Judejczycy rozprawiali między sobą,
mówiąc: "Jak On może nam dać swoje ciało do zjedzenia!?" Jezus zatem
im rzekł: "O tak, oświadczam wam: jeśli nie będziecie spożywać ciała Syna
Człowieczego i Jego krwi pić nie będziecie, nie będziecie mieć życia w sobie. Kto
spożywa moje ciało i moją krew pije, ma życie wieczne i ja go wskrzeszę w dniu
ostatnim. Bo moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym
napojem. Kto spożywa moje ciało i moją krew pije, we mnie mieszka, a ja w nim. Jak
mnie posłał Ojciec, który żyje, a i ja żyję dzięki Ojcu, tak i ten, kto mnie
spożywa, będzie żył dzięki mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jak
jedli ojcowie, a poumierali. Kto ten chleb spożywa, będzie żył na wieki". Powiedział
to w synagodze, kiedy nauczał w Kafarnaum (J 6,52-59)
Zarówno Judejczycy, jak i Grecy mieli wielkie problemy
ze zrozumieniem słów Jezusa o Jego Ciele. Za jakiś czas z powodu tych słów
Nauczyciela, Rzymianie oskarżą chrześcijan o kanibalizm. Ciało i krew są w
Biblii synonimem pełni człowieczeństwa. Czyli chodzi o zjednoczenie całościowe
i pełne z Chrystusem, i to nie tylko w Jego duszy, lecz również i w ciele. Ten pokarm
nie jest manną czy przepiórkami, ale pokarmem na życie wieczne. Nie pochodzi z
ziemi, więc nie możliwym jest go pojąć. To pokarm duchowy, wymagający wysiłku
wiary uczniów. Można by rzec: to całkowite przyjęcie do siebie Mesjasza: Jego
drogi, nauczania, prowadzenia. Zaufanie Mu do samego końca. Nawet nie
rozumiejąc pewnych spraw.
Mówiąc o chlebie niebiańskim wchodzimy w orbitę
misterium samego Boga. Staje się On tak bliski człowiekowi, że mówimy o
swoistym zjednoczeniu z Trójosobowym Bogiem. Jednoczymy się w Ciele Syna z
Ojcem, poprzez moc miłości Ducha Świętego. Naszym zadaniem nie jest jednak
pojęcie tego, czego pojąć i tak nie zdołamy, lecz z pomocą wiary adorować tę
ogromną Tajemnicę Bożej bliskości, miłości oraz zbawienia.
4 komentarze:
I Zydzi i Grecy nie potarfili zrozumiec slow Nauczyciela. Ale nie trzeba przechodzic w przeszlosc by i dzisiaj odnalezc osoby, ktore nie rozumieja tego pokarmu.
W Ewangelii Jana "teologia" Eucharystii przedstawiona jest w odmienny sposob niż u synoptykow.
Nie jest to ofiara (choc Jan wcale nie pomniejsza jej znaczenia) lecz jest to spotkanie z Nim. Spotkanie pelne milosci, gdzie z Nim, przez Niego, w Nim ...dokonuje się zjednoczenie.
Jego duchowosc i cielesnosc wspolistnieje w nas.
Dlugo tego nie rozumialam. Czegos wciaz szukalam, bo stale mialam wrazenie, że brakuje mi jakiejs mysli.
Bez tej jednej mysli trudno mi było uwierzyc, a jak wiemy bez wiary Eucharystia nie jest pokarmem ani duszy ani ciala.
Uwierzyc przez Eucharystie i uwierzyc Jemu w Eucharystie.
A że byli pierwsi chrzescijanie posadzani o kanibalizm. A coz się temu dziwic?
Kiedys religie byly "otwarte". Obrzedy byly jawne. Tylko chrzescijanskie wspolnoty ( nie liczac "sekt" nie chrzescijanskich" zyjacych sekretnie) spotykaly się w domach uczestniczac w tzw agapach.
Cos co jest ukryte stanowi dla czlowieka zgadke oraz dobry impuls do manipulacji czy spekulacji.
Slowa gdzies uslyszane, spotkania okryte tajemniczoscia...to dobra pozywka do plotek ( również w dzisiejszych czasach).
Jedno w dzisiejszym Slowie jest wazne...dla mnie....zawierzyc Mu by uwierzyc.
Dobrej nocy zycze
Kasia
Jesteśmy Ciałem Chrystusowym - którego Głową jest Chrystus (zapewne i Sercem)- kiedyś w fatalnym dialogu na ten temat ze złośliwym człowiekiem, dowiedziałam się że wygląda to na wzajemny kanibalizm. Odpowiedziałam, że może to tak wyglądać skoro teraz "spożywa" to,co jest słowem na temat Ciała Chrystusowego które słyszy teraz ode mnie - ale nie czuję się zjedzona...
Rozważając Eucharystię oraz skupiając się na pokarmie, który daje nam więcej niż nasycenie, nie należy zapominać o Słowie. Zarówno Słowo jak i Eucharystia są dwoma nierozdzielnymi od siebie nośnikami życia wiecznego… a scalone są one naszą wiarą.
Most przewieszony pomiędzy jednym a drugim dniem powinien mieć dwie mocne poręcze. Jedna stanowi Słowo a druga Eucharystia. Dwa oddzielne elementy… ale mocno ze sobą współistniejące… Inaczej bowiem z chwiejnej kładki wiary możemy wpaść w rzekę, której nurt zniesie nas nie tam gdzie trzeba. Kto choć raz… szedł mostem wiszącym o sznurkowych poręczach.. ten.. wie..że tylko dzięki tym poręczom i ...wierze .... miał możliwość dostania się na drugi brzeg..
A przecież wiemy, że wiatr hula.. jak mu się podoba. U mnie chwilowo spokojnie … ale jak to powiadają.. „nie chwal dnia przed zachodem słońca”.
Spokojnego przejścia przez dzień ku wieczorowi życzę
Kasia
Marto Marto.. od Fidela. Brak mi ciebie..
Aniu, Aniu K.. a gdzież ty się podziewasz ???
Kasia
Prześlij komentarz