poniedziałek, 21 maja 2012

Uffff-a-nie?



Uczniowie Jego odezwali się na to: "Oto teraz otwarcie pouczasz i nie mówisz przez jakąś przypowieść. Teraz widzimy, że Ty wiesz wszystko i nie ma potrzeby, aby Cię ktoś pytał. Dlatego wierzymy, że wyszedłeś od Ojca". Jezus im rzekł: "Już wierzycie?... Oto zbliża się godzina, nawet już nadeszła, że się rozproszycie, każdy w swoją stronę, a mnie zostawicie samego. Jednak nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną. To wam powiedziałem, abyście we mnie posiedli pokój. Na świecie udrękę cierpicie, lecz bądźcie ufni, ja świat zwyciężyłem" (J 16,29-33)

Teraz wierzymy; już wierzymy… - mówią uczniowie. Tzn. wcześniej nie dowierzali. Lub łudzili się, że wierzą. Wiara to kwestia zaufania. Uwierzyć znaczy z ufnością dać się prowadzić Ojcu. Kiedy tak się nie dzieje, pojawia się rozproszenie pośród uczniów. Nie będąc w jedności, każdy ma swoją wizję przyszłości, swego życia. Zaczyna brakować Bożego przewodnictwa i każdy zmierza w swoją stronę. Nie patrząc na Jezusa. W sercu rodzi się niepokój. Bez zaufania (wiary) nie ma wiary w Chrystusowe zwycięstwo, a wtedy udręki świata doskwierają bardziej. Odbierają radość i pokój.
Opłaca się więc podjąć trud zaufania. By po prostu oddychać piersią pełną wolności odnajdując sens własnego życia.

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Smutne to dzisiejsze Słowo, mówi o ludzkiej kondycji. Ciągłe niedowiarstwo, brak zaufania...

Pytam się więc jaka jest moja wiara i moje zaufanie Jezusowi, moja relacja z Nim? Czy wydaje mi się, że już wierzę i już ufam na tę chwilę mojego życia, bo Jezus na przykład właśnie coś dla mnie zrobił, dał mi jakiś znak Swojej obecności i Swojego działania? Więc "teraz już wierzę"? Jak jest naprawdę? Jaka jest prawda o mnie?

Myślę, że bardzo pocieszające w dzisiejszym Słowie jest to, że Jezus zdaje sobie sprawę z naszej słabości, z naszego niedowiarstwa, braku zaufania, z naszej grzeszności a pomimo tego nie rezygnuje z nikogo z nas. Ukazuje nam tę prawdę o nas samych, że wcale jeszcze nie jesteśmy tacy święci (a wręcz przeciwnie).

I ta prawda o mnie samej może być dopiero punktem wyjścia. Bo potrzebuję bezgranicznie pomocy Jezusa w moim życiu, właśnie żeby zaufać, żeby uwierzyć, żeby odetchnąć wolnością, żeby kochać.

Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

Patrzymy na to samo a widzimy zgola zupelnie cos innego. Dla mnie dzisiejsze Slowo nie jest smutne.
Przeslanie o mece Jego i zapowiedz odejscia w Ewangelii Jana w całym rozdziale 16-tym nie jest tak mocne jak w innych Ewangeliach. Brak też
jest odwołania do proroctwa Zachariasza (Za 13,7) co możemy odnaleźć u Mateusza czy Marka (Mt. 26,31; Mk 14,27). Ale w zamian za to pojawia się nowe inne przesłanie,
którego brak u synoptyków. Przesłanie ważne dla nas jako ludzi, które oznajmia nam, że Ojciec nie pozostawia syna sameg
o.
Piszesz Aniu, że jestesmy grzeszni. Nie zaprzecze. Owszem jestesmy. Ale jestesmy ludzmi że swoim calym wachlarzem emocji.
Jestesmy Aniu grzesznikani, ale odkupionymi i w odkupieniu wielka radosc chrzescijanstwa tkwi. A w dzisiejszym Slowie On dodaje nam otuchy, że nie zostawi nas samych.
Gdzie tu smutek? Czy smutek jest w tym, że grzeszymy, że On nas dobrze zna?
Jestesmy ludzmi zaczepionymi tu i teraz. Nasza walka że zlem i nasze proby sa wazniejsze niż sama doskonalosc.
Mamy wady, mamy zalety. Tacy jestesmy i takich On kocha i akceptuje.
Nie jestesmy robotami zaprogramowanymi na Boga.
Staramy się o to się liczy.

