niedziela, 14 lutego 2010

Szczęście przez nieszczęście?



       On zaś skierował oczy na uczniów i mówił: - Szczęśliwi ubodzy, bo wasze jest królestwo Boże. Szczęśliwi, którzy teraz łakniecie, bo będziecie nasyceni. Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, bo będziecie się śmiali. Szczęśliwi będziecie, gdy ludzie będą was nienawidzili i kiedy was wyłączą ze swej społeczności, i będą wam złorzeczyć, i wymażą wasze imię jak zhańbione - z powodu Syna Człowieczego. W tym dniu weselcie się i radujcie, czeka was bowiem sowita zapłata w niebie, bo ojcowie ich to samo uczynili z prorokami. Ale biada wam, bogacze, bo macie swoją radość. Biada wam, którzy teraz syci jesteście, to będziecie łaknąć. Biada (wam), którzy się teraz śmiejecie, bo smucić się będziecie i płakać. Biada, kiedy wszyscy będą o was pochlebnie się wyrażać, bo ich ojcowie to samo czynili z fałszywymi prorokami (Łk 6,20-26)


Nie ma człowieka, który nie chciałby być szczęśliwym. Stąd niezwykłą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju recepty na szczęście, które kreuje współczesny świat. Od dawien dawna rzesze filozofów. Zadziwiająca jest różnorodność ich poglądów. Marek Aureliusz przyczynę szczęścia widział w harmonii ciała i umysłu człowieka, która realizuje się w kontakcie z przyrodą. Według Arystotelesa tą przyczyną jest działanie zgodne z naturą, w czym ważną rolę odgrywa zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. Ciekawy pogląd na szczęście wyraził Horacy. W swoich licznych poematach wielokrotnie zaznaczał, że fortuna rzadko daje dobrodziejstwo, i tylko żyjący w zgodzie z własnym sercem pomniejszają swoje lęki, a więc: dosięgają szczęścia.

            A co na to Jezus?...

Albo będziesz szczęśliwy, albo czeka cię biada. Nic pośrodku! Ewangelia nie trawi letniości. To szczęście jest procesem i zadaniem, które ma charakter czysto etyczny. Szczęśliwy może być tylko człowiek wolny, nawet wobec wydarzeń w swym wyrazie dramatycznych. „A szczęście jest wtedy, kiedy w niepewności czujesz się najlepiej” – jak śpiewał mój przyjaciel Piotr w jednej ze swoich piosenek. Jednak jak to osiągnąć? I czy to w ogóle możliwe?

Myślę, że Jezusowi w swojej przemowie chodzi przede wszystkim o to, by uczniowie zaufali Jego prowadzeniu. Aby wobec spotykanych trudów mieli wiarę, iż Jezus już zwyciężył świat, grzech oraz wszelkie zło. Człowiek, który ufa czyjejś pomocy, nawet w obliczu nieszczęść znajdzie nadzieję. Odczuje bliskość, która rodzi siły do kroczenia naprzód.

Każdy, kto zbliżał się do Chrystusa z prośbą o pomoc, zyskiwał ją. Częstokroć dostawał dużo więcej niźli oczekiwał. Biedacy, nędzarze, grzesznicy, chromi, trędowaci, opętani, różni nieszczęśnicy bez cienia nadziei na lepsze jutro. Lecz od oczekujących pomocy, Jezus zawsze domagał się wyznania wiary w Jego boskość, czyli w to, że jest oczekiwanym Mesjaszem; wyzwolicielem człowieka. Tylko tego! Od tej wiary oraz ufności Jezusowi zależy także nasze uzdrowienie. Jedynie w Nim tak naprawdę możemy odnaleźć szczęście, wolność oraz spełnienie.

Jeżeli nie zaufa się Bogu, pozostaje ufać sobie lub jakimś innym sprzedawcom tanich i łatwych obietnic. Pokładać ufność w jakimś bogactwie, sławie, karierze, sukcesie. Ale wtedy… biada! Biada tym, którzy uwierzyli, że odnaleźli receptę na szczęście tam, gdzie go nie ma! Sami siebie unieszczęśliwiają, stąd ta "biada" (autentyczna ludzka bieda?). Trudno przyjąć, że prawdziwe szczęście może przechodzić przez wiele trudnych doświadczeń. Może w taki sposób oczyszcza się, jak złoto w płomiennym tyglu życia? Może tylko przechodząc przez zło, potrafimy później docenić przychodzące dobro i być szczęśliwymi?

Nie wiem. Ale ufam Jezusowi. Bo jeśli być szczęśliwym – to tylko z Nim, w Nim, przy Nim.

Brak komentarzy: