wtorek, 3 maja 2011

Imię imion




Jezus mu odpowiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie. Jeśli mnie poznaliście, to i mojego Ojca poznacie. Już nawet Go poznajecie i widzieliście Go". Odezwał się do Niego Filip: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". Jezus mu rzekł: "Filipie, tak długo już jestem z wami i nie poznałeś mnie? Kto mnie zobaczył, zobaczył Ojca. Jakże więc możesz mówić: "Pokaż nam Ojca"? Czy nie wierzysz, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie? Słów, które do was mówię, nie wypowiadam od siebie samego. To Ojciec będący we mnie spełnia swoje dzieła. Wierzcie mi, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie. A jeśli nie, to wierzcie ze względu na te dzieła. O tak, zapewniam was: jeśli ktoś uwierzy we mnie, to dzieła, które ja spełniam, i on spełniać będzie, a nawet większe od nich spełni, bo ja idę do Ojca. I o cokolwiek poprosicie w imię moje, spełnię to, tak aby Ojciec dostąpił chwały w Synu. Ilekroć o cokolwiek poprosicie w imię moje, ja to spełnię (J 14,6-14)


Poznanie zakłada wcześniejsze przybliżenie się do kogoś. To proces, który jest trudny i długi. Inny człowiek jest misterium, którego nie da się do końca zgłębić. Ale można (a nawet należy) przybliżać się do niego.

Największym i najpiękniejszym, centralnym misterium chrześcijan jest Chrystus: Bóg – Człowiek; Słowo Wcielone. W jedności z Ojcem i Duchem, jeden Bóg. Niemożliwe do zrozumienia. Lecz wiara zaprasza do przybliżenia się oraz przyjęcia w naszym ludzkim ograniczeniu tego, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć.

Chrystus - Droga do domu Ojca; Prawda, która wyzwala; Życie, które przynosi autentyczną radość oraz wieczność w miłości. Te imiona naszego Pana oddają sens Jego zbawczej misji. Popierają je dzieła, których dokonuje. Oraz autorytet samego Boga Jahwe.

Kto przyjmie Jezusa jako swoją drogę, prawdę oraz życie, realizując wytrwale program Ewangelii, stanie się podobny do Nauczyciela. To zadanie chrześcijan, którzy na mocy chrztu mają wyryte na sercu imię Chrystusa.


18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Teoria poznania…epistemologia…może i empiryzm…czy fenomenologia…i tak można ciągnąć w nieskończoność….ale to tylko terminologia. Drugiego człowieka nie poznamy do końca nigdy. Ba! Nawet siebie samych nie jesteśmy w stanie poznać tak dogłębnie. Cóż więc mówić o poznaniu Boga.
A jednak pomimo tego ludzie wierzą w Boga. Wierzą w Trójcę Świętą. Nie rozumieją a wierzą. I wierzą na tyle by zmienić swoje życie i podążać drogą Prawdy.
Dorównać im.....i stać się prawdziwym uczniem Chrystusa. Nauczyć się kochać, wybaczać i żyć zgodnie z Ewangelią. Uwierzyć i zaufać. To droga na dziś i na jutro.
Słyszymy często, że Boga nie można zobaczyć. A On jest bliżej niż nam się wydaje. Jest tuż obok, w drugim człowieku. Łatwo jednak o tym zapomnieć..i szukać Boga w suchych teoriach…tylko, że to droga donikąd.
ks

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Zgadzam się w całej szerokości i rozciągłości:) Dobrego dnia!

Marta pisze...

Zauważyłam ciekawą rzecz: odkąd mój kontakt z Bogiem stał się bliższy i bardziej zażyły, to moje serce jest wrażliwsze. Był czas, że słowa: "Ilekroć o cokolwiek poprosicie w imię moje, ja to spełnię" odnosiłam tylko do moich potrzeb i to wyłącznie materialnych. Teraz widzę i czuję potrzebę modlitwy za innych. Jezus daje mi tyle radości, że chce się Nim i nią podzielić.
Miłego i radosnego dla wszystkich :))

Anonimowy pisze...

