piątek, 10 kwietnia 2020

Przesłuchanie





Rzekł do nich Piłat: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. Odpowiedzieli mu Żydzi: My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: Skąd Ty jesteś? Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować? Jezus odpowiedział: Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi (J 19,6b-12)

     Przesłuchanie. Nie zawsze jest poszukiwaniem prawdy. Bywa usilnym zabiegiem potwierdzenia swojej prawdy o kimś lub o jakieś sytuacji. Jest wstępem do osądu. Rozmowa dwojga ludzi, czasem jakiś głos mają osoby postronne, świadkowie. Kiedy ktoś ma z góry swoją opinię i wyrok, przesłuchanie jest parodią, a nie obiektywnym i rzeczowym poszukiwaniem prawdy o człowieku. Takim przesłuchaniem może być… każda nasza rozmowa z kimś. Zależy to od naszych intencji.
     Przesłuchanie Jezusa w pretorium Piłata miało charakter urzędowy. Pojawia się dramat niewinnie oskarżonego, który jest bezbronny, nie ma żadnego adwokata, który by się za Nim wstawił. Jego los spoczywa w ręku prefekta rzymskiego Judei, Poncjusza Piłata, polityka, człowieka ambitnego, który nie umie wypowiedzieć własnego zdania. Ma słaby charakter, zdolny naginać się do sytuacji. Taka osoba nie chce bronić nawet ewidentnej prawdy. Dba tylko o swoją pozycję i władzę.
     Skłonny jest słuchać tłumu, odnośnie Jezusa, niż Jego samego. Zapytuje, skąd jest? Może po to, żeby dowiedzieć się, czy nie ma czasem wpływowych osób za sobą, którym mógłby się narazić. A Jezus milczy, co go zaczyna niepokoić. Zazwyczaj inni skazańcy błagali o łaskę. Skąd ta godność skazańca z Galilei? Nakazuje mu wręcz rozmowę. Wskazuje na swoją nadrzędną w niej rolę. Pragnie wprowadzić respekt i strach tego dziwnego skazańca. Może jest chorym psychicznie i nie zna jego ważnej roli? Stara się go więc uświadomić. Czyni się Bogiem – mówi, że od niego zależy darowanie życia bądź skazanie na śmierć. Nazareńczyk przypomina mu o tym.
     Piłat dostrzega pokorę Jezusa i pokój Jego serca w tak trudnej sytuacji. Nie widzi w Nim wroga ludu, czy też błyskotliwego przywódcy, który mógłby zaszkodzić jego rządom. Przeczuwa, że jego rodacy uknuli przeciwko Nazareńczykowi intrygę. Dlatego usiłuje Go bronić, dla pewnej przyzwoitości, którą ma w sercu.
     Lecz ta jego decyzja obrony nie ma mocnych korzeni. Nie angażuje się, nie chce ryzykować. Zwłaszcza swojej kariery. Wzburzeni Żydzi zaczynają mu już grozić. To nie jest warte ryzyka utraty intratnej pozycji. Poza tym dla niego sprawa Nazareńczyka nie ma wielkiego znaczenia. Więc „umywa ręce” od sprawy, nawet gdy wiedział, że zabija Prawdę.
     Ta historia powtarza się na scenie świata nieustannie. Może nawet na scenie naszego życia. Jakże łatwo zamilknąć w obronie prawdy i innego człowieka (zwłaszcza tego „bez głosu”), umyć ręce, ewentualnie wykonać niezbędne minimum, kiedy w grę wchodzą nasze interesy. Czy wtedy nie jesteśmy podobni Piłatowi? W takich sytuacjach zawsze skazujemy na śmierć Chrystusa, który sam nazwał się Prawdą.

Brak komentarzy: