czwartek, 17 czerwca 2010

Prośba o codzienność


         Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj (Mt 6,11)

 

Nasz chleb powszedni. Nasza codzienność. Rytm często podobnych zajęć, rozkładów dnia, rytuał przyzwyczajeń. I... o taki chleb mamy się prosić?! To nie jest łatwe. Zwłaszcza, kiedy wchodzi w życie rutyna, mechaniczność tych samych czynności, podobieństwo dni do siebie. 

Tym bardziej trudne, bo często szukamy w życiu jakichś ekscytujących wrażeń, niezwykłości. Czekamy na wielkie wydarzenia, niezapomniane spotkania, wspaniałe chwile. A codzienność przy tym wszystkim wydaje się taka szara, bezbarwna, nudna. O taki chleb powszednich chwil mamy się modlić?!

Bóg przygotował dla nas wielkie rzeczy. Ale droga do nich wiedzie przez codzienność, mozolne chwile zmagania się z pracą, okrutnie prostą rzeczywistością dni, upływającego czasu i ciągle nowych spraw do załatwienia. Chrystus przez trzydzieści lat dojrzewał w codzienności Nazaretu, by potem przez trzy lata wypełnić swoją misję.

Pożywianie się codziennym chlebem daje siłę do przyszłych wielkich chwil. W codziennej szarości dojrzewamy oraz wzrastamy do tego, co przed nami.

A i nawet w tej codzienności, kiedy szerzej otworzymy oczy, możemy dostrzec piękno. Małe, całkiem niepozorne piękno obok którego często przechodzi się obojętnie. Proszenie więc Ojca o chleb powszedni ma ukryty sens. Trzeba go odkryć w życiu, by zasmakować prawdziwego piękna, które niekoniecznie kryje się w rzeczach wielkich, ale tych całkiem niepozornych.

 

Brak komentarzy: