Nikt, gdy zapali lampę, nie zasłania jej naczyniem ani nie umieszcza pod łóżkiem, lecz na świecznika ją stawia, aby wchodzący widzieli światło. Nie ma niczego tak ukrytego, co by nie stało się jawne, ani tak tajnego, co by nie stało się dostępne poznaniu i nie wyszło na jaw. Uważajcie, jak słuchacie. Bo kto przyjmuje, temu jeszcze dadzą; a kto nie przyjmuje, nawet co ma, zabiorą mu" (Łk 8,16-18)
Życie w świetle, to życie w prawdzie. Kroczenie w Świetle, to pozwolenie, by oświetliło nas światło Ewangelii Chrystusowej. W nim dostrzec możemy naszą nagość, brud, najgłębszą prawdę o nas samych. Bywa, że skrzętnie skrywaną nawet przed sobą samym.
Lampą dającą światło życia jest Słowo. Stając wobec niego, konfrontując naszą codzienność ze Słowem, zyskujemy nowe życie. Nową jakość życia, nie opartą na naszej filozofii, lecz na miłości Kogoś, kto dał za nas swoje życie.
Jak słuchać? Uważnie. Rozważnie. Wcielając Słowo w codzienność. By stawało się ciałem. Przyjmując sercem jak najlepszego przyjaciela.
18 komentarzy:
Tak teraz sobie myślę że gdyby nie ta lampa którą jest Jezus Chrystus moje sumienie byłoby nieczułe i nie dawałoby mi sygnałow o tym że postępuję żle.Kocham to światło bo dzięki niemu lepiej widzę to czego w ciemności nawet w okularach nie byłabym w stanie dostrzec a żyć w brudzie to żadna przyjemność.Więc niech świeci abym nie potykała się przez bałagan który powstaje to tylko z powodu mojego egoizmowi.Dziś życzę nam wszystkim takiej lampy z żarówką 100:))
Wcielić Słowo w życie, w nasze codzienne obowiązki i w nasze codzienne zmagania, to żyć w Prawdzie. Czasem wydaje się to trudne i wręcz nie do wykonania. Każdy człowiek i każdy z nas ma swoją moralność według której dokonuje wyborów każdego dnia. Rozważanie Słowa i wsłuchiwanie się w nie daje nam możliwość zweryfikowania również naszej moralności. Możemy wówczas zrewidować nasze zapatrywanie na drugiego człowieka. W Słowie odnajdziemy odpowiedź i wskazówki na pytanie czy dostrzegamy innych ludzi i jakie są nasze relacje z innymi. Czasem bowiem zdarza się, że nasze działania są podyktowane nie miłością do bliźniego ale wypływają z zupełnie innego podłoża. Ważne są bowiem intencje naszego postępowania. Czy kierując się w określonych przypadkach imperatywem kategorycznym według Kanta a nie miłością do bliźniego postępujemy słusznie? Przed Nim nic się nie ukryje, a przed nami samymi? Czy skrywamy głęboko w sobie motywy naszych działań czy jednak próbujemy dotrzeć do ich źródła ? A jeśli już dotrzemy i zobaczymy siebie w świetle Jego Prawdy…to co dalej?
Dobrego poniedziałku życzę
Kasia
Ja myślę ze na dłuższą mete nie da sie tak żyć zeby ukrywać kim sie jest naprawdę.No chyba że sie jest naprawdę dobrym aktorem.Nie pamiętam tych słow dokładnie ale chodzi mi o to żebyście nie postępowali tak tylko dlatego by uczynki nasze widzieli inni bo Pan który widzi w ukryciu odda tobie.Niech twoja prawa reka nie widzi co robi lewa.Moja spontaniczność w postępowaniu pokazuje mi że nie oczekuję podziękowań i kłaniania się nisko.Radość która powstaje dzięki temu w moim sercu jest tym co powoduje ze staram postepować sie dobrze.Chyba trochę namieszałam ale wierze że wiadomo o co mi chodzi:)
@Ela,
Wiem o co miałaś na myśli. Można zakładać maski i przeróżne stroje traktując życie jak teatr. Tylko po co? Dla chwili braw? Żeby otrzymać bukiet, który i tak zaraz zwiędnie? Pozostając sobą człowiek nie tylko nie pogubi się w fałszu i prawdzie ale ma realną szansę poznać siebie. Będąc szczerym wobec siebie możemy dotrzeć do naszego głęboko skrywanego "ja" i nakierować nasze życie na właściwy kurs. W tym między innymi pomaga nam Słowo, które zmusza do codziennej refleksji i zastanowienia się nad sobą.
Oszukać siebie jest bardzo prosto. Można uwierzyć we własne kłamstwa.. tylko potem trudno jest się z tego wyplątać, bo już nic nie widzimy. Żyjemy w wykreowanym przez nas samych świecie i nawet nie zauważymy, że już dawno jesteśmy trupem żwawo przemierzającym pustynię prawdziwych uczuć.
