wtorek, 19 czerwca 2012

Tak jak On



Słyszeliście, że powiedziano: "Będziesz miłował bliźniego swojego, a wroga swojego będziesz nienawidził". A ja wam mówię: miłujcie swoich wrogów i módlcie się za prześladujących was, abyście się okazali synami waszego Ojca, który jest w niebie, gdyż On swojemu słońcu nakazuje wstawać nad zepsutych i dobrych i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli będziecie miłować tylko tych, którzy was miłują, jaką będziecie mieć zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? (Mt 5,43-46)

Faryzeusze naginali przepisy Prawa, dostosowując je do swoich interesów. Czynili to włącznie z najważniejszym przykazaniem miłości bliźniego. Zgodnie z duchem eksluzywizmu i nacjonalizmu, wyłączali z grupy osoby, które należy kochać, ograniczając ją do wąskiej grupy pobratyńców tej samej krwi oraz wiary. Przykazanie  Tory natomiast wzywa do wspaniałomyślnej miłości każdego człowieka. Nie znajduje się tam jednak modlitwa za wrogów i prześladowców.
Chrystus przyniósł wypełnienie Prawa. Ubogacił je, pogłębił rozumienie, nadał nowy sens praktyce Tory. Wskazał na doskonały model miłości, jakim jest sam Ojciec. To miłość wykraczająca poza wszelkie bariery i uprzedzenia.
Nie jest sztuką odwzajemniać miłość otrzymywaną. Tak czynią również poganie. Miłość chrześcijańska zaczyna się w momencie trudnym i zarazem decydującym o miłości posuniętej do ekstremum. Taką jest bezinteresowna miłość tych, którzy są przeciwko nam, ranią nas, są naszymi wrogami. Nie jest to łatwe. Lecz to jedyny sposób, by stać się synami Ojca, tj. nosić w sobie odbicie Jego przeogromnej miłości.
Chcesz być prawdziwie synem Ojca?... Więc kochaj jak On kocha!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

To prawda. Łatwo jest kochać tych co są nam przychylni. Łatwo też przeinaczyć kogoś kogo skrzywdziliśmy w nieprzyjaciela. Naszą nienawiścią zagłuszamy nasze sumienie. Ot, sztuczka psychologiczna. Usprawiedliwiamy samych siebie, bo przecież jemu się należało, bo przecież ten ktoś nie zasłużył na naszą życzliwość a jedynie na wrogość.
Kochać te osoby, które naprawdę nas skrzywdziły to bardzo trudne. Tym trudniej modlić się za nie. Ale może właśnie od modlitwy za te osoby warto zacząć??
Kasia

Anonimowy pisze...

Jednocześnie jakby paradoksalnie, te najtrudniejsze relacje z innymi mogą nam przynieść dobro. Gdy jesteśmy tylko sami ze sobą bądź w gronie osób nam przyjaznych, dość łatwo jest kochać. Natomiast trudne relacje obnażają prawdę o mnie, że kocham za mało i bardzo niedoskonale (a może kogoś nawet nienawidzę?). O tej prawdzie o sobie pisałam też trochę wczoraj. To doświadczenie braku miłości w sobie może przynieść dobro jeśli będziemy coraz bardziej opierać się na Bogu. Bo sami z siebie tak kochać nigdy nie będziemy umieli. Ale kiedy uznamy tę pustkę w sobie, Duch Święty będzie mógł nas wypełnić i nauczyć przebaczać, kochać, modlić się za wrogów i miłować ich.
Ania

Anonimowy pisze...

Gdy jesteśmy sami ze sobą to jesteśmy bohaterami. W tłumie niknie gdzieś nasze "ja" i bardzo często dopasowujemy się do masy.
Z pozoru nie ma to może związku z dzisiejszym Słowem. Ale..
Ale czasami gubimy siebie na wiele różnych sposobów. Możemy złudnie pokochać dany tłum jeśli na siłę się do niego dopasujemy.

Aniu,
Wiele prawdy w tym co piszesz. I bardzo ciekawe są twoje komentarze.
Dziękuję
Kasia