środa, 4 kwietnia 2012

Juda z Kariotu



Wówczas jeden z Dwunastu, zwany Judaszem Iskariotą, udał się do arcykapłanów i powiedział: "Co mi dacie, a ja Go wam wydam?" Oni odliczyli mu trzydzieści srebrników. Od tego czasu szukał odpowiedniej chwili na wydanie Go. W pierwszy [dzień] Przaśników podeszli uczniowie do Jezusa i powiedzieli: "Gdzie chcesz, abyśmy przygotowali Ci do spożycia paschalnego baranka?" On odpowiedział: "Idźcie do miasta, do naszego znajomego i powiedzcie mu: "Nauczyciel mówi: 'Mój czas jest blisko; u ciebie urządzę paschę ze swoimi uczniami'"". Uczniowie zrobili, jak im Jezus polecił, i przygotowali paschalnego baranka. Kiedy nastał wieczór, zasiadł z Dwunastoma. Gdy jedli, powiedział: "O tak, mówię wam, jeden z was mnie wyda". Wtedy bardzo zasmuceni zaczęli Go pytać jeden po drugim: "Chyba nie ja, Panie?" On w odpowiedzi rzekł: "Który sięgnął razem ze mną do miski, ten mnie wyda. Syn Człowieczy odchodzi oczywiście, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy jest wydawany. Lepiej by dla takiego człowieka było, gdyby się nie narodził". Na to Judasz, który Go właśnie wydawał, rzekł: "Czyżbym to ja był, Mistrzu?" Odpowiedział mu: "Rzekłeś" (Mt 26,14-25)


Jako, że każdy człowiek ma wolną wolę i predestynacja nie istnieje, Judasz miał szansę zmiany swojej decyzji o zdradzie Mistrza. Miał szansę odwrotu. Według ewangelii Jana, Chrystus wielokrotnie wprost jednoznacznie wskazuje na jego osobę jako zdrajcę. Musiało to być jasne dla Judasza. A mimo to, uparcie tkwi w swojej ciemności. Owo przepowiadanie zdrady mogło być w ustach Jezusa swoistym ostrzeżeniem dla Judy z Kariotu, którego ten jednak nie przyjął.

Uczniowie wiedzą dobrze, że w każdej chwili zdrady może dopuścić się każdy z nich. A może już to w jakiś sposób (nie do końca wierni nauce Mistrza) to kiedyś uczynili? Stąd pytają: „Chyba nie ja, Panie?” Małe niewierności i zdrady są znakiem, że również można dopuścić się wielkiej zdrady. Takiej, która rujnuje całe życie, i to nie tylko kogoś innego, lecz również zdrajcy.

Chrystus miłował do końca swoich uczniów. Pragnie zbawić każdego człowieka. Również Judasza. Stąd owe przyjacielskie, braterskie upomnienia (przepowiedzi). Delikatne; takie, by pozostali uczniowie nie byli zorientowani, kto jest zdrajcą. Dla Judy słowa Jezusa były jasne.

Pomimo wielu ostrzeżeń ze strony Słowa, także my często pakujemy się mniej lub bardziej świadomie w sytuacje napełnione grzechem. A potem trzeba ponosić jego konsekwencje. W naszej wolnej woli (bezcennego daru, w który nie ingeruje Bóg ani nie może zniewolić szatan) możemy wybierać kształt naszej drogi życia. Bóg wspiera nas swoją łaską, jeżeli chcemy. Zło krąży dookoła kolorowo ubierając grzech i zło w rzekomą korzyść dla nas. Człowiek jest więc rozdarty między dobrem i złem. Lecz chrześcijanin potrafi właściwie rozeznawać i z pomocą Bożą dokonywać dobrego wyboru dobra.


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Rozdarci. To prawda. I jeszcze większa prawda, że z małego złego czynu do duzego droga krotka jest.
Dobrego dnia zycze
Kasia

Anonimowy pisze...

Tak się jeszcze zastanawiam. Czy chrzescijanin potrafi rozeznac dobro od zła? Z pewnoscia probuje, tyle że dzisiejszy swiat jest szalenie zwariowany.
Odroznic dziś biale od czarnego niejednokrotnie jest prawie niemozliwe.

Dobranoc

Kasia

misiok pisze...

Kiedyś słuchałem kazania o tym, że Judasz pożałował grzechu, wyznał go przed kapłanami, oddał srebrniki, a do zbawienia zabrakło mu tylko... wiary w Miłosierdzie. Pozostał w Starym Testamencie gdzie liczyła się przede wszystkim surowa Sprawiedliwość.

Pozdrowienie z 59°N
Mikołaj

PS Blog znalazłem szukając pięknego Agnuska. Piękny. :-)

Anonimowy pisze...

Ciekawe spostrzeżenie. Czyli to w pewien sposób.. i przestroga dla nas?

pozdrawiam
Kasia

misiok pisze...

@ Kasia: Wielu rzeczy nie dostrzegamy w Piśmie Św. Protestanci, choć nazywają się ekspertami od Biblii dostrzegają jeszcze mniej.

Dla mnie z czytań Wielkanocnych odkryciem było kiedyś, że Żydzi wołając "Krew Jego na nas i na dzieci nasze" de facto wypowiadają błogosławieństwo. Czy może być coś lepszego niż obmycie w Krwi Chrystusa? ;-)

Z drugiej strony, samo Pismo (luterskie "sola Scriptura") to za mało - szatan na pustyni szpanował świetną znajomością Pisma, faryzeusze też. A ile herezji zrodziło się z nadużyć interpretacyjnych Biblii...

