego chleba". Jezus im rzekł: "Ja jestem chlebem życia. Kto do mnie przychodzi, nie będzie głodny, a kto wierzy we mnie, nigdy nie będzie odczuwał pragnienia (J 6,30-35)


Kolejne domaganie się znaku od Jezusa. Spowodowane ciągłym powątpiewaniem w Jego boskość. Aby zaistniał cud, potrzebna jest wiara. Dlatego Jezus tak często domaga się wiary wobec tych, którzy prosili Go o jakąkolwiek interwencję. Nawet największy cud nie będzie wystarczającym dla człowieka niewierzącego.

Ludzie prowokują Jezusa; jakby kuszą Go, by pokazał swoją moc (zupełnie jak szatan na pustyni, gdzie Jezus pościł czterdzieści dni). Mają w sobie utarty schemat obrazu Mesjasza, który według przepowiadania, miał na nowo przywrócić potęgę Izraela, czyli wprowadzić ich do ziemi obiecanej; miodem i mlekiem płynącej. Tego oczekują od Chrystusa: sprowadzając Go do poziomu polityka oraz rewolucjonisty społecznego. Jezus po raz kolejny, cierpliwy w swojej miłości, tłumaczy, iż Jego królowanie dotyczy płaszczyzny duchowej. Jest królowaniem serc, które zechcą Go zaprosić do siebie.

Taki człowiek zawsze będzie wypełniony obecnością Pana. Tak bardzo, że nic mu już więcej nie będzie potrzeba. Jego ludzkie pragnienia zostaną zaspokojone w Jezusie. To właśnie wezwanie oraz obietnica komunii, która daje życie. Jej wypełnieniem jest Eucharystia, sakrament wspólnoty spełnionej w jedności z Ojcem i pomiędzy sobą.

Tylko przychodząc do Jezusa, nigdy nie zabraknie nam niczego. Bo On jest wszystkim!


21 komentarzy:

Marta pisze...

Tak, Jezus jest wszystkim. Spotkanie z Nim w Eucharystii jest czymś najpiękniejszym co może człowieka spotkać. Tęsknię za tymi spotkaniami. Najpierw do mnie mówi, potem karmi. Piękne. Ale do tego faktycznie potrzebna jest wiara. Bez niej to jest przecież bez sensu. I to jest tak: częściej przystępujesz do Komunii to zaczynasz za nią tęsknic, robisz to rzadko - ma ona dla ciebie niewielkie znaczenie. I czasem wystarczy to "przepisowe" raz na rok około Wielkanocy.
Pozdrawiam z porannym słoneczkiem. Miłego dnia :))

Zbigniew pisze...

Marto, Marto - dobrze powiedziałaś!
Wiesz Marto nie gniewaj się na mnie kiedy dwa razy powtarzam Twoje imię!
Kiedy mówię:,, Marto, Marto"- to słyszę głos Jezusa mówiącego:,,Marto , Marto troszczysz się o wiele! Maria jednak lepszą wybrała cząstkę!"
Powiem Ci coś jeszcze. Chyba nigdy nie miałem do czynienia z żadną Martą!
Dopiero tu na blogu dostrzegłem jakie to piękne imię!!!
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

My chyba też czasami kusimy i prowokujemy Boga aby pokazał nam swoją moc. Domagamy się cudów według naszego rozumowania zapominając, że nie po to jest On by je spełniać na nasze zawołanie. Żądamy od Niego świadectwa….a czy sami dajemy Mu świadectwo naszej wiary? Przeżyć w pełni Eucharystię i przyjąć z godnością Komunię…to musi być coś pięknego.
Udanego dnia wszystkim życzę
ks

Marta pisze...

@Zbyszek
"Marto , Marto troszczysz się o wiele! Maria jednak lepszą wybrała cząstkę!" - bardzo lubię ten fragment Ewangelii :)
W każdym z nas jest zarówno Marta jak i Maria. A ja, żeby było zabawnie na drugie mam Maria:)
A jeśli chodzi o Komunię św. to nie wyobrażam sobie Mszy św. bez jej przyjęcia. Jeśli szczerze rozmawiam z Bogiem to jak mogę tego nie pragnąć?
@ks
Niestety są osoby, które nie maja skrupułów i z grzechem ciężkim przystępują do Komunii, bo tak wypada od ludzi (np. chrzestni praktycznie niewierzący). Przykre, ale prawdziwe.
Miłego dnia dla wszystkich :))

Zbigniew pisze...

Tak coś słyszałem na temt chrzestnych przystępujących bez spowiedzi do komuni świętej, alę nie zagłebiałem się w to!
Gdyby jednak położyć ten temat na stole i spróbować go rozebrać okazałoby się, że jest w tym i nasza wina!!!
Może jesteśmy zbyt pobłażliwi?, a może zbyt słabo dociekamy czy jako chrzestni byli u spowiedzi lub wstydzimy się zapytać?! A może przy stole nawet nie próbujemy poruszać takiego tematu, żeby kogoś nie urazić?Jednym słowem wybieramy święty spokój choć coś tam nam świta, że chrzestni nie chodzą do Kościoła?
Ta sprawa jest złożona i nie taka prosta jak się wydaje!!!
Kiedyś może okazać się, że przyjdzie i nam odpowiedzieć za ich grzechy!!! Wiem wiem! Powiecie mi, że za cudze grzechy się nie odpowiada!Ale spowiadamy się z zaniedbanego dobra!!! Może to jest to zaniedbane dobro??? Może tylko wybieramy łatwiejszą drogę, nie chcąc psuć dobrej atmosfery, zwłaszcza gdy chrzestny da na prezet kłada!!!
Czy podarki ( prezenty)nie zasłaniają nam oczu??? tak jak mówiłem to jest złożona sprawa!

Anonimowy pisze...

@ Marta
Można pragnąć i nie móc przyjmować. Smutne. Temat szalenie skomplikowany i zbyt emocjonalny.

@ Zbigniew
A może to zbyt daleko posunięty liberalizm? Może za mało radykalizmu w Kościele jednak??? Nie wiem.

A mi się wydaje, że po części odpowiadamy za grzechy innych. Czasami jesteśmy współwinni. Stąd też duża potrzeba dawania dobrego świadectwa innym.
ks

Zbigniew pisze...

Widzisz Marto. Czasem popełniamy błąd mimowolnie!
Piszesz -... nie wyobrażam sobie Mszy Świetej bez jej przyjęcia.Bardzo dobrze!

Tylko, że czesto według tego ,, nie wyobrażenia" oceniamy innych!!! i stajemy się jak ten celnik i faryzeusz! Celnik stał i nie śmiał podnieść głowy bijąc się w piersi, ą faryzeusz wyliczył Panu Bogu wszystkie swoje ofiary!Wiemy kto odszedł usprawiedliwiony!!!

Marto, nie mówię, że ty tak robisz tylko wiem , że jako słabi ludzie łatwo nam ulec takiemu myśleniu!!!
Wówczas nie zdajemy sobie sprawy jak łatwo wydajemy na innych sąd a co zatem idzie na samych siebie!!!
Pozdrawiam

zbigniew pisze...

Ja dawno uwolniłem się od wgłebiania się czy ktoś przyjmuje godnie czy nie godnie komunię świętą! Cieszę się gdy widzę, że dużo wiernych przystępuje do Komunii.
Staram się tylko wypraszać, aby ten Najświętszy Sakrament posłużył wszystkim ku zbawieniu, a nie ku potępieniu!!!

Marta pisze...

@Zbyszek
Ja też nikogo nie oceniam. Każdy ma swoje życie.
Jeśli chodzi o chrzestnych to pisałam to na podstawie własnych obserwacji. Jedno z rodziców (ojciec) nie chodzi do kościoła i na chrzest poprosili moją córkę. Ona niestety też jest na bakier z kościołem. Bardzo mnie to boli, ale jest dorosła i nie mam na to wpływu. Nie wiedziałam jak się zachować i nie oceniając ojca szczerze powiedziałam,że moja córka do kościoła nie chodzi to jak może być chrzestną. On na to, ze to bez znaczenia. Może źle zrobiłam, ale przyniosłam jej zaświadczenie (okłamałam księdza,że ona nie może przyjść osobiście)i chrzestna była. Prosiłam tylko, żeby nie szła do komunii. I tak miało być. Niestety na uroczystości doszli do wniosku, że jednak do komunii przystąpią, bo co pomyśli ksiądz.

zbigniew pisze...

Marto jesteś odważna wyznając to nam wszystkim!!! Niestety im tej odwagi zabrakło!

Gdyby człowiek nie był człowiekiem chodziłby w aureoli!

Moi Rodzice też mają na starość taki problem! Moja najmłodsza siostra też obraziła się na Pana Boga!

pozdrawiam

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Niestety, rozbieżność życia codziennego z deklaracjami wiary, patrzenie na opiniami innych i strach przed nimi, rodzą swoisty faryzeizm. To grozi każdemu z nas, niestety. Nie patrzeć na NIC i na NIKOGO, jedynie na Jezusa - i tylko to! Z jednej strony trzeba być przejętym w trosce o innych, zwłaszcza bliskich. Lecz łatwo też o ocenę wiary, a do tego nie jesteśmy powołani. Potrzeba modlitwy i osobistego, często pozornie nic nie wnoszącego i cichego, naszej wiary codziennej. Każdy człowiek w swojej wolności może rzec "nie" Panu Bogu. W imię Boga tworzymy szansę do przejrzenia, lecz nie możemy toczyć krwawych krucjat, szanując wolność innego.
Dzięki za Wasze świadectwa. Ważne. Pomocne, by szerzej spojrzeć. Z Bogiem!