Dla ciebie Aniu smutek tkwi w Slowie a dla mnie radosc.
Inne spojrzenie, inne odczucia. Ludzkosc :)
On dla mnie, w moim odczuciu, wyraznie daje sygnal, że nie ma nam za źle naszych upadkow. Zna nas dobrz, wybacza, ma do nas wciaz zaufanie, a anwet podkresla że nasze ludzkie wady nie powinny być przyczyna do zalamania się, że nie dorastamy do Mistrza. Nauczyciel akceptuje nas w pelni, nie ma za źle że bladzmy i zawsze mamy mozliwosc powrotu do Niego. Nie oznacza to oczywscie slynnego"hulaj dusza dusza piekla nie ma".
Ale jest to dla mnie przeslanie radosne. Nie bede sama mimo swej ludzkiej samotnosci.
Pozdrawiam
Kasia

Ps. Pisze z komorki, wiec nie mam pewnosci, że komentarz się zamiesci:)

Anonimowy pisze...

w zyciu bardzo często istnieje przepaść pomiędzy słowem deklarowanym a czynem . Jakże często mówimy o przyjaźni pomocy zaufaniu...i co ? jak to się sprawdza w trudnym codziennym życiu , kiedy przychodzi stanać za kimś , wesprzeć go , za kimś kto własnie przestał być popularny , kiedy stanąć za kims może oznaczać dla nas narażenie się szefowi ..słowa nie kosztują .. a szkoda w tym momencie powinny boleć . Często w życiu spotyka się przepaść pomiędzy wiarą deklarowaną , zapewnieniem o uczciwości lojalności a tym jakim jest faktycznie człowiek . Wiara uczniów została poddana probie . Szli za Jezusem , kiedy był silny , a gdy odsłonił swoją bezradność zgadza się ,żeby nim pogardzano , nie broni się ich wiara zachwiała się . Wiele razy nasza wiara zostaje wystawiona na próbę . I nie zawsze tak jest ,że przeciwności nas wzmacniaja , czasami nie potrafimy sobie z nimi poradzić . Załamujemy się , popadamy w depresję , chorobę . pomaga nam często przetrwać to co mówi Jezus .." nie jestem sam ..." Jest ktos na kim mogę się wesprzeć , kto nie zostawi mnie w potrzebie . Życzę wszystkim aby w takich trudnych chwilach mogli to powiedzieć z całą pewnością . Miłego dnia pełnego słońca majowego życzę równiez .Anna

Anonimowy pisze...

Dla mnie ten fragment też jest tak do końca smutny. Owszem mowa tu o zdradzie i ludzkiej słabości, ale ważniejsze wg mnie jest to, że Jezus obdarza swoich uczniów niesamowitym zaufaniem. Wie, że docelowo opowiedzą się po Jego stronie. To nieważne, że najpierw się potkną. On to wie i Jemu to nie przeszkadza. Chce uczniom powiedzieć, że mimo wszystko kocha i nic tego nie zmieni. Mają sobie wybaczyć.

pozdrawiam w słoneczne popołudnie :)
Marta

Anonimowy pisze...

poprawka :)

Dla mnie ten fragment też tak do końca NIE jest smutny.

Marta

Anonimowy pisze...

Bardzo często zdarzają się nam w życiu sytuacje gdy ktoś obdarzony przez nas zaufaniem boleśnie nas rani. Ale po części to paradoksalnie nasza wina. Nie jesteśmy ideałami. Siedzą w nas niezmierzone pokłady emocji, reagujemy na wiele bodźców zewnętrznych. Mało tego, każdy z nas.. mimo, że wierzy ma swój własny kodeks postępowania i określoną filozofię na życie. To wszystko składa się na nasze człowieczeństwo, a tym samym my sami własnoręcznie budujemy niejednokrotnie obraz i wizerunek drugiej strony. Konstrukcja naszego wizerunku opiera się na cechach i określeniach nadanych przez nas samych. My widzimy daną osobą taką jaką my chcemy żeby ona była. I robimy to bez jej zgody. A potem rozpacz… bo ktoś nas zawiódł. A w dzisiejszym Słowie wyraźnie widać, że Nauczyciel buduje nasz prawdziwy obraz. Wie jacy jesteśmy. Jesteśmy łatwopalni w swych zamiarach, deklaracjach i słowach. Niestety czyny nie nadążają za tym. My chcielibyśmy dobrze.. ale cóż… nie zawsze jest to możliwe. Czasem siebie usprawiedliwiamy, ale czasem plątanina zdarzeń nie pozwala nam na działanie takie jakiego byśmy sobie życzyli. Nie wymagajmy od innych czegoś.. czemu sami nie sprostamy.
Aniu..w twoim poście pobrzmiewa nuta ogromnego żalu…Ale do kogo? Do innych .. czy do sobie?? (nie odpowiadaj proszę tutaj.. tylko sobie samej). Czy ktoś z nas jest tak kryształowy, że nie nosi w sobie żadnej rysy?? To skąd biorą się te nasze roszczenia do innych? Myślę, że z własnej wyobraźni świata…który niestety istnieje jedynie w naszej wyobraźni.
Jesteśmy ludźmi. Błądzimy, upadamu…podnosimy się.. i tak od rana do świtu. Nie wymagajmy jednak od tulipanów by pachniały jak róże. Świat i my w nim jesteśmy różnorodni, wielobarwni, skomplikowani i…łatwopalni. I cieszmy się, że On to wie a jednak wciąż daje nam szansę. Czy nas samych.. stać na aż tak wielkie zaufanie do drugiej osoby, która nas zawiodła??? Nie sądze….
U mnie również ciepło… ale ciepła kawa nie jest zła.. pobudza myślenie.. i polepsza wzrok.
Pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

