poniedziałek, 23 maja 2011

Mieszka-nie czy tak?



Jezus mu na to odrzekł: "Jeśli ktoś będzie mnie miłował, przestrzegać będzie mojej nauki. Ojciec mój także będzie go miłował, i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego sobie uczynimy. Kto mnie nie będzie miłował, nie będzie przestrzegał moich nauk; a nauka, którą słyszycie, nie jest moja, lecz Tego, który mnie posłał: Ojca (J 14,23n)


Przestrzegać nauki Chrystusa może tylko człowiek pokorny. Taki, który swoich przekonań nie stawia wyżej słów nauczania pozostawionego przez Jezusa. To, co zmiękcza serce Ojca, to pokora człowieka. Taka na wzór Maryi. Dlatego Ona stała się mieszkaniem Boga.

Pokora, która przyjmuje mądrość Ojca, nie ma źródła w strachu, lecz w miłości. Tylko ufając komuś oraz kochając go, jesteśmy w stanie przyjąć, że to co do nas mówi, nie jest dla naszej zguby lecz dla naszego dobra.

Bóg pragnie uczynić z nas mieszkanie swojego Słowa. Tylko czy my tak naprawdę tego chcemy? Jeśli tak, pozwolimy dać się prowadzić nauczaniu Boga przychodzącemu z Jego woli poprzez Kościół. Jeżeli nie, znaczy, że jeszcze za mało w nas miłości. Tej przemieniającej wszystko dookoła, także nasze spojrzenie na innych, siebie samych, Kościół oraz Boga.


28 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pokora. Słowo, które często kojarzy się z negatywnym uczuciem…z umniejszaniem samego siebie czy wręcz z pogardą wobec siebie. Czym jest więc prawdziwa pokora? Gerard Vann powiedział kiedyś , że „pokora to siła obracająca wszystkie zasoby energii na służbę Bogu i światu, nie zaś sobie”. Prawdziwe znaczenie tego słowa ukrywa się więc w poznaniu samego siebie i dotarciu do głębi swojego jestestwa. Przez pokorę do miłości…przez miłość do Niego.
„Kto będzie mnie miłował, przestrzegać będzie mojej nauki”…trochę to dla mnie zawiłe. Nie bardzo wiem jak to rozumieć. Czy odbierać to przez pryzmat „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”? Czy też bardziej rozumieć to zdanie w kontekście przykazania miłości? A może zrozumienie tego jest bliżej niż mi się wydaje? Może to zdanie oznacza cały sens naszej wiary? Bo przecież mamy Go kochać…tylko kochać… tak mało i tak wiele zarazem.
kasia

Marta pisze...

Łatwo powiedzieć Bogu "kocham Cię" kiedy wszystko się układa. Bóg weryfikuje jednak naszą euforię poprzez codzienne kłopoty. To uczy pokory i pokazuje naszą słabość. Przekonałam się o tym już kolejny raz po powrocie z rekolekcji. Życie jest trudne i mamy walczyć o godne jego przeżycie. Najtrudniej jest jeśli ta walka nie dotyczy bezpośrednio nas, a osób bardzo bliskich, które nie bardzo chcą tą walkę podjąć.

Anonimowy pisze...

W miarę dobrze czuję się w mroku i ciszy nocnej pewnego kościoła w moim mieście. Mogę wówczas w pewien odczuwalny sposób odnaleźć Go. W świetle dnia i w codziennych problemach życia trudniej już dostrzec Jego miłość i wyznać mu to co się czuje. A przecież nasze życie nie ogranicza się tylko do chwil radosnych. Życie niesie z sobą przeróżne emocje i wydarzenia. Zderzenie teraźniejszości z naszą deklaracją jest miernikiem naszej wiary.
pozdrawiam poniedziałkowo
kasia

Marta pisze...

Tak Kasiu - to jest miernik naszej wiary. Również serdecznie pozdrawiam w poniedziałkowy poranek :))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Patrząc na moje życie, piękne deklaracje już dawno zostawiłem. Często sam Bóg pokazuje, jak niewiele są one warte. Mogą być też znakiem braku pokory, i wyrazem zbytniej pewności siebie. I dobrze, że Pan pokazuje (często boleśnie) owe braki w nas. Twarda nauka, ale potrzebna. By już tylko został On... Iście Bożego dnia Wam życzę!

Marta pisze...

@ks. Tomek
No właśnie, deklaracje są często puste. Życie uczy pokory. I ma ksiądz rację. Stosunek do trudności pokazuje jacy tak naprawdę jesteśmy i dlaczego szukamy Boga.
Ciekawe zdanie przeczytałam na księdza facebokowym profilu: "Bóg daje orzechy, ale ich nie rozgryza” (J.W.Goethe). Sami musimy je pogryźć. Gdy już nie damy rady, to wtedy na pewno nam pomoże.

Anonimowy pisze...

A mnie nurtuje jedno pytanie..jacy my jesteśmy tak naprawdę....patrząc w przeszłość i doświadczając teraźniejszości zastanawiam się czy ludzie są podli czy też ja patrzę na nich podłym okiem? Gdy zrywam się o trzeciej w nocy bo zjada mnie krokodyl przeszłości zadaje sobie pytanie czy to krokodyl czy ja jestem podstępna i niegodziwa?? Ot zagwostka.
kasia

Anonimowy pisze...

@Marta
Cieszę się, że podoba ci zdanie Goethego :)
Zespół SDM rozwija to zdanie...słowami poety "orzech starzeje się po włosku..jest twardy lecz jednak do zgryzienia" (piosenka "Z podwórka")
kasia

Marta pisze...

Są też Kasiu sposoby na sprytne dobranie się do środka, bez łamania własnych zębów. Trzeba je TYLKO znaleźć.

Tu_Małgosia pisze...

Ładne zdanie o tym orzechu. :))

Myślę, Kasiu, że z tą podłością, to każdy może się jej w sobie dopatrzyć. Problem w jej ilości , w roli, jaką odgrywa w naszym życiu. Czy ludzie starają się nad swoją małością panować, czy odwrotnie- dają jej upust.

Anonimowy pisze...

piosenka o orzeszku

Małgosiu,
no i chyba masz rację. Podłość ma wymiar problemu ilościowo-jakościowego. Kolejny orzeszek do koszyczka zawiłości tego świata.
kasia

Zbigniew pisze...

Kasiu masz fajne filozoficzne podejście ! zadajesz pytania i szukasz odpowiedzi!
Tylko wydaje mi , że właśnie brakuje Ci tej podstawy! Pokory i zaufania!!!

Czytając Twoje komentarze mam wrażenie, że to są pytania człowieka dorosłego, który dopiero w dorosłośći zaczął poszukiwać Boga!!! Masz jakby zagubione to dziecięce spojrzenie na wiarę!
wymknęło Ci się jakby to co Chrystus powiedział,,Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, i to:,, kto nie stanie się jak te dzieci nie wejdzie do Królestwa niebieskiego"

Słowa z komentarza X.Tomka są idealne
...,,swoich przekonań nie stawiać wyżej od słów nauczania...
Katarzyno , widzę że masz trudniej od tych co od dzieciństwa zagłebiają się w słowo Boże!

Tu zkolei widać jak ważne jest by od małego posyłać dziecko na naukę o Bogu!

Zbigniew pisze...

Kochani od rana nie mogłem dodać komentarza. Coś, jakaś funkcja się wyłączyła

Anonimowy pisze...

Tak. Zbigniewie. Masz calkowita racje. Agnostycyzm czy też ateizm wyplukuje z Ciebie wszystko. Nie rozumiem i nie wiem co to dzieciece spojrzenie na wiare. Mam Zbyszku duze braki.Ja Zbyszku wczesniej już się wypowiadalam że ja nawet do konca nie wiem co to zaufanie.Owszem brakuje mi również zapewne pokory. Ale jestem tu z Wami, rozwazam Slowo i ucze się.Potrzebuje jeszcze duzo czasu i cierpliwosci.
kasia

Zbigniew pisze...

Kasiu, ąle jesteś na dobrej drodze! Nie oburzasz się tylko przyznajesz do potknięc!
Przy takiej postawie można dużo wytłumaczyć, można się dopytać i tej drugiej stronie jest łatwiej dać przykład ze swojego życia!!!Więc pytaj

Anonimowy pisze...

