Gdy On
jeszcze mówił, przyszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka
zgraja z mieczami i kijami od arcykapłanów i starszych ludu.
Zdrajca zaś dał im taki znak: „Ten, którego pocałuję, to On; Jego podchwyćcie”.
Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: „Witaj, Rabbi”. I pocałował Go.
A Jezus rzekł do niego: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” Wtedy rzucili się
na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli
z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę
najwyższego kapłana, odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego: „Schowaj miecz
swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy
myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej
niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać
musi?” W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: „Wyszliście z mieczami
i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie zasiadałem
w świątyni i nauczałem, a nie pojmaliście Mnie. Lecz stało się
to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków”. Wtedy wszyscy uczniowie
opuścili Go i uciekli (Mt 25,47-56)
Agresja elity narodu żydowskiego sięga
kulminacji. Intryga przygotowana, zdrajca przekupiony. Czas tylko ustalić
szczegóły spisku. Dramaturgia tego fragmentu ma wiele płaszczyzn.
Scena nr 1
dramatu. Wynajęta zgraja rzezimieszków z
mieczami i kijami zbliżają się do Jezusa, jak najemnicy zatrudnieni jako
zaganiacze na jakimś polowaniu. Syn Boży potraktowany został jak zwierzę. Nie na
darmo Izajasz w swoim proroctwie zapisał: „Wzgardzony i odepchnięty przez
ludzi, […] wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53,3). Tak naprawdę nikt
z zatrudnionych do pojmania Jezusa nie zastanawiał się nad sytuacją, liczyła
się tylko dla nich zapłata za pojmanie owego wroga narodu i zabójcy, jak
pojmowali jego Osobę arcykapłani i starsi ludu.
Scena nr 2
dramatu. Judasz, jeden z grona wybranych
spośród wielu, uczniów, zdradza Mistrza. I to w sposób nasycony ironią. Pocałunek,
znak powszechnie uznany jako gest bliskości, intymności i miłości, staje się
znakiem zdrady. Nauczyciel, świadom sytuacji oraz czynu swojego ucznia, nazywa
go przyjacielem. Bez ironii. Jak zawsze, nadal do samego końca wierzy w
człowieka.
Scena nr 3
dramatu. Jak sfora wściekłych psów, grupa
najemników rzuca się na Jezusa. Naturalny odruch obrony ze strony jednego z
uczniów (ewangelista Jan wspomina, że był to apostoł Piotr) mieczem odciął ucho
jednemu ze sług arcykapłanów (Jan precyzyjnie zanotował, że było to prawe ucho
a sługa ów nazywał się Malchus, zob. J 18,10) Nawet w ostatniej swej drodze,
Nauczyciel dostrzega, jak niewiele nauczyli się Jego uczniowie. Czyżby te trzy
lata prowadzonej przez Niego edukacji nie przyniosły żadnych owoców? Zdarzenie jest
okazją do kolejnej lekcji dla uczniów. Krótka mowa Jezusa, ale jakże bogata w
treść! Nie ma kompromisów w miłości bliźniego, nie ma zemsty i chęci odwetu,
jest przebaczenie. Więcej, jest odpłata dobrem za zło.
Scena nr 4
dramatu. Uczniowie opuszczają Mistrza. Uciekają.
Strach, panika, dezorientacja, spontaniczna próba ratowania swojego życia?
Jezus zostaje sam. Pozbawiony tych, którym ufał, a otoczony hałaśliwą zgrają
najemników. Empatycznie rozumie uczniów wobec tej trudnej dla nich sytuacji. Nawet,
gdy kolejny raz zawalili próbę wierności Mesjaszowi. Jezus doskonale zna
proroctwo Izajasza o Słudze Jahwe. Wie, że „Wszyscy pobłądzili jak owce, każdy
z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich”
(Iz 53,6).
Scena nr 5 dramatu. Nasze życie. Czy faktycznie ufamy Jezusowi i
Jego Ewangelii? Czy nie zdradzamy Go wielokrotnie – nawet każdego dnia, nie sprzedajemy,
nie uciekamy od praktyki Jego nauczania? W zamian za wygodę życia, kolaborację
z mechanizmami tego świata, często oddalamy się od Mistrza. Ale On czeka z
darem przebaczenia, które przemienia tych, którzy tego naprawdę pragną, i
zanurzyć się w miłosierdziu Pana bez granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz