wtorek, 17 maja 2011

Na krużganku


Przypadało wtedy w Jerozolimie święto odnowienia świątyni. Była pora zimowa. Jezus przechadzał się na terenie świątyni w krużganku Salomona. Otoczyli Go wówczas Judejczycy i pytali Go: "Jak długo jeszcze będziesz trzymał nas w niepewności? Jeśli to Ty jesteś Mesjaszem, to powiedz nam otwarcie". Jezus im odpowiedział: "Już wam powiedziałem, a nie wierzycie. Za mną świadczą czyny, spełniane przeze mnie w imieniu mojego Ojca. Wy jednak nie wierzycie, bo nie jesteście z mojej owczarni. Moje owce słuchają mojego głosu i ja je znam. One idą za mną, a ja im daję życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie zabierze ich spod mojej ręki. Ojciec mój, który mi [je] dał, jest większy niż cokolwiek i nikt nie jest zdolny zabrać spod ręki Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,22-30)


Jezus przebywa w swoim domu. Znajduje głęboki pokój przechadzając się po świątynnych krużgankach. Dlatego jest w stanie z pokojem, bez agresji odpowiedzieć na prowokacje Judejczyków. Jednak jest to tylko informacja, natomiast odpowiedzią jest całe życie Jezusa. Jego czyny potwierdzają boskość.

Chrystus wielokrotnie wymawia imię: Ojciec. Na Niego kieruje uwagę słuchaczy. To w relacji Jezusa do Boga należy szukać odpowiedzi na pytanie o mesjańskość Jezusa. Relacja miłości pokornej oraz służebnej wskazuje na synostwo.

To także wskazówka dla nas. Jeżeli chcemy, by rosło w nas dziecięctwo Boże, powinniśmy słuchać głosu Ojca, przychodzącego przez Ewangelię, głoszoną poprzez wspólnotę żywego Kościoła. Wtedy nie zginiemy w labiryncie tego świata, lecz odnajdziemy życie wieczne. W nikim i niczym (!) poza Trójjedynym Bogiem człowiek nie odnajdzie wieczności.


91 komentarzy:

Zbigniew pisze...

Cieszę się cztająć zdanie: ,, Wy jednak nie wierzycie, bo nie jesteście z mojej owczarni. Moje owce słuchają mojego głosu i ja je znam"
Na innym blogu rozgorzała dyskusja na temat czarnych owiec!

To słowo przychodzi mi z odsieczą!
Chrystus wyraźnie mówi: Nie jesteście z mojej owczarni, bo mi nie wierzycie!

Tak więc czarna czy biała owca by była w owczarni Chrystusa musi Mu wierzyć!
Pozdrawiam

Marta pisze...

Tak podstawą jest wiara. Jeśli autentycznie szukamy Boga, to On pozwoli się znaleźć. Musimy jednak słuchać głosu swojego serca, w którym Bóg zapisał swoje prawo.
Wg mnie dzisiejszy kryzys wiary polega na utożsamieniu chrześcijaństwa z pozostającą po wierze tradycją, której jednak już nie ożywia już autentyczna wiara.
Pozdrawiam wszystkie owieczki Boże :))

Zbigniew pisze...

Marto dobrze powiedziałś.

Tak tradycja to rzecz świeta, ale jeżli prócz niej nie ma niczego innego to jest tylko tradycją - bez wiary!
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Bóg w Ewangelii przemawia do każdego z nas. Trzeba chcieć usłyszeć Jego słowa i starać się je zrozumieć. Co więcej trzeba chcieć je zamienić w czyn. Czasami odnoszę wrażenie, że Ewangelia jest poniekąd historią mojego życia. Sama zadaje czasem pytanie podobne w treści do zapytania Judejczyków. Dziś jasno otrzymałam odpowiedź. Kwestia tylko co ja z tą odpowiedzią zrobię. „Za mną świadczą czyny, spełniane przeze mnie w imieniu mojego Ojca”. Czy dostrzegam te czyny? Nie chodzi o wielkie widowiska i wydarzenia…ale o te drobne sprawy? Czy zdarzały Wam się jakieś drobne zdarzenia, które w zasadzie nie powinny mieć miejsca a jednak się rozegrały? Bo mi się w tym „nowym” życiu zdarzyło parę sytuacji do końca nie jasnych. I to in plus dla mnie. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i w określonych warunkach zewnętrznych oraz przy określonych danych sytuacyjnych powinno być inaczej a jednak tok zdarzeń został tak skierowany, że wyszło lepiej niż można było przypuszczać. Jak radzicie sobie z interpretacją? Czy można to uznać za Jego „interwencję”? Czy to są właśnie owe „czyny” które czyni dla nas???
ks

Marta pisze...

@Zbyszek
I o to mi właśnie chodziło. Tradycyjne świecenie pokarmów,tradycyjne kolejki do przedświątecznej spowiedzi i wiele wiele innych. Wypada iść na pasterkę, przygotować wieczerzę wigilijną. Bez wiary to daleko nie zaprowadzi i nic w życiu nie zmieni. Zwyczaje są tylko zwyczajami, a sakramenty to nie automaty.

Anonimowy pisze...

I tu się z Wami zgodzę. I powiem więcej ... tradycja przybiera formę komercjalizmu w czystej postaci. Z punktu widzenia swojej pracy.... widzę to zbyt dobrze. Normą już jest wyprawianie wielkich "komunijnych" widowisk. I nie ma w tym już żadnego duchowego przeżycia czy mistycyzmu. Liczy się co kto da i jak się kto ubrał. Kiedyś swojemu klientowi zadałam pytanie.." No i jakie wrażenia i przeżycia towarzyszyły uroczystości?" W odpowiedzi usłyszałam, że dziecko trochę zawiedzione.. bo dostało nie najnowszą wersję ipoda a ciotka klotka to dała tylko to i to..i w ogóle miała różowy kapelusz a jej dobrze tylko w błękicie" Do tego usłyszałam ile to teraz "formalności" przy tej Komunii...ile wydatków ...no i teraz trzeba to jakoś w koszty upchać...bo przecież restauracja...sukienka,..i w ogóle. I tyle się dowiedziałam w tym temacie.
Czasami się zastanawiam... czy to aby jeszcze tradycja?
ks

Marta pisze...

i to właśnie jest smutne :(

Anonimowy pisze...

Smutne i przerażające. Dzisiaj już się słyszy, że ludzie młodzi nie biorą ślubu bo ich nie stać na wesele. Za chwilę się usłyszy, że dzieci nie pójdą do Komunii bo rodziców nie stać na "przyjęcie"... No i właśnie .... może problem leży w błędnym rozumieniu słowa "przyjęcie" ? Ludzie "przyjęcie" traktują jak widowisko a nie jak "przyjęcie sakramentów".
Można by się pokusić o zadanie pytania czemu tak się dzieje. Nie chodzi mi o szukanie winnych. Raczej można by się zastanowić czemu jest tak mała świadomość wśród ludzi? Jak byłam ostatnio na pewnym spotkaniu pewna osoba duchowna była przeciwna liberalizmowi ale z drugiej strony jej radykalizm nie pozwolił by na powrót ludziom zagubionym. Tu potrzebny jest umiar i stonowanie. Z moich doświadczeń wynika również, że nie każdy jest chętny do niesienia pomocy w "edukacji" i uświadamianiu tych właśnie innych owieczek. W realnym świecie chyba główną przeszkodą jest brak czasu i może strach przed "pracą" jaką należy włożyć aby taką osobę odpowiednio ukształtować czy przygotować. W pewnym sensie to rozumiem. Dla osoby "żyjącej" w świecie kościoła trudno pojąć czasem, że ktoś może czegoś nie rozumieć lub mieć obawy przed czymś. Patrząc z perspektywy osoby powracającej trudno w obecnym kościele otrzymać prawdziwą pomoc. Osobiście dużą pomoc otrzymałam od osób które mnie nie znały "fizycznie". To mnie trochę martwi...bo to nie tak powinno być. Internet nie powinien zastępować spotkania z żywym człowiekiem. A wystarczy tylko "przejść" się po forach internetowych o profilu katolickim. I co widzimy? Ano widzimy jak osoby wierzące szarpią się z pytaniami na które powinni otrzymać odpowiedź w świecie realnym. I powiem Wam szczerze, że dla takiej osoby jak ja...robi to okropne wrażenie. Nasuwa się od razu pytanie... a gdzie są ci pasterze tychże owieczek? Nie interesują się ich problemami czy może owieczki ich nie pytają.. A skoro nie pytają.. to dlaczego? Boją się zadawania pytań? Bo jeśli boją się zadawać pytania...to oznacza to, że jest już źle. Obie strony powinny współpracować.
Faktem jest, że ludzie wierzący nie bardzo chcą pogłębiać swojej wiary. Zatrzymali się w epoce dziecięcej "wiedzy" i nie chcą iść dalej. Nie są doceniane wspólnoty lub jest trochę utrudniony dostęp do nich. Różnie to bywa.
Wystarczy spojrzeć jak ludzie postrzegają sakrament spowiedzi i jak do niego podchodzą. Tylko czy ktoś im powiedział o co chodzi??? Czasem jest tak, że się jedynie wymaga...a nie pomaga.
Tak mi się wydaje, że brakuje dobrego dialogu między kapłanami a wiernymi.
Ale to moje zdanie i możecie się z nim nie zgadzać.
ks

Zbigniew pisze...

Do ks- Księżniczki. Nie dziw się że pomocy udzieliły Ci osoby które nie znały Cię fizycznie! Jakoś to już tak jest że łatwiej pomóc obcemu niż temu kogo się zna! Widziałem to nie raz- zaraz mówią że powinien się wziąc do roboty! Trzeba dużo samozaparcia by wbrew temu co myślimy pomagać takiej osobie! Jakoś to tak już jest!
Zresztą człowiek jest biedny i ten w mercedesie i ten co szuka po smietnikach!!!

Zbigniew pisze...

Do ks- Księzniczki.(nie chcesz dalej obrać imienia?)

Piszesz że zdarzają ci się rzeczy w tym ,, nowym" życiu!
Tak to początki zachwytu Bogiem i Jego słowem!!!Nie zagub tego a zobaczysz nie takie rzeczy!!!

Zbigniew pisze...

Do ks. Piszesz, że wystarczy spojrzeć jak ludzie postrzegają sakrament spowiedzi i jak do niego podchodzą .

Mała uwaga - nie skupiaj się nad tym.

Kiedy siostra Faustyna chciała donieść przełożonej o jakiś nieprawidłowościach Pan Jezus powiedział Jej by nie marnowała czasu na takie rzeczy! Inni to zrobią za Ciebie!
Zrób podobnie, w ten sposób będziesz coraz wolniejsza! A jak coś zobaczysz to jedna zdrowaśka więcej i już!
To działa!!!

Anonimowy pisze...

@Zbigniew
Dlaczego łatwiej jest pomagać obcemu niż temu kogo się zna??? Skoro ktoś mnie zna to łatwiej mu coś doradzić. Przez internet nie wyrażę wszystkiego...a nawet mogę być źle zrozumiana. W rozmowie mogę na bieżąco "korygować" swojego rozmówcę. Ja akurat miałam to szczęście, że poprzez internet poznałam kogoś bardzo wartościowego kto już zna mnie "fizycznie" i dzięki chyba temu łatwiej nam się komunikować. Ale co mają zrobić inni??? Monitor mi się jaśniej nie zaświeci gdy ktoś pisze o Bogu... a zdarzyło mi się, że osoba która mi o Nim opowiadała "jaśniała" i widać było, że jej przeżycia są prawdziwe. Dla mnie to było coś niesamowitego...coś co nawet trudno opisać.
Bardzo cenię sobie ten blog i wymianę naszych doznań i myśli, ale uważam że przekaz powinien też iść w świecie realnym.

Tak. Zdarzają mi się dziwne rzeczy w tym nowym życiu i nie bardzo umiem je zinterpretować..czy może nawet w pewien sposób zaakceptować. To są drobiazgi, ale wprawiają mnie czasem w ogromne zdumienie. Nie chodzi mi o to, że Boga traktuję jak skrzynkę intencji i próśb. To coś się zdarza..choć zdarzyć się nie powinno.....często "samoistnie" ma miejsce takie zdarzenie lub po mojej małej prośbie. Odnoszę czasami wrażenie jakby ktoś jechał pługiem przede mną i odgarniał śnieg.