Zbigniew pisze...

Jak patrzę na opisy z życia Jezusa to mam wrażenie, że przebiegało ono według precyzyjnie ułożonego boskiego scenariusza!!! ( oczywiście nic nie ujmując temu)
Proszę spojrzeć - gdyby nie niewierny Tomasz czy Jezus miałby okazję powiedzieć?:,,Tomaszu uwierzyłeś bo mnie ujrzałeś, ale powiadam Ci błogosławieni Ci którzy nie widzieli a uwierzyli!"

Trochę podobnie jest też w naszym życiu!
Pamiętam krytyczne ( choć słuszne)uwagi mojej Mamy gdy mówiła dawniej o kimś gdy przestał chodzić do Kościoła!
Dziś dane Jej jest przeżywać to czemu się dziwiła!!! Może tu tkwi ten błąd, że zamiast modlić się za takich ludzi to dziwimy się!!! A z zdziwienia nic nie ma!!!
Może po to te Tomaszowe przypadki w naszym życiu by móc wypowiedzieć pewne mądrośći???

Marta pisze...

Przepraszam,że piszę tak na raty, ale poprzedni wpis pisałam w pracy i musiałam go zakończyć, bo skończyła się przerwa.
Po tym chrzcie miałam niesamowite wyrzuty sumienia. Wiem, że to nie tłumaczy mojego zachowania, ale doszłam do wniosku, że jeśli chrzestną nie będzie moja córka to będzie nią ktoś taki jak ona. A co teraz? Modlę się za nowego katolika (ma już 8 miesięcy)i mam nadzieję mieć udział w jej katolickim wychowaniu (na tyle na ile będę mogła się wtrącać).
Takie przypadki uczą pokory. Dlatego nie oceniam innych i niczemu się nie dziwię. Z młodymi w Kościele jest problem. Tego nie da się ukryć. Rodzice mogą się bardzo starać, a wychodzi jak wychodzi.
@Zbyszek
Nie jestem odważna. Chcę być szczera. Tego uczyłam swoje dzieci. I jedno za co cenię w tej kwestii moją córkę to właśnie za szczerość wobec mnie. Jest studentką i w tej chwili nie mieszka w domu, a więc mogłaby przede mną udawać (często młodzi tak robią), ale ona powiedziała mi prawdę. Mam nadzieję, że dojrzeje do pewnych decyzji. I oto się modlę.

Zbigniew pisze...

Wiem o czym mówisz bo też mam studentów w domu i co chwilę muszę przeprowadzać dyskusje korygujące ich myślenie! Co rusz przynoszą jakąś nowość, a ja ją prostuję, alę czy wszystko mi się uda? Nie wiem!
Pozdrawiam

Marta pisze...

Ciężki temat z tym tłumaczeniem, ale jestem pełna optymizmu w tej kwestii :)
pozdrawiam :))

Tu_Małgosia pisze...

Jak zwykle bardzo ciekawy i ważny temat.
Marto, napisałaś pięknie i prawdziwie "częściej przystępujesz do Komunii to zaczynasz za nią tęsknic, robisz to rzadko - ma ona dla ciebie niewielkie znaczenie." Całkowicie się z tobą zgadzam. Bez sakramentów wiara bardzo szybko stygnie, zamienia się w rutynę- pacierz, niedzielna msza itd. Bez autentycznego przezywania. :))

Ksiądz Tomasz i Zbigniew pisali o nieocenianiu. Biję się w pierś - miewam tak! Choćby dziś, na przygotowaniach do odnowień przyrzeczeń chrzcielnych mojej córki, gdy okazało się, że wielu jedenastolatków nie umie kleknąć, nie wie, jak zachować się podczas eucharystii, gubi się w odpowiedziach księdzu, a na koniec podczas ćwiczenia (?!) błogosławieństwa, sami błogosławili!!!! Przemknęła przez myśl refleksja na temat rodziców, którzy nie nauczyli, nie prowadzili do kościoła itd. Wiem, ze źle czynię, ale tak miewam. Ze skruchą wyznaję.

Mam proboszcza, który potrafi ryknąć by napomnieć- pijaki nie pijcie, nie bijcie żon, dzieci szanujcie i dbajcie o rodziców, dzieci słuchajcie się starszych itd. Wielka afera była, gdy w Boże Ciało głośno przypomniał, że procesja to nie spacer i katolik powinien być na mszy i przyjąć Pana Jezusa. Ja go bardzo szanuję i cenię. Za niezłomność, ostrość sądów, walenie kawy na ławę. Skoro wierzysz, to postępuj według wiary a nie udawaj. Ludzie w większości bardzo się złoszczą na niego, jest bardzo kontrowersyjny. Ale w sumie dlaczego? Bo nie uprawia hipokryzji? Myślę, że gdy proboszcz trzaśnie w pulpit tak , że ludziom plomby zagrają, coś czasem ktoś przemyśli? zweryfikuje w swoim życiu? Z drugiej strony jego cierpkie uwagi są spowodowane oceną. Może czasem należy ? Zwłaszcza jeśli chodzi o księży? Oczywiście , że są tacy, co do spowiedzi idą do łagodnego księdza, w niedziele do kościoła , gdzie na mszy nie usłyszą niczego, co by ich mogło zmusić do analizy swego zachowania (w przypadku mojego miasta- sąsiednia parafia). Czy ksiądz powinien przestać grzmieć? Akurat mojej osobie te wszystkie wyraziste uwagi i trudne pytania pomagają. :)

Tu_Małgosia pisze...

*przeżywania

Zbigniew pisze...

Małgorzato rozumię Twoje dylematy. Ja jak czesem nie bardzo mogę coś ogarnąć to szybko wracam do dzienniczka Faustyny i przypominm sobie jak Pan Jezus mówi, że pragnie zbawienia dusz!!! Co najważniejsze nie mówi jakich!!!! Złych czy dobrych !!! Pragnie zbawienia dusz!!!
Wtedy odrywam się od wszystkiego! od oceny od krytyki od zwracania uwagi czy ktoś zrobił żle czy dobrze! Poprostu wtedy odmawiam Akt Strzelisty Jezu Ufam Tobie!!! Tego Pan Jezus najbardziej potrzebuje!!! Wiem to napewno!!!Wiem!!!

Podam przykład żeby nie być gołosłownym!

Kilkanaście lat temu kiedy któryś
raz z kolei przeczytałem Dzienniczek Faustyny postanowiłem, że jak usłyszę tylko sygnał karetki pogotowia to będę
to będę 3 razy mówił Jezu Ufam Tobie w intencji osoby do której pędzi pogotowie!!! Robiłem tak przez kilka lat. Byly to wakację, gdzieś koniec lipca, przywiozłem węgiel do domu i wrzucałem go do piwnicy pod domem! Trochę się zmęczyłem, ąle chciałem skończyć to wrzucanie, żeby na jutro nie zostawiać! Naglę gdzieś w oddali usłyszałe jakiś głuchy trzask przypominająćy wypadek drogowy! Zacząłem wypatrywać co się stało, ale nic nie mogłem dostrzec! Pomyślałem ,że odmówię Akt Strzelisty, ale zaraz zrezygnowałem mówiąc :,, Aaa będę się wszystkim i wszystkimi przejmował!!!" Wróciłem do wrzucania węgla, ąle ledwo ruszyłem łopatą, patrzę a przez łaki biegnie kolega i krzyczy :,, Chodź szybko, potrąciło twoją Magdę!!! i w tym momencie usłyszałem sygnał karetki pogotowia!!!Teraz pisząc to mam łzy w oczach! Tyle lat odmawiałem za innych a gdy moje dziecko było w potrzebie dla mnie wazniejszy był węgiel!!!!!!!!!
Pan Bóg jest Jednak Łaskawy! Po tragicznie wyglądającym wypadku, corka cała była we krwi i tak stasznie płakała
skończyło się na złamanym palcu!!! Wiem i wiedziałem odrazu po co Pan Bóg to zrobił!!! Przysiągłem sobie,że do końca życia ile razy usłyszę sygnał tyle razy będę odmawiał Akt Strzelisty! Amen

Marta pisze...

@Zbyszek
Dziękuję Ci za to co teraz napisałaś. Wykorzystam to.
A tak w ogóle to dziękuję Wam wszystkim kochani za dzisiejszą rozmowę i za to, że jesteście :)

Tu_Małgosia pisze...

Zbyszku,
Dzięki za tę historię. Od dziś idę w Twoje ślady. Z okien widzę szpital więc karetkę słyszę dość często....

Tu_Małgosia pisze...

ks,
"A mi się wydaje, że po części odpowiadamy za grzechy innych. Czasami jesteśmy współwinni. Stąd też duża potrzeba dawania dobrego świadectwa innym."
W pełni się zgadzam. :))