wtorek, 27 marca 2012

Wiara słuchająca



Dlatego wam powiedziałem, że umrzecie w grzechach swoich; jeśli bowiem nie uwierzycie, że JA JESTEM, umrzecie w swoich grzechach". Odezwali się na to do Niego: "Kim Ty jesteś?" Odpowiedział im Jezus: "Według zasady tym, co właśnie wam mówię! Wiele mam jeszcze do powiedzenia o was i do osądzenia, lecz Ten, który mnie posłał, jest wiarygodny i ja to, co od Niego usłyszałem, głoszę światu" (J 8,24-26)


Niewiara powoduje zatwardziałość w grzechu. Człowiek niewierzący nie posiadając bowiem jasnego punktu odniesienia dla swojego życia (jakim dla wierzącego jest Bóg, Ewangelia, Kościół) tworzy na swój własny użytek osobistą hierarchię wartości (czy lepiej rzec, często: pseudo-wartości), nierzadko pozbawioną moralności i odczłowieczoną. Taki człowiek jest martwy. Nie jest zanurzony w życiu.

Rozmówcy Jezusa są zniecierpliwieni. Pytają, kim On jest? Chrystus nie daje prostej odpowiedzi. Człowiek musi ją odnaleźć sam. Tylko wtedy ją doceni oraz przyjmie jako swoją. Jezus przedstawia się jako Słowo. W Jego ewangelii; życiu, nauczaniu, gestach, miłości, ludzie mają odnaleźć odpowiedź, kim jest. Ale również nieco wcześniej podaje swoje imię: „Ja Jestem”. To imię Boga Jahwe, który objawiając się Mojżeszowi przedstawił się jako „Ten, który jest”. Jezus jest więc prawdziwym Bogiem, który przybył na ziemię dla zbawienia człowieka. Jest jednym z Ojcem.

Wiara rodzi się ze słuchania Słowa. Tylko będąc uważnymi jego słuchaczami będziemy potrafili przechodzić wraz z Chrystusem ze śmierci do życia, ze smutku do radości, z letniości do bycia prawdziwymi świadkami Bożej miłości wobec zagubionego świata.


10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

„Człowiek niewierzący nie posiadając bowiem jasnego punktu odniesienia dla swojego życia (jakim dla wierzącego jest Bóg, Ewangelia, Kościół) tworzy na swój własny użytek osobistą hierarchię wartości (czy lepiej rzec, często: pseudo-wartości), nierzadko pozbawioną moralności i odczłowieczoną”
Proszę mi pozwolić, że się odniosę do tego zdania.
To nie jest tak, że człowiek niewierzący jest pozbawiony jasnego punktu odniesienia. Każdy z nas ma swoją moralność. Nie zależnie od tego czy wierzy czy też nie wierzy. Nie można z założenia uznać, że człowiek niewierzący ma hierarchię wartości opartą na pseudo-wartości. Nie można od razu uznać, że taki człowiek jest z zasady złym człowiekiem. To dość mocno przeczy zasadzie, że każdy człowiek jest z natury dobry. Poza tym, osoby niewierzące są bardziej prawdziwi niż osoby rzekomo w Boga wierzące. Moralność osób nie wierzących jest bardzo często zbliżona do przykazań chrześcijanina. I nie ma w tym nic dziwnego. Człowiek jako istota buduje swoje wartości według swoich spostrzeżeń. Kieruje się człowieczeństwem, które właśnie zarówno w religii chrześcijańskiej jak i w molarności osoby niewierzącej ma swoje źródło. Innym słowy.. człowiek niewierzący również jest człowiekiem i również kierować się może ogólno pojętym dobrem. I to wie dokładnie On. Przecież nie będziemy sądzeni za przynależność do danej religii czy wyznania. Osądzimy się według „prawa” jakiemu byliśmy wierni w naszym życiu. Żyd według prawa, niewierzący według prawa naturalnego, wierzący według Jego prawa.
A że On jest Słowem? Oczywiście, że jest. Sama tego doświadczyłam. Ale nie uważam też, że moja moralność od podstaw ma być zburzona bo opiera się na pseudo- wartości. Nie. Moje wcześniejsze wartości są bardzo mocno związane z Jego przykazaniami. Nawrócenie to zmiana myślenia. To wczytywanie się w Jego Słowo..i podejmowanie działań wplecenia Słowa w życie. To odkrycie, że On jest żywy… to czekanie i otworzenie się na łaskę wiary od Niego. Nikt z nas.. nie rodzi się wierzącym.
Czy człowiek niewierzący jest martwy?? Patrząc przez pryzmat wiary z pewnością na swój sposób tak. Jest ubogi bo Go nie zna. Ale nie jest martwy dla Niego. Jeśli dany człowiek nie ma możliwości poznania Go… a jednocześnie w jego życiu dobro jest prawdziwym dobrem, to taki człowiek martwym nie jest.
Dobrego dnia życzę
Kasia

