poniedziałek, 11 czerwca 2012

Instrukcje



Idźcie i głoście, mówiąc: "Już blisko jest królestwo niebieskie". Uzdrawiajcie ogarniętych niemocą, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, usuwajcie demony. Za darmo otrzymaliście, darmo dajcie. Nie bierzcie złota, ani srebra, ani miedzi w swych pasach, ani torby na drogę, ani dwóch ubrań, ani sandałów, ani laski, bo wart jest robotnik swojego pożywienia. Gdy wejdziecie do jakiegoś miasta lub wsi, dowiedzcie się, kto w nich jest godny, i tam mieszkajcie aż do odejścia. Wchodząc do domu, pozdrówcie go. Jeśli ten dom będzie godny, niech wasze "pokój" zstąpi na niego; a jeśli nie będzie godny, niech wasze "pokój" powróci do was (Mt 10,7-13)

Instrukcje Jezusa odnośnie misji uczniów w świecie są bardzo konkretne. Ma się ona realizować jako dar. Darmowy, całkowity dar z siebie dla innych. Tak, jak to uczynił ze swoim życiem Chrystus.
Głoszenie Ewangelii ma być dla ucznia stopniowym upodabnianiem się do Mistrza, ażeby inni w jego czynach i słowach odnajdywali Dobrą Nowinę głoszoną dla ich zbawienia. Zwłaszcza ci, którzy jej najbardziej potrzebują: bezsilni, chorzy oraz nękani przez zło.
Uczniowie Jezusowi są głosicielami pokoju dla człowieka. Rozsiewając wokół siebie pokój, uobecniają jedynego Dawcę prawdziwego pokoju, jakim jest Jezus Chrystus. Ewangelia nie jest przymusem, lecz zaproszeniem. I im bardziej wiarygodne jest życie jej świadków, tym bardziej ona rozprzestrzenia się na świecie. Oto misja tych, którzy zwą siebie chrześcijanami. 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ewangelia jest zaproszeniem. I co ciekawe, nie liczy się czy „ja” wierzę w Ewangelię, bo wartość wiary chrześcijańskiej tkwi nie w wierzącym ale w Tym w kogo się wierzy i komu się ufa. Inaczej mówiąc wartość wiary tkwi w Nim a nie w wierzącym. Nie wiem czy jasno się wyraziłam. I taką właśnie „ideę” należy innym przekazywać. Innymi słowy zamiast dysput i wzajemnego przekonywania należy świadczyć o Nim codziennymi gestami, słowami, czynami.
Dzisiejsze Słowo możemy odczytać z różnej perspektywy. Możemy dyskutować nad Kościołem jako instytucją, możemy rozprawiać nad pojęciem wspólnoty. Możemy nawet uznać, że przekazywanie Dobrej Nowiny jest obowiązkiem osób w tym kierunku wykształconych. Ale możemy też przełamać owe schematy myślenia i spróbować ów „instruktarz” odnieść do nas samych. Oczywiście nie literalnie. Nauczycielowi nie chodzi (jak mi się zdaje) o to, by nagle porzucić pracę, dom , rodzinę i zacząć wieść koczownicze życie, głosząc jedynie ustami przekaz zawarty w Słowie. Słowo bowiem nie jest literą do przekazania a jest czynem. Potrzeba chęci i „praktyki” by Jego Prawda zaistniała w nas. A tę właśnie „praktykę” odnajdziemy nie w teorii jak żyć i postępować, ale w praktycznym działaniu, w powszedniości zdarzeń. Zamiast wdrapywać się na katedrę, lepiej wdrapać się na szczyt dnia tak by cały dzień był świadectwem tego, że jesteśmy Jego uczniami.
To jest dopiero wyzwanie….
Dobrego dnia życzę
Kasia

Ela pisze...

Patrzymy ,słuchamy i jak jeszcze w czyn to obracamy wtedy to dopiero przynosi owoce.Oby tych owoców nazbierac w koszu jak najwięcej.A co na niektóre rzeczy zachłanna jestem:))
Serdeczności zostawiam mówiąc że dzielnie przeżyłam dzień próby!

Anonimowy pisze...

Pozdrawiam Elu,
Cieszę się, że dajesz sobie radę :)
Tak.. masz rację. Obyśmy mieli pełne kosze owoców dla Niego
Kasia