piątek, 13 listopada 2020

Kochani natręci



Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: "Obroń mnie przed moim przeciwnikiem". Przez pewien czas nie chciał Lecz potem rzekł do siebie: "Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie". I Pan dodał: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,1-8)

 

     Nieustanność, wytrwałość – tym powinna charakteryzować się modlitwa uczniów. Wbrew pozorom takie natręctwo jest miłe Bogu, który w swojej miłości nie męczy się swoimi dziećmi. Dostrzega ich zaangażowanie, nawet gdy sami niewiele mogą. Wtedy przychodzi z pomocą, i to bez zwłoki.

     Opowieść o sędzim i wdowie potwierdza fakt, jak ważni jesteśmy dla Ojca. Jest On Bogiem dialogu oraz bliskości. Pragnie, żeby człowiek zbliżał się do Niego ze swoimi radościami, ale i problemami. Czy nie taka jest relacja ojcowska? Lecz… czy jest w nas autentyczne zaufanie (wiara) wobec Boga, żeby nieustannie przy Nim trwać, wierząc w Jego pomocną dłoń i kochające serce wobec człowieka?

Brak komentarzy: