Jezus wszedł do Jerycha
i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz,
zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto
to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc
naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał
przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do
niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to,
szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do
Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym
skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie
stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn
Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19,1-10)
W oczach Jezusa nie liczą się zasługi,
tytuły, bogactwo, społeczna nobilitacja czy zajmowana pozycja pośród ludzi. Dla
Zbawiciela, który przenika serca ludzkie, liczy się jedynie to, co wewnątrz
człowieka. Z serca bowiem ludzkiego pochodzi zarówno dobro, jak i zło (zob. Mk
7,21-23). Patrząc na Ewangelię, Mesjasza wzruszają zazwyczaj ci, którzy są
najmniejsi, odrzuceni, potępiani, krytykowani, nic nie znaczący dla ogółu.
Pomimo swojej wysokiej rangi społecznej
oraz wielkiego bogactwa, takim człowiekiem był Zacheusz. Był zagubiony w tej
swojej duchowej biedzie spowodowanej bogactwem materialnym, zapewne gromadzonym
by być docenionym przez ludzi (może miał kompleksy spowodowane niskim
wzrostem?) Piękny jest ten poryw serca, który sprawia, że… staje się jak
dziecko, włażąc z ciekawości na drzewo i wypatrując Rabbiego z Nazaretu. Nie
patrzy na tłum, jest zdeterminowany. Chrystus docenia te starania i celnik
otrzymuje więcej, niż się spodziewał: ów tajemniczy nauczyciel przychodzi do
niego w gościnę! Celnik chciał ujrzeć Jezusa, a oto Jezus pierwszy dostrzega
celnika. Zatrzymuje się w domu serca grzesznego, nie wypomina błędów, nie
odrzuca. Po prostu… jest blisko. Ta obecność, nawet milcząca, potrafi przemieniać.
Mamy Chrystusa na różne sposoby obecnego
pośród nas, wychodzącego ku nam, szukającego naszego wzroku. Nie gorszącego się
naszymi błędami. Ale i my musimy pokazać, że zależy nam na spotkaniu ze
Zbawicielem. Często jednak jest lęk, bo prawdziwe przyjęcie w gościnę Jezusa
przewraca cały nasz świat do góry nogami. A nam czasami tak dobrze tkwić w
błocie grzechu…
5 komentarzy:
Możemy się ubierać w najlepsze garnitury i kształtować świat pozorów na wiele sposobów. Ale tu nie o to chodzi. Nie ważne to co na zewnątrz. Istotą naszego człowieczeństwa jest to co jest w nas i to co z nas promieniuje. Czasem trzeba mieć ogromną odwagę by jak Zacheusz wspiąć się na drzewo. On nie patrzył co powiedzą inni. Chciał tylko zobaczyć. Dostał więcej niż mógł się spodziewać. Zacheusz zrobił pierwszy krok i spotkał się z Nauczycielem. Może w końcu i na nas pora by przebić się przez tłum własnych kłamstw i stanąć w prawdzie. To, że dla innych jesteśmy niskiego wzrostu nie oznacza, że tak samo postrzega nas Nauczyciel.
Kasia
Żyjąc wtedy wypatrywałbym pewnie tylko przechodzącego Jezusa. Żyjąc dzisiaj i znając opis z Ewangelii pewnie tak bym się ustawił, żeby obserwować i Jezusa i Zacheusza. Tak patrzy też mój aparat fotograficzny, chce wszystko zobaczyć i uchwycić wszystkie istotne elementy sceny życia, z całym swoim ograniczonym rozumieniem.
Wpatrując się w chleb... nie najesz się nim. chyba lepiej działać niż tylko zerkać.
Kasia
Bóg zapłać za ten blog i komentarze do czytań. Seweryn
:)
Prześlij komentarz