czwartek, 8 marca 2012

Zombie


Wtedy powiedział: "Proszę cię zatem, ojcze, abyś go wysłał do domu mojego ojca - bo mam pięciu braci - aby ich przekonał, żeby i oni nie przyszli do tego miejsca kaźni". Abraham odpowiedział: "Mają Mojżesza i Proroków, niech ich słuchają". A on rzekł na to: "O nie, ojcze Abrahamie, ale gdyby ktoś ze świata umarłych poszedł do nich, nawrócą się". Odpowiedział mu: "Jeżeli nie słuchają Mojżesza i Proroków, to choćby ktoś z umarłych się pojawił, nie dadzą się przekonać"" (Łk 16,27-31)


Wiara magiczna, szukająca nadzwyczajności. Widzeń, objawień, sensacyjności, spektakularnych wydarzeń. By o nich opowiadać, rozgłaszać, snuć legendy. Także na tle religijnym. A może zwłaszcza na nim, bo przecież to rzeczywistość przede wszystkim duchowa, a więc wykraczająca często poza ludzki rozum. Czy wiara magiczna prowadzi do nawrócenia? Jak chociażby przyjście kogoś ze świata umarłych z przestrogą dla żyjących?

Jezus daje odpowiedź w swojej przypowieści: nie. Nawet najbardziej cudowne wydarzenia nie znaczą nic dla człowieka, który nie wierzy. Nie sprowadzą go z drogi, którą wybrał. Bo zaistnienie cudu wymaga wiary człowieka. dyspozycyjności i otwarcia, które czyni w sercu wiara. Dlatego kto nie słucha Słowa (Tory i nauczania proroków – czyli objawionego Słowa Bożego, którym dla chrześcijan, prócz Pierwszego Testamentu jest Nowy Testament), nie doświadczy żadnego cudu.

Największym więc cudem, i zarazem podłożem do pomniejszych cudów, jest przemieniające, żywe, skuteczne Słowo. Słuchając go i medytując codziennym życiem, doświadczysz wielu cudów. To gwarantowane.


14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Odwieczny dylemat „wierzących” i „niewierzących” – czy cuda w ogóle istnieją? Dla tych pierwszych istnieją dla drugich zaś w większości nie istnieją, bo cudami nazywane są zjawiska jeszcze nie wytłumaczone przez naukę. I w jednym i w drugim przypadku jest ziarnko prawdy. To co kiedyś było cudem dzisiaj ubrane we wzory i definicje cudem już nie jest. Tyle, że spór ten nie ma tak po prawdzie racji bytu. Dwie bowiem strony spierają się o zupełnie coś innego, chociaż oznaczonego jednym i tym samym słowem. Znaczenie podobne, ale sens zupełnie inny. Ten, któremu trudno wczytać się w Słowo trudno też wierzyć i dostrzegać cuda mniejszego kalibru w życiu naszym codziennym. Cuda zaś większego formatu uznawane będą za manipulację lub szaleństwo zmysłów. Wierzyć bowiem, to coś więcej niż uznawać coś za prawdę. Wiara to nie jest wbrew pozorom suchy aksjomat, wiara to nie jest pewnik wpisany w twierdzenie naukowe. Uwierzyć to być otwartym na miłość i na drugiego człowieka, to swoiste zawierzenie Słowu i Jemu. Wierzyć to wpisać przykazania (w tym jedno z największych – przykazanie miłości) w swój codzienny tryb bytowania. Innymi słowy wiara nie jest jedynie wypełnianiem określonych przykazań lecz kierowanie się sumieniem i wrażliwością człowieczeństwa, kierowanie się miłością a nie zjawiskami nadzwyczajnymi. Można by upatrywać w dzisiejszym świecie, że ludzka bieda ma swoje źródło nie tylko w braku określonych dóbr ale przede wszystkim w braku wzajemnego poszanowania i z braku miłości.
W komentarzu czytamy dzisiaj „Słuchając go [Słowa] i medytując codziennym życiem, doświadczysz wielu cudów. To gwarantowane”. Nie inaczej. Słowo nie tyle wskazuje drogę co kształtuje nas i uczy miłości, bez której świat istnieć by nie mógł.
Dobrego dnia życzę
Kasia

Anonimowy pisze...

Dla mnie jako dla człowieka wierzącego w Boga i jako jednocześnie fizyka, wszystko jest cudem. Bez względu na to czy jest opisane wzorami, czy nie. :)
Bóg daje nam zrozumieć świat ale to On jest Stwórcą, bez względu na to czy coś już rozumiemy czy też nie.

Jeśli przyjmujemy istnienie Boga po to aby wytłumaczyć "dziury" w naszej wiedzy to takie podejście z wiarą ma niewiele wspólnego (a spotkałam się z takim podejściem wielu naukowców, szczególnie w Anglii).

