poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wiara dworaka


     Był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski. Syn jego chorował. Kiedy usłyszał, że Jezus przybywa z Judei do Galilei, wyszedł Mu naprzeciw i prosił, aby przyszedł i wyleczył jego syna, bo już był bliski śmierci. Jezus rzekł mu: "Jeśli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie". Powiedział do Niego ów urzędnik: "Panie, przyjdź, nim umrze moje dziecko". Odpowiedział mu Jezus: "Idź, twój syn żyje". Uwierzył ten człowiek słowu, które powiedział mu Jezus, i poszedł. Kiedy już dochodził, wyszli mu naprzeciw jego słudzy i powiedzieli, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której poczuł się lepiej. Odpowiedzieli mu: "Wczoraj o siódmej gorączka go opuściła". Zrozumiał więc ów ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus mu powiedział: "Twój syn żyje". I uwierzył on i cały jego dom (J 4,46b-53)

 

W krytycznych momentach swojego życia, w człowieku może zrodzić się bunt przeciwko Stwórcy. Ale zarazem jest też bardziej dysponowany do zbliżenia się do Boga. Zwłaszcza, gdy wszelkie pomysły na wyjście z trudnej sytuacji zawiodły. Czasami pozostaje tylko On. Nawet, gdy wcześniej nie jest znany, odpychany, niepotrzebny. Przejrzenie jest łaską. Darmowym darem, który Pan chce dać wszystkim ludziom. Nie opartym na cudach, lecz wpisanym w codzienny trud ludzkiej egzystencji.

Podobnie doświadczył tego urzędnik królewski. Osoba niewierząca dla Żydów, gdyż jako judejski arystokrata na dworze Heroda Antypasa, był pod wpływem kultury oraz wierzeń grecko-rzymskich. Jezus wydaje się badać siłę jego wiary. Już fakt, że sam wyszedł naprzeciw Jezusa świadczy o ojcowskiej desperacji, a zarazem o wierze, iż ów nieznany bliżej Mistrz z Nazaretu potrafi uratować jego syna. Potwierdza ją, i posłuszny słowu (!) Chrystusa, idzie (podejmuje; rozpoczyna drogę – w sensie duchowym także tę, która zaprowadzi go w końcu do wyznania wiary w Syna Bożego). Nie jest jeszcze jej pewien, więc upewnia się, iż fakt uzdrowienia syna nie jest jakimś przypadkiem. Wiara szukająca, błądząca, ale... już wiara. W konsekwencji staje się realnym faktem, który dotyka całe otoczenie dostojnika. Poprzez tę wiarę, nie tylko syn odzyskał życie, lecz i jego ojciec, królewski urzędnik, wraz z całym jego domem. Ze śmierci, wierząc Słowu, wszyscy przeszli do życia.

Uwierzyć słowu Jezusa po to, by żyć. Czy nie o to chodzi w chrześcijaństwie?


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

„Wiara szukająca, błądząca, ale... już wiara”. Pokrzepiające zdanie.
Wiara chyba ma to do siebie, że egzystuje w nas impulsowo. To nie jest jednostajny i miarowy rytm. To jak zapis naszego „rytmu serca” odzwierciedlający stan naszej wiary czyli nasze upadki i wzloty w wierze. Starać się każdego dnia zawierzyć Słowu Boga i wpleść owo Słowo w codzienność, być Jemu posłusznym …a wtedy nie grozi nam „arytmia” naszej wiary/serca.
Ciężko jest wędrować drogą nawrócenia… ale i ciężko też na niej pozostać…chyba. Kapitalne jest to zdanie „Uwierzyć słowu Jezusa, by żyć”. Zdanie krótkie, ale jak długi jest proces by to osiągnąć… cóż,.. chyba całe nasze życie…?
ks

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Oczywiście. Wiara jako rzeczywistość dynamiczna, jest żywa. Niekiedy stać nas na gesty wielkiej wiary, a czasami brak w nas nawet małych jej aktów. Trzymanie się Słowa, także w chwilach słabości, pozwala nawet je uczynić pozytywnym doświadczeniem, które potem pozwala rozkwitać naszej wierze. Dobrego dnia,,,,, pełnego Światła!

Teresa pisze...

"Wiara szukająca, błądząca, ale... już wiara"
Czyż można całe życie szukać?
Dziś podczas rekolekcji szkolnych odczytany był tenże fragment ewangelii.

Anonimowy pisze...

Mi się wydaje, że całe życie dążymy do naszej "doskonałości" i wzoru jakim jest Chrystus dla nas. To dążenie opiera się właśnie na Słowie, Jego słuchaniu i wdrażaniu do codziennego życia. Lecz człowiek jest tylko człowiekiem ... i raz jest gorzej a raz lepiej.
Tak ja to zaczynam "rozumieć". Można więc chyba powiedzieć, że szukamy całe życie.. bo przecież osoby wierzące tak naprawdę każdego dnia się nawracają.
Ale może warto poczekać jeszcze na inne odpowiedzi. Ja mogę się wciąż mylić... i błądzić.
ks