Zbyszku... możesz nadać mi imię takie jakie chcesz :)
ks

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Źle mnie zrozumiałeś. To postrzeganie spowiedzi przez innych polegało na tym, że ja...kiedy chciałam przystąpić do spowiedzi po wielu wielu wielu latach...zaczęłam się pytać o ten sakrament osoby wierzące. Odpowiedzi dostawałam przeróżne...zwykle jednak puste i nie wiele znaczące...często wyrażone wzruszeniem ramion. Odważyłam się zapytać osobę bardziej kompetentną i w odpowiedzi usłyszałam suche "10 przykazań i już". I koniec. Zero wytłumaczenia, zero zrozumienia mojego pytania...zero podpowiedzi.
"Wiedzę" o tym sakramencie zdobyłam w... książkach, internecie, plikach mp3 (też internet)itd. Ale czy to tak powinno być??? Sama się z tym problemem szarpałam. A gdy już "poznałam" ten sakrament...jego wieloznaczność oraz gdy zrozumiałam widzialność niewidzialnego sakramentu pokuty... mogłam zrobić kolejny krok. I znowu mur. I znowu pomoc znalazłam w internecie.. poprzez księdza na fb dostałam kontakt do żywego człowieka. Przecież to tak nie powinno funkcjonować. Czy może się mylę???
A potem się dziwimy, że jedynie pozostaje tradycja.
ks

Anonimowy pisze...

I jeszcze taka mała uwaga, żeby nie było że "najeżdżam" jedynie na jedną stronę.
Uważam jedynie, że za ową sytuację pojmowania wiary jako suchej tradycji odpowiedzialne są obie strony. Zarówno pasterze jak i owce.
Z jednej strony ludzie nie bardzo są chętni do pogłębiania swojej wiary i czytania Słowa...z drugiej zaś strony osoby chcące to uczynić nie zawsze mają ułatwiony kontakt i dialog z pasterzem w kościele. Zdarza się bowiem, że po prostu nie są zrozumiani.
Poza tym istotną rolę odgrywa tu wspólnota wiernych. Pomagać i podtrzymywać się powinniśmy wzajemnie bez względu na to na jakim etapie drogi jest człowiek.
ks

Tu_Małgosia pisze...

Ks,
Zgadzam się z tobą. Sama też miałam kilka razy kłopot z takimi rozmowami. Niby rozmówca wierzący, praktykujący, a jakoś rozmawiać o tym nie umie.

Co do twego nicka/imienia to "księżniczka" bardzo mi się podoba. :))

Zbigniew pisze...

Hahaha. To fajne miałas dojście do konfesjonału!
Teraz poważnie- powinanaś to swoje doświadczenie potraktować jako wartość!
Widzisz ja nie miałem takich problemów i można rzec jestem zielony w takie doświadczenie! Gdyby tworzyć jakąś grupę np. pomocy Twoje doświadczenie byłoby cenne! Marek Kotański, że sam był narkomanem wiedział doskonale czego ludziom takim jak On potrzeba! Ja bym rozłożył ręce i tyle! Ty ze swoimi doświadczeniami jesteś cenna!!!
Wiesz więcej od tych którzy że tak powiem od kołyski uczęszczali do Kościoła! Pan Bóg wie co robi!

Imię mogę ci nadać, ale pod warunkiem że będziesz je używać! O jejku! Czyżby szykowały się chrzciny w iternecie a ja miałbym zostać ojcem chrzestnym???hahaha

Zbigniew pisze...

ks.-Księżniczko, pytasz dlaczego łatwiej pomagać obcym niż swoim/
Ja osobiście nie mam z tym problemu, ale inni wiem że mają. Może to i dla przyjmującego jest trudne???
Na pewno trudne!
Kilka lat temu był moment, że byłem bez grosza! Dosłownie nie miałem już na chleb! Nagle otwierają się drzwi, wchodzi pani z Caritasu i wręcza mi pewną kwotę pieniedzy! Chyba widziała moje zmieszanie i to ze nie wiem co odpowiedzieć bo serdeczymi słowami zachęciła mnie by się nie wstydzić!!!
Do dziś nie wiem jak Oni trafili do mnie! To wydarzenie jest we mnie tak żywe jakby było wczoraj!!!

Anonimowy pisze...

Szczerze? "Księżniczka" mnie drażni w sposób nadmierny...można by rzec.
Spoko.. Zbyszku....będę imię używać. :)
Nadawaj Waść imię..

Zbyszku,
Doświadczenia są może i cenne, ale chyba trzeba dodać, że to bardzo "kosztowne" doświadczenia. W chwili obecnej nie mam zaufania do kapłanów w świecie realnym. Dają bowiem rady, którym nie jestem w stanie sprostać. Często odbierają mnie jako "idiotkę"...czy wręcz coś na kształt prowokatora.Wynika to po prostu z braku zrozumienia z ich strony. Ciężko jest im pewne sprawy zrozumieć bo nigdy nie mieli takich doświadczeń w swoim życiu. Spoko...Nie mam do nich urazy ani żalu. Przykro mi czasem jedynie, że ktoś wymaga ode mnie rozwiązania zadania z geometrii zapominając, że bez podstaw matematyki nie obliczę pola trójkąta. A narzucać się przecież nie będę.
Moje dojście do konfesjonału wymagało czasu, wysiłku..i ogromnego zaparcia i upartości. Brakowało wsparcia osoby żywej.. z krwi i z kości. Brakowało kogoś kto by mi to spokojnie wytłumaczył i podtrzymał na duchu. Nie było takiej osoby ani świeckiej ani duchownej. Istna pustynia i piach po kolana. Samemu jest bardzo ciężko pokonać ten kawałek drogi i nikomu nie życzę takich doświadczeń. Mi się udało przejść, ale ilu jest jeszcze na tej pustyni ludzi umierających z pragnienia? Kto ma im podać kubek wody i wyprowadzić z morza piasku?
ks

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Zgodzę się, że dla przyjmującego jest to trudne. A co ma zrobić osoba, która prosi o pomoc (i już samo proszenie jest dużym wysiłkiem) i zamiast pomocy dostaje żyletą po łapach??? Słyszy jedynie suche slogany i nic poza tym... a czasem słyszy wręcz ciszę...bo nie ma chętnych do podjęcia dialogu.
Nie ma wyboru... brnie dalej sama..lub się zniechęca i na długo "zatrzaskuje" sie w sobie.
ks

zbigniew pisze...

