niedziela, 3 kwietnia 2011

Błoto


       Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: "Idź, obmyj się w sadzawce Siloe", co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: "Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?". Jedni twierdzili: "Tak, to jest ten", a inni przeczyli: "Nie, jest tylko do tamtego podobny". On zaś mówił: "To ja jestem"(J 9,1.6-9)


Człowiek niewidomy od urodzenia, już od samego początku żyje we własnym świecie. Potrafił przystosować się do życia, otoczenia; być może nawet zaakceptował tę swoją przypadłość, pogodził się z nią. Nawet pomimo trudnego życia (był żebrakiem). Świadczy o tym fakt, iż nie prosi Jezusa o uzdrowienie, nie krzyczy za Nim, nie błaga. To Jezus ujrzał go pierwszy, zanim on potem mógł ujrzeć Jezusa.

Jezus podczas uzdrowienia dał niewidomemu cząstkę siebie samego, coś bardzo intymnego (czego symbolem jest ludzka ślina). Wkrótce na Golgocie ofiaruje nie tylko ślinę, lecz całego siebie dla ludzi; dla ich uzdrowienia z ran grzechu, chorób i cierpień. W ten sposób rodzi się nowy człowiek. Nowe stworzenie obmyte w Jego Krwi. Jak kiedyś Bóg z błota ulepił człowieka, tak teraz Jezus z pomocą błota tworzy nowe stworzenie, wolne od niemocy i zdolne patrzeć. Tak więc uzdrowienie ślepego żebraka jest zapowiedzią wyzwolenia ludu z więzów zła, które zalepia ludzkie oczy grzechem.

Św. Efrem Syryjczyk komentując ten fragment napisał: „Tak więc uczynił błoto ze śliny i uleczył wadę, która istniała od urodzenia, aby pokazać, że On, którego ręka wykończyła to, czego brakowało naturze, był Tym, którego ręka ukształtowała stworzenie na początku” (Efrem Syryjczyk, Komentarz do „Diatessaronu”)

Chrystus przedstawia się jako źródło żywej wody; jako Posłany. Obmycie w Nim przywodzi na myśl nasz chrzest, zanurzenie w śmierci Jezusowej. Żebrak staje się świadkiem Bożej miłości. Nie wstydzi się historii swego życia, a zarazem wszyscy widzą jego narodziny do innego życia. Niektórzy mają problem, by rozpoznać w nim żebraka. Spotkanie z Jezusem przemienia człowieka. Nie niszczy czasem bolesnej historii jego życia, ale uczy z nią żyć oraz przemieniać na chwałę Boga.


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dzisiejsze Słowo odebrałam bardzo personalnie. Ślepy agnostyk nie prosi o uzdrowienie. To przychodzi samo. Ale też i inna refleksja został obudzona. Czy „nawrócenie” zawsze jest szczere i prawdziwe? Czy ludzie w pewnym wieku nie przechodzą kryzysu egzystencjalnego i nie traktują Boga jak ucieczki przed przemijaniem??? Czy działa tutaj efekt psychologiczny kryzysu wieku średniego? Czy to Bóg mnie dostrzegł czy może jednak oszukuję samą siebie? Czy to „uzdrowienie” nie jest w moim umyśle jedynie bałaganem psychologicznym? Jak zaufać samemu sobie i uwierzyć, że Bóg przechadza się wśród nas uzdrawiając nas? Czy można zwątpić w wiarę nie mając jej w zasadzie? Jak odnaleźć odpowiedź w sobie? Gdzie znaleźć „potwierdzenie” , że to Bóg zadziałał? Teoretycznie dzisiejsze Słowo jest potwierdzeniem, że „nawrócenie” jest wynikiem działania i troski Boga o nas… Skąd więc to zwątpienie?
ks

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

No, właśnie... skąd? Pytania słuszne, należy pytać i poszukiwać odpowiedzi. Jednocześnie jednak trzeba dopuścić pewną niewiadomą. To miejsce jest zarezerwowane dla naszej wiary i serca. Nawrócenie nie jest jednorazowym aktem. To droga. Pan Bóg w różnym czasie, w różnych miejscach, przez różne sytuacje, do różnych ludzi przychodzi. Każdy ma swoją jedyną historię z Nim spotkania, albo ku niej zmierza. Jedni dojrzewają wcześniej, inni później. Ważne, że się to dokonuje. Daj miejsce Tajemnicy, rozum wszystkiego nie pojmie gdy chodzi o misterium Boga. Niedzielne uściski dla wszystkich. Niech Pan Was błogosławi!

Anonimowy pisze...

Tak. To droga. Ale jakże mocno usiana znakami zapytania. No właśnie ..skąd się bierze zwątpienie? Mam sobie odpowiedzieć, że to ..... ten "czarny i włochaty" maczał w tym palce??? No proszę... przecież to refleksja czysto psychologiczna!!

Co to znaczy dać miejsce Tajemnicy? Ja rozumiem, że umysł nie ogarnie pewnych zdarzeń i nie wyjaśni wszystkiego. Ale do tego trzeba wiary.
Zaufać sobie i własnym doznaniom tym z pogranicza pewnej "nierealności"? Poddać się tym "uczuciom", że jednak to ON a nie kryzys i ucieczka przed samym sobą i przed "przemijaniem"? Tylko jak "ominąć" zawirowania myślowe naprowadzające na teren bardziej realny i rzeczywisty? Robi mi się spirala absurdu. Nie umiem sobie dziś odpowiedzieć na pytanie czy moje "nawrócenie" jest szczere i czy to aby On mnie dotknął. Takie pytania bolą, bo ukazują w pewnym sensie obłudę i zafałszowanie człowieka. Nie szukać więc na nie odpowiedzi? Bo przecież zadając sobie pytanie " czy to kryzys" zadaję jednocześnie pytanie "czy Ty jesteś i czy to Ty mnie zmieniasz"?
Mam wrażenie jakbym zrobiła co najmniej dwa kroki wstecz.
ks

Anonimowy pisze...

Oczy moje zwróciły się podczas dzisiejszej lektury na ciemność, światło, woda do obmycia i potwierdzenie że to mnie Jezus uczynił cud.Cud "przejrzenia".Duszy, ciała....

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Niekiedy kroki wydające się krokami wstecz, są krokami naprzód. Zwątpienie jest po to być może, by ustąpić miejsca wierze. Może trzeba zwątpić najpierw, by później uwierzyć? Niekoniecznie więc musi to pochodzić od Złego, choć oczywiście może. Rozpatrywanie zwątpienia w wierze, to nie tylko sprawa psychologiczna, lecz bardziej religijna. Tak, jak to, co nazywamy "nawróceniem". To zmiana mentalności, sposobu myślenia. Nie dokonuje się natychmiast, potrzeba czasu i wcielenia w codzinne życie. Zgadzamy się, że to droga. Dać miejsce Tajemnicy, to pozwolić na nielogiczne czasem działanie Boga w nas. Pozdroooooo,,,,

Anonimowy pisze...

Dzięki za odpowiedź. Uspokoiły mnie księdza słowa. Dużo w tym racji. Postaram się "okiełznać" rozumek aby zrobić miejsce na wiarę i nielogiczne (w sensie ludzkim) działanie Boga. W Słowie dużo jest dla nas "nielogicznych" działań Boga a jednak mają one jakiś sens.Coś w tym musi być.
Dzięki i jak mawia rozbrykana młodzież - narciarz :)

("narciarz" -od nara... czyli od na razie... ehhh ten język polski...jak on "żyje własnym życiem"!)
ks