Jezus znał imię ucznia, który Go zdradzi. Lecz i jego miłuję, wierząc do samego końca iż zawróci z obranej drogi. Nie wyjawia wprost imienia, gdyż to naraziłoby Judasza na odrzucenie (a może nawet i agresję) ze strony innych uczniów.
Interesowność Judasza przeraża: „Co mi dacie za zdradę?” Handel, transakcja, sprzedaż. Ale czy faktycznie zysk? Nawet materialny był niewielki. Trzydzieści srebrników było w tamtych czasach przeciętnym odszkodowaniem za uśmiercenie niewolnika.
A Chrystus odpowiada miłością na tę zdradę. Zasiada z Judaszem do stołu. Na ucztę zaprasza się przyjaciół. Kolejna szansa przetarcia oczu dla zdrajcy. Także ostrzeżenie, wynikłe z zatroskania o przyszłość apostoła Judasza. To, co uczynił, musiało wyryć ranę w jego sercu, z którą nie będzie mógł sobie poradzić.
„Jeden z was mnie wyda…” Pytanie – prowokacja. Wzbudziła wśród uczniów swoiste poruszenie i obawy. Każdy (!) pyta, czy to aby nie o nim mowa. Czyli… potencjalnie zdrajcą mógł być każdy z nich, z wielu różnych powodów. Zapewne nagle przypomnieli sobie swoje osobiste niewierności wobec Nauczyciela. Zasmuciły ich. Stanęli wobec swoich słabości.
Zapytał też i Judasz z Kariotu. Zapewne nie chcąc wyróżniać się z grupy pytających uczniów. To próba zamaskowania swojej niegodziwości. W tym czasie miał jeszcze szansę powrotu. Nie skorzystał z niej. Paschalny Baranek przygotowany. Za chwilę Pascha. Rzeźnik już wybrał baranka.
Zdradziwszy Jezusa mamy zawsze szansę powrotu. Trzeba tylko przyznać się do zdrady, szczerze zapłakać nad sobą, rzucić się w ramiona miłosiernego Pana. Jak Piotr, który trzy razy Go zdradził, i zostało mu wybaczone. Albo można samemu próbować rozwiązywać swoje problemy ze zdradą. I skończyć jak Judasz, który w rozpaczy i beznadziei powiesił się na drzewie (zob. Mt 27,5; Dz 1,18)
2 komentarze:
PIERWSZE CZYTANIE: Czytanie z Księgi proroka Izajasza. Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
(Iz 50, 4-9a)
W każdym z nas po części siedzi zarówno Judasz jak i Piotr. Zdarza się, że dokonujemy kiepskiej transakcji i wybieramy zło. Tym samym zdradzamy Boga i samych siebie. Jesteśmy wówczas Judaszami. Jeśli w porę się nie opamiętamy zawiśniemy obok Judasza na drzewie. Naszym jedynym ratunkiem jest Miłosierdzie Boga. Trzeba tylko zrozumieć swój błąd , szczerze przeprosić i podjąć trud naprawy tego co sami zepsuliśmy.
Takim zrozumieniem tego faktu jest między innymi nasze nawrócenie… to codzienne i to po dłuższym okresie. Sam człowiek tego nie udźwignie. Bywa, że przez długi czas człowiek ukrywa to przed sobą a nawet buntuje się przeciwko takim zmianom. Nie chce zaakceptować swojego błędu ani się do niego przyznać. Bunt ogranicza poznanie prawdy o sobie. Ale Bóg wciąż zaprasza takiego człowieka do stołu. Szczerze powiem, że przyjąć takie zaproszenie nie jest proste. Człowiek niechętnie przyznaje się do błędów i jeszcze bardziej niechętnie chce za błędy przepraszać i naprawić swoje życie. Tylko, że Bóg nie odsuwa się od takiego człowieka. Daje mu wciąż szansę. Im większy bunt tym większe w człowieku zapętlenie i zagubienie. W kulminacyjnym punkcie buntu człowiek już sam nie wie co jest prawdą a co fałszem. To bardzo ciężki okres dla człowieka. Zdradzamy…lecz wciąż nie tylko mamy szansę powrotu lecz nie zostajemy pozostawieni sami sobie. Ktoś wciąż o nas zabiega i troszczy się o nas… mimo, że Go zdradziliśmy. Nie zawsze mamy tego jednak świadomość. Nie odkryjemy prawdy o sobie jeśli nie odkryjemy w sobie Judasza i w porę nie zwrócimy się o pomoc do Boga. To wymaga wiele wysiłku i w pewnym sensie „zaparcia” się samego siebie. Jesteśmy wówczas owym drzewkiem figowym jeszcze uschniętym …lecz z możliwością odrodzenia. Wystarczy dać szansę sobie i.. Bogu. Zamienić zdradę na miłość. To niełatwe i w ludzkim mniemaniu wręcz niewykonalne. To długi i bolesny proces lecz da się go przejść gdy zaufamy Bogu i nie odrzucimy Jego pomocy.
W tym długim procesie potrzebne też jest wsparcie innych ludzi, którzy nie odrzucą takiego człowieka lecz ze zrozumieniem będą go wspierać. To właśnie takie …nie wymienianie imienia zdrajcy przez Jezusa…. za co dziękuję
ks
Prześlij komentarz