czwartek, 12 maja 2011

Nie rozumiem, ale czuję i wierzę


Judejczycy rozprawiali między sobą, mówiąc: "Jak On może nam dać swoje ciało do zjedzenia!?" Jezus zatem im rzekł: "O tak, oświadczam wam: jeśli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i Jego krwi pić nie będziecie, nie będziecie mieć życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i moją krew pije, ma życie wieczne i ja go wskrzeszę w dniu ostatnim. Bo moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i moją krew pije, we mnie mieszka, a ja w nim. Jak mnie posłał Ojciec, który żyje, a i ja żyję dzięki Ojcu, tak i ten, kto mnie spożywa, będzie żył dzięki mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jak jedli ojcowie, a poumierali. Kto ten chleb spożywa, będzie żył na wieki". Powiedział to w synagodze, kiedy nauczał w Kafarnaum (J 6,52-59)


Oskarżenia wobec chrześcijan, iż są kanibalami, jedząc ciało i pijąc krew swojego założyciela, wynikają z powodu niezrozumienia (a raczej: niepojęcia; złego odczytania) Jezusa. Słowa Jego wymykają się rozumowemu pojęciu przez człowieka. Przyjmując, że królestwo Jezusa jest nie z tgo świata, również Jego pokarm ma wymiar wybitnie duchowy, choć przecież to nie sprzeciwia się, że został zakryty w matrialnej substancji, jaką jest chleb i wino. To prawdziwy pokarm i napój duchowy, nie symbol, lecz widzialna oczyma wiary rzeczywistość obecna pośród wspólnoty ludzi wierzących.

Pokarm i napój wzmacniają nasze codzienne siły. Po to, by żyć. Podobne prawa kierują życiem duchowym człowieka. Nie karmiąc się tym pożywianiem, życie duchowe człowieka zamiera. Czyli: zmierza do śmierci: grzechu, zatwardziałości serca, zanurzenia w ciągłym pesymizmie.

Zarówno Grekom, jak i Judejczykom, trudno było przyjąć taką naukę Chrystusa. Z powodu jej niezrozumienia. Jednak to, iż się czegoś nie rozumie, nie znaczy, iż trzeba to zanegować. W miejsce niepewności trzeba zaprosić wiarę. Wiara to pewność oparta na zaufaniu słowom kogoś, kogo przyjmujemy jako wiarygodnego. W tym przypadku jest to sam Bóg i Jego boskie Słowo.


5 komentarzy:

Marta pisze...

Nigdy nie zrozumiemy na czym to polega, ale częste jednoczenie się z Jezusem w Komunii św. autentycznie czyni nas lepszymi ludźmi. I to absolutnie nie chodzi o potępianie kogoś kto do Komunii nie przystępuje czy wywyższanie tego, który to robi często. To jest po prostu fakt. Zmienia się perspektywa patrzenia.
Nasuwa mi się tu taka historia. Pewnego razu w czasie udzielania Komunii na Mszy św. w mojej parafii upadł księdzu komunikant. Dla mnie była to prosta sprawa. Nie było to celowe,a więc nie było profanacji. Sprawa zakończyła się normalnie - komunikant został spożyty, bo nic się mu nie stało. Zdziwienie moje wzbudził jednak komentarz jednej z osób po Mszy św.: wielkie rzeczy, przecież to i tak tylko SYMBOL i nic więcej.

Anonimowy pisze...

Ponoć Komunia "leczy" ...tylko trzeba być na to gotowym.
ks

Marta pisze...

Ponoć tyle dostajemy na ile wierzymy.

Anonimowy pisze...

Czy ja wiem? I tak i nie. Wiary nie "zmierzymy" ilością otrzymanych łask i na odwrót. Wydaje mi się, że dostajemy dużo więcej. Problemem jest jedynie czy to dostrzeżemy i w jaki sposób to wykorzystamy lub czy w ogóle przyjmiemy.
ks

Marta pisze...

Masz rację. Chodziło mi raczej o to, że sakramenty nie działają jak automaty. Potrzebna jest wiara.