Przyszedł także do Nazaretu, gdzie się wychował. Zgodnie ze swoim zwyczajem wszedł w szabat do synagogi i wstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Gdy rozwinął tę księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: "Duch Pana nade mną. Ze względu na Niego namaścił mnie, abym ubogim przekazał radosną nowinę. Posłał mnie, abym wziętym do niewoli ogłosił uwolnienie, a ślepym przejrzenie; abym załamanych odesłał w wolności, abym ogłosił rok łaski Pana". Po zwinięciu księgi oddał ją słudze i usiadł. Oczy wszystkich w synagodze były z uwagą wpatrzone w Niego. A On tak zaczął do nich mówić: "Dziś w waszych uszach spełniło się to Pismo". Wszyscy wystawiali Mu świadectwo i dziwili się, że tak pełne wdzięku słowa wychodzą z Jego ust. Mówili: "Czyż nie jest On synem Józefa?" Jezus odezwał się do nich: "Z pewnością do mnie odniesiecie to przysłowie: "Lekarzu, siebie samego uzdrów. Uczyń i tutaj, w swojej ojczyźnie, to, co się dokonało w Kafarnaum"". Powiedział też: "O tak, oświadczam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4,16-25)
Zgodnie z żydowskim zwyczajem, Jezus przebywa na modlitwie w rodzinnej synagodze. Zachowuje się tak, jak nakazują przepisy Prawa. Lecz Jego krótki, ale bardzo wyraźny i konkretny komentarz do przeczytanego fragmentu prorockiej księgi Izajasza, wywołuje u słuchaczy mieszane uczucia. Są zadziwieni pięknem słowa, a zarazem niedowierzają Jezusowi.
Zapewne wielu mieszkańców Nazaretu zapamiętało Jezusa jedynie jako syna prostego cieśli. Nie ukazał On dotąd wobec nich żadnego znaku mesjańskiej wielkości. Słyszeli zapewne o cudach, nauczaniu pełnym mocy, ale nie byli tego świadkami. W synagodze dziwią się nauczaniu ich ziomka, lecz nie dostrzegają autorytetu Chrystusa. Dlatego podzielili się na dwie grupy: jedni dopuszczali ewentualność wypełnienia się słów Izajaszowych w osobie Jezusa, a inni odrzucali możliwość pochodzenia Mesjasza z ich miasteczka. Tym bardziej, że wszyscy krewni nie odznaczali się niczym nadzwyczajnym.
Owo odrzucenie Jezusa spowodował fakt, iż mieli w sobie zupełnie inny obraz zbawiciela. Utworzyli go sobie, było im z nim dobrze, utarł się w nich. Chcieli widzieć Mesjasza potężnego, zbrojnego, władczego, wyniosłego, dumnego. Takiego, który zbrojnie wyzwoli naród spod władzy okupanta. Jezus nie pasował do tego wizerunku.
Czasami jest tak, że sami tworzymy sobie obraz własnego mesjasza. Wkładamy w usta Jezusa to, co chcemy usłyszeć, a nie to, co naucza. Przeinaczamy do swoich potrzeb Słowo. Kiedy tak się dzieje, to i w ojczyźnie serc chrześcijan „prorok nie jest mile widziany”. Spełnia się nie proroctwo Izajasza o Chrystusie – Bogu dla nas; lecz to Jezusowe, o odrzuceniu Sługi Bożego poza granice ojczyzny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz