środa, 16 listopada 2011

Ojciec czy windykator?



Inny przyszedł i powiedział: "Panie, oto twoja mina. Trzymałem ją odłożoną w chustce, bo bałem się ciebie, gdyż jesteś człowiekiem surowym. Bierzesz, czego nie położyłeś, i kosisz, czego nie zasiałeś". Odpowiedział mu: "Na podstawie twoich słów oceniam ciebie, zepsuty sługo. Wiedziałeś, że ja jestem człowiekiem surowym, że biorę, czego nie położyłem, i koszę, czego nie zasiałem? Dlaczego nie oddałeś moich pieniędzy do banku? Ja po powrocie pobrałbym je z procentem" (Łk 19,20-23)


Przyczyną dramatu sługi, który nie zainwestował w banku zostawionej mu przez pana miny, jest jego widzenie osoby swojego pracodawcy. Widzi go nie jako kogoś, kto w zaufaniu powierzył mu część swojego dobytku, lecz jako surowego człowieka. Tyrana, egzekwującego każdy przysłowiowy grosz. W takiej relacji nie ma miejsca na przyjaźń. Jest tylko miejsce na obezwładniający strach.

Ten strach spowodował, iż sługa skrzętnie ukrył minę do czasu powrotu jej właściciela. Było to powodowane nie cnotą bojaźni, lecz wynikiem strachu. Tu kryje się zepsucie sługi: wiedząc, że sługa jest surowy, tym bardziej powinien zaryzykować obrót jego pieniędzmi. Tak się jednak nie stało. Gnuśny sługa sam przyznaje swoją winę, ocenia swoją postawę.

Bywa, że i w nas jest obraz Boga jako surowego windykatora, a nie Ojca, patrzącego przyjaźnie na swoje dzieci. Ufającego im i powierzającego swoje dary. Bezinteresownie. Lecz duchowy dar przynosi odpowiedzialność. Jest wezwaniem. Domaga się pomnożenia.

Jaki jest w nas obraz Boga, takie też jest nasze duchowe życie. Chrześcijanin to człowiek wolny w miłości. Radosny w służbie Bogu a nie skrupulatnie spięty i przestrzegający każdej joty Prawa (tacy byli faryzeusze). Nie znaczy to wcale, że mamy żyć bez żadnych wskazań. Nie mogą być one jednak niewolą, lecz odczytywane jako propozycja miłosnej pomocy Kogoś, kto kocha. W sercu wierzących nie może być strachu przed Bogiem, który jest kochającym Ojcem, a nie surowym, odległym, zimnym, wymagającym, wyrodnym Kimś z kalkulatorem w ręku.


9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

może naszym problemem jest brak wiary w samego siebie ,że nie podołamy powierzonym zadaniom , rodzi sie w nas lęk. Może zadajemy sobie pytanie czy ktoś uwierzy we mnie ?Może boimy się ,że jeżeli nie powiedzie nasze przedsięwzięcie będziemy surowo osądzeni , może lepiej być ostrożnym . Człowiek czasem lękiem i obawami zagłusza w sobie zaufanie jakie powinien mieć do kochajacego Boga . Anna

Anonimowy pisze...

Ważnym pytaniem jest też jak poznawać Boga, jak ten Jego obraz, który w sobie noszę oczyszczać z zafałszowań. Kim jest dla mnie Bóg? Jaki On jest? Szczera odpowiedź na te pytania wiele mówi o mojej wierze. Warto sobie takie pytania stawiać.

A potem prosić Boga, żeby objawił mi Swoje prawdziwe oblicze i żeby Sam oczyszczał we mnie to co nie jest prawdą o Nim. W czasie modlitwy osobistej oraz poprzez czytanie i rozważanie Słowa Bożego, Duch Święty ukazuje nam kim jest Bóg, doprowadza do prawdy.

Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

Tak Aniu masz rację , to bardzo ważne jaki jest mój obraz Boga , dlaczego jest własnie taki , dlaczego tego zaufania tak czasami brakuje .Anna

Anonimowy pisze...

Bóg nigdy nie był dla mnie surowym sędzią. Wierzę w Jego Miłosierdzie i staram się odpowiadać miłością. Staram się, ale zawsze mi to wychodzi. Nie boję się jednak prób, bo wiem,że Bóg zna moje serce. I prawdą jest, że działanie z miłości nie jest skrępowane prawem.

pozdrawiam wieczorową porą :)

Marta

Anonimowy pisze...

Obraz Boga... wciąż zmienny i wciąż.. zawsze inny. Ale to nie obraz tyrana ani windykatora. To już było powtarzane nie raz na blogu… On nie czyha na nasze błędy.
Jaki jest mój obraz Boga?? To pytanie w zasadzie samo układa się w odpowiedź poprzez moją codzienną relację z Nim.. jaka bowiem relacja.. taki i obraz.
Czasem wyrazisty.,. czasem zamglony.. ale nigdy jednostajny. Zapisany czynami i myślami. A czasem ..tak mi się zdaje, że zdarzenia kreślą Jego postać…. Jaki jest?? Trudno to opisać…a tym bardziej skatalogować czy wpisać w jakieś ramy.. raczej wydaje mi się, że zmienność Jego obrazu jest również moją zmiennością. Czy to źle ?? Nie wiem.
Dobrego wieczoru…. ...życzę… pełnego Jego właściwego obrazu
Kasia

Anonimowy pisze...

Tak sobie teraz myślę, że masz racje Kasiu. Nasz obraz Boga zmienia się wraz z nami. To obraz dynamiczny. Masz racje.
Marta

Anonimowy pisze...

Nie wiem Marto... czy Wy też tak macie.. czy może Wasz obraz jest.. powiedziałabym bardziej.. stabilny. Oczywiście mój obraz zawiera w sobie pewne jakby stałe elementy.. choćby szeroko rozumiane ojcostwo, miłosierdzie.
Ale każdego dnia.. a i nawet w ciągu dnia.. obraz ten przybiera inne formy.
A może powinno się mieć obraz jeden w sobie i ten właśnie obraz pielęgnować ??

Kasia

Anonimowy pisze...

Myślę Kasiu, że Boga nie da się jednoznacznie określić i jakby zdefiniować. Poznajemy Go i tworzymy sobie Jego obraz przez całe życie.
Marta

Anonimowy pisze...

też tak.. instynktownie czuję :))

Kasia