Anonimowy pisze...

Innymi słowy… nie używałabym słowa „niewierzący” … raczej użyłabym tu słowa człowiek „niewierny” Jego przykazaniom.

Bo tylko ten.. co wie, ale podejmuje błędną decyzje zamyka się na Niego, odsuwa na bok Jego Słowo.. i buduje świat po swojemu.. ku własnej wygodzie.


Ale to moje zdanie…
Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Nie dywagując, Biblia mówi wprost o śmierci człowieka, który nie wierzy. A że nie wierzy, jest: niewierzący. nie poprawiajmy Biblii i n ie czyńmy jej przesłania taktownym i delikatnym. pozdrawiam,,,, dzięki za koment.
z Bogiem!

Anonimowy pisze...

Nie dywagując, ……… Owszem Biblia mówi wprost o tym, że tylko z i w Nim jest życie. (Najlepiej [moim zdaniem] widać to w Ewangelii Jana, która w zasadzie zaczyna i kończy się życiem, tam tez można najwięcej znaleźć cytatów -3,16,5,24,10,28 itd). Tu się zgadzam. .. i owszem być może za daleko poszłam w rozważaniach, że niewierzący martwym nie jest (w kontekście chrześcijaństwa).

Ale nie zgodzę się, że moralność osoby niewierzącej tworzy wadliwie hierarchie wartości a więc tym samym człowiek taki jest zły. Nie oceniajmy szybko i pochopnie innych ludzi – szczególnie tych „niewierzących”- że ich moralność oparta jest jedynie na pseudo- wartościach. Jesteśmy w stanie dostrzec tylko to.. co jest zauważalne a więc nie jesteśmy w stanie ujrzeć głębi , serca ani tego co dany człowiek czuje. Nie znamy innych na tyle, by od razu stwierdzić, że ich moralność ma zatrute źródło.
Poza tym… dla jednych wierzyć... jest proste i nie wymaga wyjaśnienia. Mało osób z nas jest w stanie odróżnić „fides” od „credo” ..
Ty wierzysz …inni wierzą. I dla ciebie może być czymś dziwacznym, że ja nie wiem czy wierzę. Wydaje mi się.. że wierzę. Ale jaka jest prawda? Nie wiem. On to wie. Czy zostałam już obdarzona łaską wiary ??? Nie wiem.
Czy więc moja moralność …jest oparta na pseudo-wartościach tylko dlatego, że nie umiem jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie o szczerość mojej wiary ?? Przecież tego, ani ty, ani ja.. ani nikt inny nie wie. To wie tylko On. I podkreślę raz jeszcze, jest wiele osób „niewierzących” co nie oznacza, że nie czynią dobra w swoim życiu i że ich system wartości jest zły.

A że nie widzą jeszcze Jego?? Może, podobnie jak ja... czekają na łaskę wiary ??

Kasia

Anonimowy pisze...

Nie ma co wchodzić w dyskusję. Każdy ma prawo do swojego zdania.
Ważne aby tych co uwierzyli (w i Jemu) było jak najwięcej.

Milknę

Kasia


P.S. Uczę się pokory i dystansu.. Kiepsko mi to jeszcze idzie ;) .... jak widać.

Anonimowy pisze...