Mi Zbyszku brakuje nawet tej podstawowej wiedzy. Co mogę to sama uzupelniam a czego nie rozumiem to pytam. Pytam Was i pytam Anie prywatnie.Ania naprawdę ma do mnie cierpliwosc. Wiesz Zbyszku, nie wszystkie pytania nadaja się do tego by zadac je forum.

kasia

Marta pisze...

Myślę Kasiu, że nie wiedzy Ci brakuje, ale praktyki. Jesteś jednak najlepszej drodze. Każdy z nas popełnia błędy i ma wątpliwości.
Z rekolekcji chcę podzielić się z Tobą taką myślą: każdy ma swoją miarę świętości. I każdego droga do Boga jest inna i ta jedna jedyna. Ci którzy wierzą od dziecka często tego nie cenią, bo nigdy nie wybrali tego świadomie i osobiście.

Zbigniew pisze...

Marto pewno masz rację,ale wygląda na to , że ten nieświadomy i nieosobisty wybór strzeże nas przed błądzeniem po manowcach!

Marta pisze...

Masz Zbyszku rację, ale jeśli w pewnym momencie nie nastąpi wybór osobisty to wiara zatrzyma się na dziecięcym etapie. I z tego też nic nie będzie. Wiara musi rosnąć razem z nami.

Anonimowy pisze...

Też mi się wydaje,że wiara wciaz powinna w nas dojrzewac i kazdego dnia powinna być poglebiana.
kasia

Marta pisze...

Wiara musi rosnąć z nami. Myślę, że wielu "letnich" katolików zatrzymało się na etapie nauk do I Komunii (wiek ok. 9 lat) lub Bierzmowania (ok. 15- 16 lat). To co wtedy wystarczyło teraz staje się często infantylne i powoduje wątpliwości. To jest normalne. My się zmieniamy i dojrzewamy, a więc i wiara musi dojrzewać.

Zbigniew pisze...

No macie rację! A tu nieraz się słyszy: ,,Tyle te dzieciątka mają nauki a tu jeszcze i ten Ksiądz wymaga!tak jakby pogłebianie wiary nie było potrzebne!

Marta pisze...

U mnie w szkole do bierzmowania jest książeczka mająca ok. 40 stroniczek formatu połowa normalnego zeszytu. Uczą się na pamięć odpowiedzi na pytania i to zaliczają.

Anonimowy pisze...

Każdy ma swoją miarę świętości i każdego droga jest inna. Piękne i prawdziwe słowa.
kasia

Marta pisze...

Cieszę się, że spodobały Ci się te słowa. Do mnie trafiły bardzo. Wynika z nich jeszcze jedno. Nie porównujmy się z nikim. Każdy ma SWOJĄ miarę świętości.

Anonimowy pisze...

Ja czytam troszkę podobnie to zdanie ale w innym odcieniu znaczeniowym. Dla mnie owa "świętość" oznacza moje własne powołanie czyli odczytanie Jego woli ale w kontekście mojej osoby. Dla jednych powołaniem będzie bycie matką i fizykiem przy zachowaniu zgodności z wiarą a dla innego powołaniem będzie furtka klasztorna. Nie ma co więc porównywać...bo każdego droga jest inna.
kasia

Marta pisze...

Tak też można na to popatrzyć. Mnie jednak bardziej kojarzy się to określenie z jakby "stopniem świętości", którego przecież po pierwsze określić się nie da, a po drugie każdy ma swój swój indywidualny stopień świętości. Stąd porównywanie się jest bez sensu. I masz rację dla jednego drogą do świętości będzie zakon, a dla drugiego macierzyństwo czy ojcostwo.

Anonimowy pisze...

Czyli jednak troszkę się różnimy w interpretacji tego zdania :) Dla Ciebie drogą do świętości będzie na przykład zakon..a dla mnie zakon będzie stanowił ową świętość (wypełnienie woli) natomiast drogą będą zdarzenia i doświadczenia im towarzyszące. Różne powołania to i różne drogi. Osobiście dla mnie "świętość" jako "świętość" nie istnieje i nie za bardzo funkcjonuje w oddzieleniu od konkretnej osoby. Innymi słowy "świętość" nie może być zdefiniowana ogólnikowo. Sami też dążymy do świętości...i ja to odczytuję jako ścisłe powiązanie mojej codzienności z Nim. A z tym to już różnie bywa. Niemniej jednak zdanie, które padło podczas rekolekcji ma swoją unikatową wartość.
kasia