Ostrzeżenie jest wyraźne! Jak często brakuje nam Miłosierdzia, jak nieraz przez pychę odrzucamy łaski. Wydaję się nam, że to nasza skromność, a tak naprawdę sami wymierzamy sobie i bliźnim Sprawiedliwość. A Pan Bóg jest i sprawiedliwy i miłosierny.

Alleluja! :-D Zmartwychwstał Pan!

Anonimowy pisze...

@ misiok:
Owszem wielu rzeczy nie dostrzegamy, ale jeśli chcemy.. to za każdym razem coś innego nam wpadnie..że tak powiem w oko czy w serce (w sensie.. głębszym). To czasem jest jeden wyraz, jedno zdanie. Różnie to bywa. I cenne są właśnie komentarze i spostrzeżenia innych. Każdy bowiem ma swoją historię życia i może zobaczyć coś.. czego drugi nie zauważy.

Nie oceniałabym tak pochopnie protestantów. Co da faryzeuszy.. cóż.. przesadzili w rozdrobnieniu, ale cel...mieli szczytny. Z reguły tam, gdzie się człowiek dotknie.. to coś napsoci. Chyba taka nasza natura.

Piszesz ile herezji zrodziło się z nadużyć Biblii.. owszem.. a ile w obecnej Biblii.. jest poprzekręcane, dopisane.. wykreślone... Ale.. ważny jest w Słowie.. ukryty sens i głębia a nie .. podejście iście literalne. Tak mi się zdaje w każdym razie. Staram się z dystansem podchodzić to tych zagadnień..

a że ostrzeżenie jest, to masz całkowitą rację. I brakuje nam zarówno miłosierdzia jak i pokory.

Ciekawa również interpretacja z czytań Wielkanocnych... przemyślę to sobie.. bo zaiste.. dość ciekawa. Dziękuję

i pozdrawiam

Kasia

Anonimowy pisze...

@ misiok:
Przyznam szczerze, że wcześniej nie przywiązywałam zbytniej uwagi do owego okrzyku. Ów okrzyk brałam raczej jako bardziej „polityczny” niż wiążący się z wiarą (pomijając fakt, że w zdaniu tym występuje słowo „cały lud”.. czyli my.. a nie jedynie Żydzi – ma to więc dla mnie wymiar „teologiczny”, że my jesteśmy winni). Biorąc pod uwagę uwarunkowania polityczne i historyczne ówczesnych czasów nie dziwi w zasadzie fakt, że takiego wyboru dokonali ówcześni ludzie. Wybrali bowiem (do uniewinnienia) skazańca, który był im znany jako bojownik antyrzymski (dzisiaj byśmy może użyli słowa.. partyzant). Wybór wydawał się wręcz oczywisty (pobudki patriotyczne czy też polityczne). Wydaje mi się, że werset ten nie może być wyrwany z historycznego czy też biblijnego kontekstu. W przeciwnym bowiem razie jest antyżydowski i podkreślający fakt, że to Żydzi ponoszą jedynie odpowiedzialność za Jego śmierć. A dobrze wiemy, że tak właśnie nie jest.
Czy więc jest to przekleństwo przeradzające się w błogosławieństwo? Powiem szczerze, że dla mnie ani nie jest to przekleństwo ani też błogosławieństwo. To wręcz spora (według mnie) nadinterpretacja. Owszem Jego krew obmywa nas z grzechów { co podkreślone zostaje w Ew. Jana – chwila przebicia boku – wypływa i woda (chrzest) i krew (Sakrament Wieczerzy –a dokładnie wino , które jest symbole krwi przelanej dla naszego zbawienia)}.

Dlaczego nie jest to przekleństwo – bo ówcześnie ludzie mocno wierzyli w swoje przekonania. Wybrali osobę która brała czynny udział w walce z okupantem. Barabaszowi został przeciwstawiony „jakiś” nauczyciel.. który owszem uzdrawiał i czynił cuda, ale w mniemaniu Żydów niczego nie dokonał dla wspólnoty żydowskiej.. a dodatkowo jeszcze był z prowincji..z Galilei.

Dlaczego nie jest to błogosławieństwo? – bo według mnie błogosławieństwo jest formą życzenia komuś czegoś „dobrego”? Bo samo słowo „błogosławieństwo” jest dla mnie terminem nie zbyt jasnym. Rozumiem, że użyte w twojej wypowiedzi słowo błogosławieństwo może oznaczać rodzaj „proroctwa”, spełnionej obietnicy czy też nadziei. Błogosławić.. czyli co? Udzielać łaski? No nie wiem właśnie.
Mam nadzieję, że wyraziłam się dość jasno. Ja nie neguję Twojej interpretacji. Podoba mi się ona…ale nie niestety nie zgadzam się z nią. Mam nadzieję, że nie czujesz do mnie urazy.

Pozostaje jeszcze kwestia… co to właściwie jest „błogosławieństwo”?? Znamy 8 Błogosławieństw… znamy cytat z Łukasza 24 ,50… znamy błogosławieństwo podczas Mszy (na koniec).. ale co ono oznacza??

Pozdrawiam
Kasia

PS. o tym wersecie wspomina również o. Jacek Salij. jeśli jesteś zainteresowany wkleję wypowiedzi o. Jacka - wyjaśniające jednoznacznie, że nawet jeśli było to przekleństwo.. to i tak zostało ono... wybaczone przez Nauczyciela.