piątek, 18 maja 2012

Nie szczekaj, lecz czekaj



O tak, zapowiadam wam, że wy płakać i lamentować będziecie, a świat będzie się cieszył; wy udręk doznawać będziecie, lecz udręki wasze w radość się zamienią. Gdy kobieta ma rodzić, cierpi bóle, bo przyszedł jej czas; a gdy urodzi dziecko, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że człowiek przyszedł na świat. Wy też teraz cierpicie bóle, jednak znowu odwiedzę was i rozraduje się wasze serce, i nikt wam tej waszej radości nie odbierze (J 16,20-22)

Świat stoi w opozycji do Boga i Jego spraw. Więc również w opozycji do uczniów Chrystusowych. Gdy uczniowie znajdują się w smutku, świat raduje się z tego powodu. Gdy natomiast uczniowie są radośni, świat będzie robił wszystko, aby im ją odebrać. Świat bowiem żyje pod dyktando złego ducha, Antychrysta; księcia tego świata.
Uczniowie Jezusa nie są jednak z tego świata, choć na nim żyją i stale konfrontują swoje życie ze złem. W serca uczniów wpisane jest duchowe prawo nowego życia i nowego świata, które przyszło na świat wraz z Jezusem. Obecność Jego przynosi radość. Jej pełnia nastąpi podczas powtórnego przyjścia Pana oraz ostatecznego ogłoszenia zwycięstwa Baranka, które już nastąpiło. Oczekiwanie często sprawia ból. Staje się bólem, jakim jest w pewnym sensie oczekiwanie na przyjście ukochanej osoby. Jest wyglądaniem przez okno, wsłuchiwaniem się w odgłosy nadchodzących kroków, czekaniem na stukanie do drzwi. A kiedy następuje spotkanie, przychodzi wielka radość.
Pomimo bólu oczekiwania, warto czekać. Bo potem już tylko radość, której nikt i nic nie zmąci.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Radość. Tak po ludzku to ma ona wiele odcieni. Radować się można subtelnie, prawdziwie i szczerze. Szczególnie te ostatnie określenia nie są jednoznaczne. Jako ludzie lubimy świat oglądać poprzez porównania. Tym lepszym i zdolniejszym od nas często zazdrościmy, co może… wyrażać się na przeróżne sposoby. Czyżby Jemu podobały się jedynie nasze smutki i czy tylko ci zasmuceni są warci Jego przyszłej radości? Nie do końca. Radość ma różne oblicza. Co innego radować się i cieszyć zwykłością i prostotą tulipana. Co innego cieszyć się dniem…takim jakim ów dzień jest. I co innego cieszyć się z ziemskiego naszego spotkania z Nim poprzez nasze relacje.
Ale radość często wzbudzają w nas… złe emocje. Czyż nie jest tak, że ta prawdziwa i szczera radość zakwita w nas w chwili gdy nasz wróg się potyka? Czyż nie cieszymy się czasem z ludzkiego nieszczęścia? Czyż nie radujemy się depcząc wszelkie Jego prawa i przykazania.. w chwili gdy.. udało nam się kogoś oszukać, coś zachachmęcić, kogoś zdenerwować, coś ukraść, coś poprzekręcać i popsuć komuś dzień? Szczególnie jeśli jest to ..nasz nieprzyjaciel.
I tak mi się zdaje, że dzisiaj mowa o tej czarnej radości.
Ludzie są szalenie skomplikowani. Nawet w radowaniu się i cieszeniu potrafimy coś poplątać.
Życzę nam dzisiaj… abyśmy nauczyli się ponownie .. cieszyć zwyczajność i aby nasza radość była radością prawdziwą…a nie tą przeklętą.
Dobrego dnia życzę
Kasia

Anonimowy pisze...

„Bóle porodowe” służyły także prorokom w Nowym Testamencie do przedstawienia wizji nowego świata i oznaczenie cierpienia, które było konsekwencją sądu ( zob. Iz. 13,8) czy też do oznaczenia nowej ery mesjańskiej ( zob. Iz. 66, 7-10). We wczesnym judaizmie zaś bóle porodowe były „symbolem” okresu wielkiego ucisku, po którym to miało nastąpić zmartwychwstanie umarłych. A dzisiaj? Dzisiaj fizyczne bóle porodowe potrafimy już zmniejszyć. Ale też potrafimy zaaplikować sobie zastrzyk zmniejszający ból rodzenia się w nas nowego człowieka. Bierzemy garściami tabletki nowych fałszywych norm. Zanim się ziemia przebiegunuje my sami już odwrócimy wszystko do góry nogami. Co dzisiaj jest normą …jeszcze kilka lat temu było złem. Dzisiaj walczymy o rzekome prawdy i pseudo wolność. Dzisiaj dobre słowo nie jest w cenie. Lubimy nie tylko ponarzekać ale i pokombinować. Ktoś powie, że tego nauczyła nas historia…ale czy tak jest rzeczywiście? Czemu dzisiaj nie nazwiemy zła po imieniu ale na siłę dekorujemy go słowem łagodzącym sens?? Czemu dzisiaj tak trudno cieszyć się z sukcesu innego?? Czemu łatwiej nam cieszyć się z czyjejś porażki? Wyśmiewamy tych.. co nie potrafią kłamać i żyją z tego powodu skromniej..a chwalimy tych… co osiągnęli szczyt władzy poprzez zawiść, przekręty i „bandytyzm”… I tych pierwszych nazywamy frajerami.. a tych drugi .. ludźmi przedsiębiorczymi i zaradnymi.
A przecież można być zaradnym… co wcale nie musi wiązać się z kopaniem bliźniego. Czy dzisiaj można odnieść „sukces” nie idąc po trupach???
Kasia

Anonimowy pisze...

a co do tytułu dzisiejszego komentarza... Jakże jest on szalenie celny..
Nie każdy bowiem pies widzący kiełbasę.. usiedzi w spokoju i poczeka... Prawda??
Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

:) dzięki za komentarze. wspólne nad tekstem przystawanie sprawia ubogacenie siebie wzajemnie. Niech Bóg Was prowadzi!

Ela pisze...

to oczekiwanie bywa bardzo trudne.czasami zmeczeni zasypiamy a tym samym zmniejsza sie nasza czujność.Na prawdę trzeba być silnej wiary żeby nie zwątpić!!Módlmy sie nawzajem by mieć siły w tym czekaniu.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.fajnie ta nowa szata.Litery duuuże:))))Blog w ogóle podnosi mnie na duchu!!