Wers 25 dzisiejszego Słowa jest chyba jednym z trudniejszych zdań w Ewangelii Jana. Nie ma chyba też jednoznaczności w tłumaczeniu tego zdania.
Zastanawiam się, jak poznać i zrozumieć prawdziwe znaczenie Nauczyciela. Gdzie w pełni Go zobaczę? Na koniec? Na krzyżu? Wywyższonego? W czasie sądu?
A ja tak bardzo chcę Go spotkać w codzienności… Nie na piedestale. Może tu tkwi błąd? Nie wiem jeszcze. Może coś gubię p drodze?? Może jeszcze muszę troszkę poczekać? Może za mało się staram…?
Czasem wydaje mi się, że jest taki „uchwytny”.. a czasem taki „niedostrzeżony” lub „ nieokreślony”. A może tak właśnie ma być?

Wiara rodzi się ze słuchania Słowa … Raczej my otwieramy się na dar łaski czytając Słowo… no to czekam.

Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

nie jest napisane, Kasiu, iż człowiek niewierzący jest zły, tylko że martwy. dlaczego? gdyż często tkwi w grzechu, nawet gdy łudzi się iż tak nie jest. o to mi chodziło. zresztą, przecież i ja też czasami mogę popaść w grzech niewiary czy niedowiarstwa, więc może bardziej chodzi tutaj o postawę zatwardziałej niewiary wobec ewidentnych cudów Bożego działania i obecności? o świadomą decyzję niewiary, która w tym wypadku jest już grzechem. w dodatku często towarzyszy jej agresja.

Anonimowy pisze...

Nie chcę nikogo osądzać, ale jako osoba wierząca chciałabym, aby każdy mógł doświadczyć spotkania z Bogiem. Jestem katoliczką, bo urodziłam się w konkretnym kraju, w konkretnej rodzinie. Nie jest to żadną moją zasługą."Niewierzący" to teraz takie modne określenie. "Jestem niewierzący czyli oświecony, który nie daje się omamić czarnym". Jest dużo tzw. "dobrych" ludzi, którzy jak to się mówi "nie chodzą do kościoła". Nie oceniam takich ludzi, bo nie wiem co nimi kieruje. Osobiście jest mi ich żal.Nie dlatego, że jestem lepsza, ale dlatego, ze wiara jest dla mnie najwyższa wartością. Prawdziwe niewierzących jest wg mnie mniej niż tych, którzy z wygodnictwa za takich się podają.

Marta

Anonimowy pisze...

Mój komentarz wcięło.. Bywa.
A chciałam tylko dodać, że czasami łatwiej żyć jako agnostyk i zasłaniać się w pewien sposób szukaniem.
Ja odnalazłam ślad w Słowie.. ale przyznaję..czasem.. "żałuje" że szukałam.. Są takie chwile.

I masz rację Marto.. dzisiaj wielu podaje się za racjonalistów, agnostyków... tyle że okazuje się, że... są tak po prawdzie.. nijacy. Ostatnio.. pewna osoba powiedziała mi, że chce tak jak ja zostać agnostykiem. Odebrałam to.. jako szukanie. Skierowałam do Słowa ... i jakież było moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że nie o szukanie chodzi... tylko o nazwę. Jeszcze większe zdziwienie było kiedy powiedziałam.. że ja nie jestem (chyba) agnostykiem.
Usłyszałam .. cytuje " a to teraz takie modne". Na moją odpowiedź.. że modne to są skarpetki w słonie..dana osoba stwierdziła jedynie.. że jestem zdrajcą własnych ideałów i że zadaję się z sektą i z czarnuchami, że zrobiono mi wodę z mózgu..itd. Wiele też osób.. nie bardzo "widzi" mnie w kręgu chrześcijaństwa. Chodzi za mną cień wcześniejszych słów przeze mnie wypowiadanych. Czasem po prostu... przyszywamy komuś łatkę, wstawiamy w ogólnik, zamykamy w ramki..

Jednak wciąż jestem zdania.. że o tym czy wierzymy prawdziwie czy nie.. wie tylko On.

Kasia

Anonimowy pisze...

Trudno być prorokiem we własnym kraju i trudno zmienić to jak postrzega nas otoczenie. Łatwo przyczepiamy innym etykietki.
Marta