wtorek, 24 maja 2011

Pokój w rozmiarze XXL



Pokój wam zostawiam, mój pokój wam daję. Ja nie tak wam daję, jak daje świat. Niech się nie trwoży serce wasze, niech się nie lęka. Słyszeliście przecież, że wam powiedziałem: "Odchodzę, lecz wrócę do was". Jeśli naprawdę mnie miłujecie, powinniście się cieszyć, że idę do Ojca, bo Ojciec jest większy ode mnie. A teraz to wam zapowiedziałem, nim się stanie, abyście, gdy się stanie, wierzyli. Już niedługo będę z wami mówił, zbliża się bowiem rządca tego świata, choć co do mnie, niczego on nie może. Lecz to w tym celu, aby świat poznał, że miłuję Ojca i że tak postępuję, jak mi nakazał Ojciec. Wstańcie, idźmy stąd (J 14,27-31)


Pokój Jezusowy jest rzeczywistością odnoszącą się do najgłębszych lęków człowieka: do lęku przed chorobą, cierpieniem, śmiercią, samotnością, odrzuceniem. Szukając w świecie lekarstwa na te lęki, człowiek gubi się w tysiącach recept, które wcześniej czy później okazują się nieskuteczne. Wypisuje je bowiem rządca tego świata, który jest mistrzem zakłamania.

Chrystus nie mówi, że Jego uczniowie będą mieli życie łatwe i przyjemne, bez lęku i bólu. Lecz obiecuje, że On będzie w tych lękach ze swoim pokojem. Pokojem, który jest większy od wszystkiego. To pokój wynikający z głębokiej wiary. Człowiek autentycznej wiary poprzez trudy umacnia swoją wiarę, a nie traci jej. Sprawia to Duch Święty, uosobiona Miłość Ojca i Syna. Czyż On nie jest silniejszy od naszych wszelkich lęków i trwogi?


10 komentarzy:

Marta pisze...

'Niech się nie trwoży serce wasze, niech się nie lęka" - ile w tym Bożej miłości i troski!

Bóg nas zna doskonale. Zna nasze lęki, które dla każdego są inne, choć tak podobne. Psychoterapia bez odniesienia do Boga ich nie pokona. Jezus jako Bóg doskonale nas zna, ale stając się Człowiekiem i doznając ludzkiego lęku przybliżył nam Boga i pokazał jak pokonać nasze lęki.
Jakie to piękne, że stając przed trudnym wyzwaniem wiem, że Bóg jest ze mną. Codzienny kontakt z Bogiem poprzez Jego Słowo, częsty kontakt poprzez Eucharystię jest źródłem autentycznego pokoju. Sprawdzone!!!
Jakie to optymistyczne, że mogę Bogu powiedzieć tak po powierzam Ci swój dzień, pomóż mi go dobrze przeżyć i czuwaj nade mną. Kieruj moimi myślami.
Jadę dzisiaj na 2-dniową wycieczkę z młodzieżą. Tak po ludzku to się tego powinnam obawiać, ale powierzyłam to Panu Bogu i wiem, że będzie czuwał nad nami. Ja dołożę wszelkich starań, żeby niczego nie zaniedbać, ale jak nie ufać Panu Bogu, że będzie z nami skoro na początku tego dnia przeczytałam Jego słowa:
"Niech się nie trwoży serce wasze, niech się nie lęka".
Wyruszamy zatem na piękną wędrówkę z Bogiem, który chce naszej codziennej radości.
Życzę Wam pięknego dnia i do zobaczenia w środę wieczorem :))
Polecam się Waszej modlitwie w tym czasie. Pan Bóg będzie czuwał, ale ode mnie wymaga uwagi :))

Anonimowy pisze...

„Pokój wam zostawiam, mój pokój wam daję. Ja nie tak wam daje jak daje świat”. Nie docierają do mnie te słowa. Jestem prostym człowiekiem i nie rozumiem co może oznaczać, że On daje nam inaczej niż daje nam świat. Nie wiem czy dobrze, ale mi się kojarzy z cierpieniem, które powinniśmy zaakceptować a ów „pokój” jest jakby „amortyzatorem” naszych lęków i cierpienia. Ten pokój ma nas umacniać w tym by cierpienie przyjąć z pokorą. Podobny sens wyczytałam z komentarza księdza Tomasza. Tylko, że ja jeszcze nie bardzo chcę się na to zgodzić. Jako zwykły człek wolę proste drogi a nie drogi pełne doświadczenia.
„Człowiek autentycznej wiary poprzez trudy umacnia swoją wiarę, a nie traci jej”- warunkiem przejścia przez trudy codzienności jest prawdziwie wierzyć. Nie każdy ma jednak ten dar. Z drugiej jednak strony patrząc na swój mały kawałek drogi który przeszłam…dostrzegam pewne znaki dawane mi przez Niego i odbieram to jako Jego pomoc. Czyli pomaga…nawet gdy ktoś nie jest gotowy na autentyczne przyjęcie wiary. Pomaga w przeróżny sposób. Wczoraj dał mi na przykład myśl jak sobie poradzić w sytuacji kryzysowej. Nie mogąc przekroczyć pewnego progu i po nieudanej próbie rezygnacji…jakoś człowiek się przełamał w końcu. Próg przekroczony…ale co z tego…jak w człowieku pustka? Trzeba było wyjść szybciej niż się weszło. Czasami małe samochodziki mają swoje humory i nie da się kluczyka przekręcić żeby je „odpalić”(drugie przekręcenie w dieslu) …skoro tak już mają… to zostałam. Wystarczyło ponowić próbę...ale mi się już zwyczajnie nie chciało...zniechęciłam się do wszystkiego...nawet do pana kluczyka. Patrząc przez szybę na ulicę można było dostrzec pewne osoby obojętnie przechodzące obok tegoż budynku…ale i również osoby reagujące w sposób właściwy. Jedni się na chwilę zatrzymywali …inni czynili znaki. To mi dało do myślenia. Po godzinie dotarło do mnie… Po co walczyć? Przecież nie zawsze trzeba być tam … w środku… można inaczej. Inaczej nie zawsze oznacza gorzej. I wtedy usłyszałam własny szept… pierwszy raz. Nieśmiały szept skierowany do Niego w formie rozmowy. Nie udało się w ciszy u Niego, ale udało się po drugiej stronie ulicy w samochodzie w szepcie. Ciekawe to było doświadczenie. Ciche słowa..gdzie głos był mój lecz go nie poznawałam. Czy wtedy On dał mi ów pokój??? Dał mi pokój na zasadzie " nie drzwiami to oknem...nie kijem to pałką"?
kasia

