wtorek, 22 marca 2011

Przewodnik


     Nie nazywajcie też siebie przewodnikami, bo jeden jest waszym przewodnikiem: Chrystus. Kto większy między wami, będzie waszym sługą. Kto wywyższać się będzie, zostanie poniżony; a kto się będzie uniżał, zostanie wywyższony (Mt 23,10-12)

 

Wielkość w służbie. Na wzór Chrystusa, który jest jedynym przewodnikiem w służbie miłości. To miłość służebna, pokorna, nieobłudna, cicha. Jeżeli Jezus jest przewodnikiem w niej, to nie tylko daje wzór, lecz jej przewodzi, tzn. jest z nami. W Nim możemy być wielcy w uniżeniu. Zmieniać model myślenia tego świata o wielkości człowieka.

Wg Ewangelii, wielki to ten, kto potrafi miłośnie służyć. By to czynić, trzeba zejść z wszelkich piedestałów, stając się małym. Jak dziecko. Bezpośrednim w miłości, ryzykującym, ufnym. Oto esencja ewangelicznego kochania.


8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

PIERWSZE CZYTANIE

Czytanie z Księgi proroka Izajasza. Słuchajcie słowa Pana, wodzowie sodomscy, daj posłuch prawu naszego Boga, ludu Gomory: "Obmyjcie się, bądźcie czyści. Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu. Przestańcie czynić zło. Zaprawiajcie się w dobrem. Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, stawajcie w obronie wdowy.
Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie, mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone były jak purpura, staną się jak wełna. Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać. Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi. Albowiem usta Pana to wyrzekły".

(Iz 1, 10. 16-20)

Anonimowy pisze...

Trudno mi zrozumieć dzisiejszy fragment. Powodem jest swoisty brak ciągłości między pierwszym zdaniem a resztą (według mnie oczywiście). Wydaje mi się, że pierwsze zdanie należy rozumieć, że Bóg w osobie Chrystusa jest naszym przewodnikiem między innymi poprzez Słowo a także przez czyny i okazywanie miłości innym i Bogu, czy tak? Nie tylko daje nam wzór do naśladowania ale w naszej wędrówce nam towarzyszy.
Reszta zaś dotyczy „fałszywych” przewodników w tym nas samych w sensie, że błędnie pojmujemy miłość ? Dotyczy to sytuacji gdy wydaje nam się, że lepiej wiemy niż Bóg jak postępować ?
To wskazówka jak należy kochać bliźnich i Boga? Nie wiem.
Taki krótki fragment, a tak nie jasny dla mnie. Przykro mi.

@ Anonimowy. Nie odniosę się zapewne właściwie do fragmentu ze Starego Testamentu, bo tego akurat nie rozumiem zupełnie i Stary Testament mnie przerasta w swojej treści. Nie mniej jednak widzę pewne (ale nie ścisłe) nawiązanie do Mt 23, 10-12. Zawarte są w nim dokładniejsze wskazówki jak postępować w naszym dniu powszednim. Jeśli się zastosujemy do tych wskazówek to mamy szansę na Miłosierdzie Boga. Jeśli zaś zostaniemy w swym uporze i dalej będziemy szli drogą zła to mamy w garści bilet do bram piekieł. Można to tak odczytać?
Całkowicie jednak z równowagi zrozumienia wytrąciło mnie zdanie: „Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie, mówi Pan”.
ks

Anonimowy pisze...

Przyznam, że to ja dodałam rano dzisiejsze pierwsze czytanie.
Właśnie również to zdanie: "Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie, mówi Pan." jakoś szczególnie mocne mi się wydało. Przyszła mi na myśl szczerość w relacji z Bogiem, konieczność tej szczerości z naszej strony. Wydaje mi się, że nawet możemy z Bogiem wieść spór, może czasem się "pokłócić" i buntować w pewnych życiowych sytuacjach, nie zgadza się i mówić Mu o tym. Ale być prawdziwym, mówić o swoich uczuciach, nawet negatywnych, nie udawać. No i szukać prawdy, słuchać co mówi Bóg. Wtedy mamy szansę do tej prawdy dojść.

I jeszcze zdanie: "Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone były jak purpura, staną się jak wełna." Czy to nie jest niezwykle pocieszające?

Ewangelia mówi o służbie. Chrześcijanin nie wykorzystuje swojej pozycji do władania innymi, do wywyższania się. Życie ma być służbą innym.

Ania

Anonimowy pisze...

@ Ania
Bardzo dobrze, że dodałaś. Tylko dla mnie Stary Testament jest zbyt "surowy" i niezgłębiony totalnie w swej treści...więc go nie ruszam jeszcze.
I tu się zgodzę z Tobą. Szczerość w rozmowie jest konieczna, aby dialog miał w ogóle sens. Nie jest to jednak takie proste jakby się zdawało. Dla mnie szczerość to również otworzenie się samemu jak i na drugiego człowieka. I tu pojawia się drobny problem. Nie zawsze chce się powiedzieć coś do końca więc pozostają niedopowiedzenia. Ta szczerość trochę blednie w końcu.
Widzisz dla mnie zdanie „[…] jak śnieg wybieleją,[…] staną się jak wełna[…]” jest zarazem pocieszające, ale również „warunkowe” i w kontekście […]miecz was wytępi[…]” staje się to zdanie w pewnym sensie „groźbą”. Nie wiem jak to wyrazić. To zdanie bowiem dobitnie podkreśla naszą grzeszność. Widzę w tym również pocieszenie w Miłosierdziu, niemniej jednak bardziej do mnie dociera ten „szkarłat” niż ta „biel”. Bóg wie o naszej niedoskonałości, ale chyba ważne jest też to żebyśmy i my o tym pamiętali.
Życie ma być służbą innym … Nie do końca rozumiem sens tego zdania. No ok., nie wywyższać się – to rozumiem, ale z tą „służbą innym” powiem szczerze nie bardzo wiem jak to przełożyć na codzienność. Chodzi o szeroko rozumianą pomoc innym? Oczywiście nie tylko materialną pomoc mam na myśli. Widzisz… ta „służebność” jakoś nie gra mi z Ewangelią Św. Łukasza -6 36-38, o której nie dawno była mowa … czy Mt, 7,12..i takich przykładów można mnożyć. Tylko, że tam jest mowa o miłosierdziu i miłowaniu bliźniego swego. Co to jest więc owa „służebność” ? To jest ta miłość?
ks

Anonimowy pisze...

Służba innym to życie dla innych. Świadomość tego, że żyję nie tylko dla siebie, że inni nie są na mój "użytek", dla zaspokojenia moich egoistycznych potrzeb. Świadomość, że nie ja jestem w centrum świata. No i przede wszystkim czynienie dobra innym.
Później postaram się więcej napisać.
Ania

Anonimowy pisze...

Dziękuję. To mi wiele wyjaśniło. Teraz dopiero widzę sens i rozjaśniło mi się szalenie. Kapitalnie to wyjaśniłaś. Bardzo jasno i rzeczowo. Nie kłopocz się. Takie wyjaśnienie mi wystarczy.
Bardzo dziękuję raz jeszcze.
ks

Anonimowy pisze...

@ks
Bóg jest Miłością. On kocha Cię taką jaką jesteś, bez żadnych warunków, w tym momencie."Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać ale miłość moja nie odstąpi od ciebie" (Iz 54,10)
Dobrze patrzeć na grzech dopiero w kontekście tej Miłości Boga do mnie. Tak, jestem grzesznikiem. A Słowo mówi "zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6,23) ale druga część tego zdania brzmi "a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym". Jezus nas zbawił. To znaczy, że to ja powinnam umrzeć bo grzech mnie zabija, odrywa mnie od Boga, który jest Miłością i życiem, więc straszną konsekwencją tego jest śmierć. Ale Jezus umarł za mnie, zamiast mnie, mój grzech został przybity do krzyża. To jest darmowy prezent. I ten prezent od Boga - zbawienie, możemy przyjąć bądź odrzucić. Mamy ten wybór. Jezus daje mi ratunek. Ale to ja muszę wybrać, zdecydować co z tym zrobię.

Przychodzi mi też na myśl Słowo z proroka Ezechiela:
To mówi Pan Bóg:
„Jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich moich ustaw i postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu poczytane wszystkie grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?
A gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił.
Wy mówicie: «Sposób postępowania Pana nie jest słuszny». Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?
Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze”.
(Ez 18, 21-28)
To Słowo też jest dla mnie pocieszające. Zapłatą za grzech jest śmierć. Ale to nie dlatego, że Bóg tak bardzo chce nas ukarać za niegodziwości. BÓG NIE CHCE ŚMIERCI GRZESZNIKA! Ja rozumiem to w ten sposób. Grzech jest zerwaniem z Bogiem. Jeśli Bóg jest Życiem to jeśli zerwiemy z Życiem konsekwencją jest śmierć. Czyż kary Bożej nie można rozumieć w ten sposób? Może są również sytuacje kiedy Bóg nas karci jak niegrzeczne dzieci, ale na pewno nie chce naszej śmierci! Więc słowa "jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi ja rozumiem też tak... konsekwencją tego, że się zatnę w oporze, konsekwencją grzechu jest ten miecz. A Bóg chce, żeby moje grzechy, które są jak szkarłat, jak śnieg wybielały. Bóg wybacza, można powiedzieć, że zapomina nasze grzechy. Tylko, że ja też muszę sobie wybaczyć...
Ania

Anonimowy pisze...

@Ania
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego co napisałaś. Poruszyłaś przy okazji temat naszego zbawienia.
Zawarłaś w swej wypowiedzi szalenie istotne dla mnie kwestie. Rozjaśniłaś to stanowiło jeszcze przed chwilą moje tajemne niejasności. Nawet nie wiem co powiedzieć, bo mnie wprost "zatkało". Muszę to sobie przemyśleć.
dziękuję
ks