Francuski pisarz "Leon Bloy" powiedział kiedyś że "Modlitwa jest radioaktywna: promieniuje".
I wiele w tym racji.
Natomiast pewien profesor filozofii w rozmowie ze mną powiedział mi kiedyś, że modlitwę zrozumiem wtedy kiedy zacznę się modlić za innych. Rozmowa dotyczyła czegoś innego, lecz to zdanie zostało mi w pamięci. Dzisiaj interpretuję je inaczej. Kierując takie słowa do mnie zapewne chciał powiedzieć mi:"słuchaj ks...jesteś agnostykiem.. nie zrozumiesz dziś wiele, bo nie widzisz jeszcze u siebie egoizmu...a ma on wiele odcieni i wiele ukrytych form".
I to prawda....gorzka jak piołun. Rozważając Słowo i poznając siebie odkrywamy również w sobie nieznane wcześniej pokłady "machiawelizmu" czy wręcz egotyzmu. Dopiero Słowo wyzwala w tobie energię i moc by swoją własną filozofię obiektywizmu zamienić w ....altruizm.
Stąd zapewne płynie poczucie dzielenia się radością z innymi czy pragnienie modlitwy za innych. To wyzbycie się i pokonanie własnego egoizmu, to dostrzeżenie innych i ich potrzeb...zrozumienie, że można dać komuś kawałek siebie...i to bez wielkiego heroizmu i rozgłosu. Tak to rozumiem dziś.
ks

Marta pisze...

@ks
Dzięki za to co napisałaś.
I to jest piękne, że czuje się potrzebę modlitwy za kogoś. Tak po prostu. I wiesz podobnie jest chyba z potrzebą dziękowania Bogu. Zauważyłam, że więcej się modląc mam jakby mniej "przyziemnych" potrzeb i autentycznie czuję potrzebę dziękczynienia. Idealne są tu Psalmy. Tam jest tyle różnych uczuć :))
Wczorajsza rozmowa z Tobą bardzo wiele mi dała. Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam :))

Anonimowy pisze...

@Marta
No coś Ty..nie masz mi za co dziękować. Podziękowania należą się komuś innemu za możliwość wymiany zdań..nawet tych innych w swoim brzmieniu ;-)

Psalmy są piękne, ale dla mnie niektóre są jeszcze za "ciężkie" w swej formie. Do Psalmów trzeba dojrzeć emocjonalnie :)
Ja również dziękuję Ci za rozmowę.

"Ego sum via et veritas et vita"[Ja jestem drogą, prawdą i życiem]- zdanie, które nawet wyrwane z kontekstu nic nie traci na swojej wartości. A może nawet zyskuje?
To nic innego jak "definicja" i drogowskaz poznawania i zbliżania się do Boga. Ciekawa jest kolejność wyrazów w tym zdaniu..
Można to odebrać jako wskazówkę skierowaną do nas " Idź drogą ku prawdzie bo ona cię wyzwoli i dojdziesz do Mnie i wtedy dopiero żyć będziesz.
Kapitalne i niesamowite zarazem...

dzięki i pozdrawiam wszystkich :)
ks

Marta pisze...

@ ks
Życząc miłego dnia dedykuję Ci jeden z moich ulubionych psalmów - psalm 23

1 Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
3 orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię.
4 Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza.
5 Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity.
6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.

Anonimowy pisze...

"Coś się spełniło skrzydlatego
Nad przynaglonym kwiatem! —
Coś tam spłoszyło się bożego
Pomiędzy mną a światem!…"
[Leśmian]
:)

Dziękuję i udanego dnia dla wszystkich...co by nam się udało pozostać na tej dobrej drodze..
ks

Tu_Małgosia pisze...

