A gdy był
jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł
naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do
niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem
godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście
szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę
i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy
ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął,
a odnalazł się. I zaczęli się bawić (Łk 15,20-24)
Chwila powrotu. Nie tyle zaplanowana, co
będąca konsekwencją wcześniejszej, mocnej decyzji syna, który gdzieś się w
sobie pogubił. Tą decydującą chwilą było spojrzenie w siebie; wejście w siebie
oraz odkrycie, kim tak naprawdę jest ojciec. Uznanie swojego błędu oraz odwaga
przyjęcia jego konsekwencji. Najdłuższa podróż człowieka to ta z jego rozumu do
serca.
Ojciec jako pierwszy ujrzał syna. Wzruszył
się, spontanicznie, serdecznie (tj. z sercem!) wita syna. Jest dla niego nie
intruzem, obcym wyrzutkiem, lecz kimś nowonarodzonym, wskrzeszonym z martwych. Dlatego
przywraca mu utraconą przez niego samego godność.
Piękno spotkania w miłości wzajemnej. Nieocenione.
Najważniejsze. Miłość nie pamięta złego… Przebacza zawsze. Ożywia. Tworzy wspólną
przyszłość. Tak nas miłuje Ojciec. A my, jak miłujemy? Czy choć na tyle, aby powrócić
w miłosierne ramiona Miłości?
1 komentarz:
Powroty mają różne odcienie. Szczególnie gdy narozrabialiśmy. Jest w nas obawa jak będziemy przyjęci. Jest w nas lęk ale i nadzieja. Dzisiaj rozważamy nasze drogi powrotne, ale warto też zwrócić uwagę na to, że czasem to my oczekujemy czyjegoś powrotu. Jak wówczas jest nasza postawa? To, że błądzimy usprawiedliwiamy poprzez naszą ludzkość i ułomność. A czy mamy w sobie tyle miłości by przyjąć do siebie powracającego?
Do Niego czasem powrócić jest łatwo.. a ileż trudniej jest nam powrócić w rzeczywistości, w której żyjemy. Wrócić do rodziny, do osoby nam bliskiej.
kasia
Prześlij komentarz