Wtedy przybył nad Jordan do Jana
Jezus z Galilei, aby od niego przyjąć chrzest. Jan jednak bronił Mu tego,
mówiąc: "To ja powinienem przyjąć chrzest od Ciebie, a Ty przychodzisz do
mnie?" Odpowiadając Jezus rzekł mu: "Zgódź się jednak, bo tak właśnie
godzi się nam w pełni wykonać wszystko, co sprawiedliwe". Wówczas się
zgodził. Zaraz po chrzcie wyszedł Jezus z wody. I oto otwarły się Mu niebiosa i
zobaczył Ducha Bożego, jakby gołębicę, zstępującego na Niego. I nagle z tych
niebios głos zaczął mówić: "To jest mój Syn umiłowany. W nim złożyłem
swoje postanowienia" (Mt 3,13-17)
Najpierw Jan niezbyt chce ochrzcić Mesjasza, wkrótce potem
Piotr nie zechce, by Nauczyciel obmył mu nogi… (zob. J 13,6n) Apostoł nie chce
też męki Mistrza (zob. Mk 8,32n), co zrozumiałe po ludzku; ale w patrzeniu Boga
to może wyglądać całkiem odmiennie. A Jezus: przekonuje, napomina, tłumaczy. Zwięźle,
jak zawsze. Konkretnie.
Chrystus przyszedł do końca wypełnić wolę Ojca. Nic nie
jest ważniejsze ponad tę misję. Bo jest to misja miłości, która – jak to miłość
– nie do końca jest zrozumiała. Jan Chrzciciel, jak Jezus, jest człowiekiem
pełniącym wolę Boga. To można czynić jedynie w pokorze, umniejszając siebie, by
On wzrastał. Ta cnota w połączeniu z miłością, pozwala rozpoznać w Jezusie
obiecanego Syna, i jednocześnie mieć udział w zbawieniu, które przynosi. Warto więc
w pokorze pełnić wolę Ojca, który przez pozornie niezrozumiałe drogi, kręte
czasami, ukazuje na końcu ogrom swojej miłości. Zadziwiająca miłość,
niezrozumiała, piękna. Odkryj ją w sobie.
1 komentarz:
Doświadczenie miłości Boga przychodzi przez doświadczenie miłości człowieka. Okazując miłość drugiemu człowiekowi pomagamy mu otworzyć się na Bożą miłość.
Maria
Prześlij komentarz