Anonimowy pisze...

"My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać" - Epikur.
Taka wiara w Jego pomoc jest nam bardzo potrzebna. Jeśli uwierzymy, że On nam pomoże to myślę, że będzie nam łatwiej zrozumieć Jego pomoc. Bo ta pomoc nie zawsze jest w takiej formie w jakiej się spodziewamy czy oczekujemy...i o tym trzeba pamiętać.
kasia

Zbigniew pisze...

Kasiu! Z tego byłby niezły wiersz!
Z takich przemyśleń są moje wiersze.

Anonimowy pisze...

Uważaj Zbigniewie...Pani o imieniu Poesia ....jest zdradliwa. Kiedyś otworzyłam jej drzwi lecz mnie oszukała i zdradziła. Wygnałam ją więc precz od siebie. Teraz..od miesiąca może, wydłubałam jej malutką dziurkę we framudze...ale drzwi jej już nie otworzę.
kasia

Zbigniew pisze...

Hahaha. Jak to Kobieta!, ale ja jej długo szukałem , więc mam nadzieję, że ze mną zostanie!

Anonimowy pisze...

Czego Ci życzę :)

kasia

Anonimowy pisze...

Wiesz co Zbigniewie... tak wracając do dzisiejszych rozważań. Naszły mnie pewne wątpliwości. Czy moje "rozumowanie" jest aby właściwe? Czy to nie jest zwykła nadinterpretacja? Każdą bowiem sytuację czy zdarzenie można zinterpretować w dowolny sposób. Jeśli mi coś nie wyjdzie...to zgodnie z wiarą powinnam to odczytać jako pewne doświadczenie, które On w jakimś celu dopuszcza. Szukając wytłumaczenia i odpowiedzi niejako na "siłę" można sobie wszystko dowolnie ująć w myśli silnie powiązane z Nim. Ale czy to do końca jest szczere i prawdziwe???
Co Ty myślisz na ten temat?
kasia

Zbigniew pisze...

Wiesz Katarzyno, tak myślę,że jeżeli chce się znalęźć to najważniejsze by szukać!
Metody wraz z doświadczeniem będą się zmieniać!
I w tej dziedzinie jakby nabiera się wprawy!
Wiesz kiedy zacząłem pisać wiersze najpierw musiałem spisać myśli z boku kartki, a potem ich pokładać w logiczną całość!Teraz biorę kartkę i jak mnie coś poruszy siadam i pisze! Nawet nie zauważyłem kiedy to się stało! Z poszukiwaniem będzie podobnie. Jak się wprawisz to nawet nie zuważysz tych pobocznych rzeczy.
Teraz musisz mieć więcej luzu do siebie( do innych też)być łagodna wyrozumiała, poprostu kroczyć drogami, które dzień przynosi, rozważać codzienne wydarzenia. I zobaczysz nauczysz się dostrzegać działanie Pana!

To Wam coś opowiem.
Kiedy jeździłem samochodem ciężarowym, ztrzymał mnie gość i pyta czy nie mógłbym Mu przywieźć kilka razy ziemi. Czemu nie. Zawiozłem Mu dwa razy, wziąłem pieniądze, a że była przerwa przyjechałem do domu coś zjeść. Żona pyta: gdzie byłeś tyle, miałeś zaraz wrócić? A wpadła mi fucha! Zarobiłem tyle a tyle. Żona na to:,, Wiesz to zarobiłeś akurat tyle i wysłałam na jakąś pomoc( Nie Pamiętam Już dziś).
Ja na to:,,Eee co to ma wspólnego jedno zdrugim"! Żona mówi; ,,Właśnie że ma! Ja wysłałam bez twojej wiedzy to Pan Bóg nam zwrócił!" Eee tam zaraz pojadę przywiozę gościowi i nic już się nie będzie zgadzało!

Podjężdżam pod koparkę, operator zaczyna ładować, a tu biegnie kierownik budowy i załamuje ręce i pyta: ,,Co wy chłopy robicie ?Ty my mamy tu nawozić ziemie, a wy wywozicie???

Przyjechałem do domu, a Żona pyta: ,,Co tak szybko wruciłeś?" Opowiadam jej całe zdarzenie ,a Ona mówi: ,, Widzisz?
Jakbyś uwierzył to byś jeszcze zarobił, a że nie uwierzyłeś to zwrucono Ci tylko tyle ile wydałam!"

Co miałem zrobić? Musiałem uwierzyć!!!
Hahaha

Anonimowy pisze...

Fajna opowieść :)
kasia