Też myślę, że obecność Pana Boga widać wszędzie. Trzeba tylko chcieć to zobaczyć.
Ten blog to wspaniałe miejsce . Dzięki , że jesteście. Zarówno Prowadzący Gospodarz jak i komentujący. :)

Marta pisze...

Też się cieszę z odkrycia tego miejsca i Was wszystkich.
Dziękuję Gospodarzowi tego zakątka w sieci oraz Wam wszystkim za Waszą cudowną obecność :))
Fajnie takich ludzi spotkać :))

www.zgluszczyk.pl pisze...

Do- ,,że Boga nie można zobaczyć - Anonimowy pisze.
Kiedyś na Akcji Katolickiej rozgorzała właśnie taka dyskusja! Ja zaoponowałem i powiedziałem:,,Jak to nikt nie widział!Przecież ludzie widzieli Chrystusa! Jak widzieli Chrystusa to i widzieli Boga!To było dolanie oliwy do ognia!!!Boga nikt nie widzał i lepiej żebym nie opowaiadał takich rzeczy!!!Zacząłem więc swój wywód:
Skoro Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje to znaczy, że On wygląda podobnie jak My!Chrystus rodząc się nie przyjął dopiero wtedy postaci człowieka bo On już był wczaśniej i stwarzał właśnie człowieka na swoje podobieństwo! Skoro zobaczyliśmy Chrystusa to widzimy jak Bóg wygląda!!!
To dopiero wznieciło ogień!!!
Boga nigdy nikt nie widział- zapamiętaj to sobie!!!!- mówili mi wszyscy!
Na to Ja:- Proszę się nie opierać na Starym Testamencie bo tam faktycznie nikt Boga nie widział aż do czasu narodzenia Mesjasza! To są nowe czasy i nowe widzenie! Nikogo nie przekonałem!
Jakże się zdziwiłem kiedy zobaczyłem ikonę Rublowa - Trójca Święta- Na której
wszystkie trzy Osoby Boskie mają tę samą twarz Anioła tylko są w innej pozycji!!! To miałem rację czy nie???
Pozdrawiam

Tu_Małgosia pisze...

Hmmm... Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, ale czy to oznacza, że stworzył istoty podobne fizycznie do siebie? Nie możemy chyba tak zakładać. :) Jeśli Chrystus jest Bogiem, a Bóg jest wieczny to to, co widzieli apostołowie i inni ludzie z tych czasów, to jakby ludzka powłoka tylko, nie istota Boża. No, ale nie jestem teologiem. Może Ksiądz się ustosunkuje i wyjaśni?...

Anonimowy pisze...

@www.zgluszczyk.pl
Odnoszę wrażenie, że mnie źle zrozumiałeś. Mi bynajmniej nie chodziło o widzenie Boga w konkretnej i realnej postaci. Miałam na myśli, że Bóg ma wiele postaci i można Go dostrzec w innych ludziach. Zauważ, że nawet ci którzy Go widzieli jako człowieka mieli trudności w rozpoznaniu Go po zmartwychwstaniu. O czym to może świadczyć? Bo bynajmniej nie o „operacji plastycznej”. Nie wiem co dokładnie mieli na myśli owi ludzie zgromadzeni na Akcji Katolickiej. Ja uważam, że Boga można zobaczyć nawet dziś. Owszem, jest to trudne…dostrzec Go w innych, ale z czasem …uwierz mi można Go zobaczyć.
Czy miałeś rację? Jeśli Ci chodzi o konkretny obraz Boga, o to jak wyglądał dokładnie to masz rację i jej w zasadzie nie masz. Zapewne widzieli Go ci którzy z Nim żyli, zapewne był podobny do nas skoro jesteśmy (jak piszesz) podobni do Niego. Ale tu chyba nie chodzi o taki obraz. Mi jest obojętne czy Bóg czy Chrystus wyglądają tak samo. Nie ma dla mnie znaczenia czy Bóg ma krótkie czy długie włosy..itp itd. Nie to jest ważne. Zobaczyć Boga w innych to zobaczyć Jego Miłość i Jego działanie…a tego nie da się wykreować za pomocą ołówka czy pędzla. To coś bardzo nieuchwytnego i nienamacalnego. Przecież nie namalujesz i nie określisz co do milimetra wyglądu Miłości, prawda? Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby trójkąty miały Boga zapewne miałby trzy boki. Czy mamy się spierać czy byłby to trójkąt równoboczny czy też nie? Ma to w zasadzie jakieś znaczenie? Czy jeśli Bóg w realnej postaci nie spełni moich oczekiwań pod względem gustu…to znaczy, że Bogiem nie jest? Uważam, że każdy kreuje sobie swój własny wizerunek Boga, ale z pewnością kreacji nie podlega Jego obraz Miłości…który właśnie można dostrzec w drugim człowieku. Tak pojmuję i tak rozumiem „widzenie” Boga w innych. Może i błędnie… nie wiem… ale tak to właśnie „widzę”.
Pozdrawiam
ks

Anonimowy pisze...

@ Tu_Małgosia
Trafnie to określiłaś- "ludzka powłoka"...nic więcej. Człowiek z krwi i kości a przecież ważniejsze jest to drugie dno czyli bóstwo i to w co mamy wierzyć- w Jego Miłość i Miłosierdzie.
Ale rzeczywiście lepiej żeby się ksiądz wypowiedział.
ks

www.zgluszczyk.pl pisze...

Do Anonimowy.
Fajne założenie: Mam rację i w zasadzie nie mam.
Co do miłości i widzenia Boga w innych - zgoda! Ale ludzie nie tylko na tym chcą się oprzeć zwłaszcza ludzie nie wierzący, którym właśnie brakuje wiary i tak jak Tomasz chcą włożyć palce w rany Jego!
I zadadzą Ci pytanie tak jak Apostołowie Jezusowi: Pokaż nam Ojca! I co im odpowiedział?:( z pamięci) Tyle przebywam z wami a jeszczeście mnie nie poznali???
To,że Ci co znim byli mieli trudność w rozpoznaniu Go po zmartchwstaniu nie świadczy otym, że nie można Go było zobaczyć tylko raczej o tym, że patrzyli tyko oczami ciała , a nie duszy i ciała!
Pozdrawiam

Zbigniew pisze...

Do Marty do komentarza z 3maja.
Tak Marto ten psalm 23 ,, Pan jest moim pasterzem" jest piękny!!! Zwłaszcza gdy Ci się dobrze powodzi, i możesz swobodnie leżeć nie tylko na zielonych pastwiskach, ąle i na plazy ciepłych południowych mórz!!! I do tego wiesz,a właściwie masz uzasadnioną nadzieję, że... dobroć i łaska pójdą w ślad za mną..."
Ale wypowiedzieć te słowa gdy jest się jak Hiob ...
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

@ www.zgluszczyk.pl
Nie da się ludziom niewierzącym przedstawić fizycznej postaci Boga. Wtedy nie była by to już wiara a wiedza. Osoby wierzące widzą Boga nie oczami a sercem i duszą i to jest dla nich ważne. Osoby niewierzące nie są w stanie tego zrozumieć. Trzeba najpierw uwierzyć, żeby Go zobaczyć.
ks

Zbigniew pisze...

Tu zgadzam się z Anonimowym - nie da sie ludziom niewierzącym przedstawić fizycznej obecności Boga!
I tu zaczyna się nasze zadanie!!!
Tak mamy postępować by ludzie patrząc na nas zadziwili się i zapytali: ,,Jakiego oni wyznają Boga?"
Dlatego powiedziałem tam gdzieś, że nie bardzo wierzę w rozgrzanie bliźniego przez dyskusję czy nawracanie! On ma się zauroczyć naszym postępowaniem!
Pozdrawiam