Jeśli chodzi o poszukiwanie "magii" w wierze to też coś takiego w nas niestety jest. Niestety wiele w nas z pogaństwa... :(

Z drugiej strony Bóg przecież daje specjalne objawienia, które pochodzą od Niego (pomimo słów z dzisiejszej Ewangelii nawet zdarza się, że zmarli się ukazują komuś np. św. Andrzej Bobola - patron Polski). Oczywiście Biblia powinna nam wystarczyć! Czytanie Słowa, wchłanianie go do swojego życia. A Bóg czyni takie specjalne Swoje cuda, żeby dotrzeć do człowieka (może szczególnie tego, który Biblii nie czyta?).
Maryja gdy się objawia, zwykle objawia się dzieciom. Jest to zawsze wezwanie do nawrócenia! Może więc właśnie o to chodzi, że jeśli już Bóg daje specjalne cuda i objawienia to trzeba nam je przyjmować jak dzieci. Nie poszukiwać w nich magii i cudowności ale przyjmować je w prostocie i NAWRACAĆ SIĘ.

Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

Magia była jest i będzie w naszym życiu wszechobecna. Objawia się ona niestety na różne sposoby. Nie chodzi tylko o super zaklęcia, cuda ale też o codzienne nasze zabobony, z którymi zmagamy się każdego dnia. Niby rozwój techniki zapewnia nam bezpieczeństwo, niby nauka wyjaśniła już wiele, niby więcej wiemy i co ciekawe niby uśmiechamy się czytając o religijnych rytuałach i kultach pogan. A przecież wciąż jesteśmy dokładnie tacy sami. Wciąż lubimy uciekać w sferę irracjonalizmu zamiast uczciwie otworzyć się na działanie łaski wiary. Czasami mam wrażenie, że to właśnie rozwój nauki przyczynia się do rozwijania jedynie religijności w sferze umysłu. Im więcej wiemy tym paradoksalnie bardziej widzimy złożoność. Nie nazywamy tego jednak uczciwie cudami i nie uznajemy w tym dzieła Stwórcy. Tworzymy zaś jedynie swoistą formę świadomości wpisaną w naszą kulturę kładąc nacisk na obrzędowość. I co ciekawe…idziemy na nabożeństwo…lecz mijając czarnego kota.. co robimy ???
Cóż.. przesądy, zabobony i magia religijna … głęboko wpisały się w byt człowieka.
Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

tak, niestety. wiedząc o tym, Bóg wskazuje właściwą drogę do radości życia oraz właściwego jego odczytywania, jakim jest Słowo. niby to wiemy, a czasami można zadziwić się zabobonami i magicznymi działaniami chrześcijan.
dobrego dnia! Bożego i bez magii, a jeśli magicznego to tylko i wyłącznie z powodu obecności Pana!

Anonimowy pisze...

Dziwnymi jesteśmy stworzeniami. Chcielibyśmy wszystko zrozumieć, zobaczyć, wytłumaczyć. Niestety z wiarą tak się nie da. Wiara odnosi się do wewnętrznej prawdy serca, a nie do zewnętrznych faktów. Nieraz można usłyszeć od ludzi: gdybym zobaczył... to bym uwierzył. Nieprawda. Gdyby bracia bogacza zobaczyli „kogoś z zaświatów” na pewno przestraszyliby się, może na jakiś czas zmieniliby swoje zachowanie, ale to nie o to chodzi. Bogacz został potępiony nie za to, że był bogaty, nawet nie za to, że nie był miłosierny, ale za to, że pokładał ufność w bogactwie i nie liczył się z Bogiem. A Bóg oczekuje od nas miłości i zawierzenia. Zawierzenia, nie zewnętrznej poprawności. Zawierzenie rozpoczyna się w sercu

dobrego dnia :)

Marta

Anonimowy pisze...

@Martuś,
Zgodzę się, że bogacz nie był ukarany za bogactwo. Raczej był ukarany za błędne i niewłaściwe nim rozporządzanie. Zgodzę się, że bogacz zbytnio ufał bogactwu a nawet więcej, bo bogacz łamał jedno z przykazań żydowskich. Wyraźnie napisane jest, że ucztował każdego dnia… a gdzie praca??? A przecież praca..jaka by ona nie była.. stanowiła jednak swoisty nakaz.

Ale..

Ale nie zgodzę się z jednym sformułowaniem. Wydaje mi się, że bogacz właśnie był ukarany za brak miłosierdzia. Bogactwo przysłoniło mu wszystko …w tym innych ludzi. Ponosił karę za brak działania, za brak dostrzeżenia innych ludzi. Ale to jest moje zdanie.
Przypowieści mają to do siebie, że są swoistym utworem literackim. Nawet Jego uczniowie odetchnęli z ulgą kiedy pod koniec swej drogi Nauczyciel wyjaśniał im wszystko bez przypowieści. W Ewangelii mamy przecież przykłady kiedy to Nauczyciel do wielu zwracał się w formie przypowieści lecz i tak tłumaczyć musiał wszystko swym uczniom na osobności. Trudno jest interpretować przypowieści i uchwycić w nich ten właściwy moment porównania płaszczyzny duchowej z materialną. Zapewne stąd wynikają nasze rozbieżności w jej interpretacji.
Pozdrawiam wieczornie…
Kasia

Anonimowy pisze...