Hahaha,Powiem nieskromnie, że nie darmo się urodziłem 8 marca w Dniu Kobiet! hahaha wiedziałem, że wreszcie zechcesz wybrać imię bo to jest zbyt jaskrawe!!! Hahaha
Powiem jak wybierałem moim dzieciom imiona.
Wcześniej nie miałem nić z góry uplanowane bo nie wiedziałem czy to będzie chłopak czy dziewczyna! Kiedy się urodziła córka wziąłem kalemdarz do reki i zacząłem przesuwać palcem po kalendarzu począwszy od pierwszego stycznia! Jechałem tak i czytałem i tylko na chwilę zatrzymałem się przy imieniu Katarzyna, a potem dalej kontynuowałem! Już potem żadne imię nie pasowało mimo, że kilka razy przszukiwałem kalendarz!!!
Wszystkim dzieciom (5)tak wybrałem imię oprucz ostatniego! To Żona wybierała! Ustaliła że ma BYć Mikołaj Michał! Jak pojechałem do urzędu to przestawiłem na Michał Mikołaj! Hahaha Dziś pewnie nazwałbym Go tak jak Żona chciała!
Nawiasem mówiąć imię Michał nigdy mi sie nie podobało, aż do pewnej historii!

Tu zrobimy tak samo. Wezmę kalendarz i przejadę po nim palcem i zobaczę co Pan Bóg wybierze dla Ciebie nie ochrzczona duszyczko!hahaha
Tylko prosze o cierpliwość, u nas chrzty są w trzecią niedzielę więc mam jeszcze czas! Hahaha

Pozdrawiam

Marta pisze...

Łatwiej dawać niż przyjmować to co dają. Myślę,że ze spowiedzią to jest tak. Jeśli jest ona dla kogoś spotkaniem z Chrystusem i ma wartość, to innych będzie do niej zachęcał. Dla najlepszym miejscem na spowiedź po latach jest klasztor. Osobiście urzekli mnie tynieccy Benedyktyni. Genialni są też Dominikanie. Bogiem trzeba się zachwycić, żeby o Nim z ludźmi rozmawiać.
@ks
Też myślałam o Twoim imieniu. nawet w czasie wczorajszej modlitwy za nas pomyślałam. Panie Boże proszę się też w intencji ks, chociaż nie wiem jak ma na imię. Księżniczka też mi się nie bardzo podoba.

Zbigniew pisze...

Do ks.
Wiesz tak sobie myślę, że skoro miałaś tyle trudności to może Ty będziesz żarliwiej kochać! Może to co ja ( my)mam tak od dawna i bez trudności to Ty będziesz widzieć w tym większą wartość!!!
Dziwne są te drogi dochodzenia do Boga ale i fascynujące!!!
A co inni na to?

Zbigniew pisze...

Wiecie coś Wam zaproponuję!
Wpiszcie na yutubie Tadeusz Nalepa - Modlitwa i posłuchajcie!
Właśnie Go słucham

Anonimowy pisze...

Mam na imię Katarzyna.
No wlasnie nie wiedzialam że na pierwsza spowiedz powinnam udac się do klasztoru.Moze było by wtedy latwiej.
Ja zaraz ide pomodlic się za Was wszystkich. No wlasnie...tylko musze chwile jeszcze posiedziec w samochodzie.
kasia

Marta pisze...

Kasiu gratuluję odwagi:))

Czytając o Twoich Kasiu kłopotach ze spowiedzią doszła do wniosku, że się w czepku urodziłam i żadna to moja zasługa. Kłopoty, które miałam z wiarą miałam na własne życzenie, ale potrafiłam się z nimi uporać nie szukając pomocy osób świeckich. Trafiłam na super księży, którzy pomogli mi się odnaleźć. I rację jest, że jeśli coś zdobędzie się z trudem ma to potem dużo większą wartość. Ze swoich kłopotów wyciągnęłam jeden wniosek: nie dziw się nikomu i niczemu. Ludzie mają bardzo poplątane losy. Nie osądzaj nikogo.

Marta pisze...

Ksiądz Tomek ma rację, że modlitwa zbliża ludzi. Módlmy się za siebie. Kasiu teraz będzie już tylko lepiej :))

Zbigniew pisze...

Czyli co chrzciny dokonane???

Anonimowy pisze...

Kochani Kasiu, Marto, Małgosiu, Zbigniewie, x.Tomku!
Też odczuwam, że modlitwa nas zbliża i że Duch Święty działa poprzez ten blog! Czytam znowu dopiero wieczorem wszystko i przyznam, że doznaję wzruszenia.
Kasiu, zgadzam się ze Zbyszkiem, że Twoja droga jest cennym doświadczeniem, może jeszcze będziesz służyła tym darem innym...
Pan Bóg jest naprawdę niesamowity, nie mogę się nadziwić!
Ania

Anonimowy pisze...

Pewnie, że będzie już tylko lepiej. Przecież ja dzisiaj mam codzienne Słowo i komentarz księdza Tomasza a także Was i Wasze spostrzeżenia. Mam pewien Kościół gdzie wieczorami mogę z Nim porozmawiać.Mam też małą nieformalną wspólnotę, gdzie nie czuję się jeszcze dobrze, ale myślę że z czasem i to będzie przeszłością. Mam też Anię (Aniu ..nie chwalę Cię...stwierdzam jedynie fakty), która mi pomaga, wspiera mnie i wyjaśnia wiele istotnych kwestii, która umie tak pięknie opowiadać o Nim a swoją cierpliwością i wyrozumiałością dodaje mi wiele odwagi i otuchy. Która umie mnie wysłuchać i pomóc. Dziś już wiem, że z Wami uda mi się pokonać to co jeszcze jest przede mną. Teraz sobie poradzę. Znajdę klasztor i przystąpię do spowiedzi kolejnej (bo coś mi się wydaje, że tam gdzie byłam mogę być "spalona"....no... lub "mocno nadpalona") i w końcu dokonam tego...czego obecnie nie jestem w stanie uczynić.
Patrząc wstecz...śmiało mogę powiedzieć, że to właśnie tutaj coś zaczęło pękać we mnie.. za co Wam bardzo dziękuję. To On skierował mnie tutaj....i wiedział co robi :)
Tak.. dużo racji było w słowach księdza Tomasza, że modlitwa zbliża.
kasia

Marta pisze...

Masz Aniu rację, Bóg nas nieustannie zadziwia. A o modlitwie przeczytałam takie fajne zdanie Leona Bloy'a "Modlitwa jest radioaktywna: promieniuje". Zarażajmy się zatem nią :))

Marta pisze...

Kasiu, klasztor polecam z całego serca. Sprawdziłam to sam na sobie. Jadę we czwartek na rekolekcje (warsztaty) do Tyńca. Jest to miejsce uświęcone modlitwą mnichów. Tam zakochałam się Panu Bogu i modlitwie. Tam odzyskałam radość życia. Charyzmatem tego miejsca jet modlitwa. Obiecuję Ci, że gorąco będę się za Ciebie tam modlić. A czasu będę miała dosyć, bo wracam dopiero w niedzielę.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wiem iż jesteś Kasia. Dziś porozmawiam z Panem Bogiem o Kasi, a nie o ks.
pozdrawiam :))

Anonimowy pisze...

Bądźmy więc "radioaktywni" i promieniujmy!
Ania

Anonimowy pisze...

Kasiu, to już pisz o mnie jak chcesz i co chcesz. ;-) hehe
Zbyszek znowu powie, że sobie słodzimy ale naprawdę się cieszę, że się poznałyśmy i że miałyśmy możliwość również spotkać się osobiście! Dla mnie to wielki dar!
Ania

Anonimowy pisze...

@ Marta
Bardzo dziękuję za modlitwę i za wszystko...Kurcze myślałam, że jestem silniejsza i nie do zdarcia a chyba zaraz zamienię się w sklejkę i i rozwarstwią mi się wszystkie płachty uczuć i emocji.. słowem... rozkleję się.
Wy już jesteście radioaktywni..i to nie tylko modlitwą. I to jest piękne. Promieniujmy zatem każdego dnia.
kasia

Anonimowy pisze...

@ Ania
Masz charyzmat nawracania... i to coś co powoduje, że człowiek daje sobie szansę i chce być bliżej Niego...chce Go poznać, gdy usłyszy o Nim od Ciebie.
Dla mnie te spotkania to ogromne przeżycie i coś bezcennego. Coś co dało mi wiarę, że i mi się uda uklęknąć przed Nim.
A Zbyszek... cóż... jest poetą...więc jakoś sobie z tym poradzi :) Swoją drogą.. jego wiersze mnie wzruszyły...
No właśnie.. Aniu... dzięki Tobie "wróciłam" również do poezji... Ty mi w tym pomogłaś :)
kasia

Anonimowy pisze...

@Kasia
Jestem tylko bardzo niedoskonałym narzędziem w ręku Tego, który jest Miłością i pragnie nam Siebie dawać. Cieszę się, że się na coś przydałam. :)
Ania

Zbigniew pisze...

Nie nic nie będę mówił, że sobie słodzicie!
Czytam Wasze wypowiedzi i otwieram szeroko oczy ze zdumienia!

Teraz widzę, że to wszystko działo się w czasie realnym a nie że dyskutujemy o jakiś sprawach przeszłych i cudzych.ha

Katarzyno, nie masz sie czego ,, bać!" Porzuć wszelkie obawy!
W dzienniczku Faustyny widać jak Pan Jezus płonie i jak pragnie by kazda dusza przyszła do Niego choćby nie wiem jakie grzechy miała!!!

Tu_Małgosia pisze...

Wielkie rzeczy dzieją się na tym blogu. :))

Aniu, też myślę, że twoje przeżycia i refleksje są dla nas cennym darem! Dzięki, że jesteś! :)


Jeszcze co do imion... Bardzo żałuję, że nie miałam świadomości tej co teraz , gdy przystępowałam do bierzmowania, jak ważne jest imię świętego, które się wybiera. Obiecałam sobie, że przypilnuję, by moje dziecko wybrało je w sposób właściwy. Mnie nikt nie pokierował. Myślę (na podstawie rozmów z młodzieżą), że księża przygotowujący do przyjęcia tego sakramentu też tego tematu za bardzo nie drążą. Chyba szkoda, bo to równie ważne jak wpisy w indeksie.

Zbigniew pisze...

Tak Małgorzato. Imię to bardzo ważna rzecz, dlatego jak chrzciłem dzieci nie nadawałem imion które mi się podobały lecz te wybrane losowo- w domyśle te co Pan Bóg wskaże!
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Dzień dobry Kochani!
Zbyszku, ciekawa jestem w takim razie, jak mają na imię Twoje dzieci?
Imię naszej córki (ma teraz 9 lat) nadał mój mąż. Natalia Karina, Karina po babci męża, Natalia pod wpływem piosenki Kazika, której wtedy ciągle słuchalismy (ale myślę, że był w tym Boży zamiar). :)
Jak miał się urodzić nam syn, znajoma powiedziała, żebym na początku roku wylosowała świętego na ten rok dla siebie i dla dziecka. Już nie pamiętam jakiego świętego wylosowałam dla siebie. Ale dla synka to był Jan Chrzciciel! No to został Jaś! Na drugie dostał Franciszek. I rzeczywiście, bardzo kocha świętego Franciszka, był w Asyżu i w innych miejscach po Franciszku, nawet stwierdził, że na bierzmowanie będzie Franciszek i popłakał się kiedy się dowiedział, że nie może bo już jest Franciszek (okazało się, że może podobno, jeśli będzie chciał).
Chrzest miał w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, w dzień po śmierci JP2, więc jeszcze dodatkowo ma takiego patrona!
Miłego dnia!
Anna Teresa Magdalena (to moje imiona)

Anonimowy pisze...

Dzisiejsze PIERWSZE CZYTANIE
Czytanie z Dziejów Apostolskich.
Słowo Pańskie rozszerzało się i rosło. Barnaba i Szaweł, wypełniwszy swoje zadania, powrócili z Jerozolimy zabierając ze sobą Jana, zwanego Markiem. W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł.
Gdy odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: "Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem". Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr. Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich.

Dz 12, 24 - 13, 5a

Anonimowy pisze...

Zobaczcie dzisiejszy fragment z Dziejów Apostolskich. Dzieje Apostolskie są dla mnie zupełnie niesamowitą księgą NT. Ukazują działanie Ducha Świętego, który prowadził Apostołów i Uczniów, budował Kościół. Nadawał entuzjazm do głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie. Ciągle zresztą to robi...
Ania

Anonimowy pisze...

Małgosiu, dzięki za dobre słowo. Każdy z nas jest tutaj darem. Naprawdę nie mogę się nadziwić temu co się tu dzieje w ostatnich dniach!
Ania

Tu_Małgosia pisze...

