Uważajcie na siebie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy jest ta chwila. To jest jak z człowiekiem na obczyźnie, który opuścił swój dom i przekazał zarząd swoim sługom, każdemu własne zadanie, a dozorcy nakazał, aby czuwał. A zatem czuwajcie, nie wiecie bowiem, kiedy Pan domu przyjdzie: czy wieczorem, czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rano. Aby nie przyszedł nagle i nie zastał was śpiących. Co wam nakazuję, wszystkim nakazuję: czuwajcie" (Mk 13,33-37)
Człowiek przekazujący swój dom musi mieć zaufanie do tego, komu powierza go w opiekę. Ii zarazem nadzieję, iż nie doprowadzi do ruiny najcenniejszego dla człowieka miejsca, jakim jest jego dom.
Czuwanie to nie tyle czuwanie nad nadejściem niebezpieczeństwa z zewnątrz, ile czuwanie wewnętrzne; nad samym sobą. To nadzorowanie swojego serca, by zawsze było w gotowości walki o to, co najcenniejsze. Ta gotowość; czuwanie, jest odpowiedzią na zaufanie otrzymane od właściciela domu. Wraz z darem przychodzi odpowiedzialność za powierzone dobra.
W czuwaniu można czuć się najemnikiem z narzuconym z góry ciężarem. Ale można też czuć się obdarowanym, któremu przyjaciel zostawił coś cennego: swój dom; jakąś ważną część samego siebie. Kim się czujemy, gdy nasz Pan wzywa nas do czuwania?
9 komentarzy:
Ja z całą pewnością czuję się obdarowana ,nawet zaszczycona tym że w moich rękach i pod moją opieką jest największy skarb czyli Dom Boży.Nie szczędzę swych sił by było w nim ciepło i czysto.Wszystkiego co dobre dla wszystkich.Tych co zostawiają tu komentarze ale i tych ktorzy tylko czytają:)
Nie czuję się najemnikiem obciążonym przez Pana. Bóg jest dla mnie Przyjacielem, który pragnie mojego dobra. I to "czuwajcie" jest dla mnie przyjacielską przestrogą, a nie pańskim nakazem. Czy jestem gotowa na Jego przyjście? Pragnę, aby tak było, ale jestem tylko człowiekiem, grzesznym człowiekiem, który popełnia błędy. Wierzę jednak, że jeśli pragnę z Nim jedności i na miarę ludzkich sił o nią się staram to On mnie nie odrzuci. A codziennie z głębi serca wołam do Niego "Marantha - Przyjdź Panie" i to jest szczere wołanie :)
miłego dnia, miłej niedzieli rozpoczynającej czas adwentu
Marta
Tak jak patrzę na dzisiejszą grafikę..oczami widzę .. białe domki w Grecji. Nic dziwnego….obraz jest namalowany przez artystę z tamtych stron.. Białe domki…. na tle krajobrazu. A jak wygląda moja dusza na tle życia?
Wychodząc na wieżę… zastanawiałam się nad właściwym określeniem koloru… Spojrzałam przed siebie…i zobaczyłam w zasadzie tenże kolor… To siwy kolor skąpany deszczem… Ale liczą się starania….tak sobie myślę.
A kim się czuję…wzywana do czuwania? Szczerze to nie wiem…Dostałam życie..ale wciąż nie wiem.. jaki jest jego sens.
Pogodnej niedzieli życzę
Kasia
@ Marta
Pięknie to napisałaś. Ja też pragnę...choć wiem, że czasem kuleje.
Kasia
Masz Kasiu rację, że dostaliśmy nasze życie i mamy nim "zawiadywać". Najlepiej jak potrafimy. A że to czasem kuleje? No cóż, jesteśmy tylko ludźmi.
Marta
a tak w temacie..że kulejemy.. przypomniała mi się pewna historyjka... jak ją odnajdę w mailach.. to się podzielę.. Pamiętam że coś o kulawym... tłumaczyłam komuś.. zresztą w kontekście wiary :)
kasia
już sobie przypomniałam.. to dotyczyło św. Augustyna.. a brzmi to co chcę powiedzieć mniej więcej tak : Truchtam dalej… i choć Św. Augustyn powiadał, że miłość ma dwie nogi – jedną dla Boga a drugą dla ludzi i należy na dwóch nogach biec do Niego… to u mnie wciąż jakby jedna noga krótsza…ale kuśtykam mozolnie do celu.
pozdrawiam
Kasia
i to nasze kuśtykanie może Panu Bogu milsze niż bieg w pięknym stylu :)
Marta
Myśle ,że najwazniejsze jest to ,że chcemy . Chcemy szczerze i całym sercem , czasem się potykamy , ale wiem ,że On te potkniecia rozumie i wybacza nam . Dzisiejszy świat prowadzi nas bardzo wyboistą drogą , więc o potknięcia łatwo . Pozdrawiam i dobrej blogosławionej niedzieli .Anna
Prześlij komentarz