no i dla mnie .. podobnie jak dla Marty... to wbrew pozorom nie tak bardzo smutny fragment. Przecież już siebie na tyle znamy, że wiemy już coś niecoś o sobie. Prawda?? Nauczyciel .. nie powiedział nic nowego o nas.. ale powiedział coś.. co powinno zachęcać nas do stawania się Jego uczniem.
Wciąż jesteśmy wartościowi, On jest z nami.. i On zna nas.. więc wie.. że czasem słowa skruszy.. rzeczywistość dnia
Pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

Ufff - a nie?
No właśnie.. uffff... i po trzykroć tak.
Dziewczyny..,nie zakładajcie proszę czarnych sukni, człowiek taki był, jest i będzie. I to chyba dobrze, że On to wie ..prawda??
Kurcze.. ja by myślał Nauczyciel, że my tacy bardziej kryształowi... to... dopiero byłby klops.. No a nie??
Kasia

Anonimowy pisze...

Bóg chce naszej radości i zaufania Mu. I wcale nie chodzi tu o nieustanny uśmiech na twarzy.
Smutny uczeń to lichy uczeń.
Marta

Anonimowy pisze...

Radować się.. nie oznacza że zostaniemy uwiecznieni w pośmiertnej masce z gębą otwartą w kształt śmiechu czy nerwowego chichotu.
Pisząc "radować" się.. mam na myśli radość w nas. Nie tę zewnętrzną. Owszem ta wewnętrzna często przekłada się na malunki zewnętrzne, ale .. złudnie myśleć że objawy zewnętrzności odzwierciedlają.. to co w nas siedzi.. Nie zawsze tak bywa.

Usłyszałam dziś ładne sformułowanie.., że "płakać z grzeszności, kóra jest faktem i Bóg to rozumie to nie do końca zrozumienie Jego przekazu". I ja się z tym zgadzam. W życiu jest jak z pogodą. Czasem deszcz, burza czy zawieja śnieżna... ale przecież są też dni słoneczne. Cieszmy się, że On jest z nami w każdy czas.

Kiedyś, dawno dawno temu.. ktoś napisał mi coś takiego:
" A czy jesteśmy w stanie zrozumieć siebie do samego końca? Możemy przybliżać się, poznawać… ale i tak przychodzą momenty, w których okazuje się, iż nie znaliśmy siebie tak dobrze, jak myśleliśmy" po czym w odpowiedzi na moje zburzone myśli padła jeszcze jedna odpowiedź, która była w zasadzie pytaniem... długi czas bez moje odpowiedz na nie: " Rozpaczliwe wołanie. Myślisz, że Jezusa nie było wtedy przy Tobie?..."
Dziś znam odpowiedź... chyba

pozdrawiam.. wieczornie i z szóstego piętra spoglądając na kulący się w sobie poniedziałek...
ehhhh.. jutro wtorek... Ciekawe jaką będzie miał fryzurę?? a może.. łysy będzie??? bez ciężkich zdarzeń??

pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

Marto, Marto... i tu też ! i Tu też.. Bo to jest super,.. i oddające treść tego, że nie jesteśmy sami..
Kasia

Anonimowy pisze...

Kasia :) mówisz i masz :)
Piękny ten tekst i pięknie opisuje to, ze nie jesteśmy sami. Stopy na piasku musimy sobie wyobrazić. Szkoda, że nie można wkleić obrazka.

Marta

A oto ten piękny tekst. W sumie to nie wiem kto go napisał, bo mama na ten temat sprzeczne informacje. Jednak nie to jest najważniejsze :)

We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”

Anonimowy pisze...

dzięki..
Ja jak wiesz.. usłyszałam to parę dni temu.. No może.. ze dwa tygodnie temu?? Szalenie mi się to podoba :)

Kasia

Anonimowy pisze...

ależ ja jestem zakręcona :) i roztrzepana :)
...A oto ten piękny tekst. W sumie to nie wiem kto go napisał, bo MAM na ten temat sprzeczne informacje.

Marta

Anonimowy pisze...

wiem, wiem :) mnie też bardzo się podoba
Marta

Anonimowy pisze...

toć wiadomo o co chodzi.,...Pani "mamo" :P

Kasia

Anonimowy pisze...

hahaha :) tak to właśnie zabrzmiało :P
Marta

Anonimowy pisze...

coś dzisiaj.. dźwiękoszczelni..jakoś bynajmniej nie jesteśmy..
najpierw tytuł... ufff-a nie (ufać)... a teraz.. Pani mama..:))
jakiż nasz język giętki w swej całej rozciągłości

Kasia