Dlatego ważne jest, aby wsłuchiwać się w Słowo, bo tylko Ono pokaże nam nas samych. Wsłuchiwać się i wplatać Je w codzienność.
Kasia
bo kiedy człowiek zrzuca z siebie te piękne fraki i koszule z żabotami zostaje tylko to co stanowi największa wartość w oczach Boga ponieważ nie szata zdobi człowieka....
Życie to nie teatr, ciągle mówisz, opowiadasz... - jak zauważył Stachura. Więc niepotrzebne maski i przebrania. Słowo pozwala nam je odrzucić i autentycznymi przejść przez życie.
Pięknego dnia, kochani!
"All the world's a stage, And all the men and women merely players: They have their exits and their entrances"
Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy. Każdy z nich wchodzi na scenę i znika, A kiedy na niej jest, gra różne role.
W.S.
I co ciekawe i jeden i drugi ma rację (Szekspir i Stachura). Rzeczywiście idąc przez życie odgrywamy różne role. A to jesteśmy uczniem, a to rodzicem, a to pracownikiem... Życie stawia nas w różnych rolach, ale najważniejsze to grać te role szczerze i odnajdywać się w nich w prawdzie. Trzeba dobrze odróżnić co jest rolą, co grą pozorów a co maską. To jest sztuka życia.
Kasia
Mi ani w głowie jest grac bo mogłabym czasami z tremy zapomieć tekstu.Lubię jasne sytuacje gdzie czarne to czarne a białe to białe bez koloryzowania i upiększania tego co w moim życiu pięknym nie jest.
@ Ela
Może źle się wyraziłam. Z socjologicznego punktu widzenia człowiek zawsze odgrywa jakąś rolę społeczną.. czy tego chce czy nie chce. Tak już na tym świecie jest.
Kasia
Kasiu wiem wiem:)Piszemy to co czujemy bo tak ma chyba być?
@ Ela
Tak.oczywiście, piszemy to co czujemy...No i właśnie ja już od dłuższego czasu czuję, że moja rola w życiu zawodowym dogasa. Resztkami sił doczłapuję się do biura. Trudno mi się zmobilizować a papier kaleczy..i to dosłownie. Socjologicznie/psychologicznie, to życie przydzieliło mi role w samych dramatach. Niemniej jednak..wciąż warto pozostać sobą. Gdybym miałam do każdej roli zakładać dodatkowe maski... to dawno bym już zwariowała. A jednak są ludzie, którzy tak potrafią. Tylko czy w tych maskach da się odnaleźć sens życia? Zastanawialiście się kiedyś po co w zasadzie żyjemy?
Kasia
Po co żyjemy? Jaki jest sens życia? Zobaczcie jaką piękną stronę znalazłam: http://www.przyjaciel.opole.pl/
Ania
@Kasia
Tego co teraz piszę nie wymyśliłam sama, ale tak zapamiętałam z rekolekcji ignacjańskich, na których byłam niedawno.
Sensem naszego życia jest nawiązanie relacji ze Stwórcą. Bóg nas stworzył do relacji ze sobą. I to do takiej relacji jaką mają trzy Osoby Boskie. Jesteśmy jakby „czwartą osobą” tej relacji. Mamy Boga chwalić, widzieć co nam daje, dostrzegać Jego dary. Smakować Miłość, która kryje się za darami. Mamy Bogu odpowiadać czyli czcić Go i Mu służyć. Czcić Boga to uszanować Jego życzenie (10 przykazań, sumienne spełnianie swoich obowiązków, pomoc bliźnim itd.) Służyć Bogu znaczy współpracować z Bogiem dla dobra bliźniego. Pragnąć tego samego co pragnie Bóg. Wzorem takiej współpracy jest Bóg – Człowiek czyli Jezus Chrystus. Po to się wcielił, aby nam pokazać jak to ma wyglądać. Mamy się z Nim utożsamiać.
Marta
Ładnie to jest opisane..Ja się również zastanawiałam nad sensem życia.. ale do żadnych wniosków nie doszłam.
Kasia
Hmmm ja chyba żyję na tym swiecie by wypełniac najlepiej jak potrafię rolę żony i matki do tego zostałam powołana.
Zastanawiając się kiedyś nad sensem życia doszłam do wniosku, że dla mnie jest nim Miłość. Miłość jako sposób życia, podejście do innych, do Boga, do siebie. Bóg nadaje życiu sens właśnie poprzez Miłość. To On jest Miłością (specjalnie piszę z wielkiej litery), On kocha nas bez żadnych warunków, takimi jakimi jesteśmy w tym momencie, w naszej konkretnej sytuacji życiowej, pomimo naszych grzechów. On pokazuje, że jeśli nasze życie będzie wypełnione miłością do innych i do Niego samego, będzie miało sens, będzie szczęśliwe, nawet pomimo cierpienia, które być może będziemy przeżywać.
Ja doszłam do takich wniosków.
Ania
@ Ela
Piękne życiowe role...
Kasia
@Ania
Wnioski..zachwycające.
Kasia
Prześlij komentarz