Moja pociecha ma na imię Weronika (vera ikon- prawdziwy obraz), ale to dopiero uzmysłowił mi znajomy ksiądz. Choć samo imię i chusta Weroniki miała wpływ na mój wybór. Drugiego imienia nie ma. Za to czuję , że czuwa nad nią Matka Boża Ostrobramska.Czemu? Gdy byłam z nią w ciąży i już po jej narodzeniu mieszkałam w Wilnie i często zachodziłam do Ostrej Bramy. Potem, gdy córka na tyle podrosła, że mogłam założyć jej medalik na szyi, wybrałam nie patrząc jaką Maryję przedstawia, malutki na solidnym, ale w miarę delikatnym łańcuszku, taki w sam raz do drobniutkiej szyi przedszkolaka.Kiedyś przybiega z płaczem- mamusiu, zgubiłam medalik! Mówię, idź, popatrz, gdzie biegałaś, może znajdziesz. Zupełnie bez sensu bo wokół bloku wysoka trawa, a medalik w kształcie koła o śr. 0,5 cm.Jakież było moje zdumienie, gdy dziecko przyniosło mi medalik, a łańcuszka nie znalazło?! Wtedy przyjrzałam się medalikowi dokładniej pierwszy raz. Jest to Matka Boża Ostrobramska!!!Do tej pory córka nosi ten medalik, wiele łańcuszków się porwało, ale zawsze medalik się "jej trzyma". :))

Marta pisze...

Duch Święty naprawdę działa. I to przez Niego trafiłam na ten blog. Choć mogłabym powiedzieć, że przypadkiem. Na Facebooku zainteresował mnie jeden z komentarzy księdza Tomka. Wysłałam mu zaproszenie do znajomych. Przyjął je (za co mu bardzo dziękuję)i zaprosił na swój blog. Jest to genialne miejsce. Wiele mi dały Wasze przemyślenia i refleksje. Dziękuję, że jesteście. Dzisiaj rano na Mszy św. modliłam się za nas wszystkich. Módlmy się za siebie.
A jeśli chodzi o imiona to jestem Marta Maria Teresa.
Z całego serca życzę Wam, nam wszystkim pięknego dnia z Bogiem :))

Blog czasem ma swoje fanaberie techniczne, a więc może już teraz chcę się u Was kochani usprawiedliwić. Otóż tak jak wspominałam wczoraj nie będzie mnie od czwartku do niedzieli wieczorem. Teoretycznie mogłabym wziąć ze sobą laptopa i korzystać z internetu. Nie chce tego jednak robić. Chce ten czas spędzić w ciszy i bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Jak klasztor to klasztor. Jest cudowny czas intensywnego kontaktu z Bogiem. Pamiętajcie o mnie. Ja obiecuje, że będę pamiętać o Was w swojej modlitwie.

Anonimowy pisze...

Marto, będę pamiętać o Tobie.
Pamiętajmy też o tych, którzy czytają blog a nie piszą.
Ania

Anonimowy pisze...

Będziemy pamiętać. Fajnie masz.
Moja pociecha ma na imię Małgorzata Anna.
Kasia

Marta pisze...

Kasiu nie zaprzeczę, że fajnie. Takie wyjazdy są ładowaniem akumulatorów na codzienność :)))
Szczerze polecam Ci taki wyjazd :))

Anonimowy pisze...

@Marta
Podziwiam Cię. Ja nie mam odwagi. To jeszcze za wcześnie jak dla mnie. Nie dałabym rady przejść przez bramę.
kasia

Marta pisze...

Kasiu, najtrudniej jest zdecydować się. Kiedy jechałam tam pierwszy raz zastanawiałam się czy wytrzymam sama ze sobą przez 3 dni. Wzięłam książki, aby mieć czym zabić czas. Cisza aż dzwoniła mi w uszach. Okazało się,. ze moje obawy były całkowicie bezpodstawne. Książek nawet nie otworzyłam, bo nie czułam takiej potrzeby. I wiesz co ciekawe? Po wyjeździe zaczął mi przeszkadzać hałas wokół mnie. Wtedy odkryłam Pismo Święte i wartość ciszy.
Teraz moje życie jest spokojne i uporządkowane, ale miałam bardzo burzliwy okres w życiu, który nieźle dał mi popalić.
Świadome wybranie życia z Bogiem trwale mnie zmieniło i za to Bogu dziękuję. W Twoim życiu dzieje to samo. Cieszę się, że jesteś już Kasią a nie ks.
Aniu masz rację. Módlmy się też za wszystkich, którzy tego bloga czytają.

Anonimowy pisze...

@Marta
W moim przypadku nie chodzi o samą decyzję. Chodzi o coś zupełnie innego. Sama z sobą jakoś w ciszy bym wytrzymała bo mam w tym akurat wprawę. Kiedyś może się zdecyduję...ale z pewnością nie jest to w chwili obecnej możliwe. Za dużo jeszcze mam do zrobienia :)
kasia

Zbigniew pisze...

Właśnie wróciłem na chwilę do domu i usiadłem by odpocząć przy Waszych rozmowach.
Annie Teresie Magdalenie odpowiadam.
Moje dzieci to: Katarzyna, Wojtek, Urszula,Magdalena i najmłodszy Michał- ma 15 lat, a Żona Anna. Tak więc Kobietami jestem obstawiony na tip top.

Katarzyno , nic na siłę. Do wszystkiego trzeba dojrzeć.

Najważniejsza jest modlitwa a przez nią wyciszenie.

A skoro mowa o modlitwie to na mojej stronie można wpisać w pasek - Modlitwa i wyświetla się nazwy wierszy i znowu kliknąć w modlitawa i już!

Zbigniew pisze...

Wczoraj zaproponowałem Wam byście posłuchali na yutubie tadeusza Nalepy, ojca polskiego blusa. nawiasem mówiąc pochodzi ze Zgłobnia z tak jak moja Żona.

Katarzyno szczególnie Tobie polecam byś wysłuchała tego nagrania. tam jest dość długi wstęp muzyczny, ale warto!
jeśli Artysta tak się modli to znaczy, że jest wielki!!!

Anonimowy pisze...

@ Zbigniewie
Czytała, ..czytałam...:)
Wiem, że nic na siłę...powoli się dojrzewa. Droga do konfesjonału zajęła mi ponad 10 miesięcy..więc nauczyłam się już czekać :)
Kasia

Anonimowy pisze...

@Zbigniewie
Posłucham jak tylko w biurze się ogarnę. Nie przepadam wprawdzie za blusem...wolę klasykę... tę klasyczną i tę klasyczną inaczej :) Ale posłucham.
kasia

Zbigniew pisze...

A jeszcze jedno. Ja słuchm tej wersji ośmiominutowej

Marta pisze...

Jeszcze tylko ja nie napisałam o imionach swoich dzieci. Otóż Mam Joannę Patrycję (23 lata) i Tomasz Stanisława (20 lat). Żałuję, że wybierając ich imiona nie kierowałam się żadnym racjonalnym przesłaniem. Po prostu podobały się nam. Jedynie Tomek ma na drugie Stanisław po ojcu i mieszkam w parafii Św. Stanisława BM. Z racji parafii co drugi facet w wieku męża i starszy był Stanisław.
@Kasia
Jak widać dzieci mam dorosłe, a więc spokojnie mogę sobie jechać na 3 dni.
@Zbyszek
Wczoraj nie miałam czasu. Posłucham dzisiaj.