Ja tez Kasiu nie będę się upierać przy swojej interpretacji :) po prostu wydaje mi się, że słowa z wcześniejszego fragmentu dzisiejszej Ewangelii

„Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz”

są jakby odpowiedzią Jezusa na słowa z dzisiejszego pierwszego czytania

„Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego
postępowania, według owoców jego uczynków.”

Pozdrawiam :)

Marta

Anonimowy pisze...

No widzisz.. a ja wskazany fragment przez ciebie inaczej troszkę odbieram. Bynajmniej nie, że jest to pochwała ubóstwa a negacja bogactwa…ale raczej jako zestawienie dwóch światów. Dla mnie takie zestawienie stanowi pytanie… jaka jest relacja pomiędzy tymi dwoma światami.. i czy w ogóle jakaś jest?? Bogacz zapomniał, że wszystko co mamy.. i tak nasze nie jest.. bo od Niego to dostaliśmy.

Sugestia jakby odpowiedzi Nauczyciela do pierwszego czytania bardzo mi się podoba . I rzeczywiście jest to wówczas jakby odniesienie do naszej doczesności. Dostaniemy to na co sobie tutaj na ziemi zasłużyliśmy. W przypowieści to doniesienie jest przeciwieństwem do naszych poczynań na ziemi. Czyli jeśli byliśmy syci i nie dostrzegliśmy innych… czeka nas swoisty głód.
Zgadzam się z twoim komentarzem w pełni.. ale.. to właśnie (moim zdaniem) podkreśla fakt, że za brak współczucia bogacz został ukarany.

Wbrew pozorom jednak, cieszę się ogromnie, że masz nieco inny punkt widzenia. W sumie nie chodzi o to, kto ma rację. Ja również na siłę upierać się nie zamierzam. Ważne, że główną ideę tej przypowieści mamy wspólną. I ważne, że wiemy… że Słowo jest najważniejsze a nie cuda na kiju i dodatkowa wiara (z reguły idąca równolegle) w zabobony.. .. Doskonale przecież wiemy, że torebka może sobie spokojnie spoczywać.. na podłodze.
Kasia

Anonimowy pisze...

oczywiście, że tak :) a czarny kot niech sobie biega :)

masz rację, że w sumie to o miłosierdzie chodzi, ale... tym razem Jezus o tym wprost nie mówi. Interpretacja odnosząca się do miłosierdzia bierze się z naszego moralnego patrzenia.

Marta

Anonimowy pisze...

Czy mnie wzrok nie myli ???? Używasz słowa "ale" ????

Tak. Wprost nie jest to powiedziane... bo to jest właśnie przypowieść. Jak już wspominałam swoista forma literacka, gdzie szczegóły stanowią jakby tło głównego zarysu przekazywanej prawdy.
Każdy ma prawo do własnej interpretacji. Jak najbardziej.

A co do kota... Mi tam koty nie przeszkadzają... byle były by dwa metry ode mnie..albo chociaż poza zasięgiem moich łokci... żeby znowu jakiegoś kota nie zrzucić z sofy :)).... i wcale nie chodzi o zabobony czy też o przesądy.

Kasia :)

Anonimowy pisze...

tym "ale" to chyba zaraziłam się od Ciebie :))

A co do kotów, to mój czarny kot przebiega mi drogę 150 razy dziennie. Torebka z reguły leży na ziemi i wszystko jest OK :))

Marta

Anonimowy pisze...

Oj... to może się nie zarażaj..?
Na początku mojej drogi pewna osoba (duchowna zresztą) jasno dała mi do zrozumienia, że słowo "ale" jest ulubionym słowem szatanidesa.. i dała jasną wskazówkę, żebym jednak słowa "ale" nie używała.
Stosowałam więc zamienniki typu "aczkolwiek", " proszę zwrócić uwagę, że..." ... efekt? Wiedziałam jak zamknąć drzwi z drugiej strony.

A swoją drogą... pokusiłam się o odszukanie "dowodów" to powyższe stwierdzenie.. i w sumie nic sensownego nie znalazłam.
Osobiście używam słowa "ale" dając niejako kontrargument..
Być może... że się jednak mylę i powinnam unikać stosowania.. tegoż słówka..
Kto wie... ??
Kasia

Anonimowy pisze...

dla mnie "ale" jest zwyczajną częścią mowy :) chyba spójnikiem jeśli dobrze pamiętam :)

pozdrawiam :)

Marta

Anonimowy pisze...

Dobrze pamiętasz. :)
Też mi się zdaje, że to spójnik :)
Kasia