Meldunek o tych wszystkich wydarzeniach otrzymał tetrarcha Herod i był zaniepokojony, bo niektórzy mówili, że Jan powstał z martwych, niektórzy, że Eliasz się pojawił, a niektórzy, że wstał któryś z dawnych proroków. Herod powiedział: "Janowi Ja ściąłem głowę. Więc kim jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?" I pragnął Go zobaczyć (Łk 9,7-9)
Niepokój rodzi strach. U Heroda Antypasa był wywołany głosem sumienia rozbrzmiewającym w jego wnętrzu. Mord na Janie Chrzcicielu pozostawił w nim niezatarty ślad. Herod ściął głowę Janowi, lecz nie potrafił ściąć w sobie pamięci o tym wielkim proroku.
Osoba Jezusa wiązana była przez niektórych z działalnością Jana, który poprzedzał przyjście Mesjasza; zapowiadał Go. Herod pragnie przekonać się osobiście, że to nie Jan Chrzciciel, jak zombie przyszedł nadal go dręczyć. Strach powoduje, że jawa miesza się z najgorszymi snami. Czyni z człowieka niewolnika.
Tetrarcha pragnie zobaczyć Jezusa. Jednak nie w celu poznania Go, przybliżenia się do Niego, ale chce oddalić od siebie strach. Taka intencja nie zmienia życia. Życie wielu tych, którzy spotkali Chrystusa, zmieniło się radykalnie. Owoce spotkania zależą jednak od wcześniejszych intencji, które weryfikuje szczerość oraz otwartość na spotykaną osobę. W tym wypadku: na osobę Zbawiciela.
Wkrótce Jezus stanie przed Herodem. Ogołocony ze wszystkiego. Bezbronny. To spotkanie nie zmieni serca Heroda. Ale również go nie uspokoi. Przeciwnie: sprawa ukrzyżowanego Mesjasza nie da mu spokoju do końca jego dni.
11 komentarzy:
Dziś krótko:)
Głosu sumienia nie da się zagłuszyć.Są występki w naszym życiu którym nie da się zadośćuczynić.Pozostaje szczery i prawdziwy żal i możliwość nie powtórzenia go już nigdy ale...też tak można zmienić swoje życie i swym zachowaniem niejako zrekompensować nawet na innej płaszczyżnie niegodziwość jaką popełniając grzech dotknęliśmy innych.Bóg jak zwykle jest ponad to wszystko i kiedy spełnimy warunki które pozwalają nam się "uwolnić" od zła obiecuje że co było a nie jest nie pisze sie w rejestr!
Miało być krótko ale ja chyba nie potrafię:))pozdrawiam słonecznie choć jak na razie słońca na niebie ani tyle co na lekarstwo ale w serduchu je mam to wam je dam:))Az sie zrymowało:))
No nie wiem nie wiem. Czy co było a nie jest nie pisze się w rejestr.hahaha
Coś mi się wydaje, że u Pana Boga wszystko jest rejestrowane na twardych dyskach.
Gdy kiedyś staniemy w obliczu Prawdy wszystko zostanie nam odtworzone, nasze całe życie, nasze postępki, intencje i zamiary i w jednej chwili zrozumiemy wszystko jasno i dokładnie.
Podobno nikt nie będzie pilnował drzwi ani do nieba ani do piekła ani do czyśca.
Sami w obliczu Prawdy uznamy gdzie mamy się udać.
A Wy co o tym myślicie?
Mi kiedyś bardzo mądry i do tego fajny:) ksiądz powiedział że jeśli wyznajesz grzech i spełniasz całą resztę co do joty to idąc dalej nie masz się oglądać i rozpamiętywać tego no chyba zeby drugi raz nie popełnic tego samego.Ja się tego trzymam. Zbyszek wiesz co by było gdyby Bóg chciał w ten sposób patrzec jak ty mówisz?Nikogo nie byłoby w niebie.Bóg jest miłosierny jeśli by tak nie było to każdy kto popełni grzech nie widziałby sęsu żeby się poprawić i starać się żyć dobrze.Ja to tak rozumie.Może się mylę.
Czyste sumienie i pokój serca to najpiękniejsze z Bożych darów :)
Gdyby Bóg pamiętał nam wszystkie nasze winy to nikt nie znalazłby się niebie. Bóg jest Miłosierny i jest Miłością. Kieruje się swoimi zasadami, których nie jesteśmy wstanie zrozumieć. Myślę, że skoro tu na ziemi zapraszamy Boga do naszego życia, to po śmierci On nas nie odrzuci.
pozdrawiam wieczornie :)
Marta
Sadzic siebie samych to trudna sprawa. Być sprawiedliwym wobec siebie - wrecz niewyobrazalne.
Sumienie. Jakie ono jest w nas? Moralnosc. Jaka ona jest w nas? Rachunek sumienia - egzamin sumienia.Gdy stajemy w Prawdzie wtedy wlasnie potrzebujemy Jego milosci.
Wiedzac, że On jest milosierny i kochajacy latwiej także być szczerym wobec siebie.
Jaki to bedzie sad na koniec naszych dni? Nie wiem. Ale wiem, że On nas kocha i już tu na ziemi uczy nas "egzaminowania" samych siebie.
Kasia
@Kasia
fajnie to powiedziałaś :) rachunek sumienie czyli codzienny egzamin z dobra to taka wprawka przed tym najważniejszym egzaminem na końcu naszego życia. Uczymy się tego całe życie.
Marta
@Kasia
fajnie to powiedziałaś :) rachunek sumienie czyli codzienny egzamin z dobra to taka wprawka przed tym najważniejszym egzaminem na końcu naszego życia. Uczymy się tego całe życie.
Marta
przepraszam, chyba jestem jeszcze zaspana :)
pozdrawiam serdecznie :)
Marta
@ Marta
ale sama wiesz.. jak strasznie trudno tego dokonać. Jak się człowiek wierci.. bo nie wie co to jest dobro.
zaspana? aha.. to śpij jeszcze :))
Kasia
Nie wiem może jakaś dziwna jestem ale ja chyba najlepiej potrafię ocenić własnie siebie.Doskonale wiem co jest we mnie dobre a co złe.Tolerancja moja w ocenie siebie jest chyba nawet mniejsza niż oceniając innych.U siebie raczej nie stosuję taryfy ulgowej choć zdarza mi się to robić w stosunku do innych.Robiąc rachunek sumienia jestem albo zimna albo gorąca -nigdy letnia.Tak jak i w życiu zresztą
@ Ela
to wspaniała cecha. Ja spoglądając na siebie.. widzę bardzo zamazany obraz..zupełnie jakbym się rozlewała w przestrzeni. Niknie gdzieś wyraźnie zarysowany kontur..i gubię się w zdarzeniach. W ocenie zdarzeń, w ocenie intencji i motywów postępowania. I czasem widzę, że te motywy moje.. wypływające z moralność wewnętrznej..mają jednak zaskakujące źródło.. wcale nie takie pochlebne zresztą.
Kasia
Prześlij komentarz