Marta pisze...

oczywiście Tomasza Stanisława :))

Anonimowy pisze...

Moja córka ma 18 lat :)
A ja na drugie mam Stanisława (po ojcu Mamy) ...a z bierzmowania (podejście tradycyjne...bez mistyki i przemyśleń)... mam Weronika (siostra Mamy)
kasia

Marta pisze...

Jak nam Kasiu brakowało imion, tak teraz znamy je dokładnie :))
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło :))

Zbigniew pisze...

Hahaha.Wiesz Marto tak właśnie człowiek działa w sprawach wiary jak my tu wsprawie imion!

Najpierw niezdecydowanie , mówić nie mówić , może ktoś się zoriewntuje, że chodzi o mnie! Albo po co sie wychylać lepiej nie!
Wystarczyło że któreś z nas nierobiło tajemnicy i nagle inni poczuli się bezpieczni, a potem to może i zaczeło się niektórym wydawać, że właściwie co tu ukrywać!
Otwartośc do ludzi ma wielkie znaczenie!
Powiedz komuś, że masz z czymś problem , zacznij z nim rozmawiać jak zprzyjacielem, a nawet sam nie zuważy kiedy się otworzy

Anonimowy pisze...

@Zbyszku

Wysłuchałam. Przykro mi... to nie moje klimaty.
Zdecydowanie wolę inne melodie...Polecam Ci wiersz Ziemianina...w wykonaniu SDM (Stare Dobre Małżeństwo)
oto link
http://www.youtube.com/watch?v=aBIxvh5arcc

Bardzo lubię poezję śpiewaną :)
Jakby link nie działał to wpisz na youtubie SDM modlitwa końca mojego wieku.
A jeśli ktoś lubi ...mocniejsze uderzenie to polecam Plan B "Praying". Tekst jest świetny. Jak ktoś będzie sobie życzył to wpisze tu tłumaczenie.
http://www.youtube.com/watch?v=WG6VUvX7YQs

kasia

Marta pisze...

Mnie to też ubawiło. To takie sympatyczne. Znamy nie tylko swoje pierwsze, ale drugie i trzecie imiona :)) Dla mnie imię to osoba, która je nosi.
Dzięki Bogu nie mam z tym problemów z otwartością. Czasem żałuje jak za dużo powiem. Za dużo to znaczy wg mnie sam raz, ale potem okazuje się, że rozmówca nabiera wody w usta i nie odwzajemnia szczerości. Wtedy czasem żałuję, ze byłam zbyt otwarta.

Anonimowy pisze...

@ Zbigniew
Otwartość ma duże znaczenie, ale gdy ktoś się sparzył wielokrotnie to na zimne będzie dmuchał.
Miłego słuchania życzę
kasia

Anonimowy pisze...

Nie wiem czy Wy też tak to odbieracie, ale mi się wydaje że otworzenie się przed drugim człowiekiem to również obarczenie go swoimi problemami czy czasem wręcz tajemnicą. Nie każdy jest na to gotowy. Poza tym często zdarza się, że czyjeś problemy uznajemy za błahostkę....natomiast może być zupełnie inaczej. Nam z kolei wydaje się, że nasze problemy są gigantyczne lecz dla odbiorcy mogą być prozaiczne. Trudno czasem wczuć się w rolę drugiego człowieka. Tu trzeba taktu i rozeznania drugiej strony. I tu ponownie wchodzimy na teren "niezależności"...gdyż nie zawsze chcemy pokazać innym siebie. Jest pewna forma strachu przed otwarciem się przed drugim człowiekiem.
kasia

Mart pisze...

Masz rację Kasiu, że otwierając się przed drugim człowiekiem obarczamy go swoimi sprawami. Jeśli jednak znajdziemy odpowiednią osobę, to warto to robić. Pisałam już kiedyś, że miałam pewne kłopoty osobiste i pojechałam na Biblijne Warsztaty Antydepresyjne. I wiesz co mnie wtedy skłoniło do otwarcia się? Świecka prowadząca opowiadała o swoich problemach, które były identyczne z moimi. To był dla mnie dar od Boga. Wtedy nazwałam swoje problemy po imieniu i rozpoczęła moja duchowa rekonwalescencja.

Tu_Małgosia pisze...

Kasiu,
To może lubisz Bułata Okudżawę ?

Zbigniew pisze...

Wszyscy mamy po trochu rację ale na coś się trzeba zdecydować! Albo strzeżemy swojej niezależnośći nieuzewnętrzniamy się, ale drudzy zaraz to wychwytują i wtedy nie miejmy do ludzi pretensji albo decydujemy się na otwartośc i nie patrzymy tak specjalnie że kogoś obciążamy.Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastko!
Ja robię tak- no tak jak powiem to wystawię sobie laurkę i po gadce!

Anonimowy pisze...

Każdy człowiek jest jak Tajemniczy Ogród. Kiedy otwieramy się na siebie, poznajemy te Tajemnicze Ogrody czy Inne Światy, czy jeszcze jak inaczej poetycko można nasze wnętrze nazwać... Otwarcie rodzi zwykle otwarcie drugiej strony. Ale stajemy się w jakiś sposób bezbronni, narażeni na zranienie. Miłość czy przyjaźń rodzi się właśnie w tym obszarze naszego wnętrza najbardziej delikatnym, wrażliwym. Otwierając się narażamy się na zranienia ale zamykając swój Tajemniczy Ogród pozbawiamy się czegoś pięknego - bliskości drugiego człowieka.
Można sobie jeszcze pomyśleć, że najbardziej zraniony jest Bóg, który jest Miłością, daje się ludziom i jest... odrzucany. A jednak ciągle i ciągle siebie samego daje!
To może dodawac nam odwagi. Nawet jeśli zostaniemy zranieni, to stajemy się przez to bardziej podobni do Jezusa. Warto więc moim zdaniem być otwartym i kochać.
Ania

Anonimowy pisze...

Uwielbiam Okudżawę....ale skoro jesteśmy już na wschodzie... to może to Wam się bezie podobać?
http://www.youtube.com/watch?v=q13KnBH9nkE

Przepiękne...i jakie wartościowe słowa!
kasia

Anonimowy pisze...

@ Ania
Przepięknie to powiedziałaś
kasia

Zbigniew pisze...

Aniu ładniej i bardziej obrazowo to ujęłaś ode mnie! Oto własnie chodzi!

Nie można, albo inaczej słyszłem o takich przypadkach że dziewczyna nie chciała się zakochać w obawie że chłopak ją porzuci!!
No tak przecież nie można!

Anonimowy pisze...

Zbyszku! Tadeusza Nalepę teraz dopiero słucham, dla mnie przepiękne!!! Dziękuję!

Tak Kasiu, bliskość z innymi, poszukiwanie tej bliskości, zawsze było dla mnie ważne. Zranienia w moim życiu też były.

Ania

Anonimowy pisze...

Nawet na blogu, jak widać, możemy poczuć tę bliskość ze sobą nawzajem. To jest piękne!
Jeszcze jedna rzecz, którą zauważyłam, modlitwa wspólna (co już zresztą tu było powiedziane) tworzy szczególną bliskość. Bo w naszą relację wszedł Bóg, zaprosiliśmy Go!
Ania

Anonimowy pisze...

Tłumaczenie owej modlitwy (takie naprędce), do której podałam linka...

Wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i ciężko wam, otwórzcie się na Jezusa
Da On wam pełnię spokoju
Ci którzy łakną i pragną sprawiedliwości niech szukają Jezusa
Trzeba skupienia aby zobaczyć Jezusa, zwróćcie oczy na Jezusa
Święty i sprawiedliwy Pan Jezus na krzyżu.
Trzeba skupienia aby zobaczyć Jezusa, zwróćcie oczy na Jezusa.
Pokora pozwoli nam zbliżyć się do Niego (być w bliskości, być w jedności z Nim)
Być w jedności z Nim
凡劳苦重担当亲近耶酥,
必享安息,必得满足.
凡饥渴慕义来寻求耶酥,
必享甘泉,必得饱足.
注目看耶酥,定睛看耶酥,
圣洁公义主十架上耶酥.
注目看耶酥,定睛看耶酥,
谦卑亲近主跟着他同步.
跟着他同步


Tak Aniu. Bliskość do drugiej osoby powoduje, że zbliżamy się i do Niego
kasia

Zbigniew pisze...

Podane przez was linki nie otwierają mi się. Może źle coś robie. Spróbuję później jak syn wruci.

Anonimowy pisze...

Ten blog w przedziwny sposób zjednoczył garstkę osób, które Go szukają i chcą Go kochać. A przez modlitwę stajemy się sobie bliżsi. Nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać... to jest coś niesamowitego i coś czego słowa w żaden sposób nie wyrażą.
kasia

Zbigniew pisze...

Katarzyno, o tej otwartości mówiłem, którą przytoczyłaś w tłumaczeniu modlitwy

Anonimowy pisze...

Ileż ja się dzisiaj dzięki Wam nauczyłam.. i ile poznałam... Dzięki Wam rozjaśniają mi się moje tajemne niejasności.
Dziękuje Wam.
kasia

Zbigniew pisze...

Słuchajcie. A gdzie podział się nasz Ksiądz Tomasz???

Marta pisze...

Dopiero teraz miałam chwilę czasu, aby posłuchać Waszych propozycji muzycznych.
Zbyszku, jestem zdecydowanie po stronie dziewczyn. Też bardzo lubię Okudżawę i S.D.M. "Modlitwa końca mojego wieku" jest śliczna. Wschodnia modlitwa też. Dzięki Kasiu za tłumaczenie. Lubię czytać Wasze poetyckie określenia. Sama jestem ścisłą matematyczką :)
Macie rację, jeśli Boga zaprosi się do ludzkich relacji to stają się one piękne. Będzie mi Was brakowało przez te prawie 4 dni. W modlitwie będziemy jednak razem.
Dobrze, żeśmy się spotkali :))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Już jestem. Ostatni tydzień byłem w Ojczyźnie. Z daleka od komputera... Ale modlitwą z Wami. Zmarł mój kolega, Stopa, artysta perkusista, byłem też na pogrzebie. A dzień wcześniej na I Komunii chrześniaka. Bóg jest dobry. Niech Pan Was błogosławi! Poczytałem posty. Jak zawsze, piękne. Dziękuję. Bogu też. Za was.

Anonimowy pisze...

@ Marta
Ja też umyśl ścisły :) Dobrze, że wśród nas są poeci :)
kasia

Marta pisze...

Witam księdza baaardzo serdecznie :))
Aleśmy się dzisiaj rozpisali :D

Cieszę się Kasiu, że obie jesteśmy ścisłe, a poeci niech nas urzekają poezją. My kobiety konkretne :))
hi hi

Marta pisze...

Ze ksiądz Tomek dzisiaj wraca wiem z Facebooka, ale chciałam być dyskretna i nie wypaplałam :))

Anonimowy pisze...

@Marta
Ania też jest umysłem ścisłym! Fizyk!

@ ksiądz Tomasz
Przykro mi z powodu kolegi księdza.

kasia [dawniej "ks"]

Tu_Małgosia pisze...

To dla Księdza Psalm 125

CI, KTÓRZY PANU UFAJĄ

SĄ JAK GÓRA SYJON

CO SIĘ NIGDY NIE PORUSZA

ALE TRWA NA WIEKI

GÓRY OTACZAJĄ JERUZALEM

TAK JAHWE OTACZA SWÓJ LUD

I TERAZ I NA WIEKI

O GÓRY OTACZAJĄ ŚWIĘTE MIASTO

JERUZALEM

I TERAZ I NA WIEKI

I TERAZ I NA WIEKI

MODLE SIĘ O POKÓJ

POKÓJ ....

Tu_Małgosia pisze...

Kasiu,
tutaj twój link. :)) Piękny utwór.

Zbyszku,
ja z tych bluesouzależnionych, a Nalepę uwielbiam. :))

Anonimowy pisze...

Kasiu, rzeczywiście piękna piosenka! Podoba mi się!!!

@Marta, Zbyszek, Małgosia
Rzeczywiście jestem fizykiem, pracownikiem naukowym na uczelni. Ale w fizyce jest dużo poezji! Szczególnie w tematyce, którą się zajmuję... :)
Ania

AniaS. pisze...

Słyszałam o Jego śmierci. Jestem blisko sercem... Cieszę się, że mógł Ksiądz być chociaż na chwilkę w Polsce.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Poezja... Ta pani odwiedza mnie czasami, a zawsze tak czy inaczej jest w pobliżu. Dziękuję za Waszą życzliwość i rozpisanie też. Dobrze, że tak różne są miejsca naszych spotkań, również poprzez internet. Przez Maryję niech Jah Was strzeże!